40 herbat 40 dni 1-12.doc

(185 KB) Pobierz
Czterdzieści herbat, czterdzieści dni

Czterdzieści herbat, czterdzieści dni

 

Tytuł oryginału: Tea Collection
Autor: Kamerreon
Zgoda autorki: jest
Tłumaczka: Zoe
Rating: M


Opowiadanie ma czterdzieści rozdziałów. Na Fanfiction Net opatrzony jest ratingiem M, czyli tym najwyższym, właściwie ze względu na jedną, bardzo dosłowną, erotyczną scenę. Uznałam jednak, że nie ma sensu umieszczać całego tekstu w Zakazanym Lesie z powodu tego rozdziału - umieszczę tam tylko ten jeden mocny rozdział. Reszta opowiadania jest lekka, dowcipna i przyjemna i może ją czytać osoba w każdym wieku.

Dodam, że styl pisania autorki jest zupełnie odmienny od mojego - Kamerreon zdecydowanie preferuje zwięzłe dialogi i krótkie scenki, unikając opisów. Ponieważ jestem tylko tłumaczem, starałam się zachować styl Kamerreon i nie narzucić zbyt wiele własnego.

To moje pierwsze tłumaczenie - uprzedzam! :wink:Jeśli będą jakieś uwagi, bardzo chętnie je przyjmę.

Idąc za sugestiami czytelników, umieszczam informację: to jest DRARRY. Aczkolwiek dość specyficzne. Ujme to tak - to drarry ze spora dawką humoru i komizm sytuacyjny. Jeśli ktoś szuka drarry psychologicznego w stylu "Światełka", to się rozczaruje. To nie ten typ.



ROZDZIAŁ PIERWSZY

HERBATA ODDANIA

     Harry Potter nie mógł się nadziwić własnej głupocie. Co go podkusiło, aby zgodzić się na testowanie najnowszych produktów Freda i George’a? Wolał sobie nie wyobrażać, co go czeka, ale wiedział jedno – przez czterdzieści kolejnych dni będzie zdany na łaskę i niełaskę dwóch pozbawionych skrupułów czarodziejów, którzy słowo „litość” znali jedynie ze słownika.
     - No dobra, od początku – powiedział z irytacją, przyglądając się sceptycznie podanemu mu przez Freda pucharkowi napełnionemu musującym, pomarańczowym płynem. – Jakie będzie działanie tego waszego wynalazku?
     - To genialna rzecz. Stworzyliśmy kolekcję herbat, a każda powoduje zmianę w zachowaniu osoby, która ją wypije. Super, że zgodziłeś się je dla nas przetestować.
     Harry niechętnie uniósł pucharek i przyjrzał się jego zawartości.
     - Nic mi się po tym nie stanie, prawda?
     - No co ty? Skąd ci to przyszło do głowy? Mielibyśmy skrzywdzić naszego wielkiego i wspaniałego Harry’ego Pottera?
     - Aha, czyli sami nie wiecie – skwitował Harry. Raz kozie śmierć. Przechylił pucharek i wypił wszystko duszkiem, po czym odstawił naczynie na stół i spojrzał na bliźniaków.
     - I jak smakowało? – spytał George. Fred wyjął notes i samonapełniające się pióro, gotów do robienia notatek.
     Harry w zadumie oblizał wargi.
     - Jak lekko osłodzony, świeży sok pomarańczowy.
     - Czyli smak się zgadza – mruknął Fred, zapisując odpowiedź.
     - Teraz trzeba jeszcze sprawdzić działanie – wyszczerzył zęby George.
     Bliźniacy wyciągnęli Harry’ego zza stołu i pociągnęli go w kierunku portretu Grubej Damy. Niespodziewanie Harry zatrzymał się w pół kroku, wbił wzrok w Neville’a Longbottoma, po czym do niego podszedł, pozostawiając Freda i George’a przy obrazie.
     - Neville, chcę, abyś wiedział, że zawsze możesz na mnie liczyć. Jesteś świetnym przyjacielem i wspaniałym człowiekiem. Nie przejmuj się tym, co inni o tobie mówią. Ja wierzę w twoje zdolności i wiem, że jesteś w stanie osiągnąć wszystko, o czym marzysz i stać się tym, kim pragniesz. – Harry chwycił kolegę za ramię. – Gdybyś kiedykolwiek był w potrzebie - a jak mówię „kiedykolwiek”, to znaczy „w każdej chwili”, choćby w środku nocy – po prostu daj mi znać. Nawet wtedy, gdybyś chciał tylko pogadać.
     Neville wybałuszył oczy.
     - Eee… dzię… dzięki, Harry – wymamrotał w osłupieniu.
     Harry radośnie skinął mu głową. Wraz z bliźniakami wyszedł na korytarz i cała trójka ruszyła na śniadanie. Tuż przed schodami Harry spojrzał na braci Weasley poważnym wzrokiem.
     - Gdybyście kiedyś potrzebowali mojej pomocy, możecie na mnie liczyć. Wiecie, że rodzice pozostawili mi sporo pieniędzy, więc gdyby było wam niezbędne wsparcie finansowe przy realizowaniu nowych projektów, walcie do mnie jak w dym. A jeśli chodzi o testowanie tych herbat, zrobię to najlepiej, jak potrafię. W końcu od czego są przyjaciele?
     Zmienia pijącego w modelowego Gryfona z lekką domieszką puchoństwa, zanotował Fred.
     Weszli do Wielkiej Sali. Na widok Dracona Malfoya Harry wyrwał do przodu, podbiegł do niego i chwycił Ślizgona za ramiona.
     - Co ty wyrabiasz, Potter? Zabieraj łapy! – Draco zagotował się ze złości, gdy Harry zaczął go ściskać.
     - Malfoy, wiedz, że zawsze będziesz moim wrogiem – najlepszym, jakiego mógłby mieć czarodziej. Nie mogę się już doczekać naszych dalszych pojedynków, złośliwych dowcipów, pyskówek i bójek. Od pięciu lat jesteś dla mnie jak wrzód na tyłku i chcę, byś wiedział, jak bardzo to sobie cenię. Gdy jestem szczęśliwy, sprowadzasz mnie do parteru. Gdy zdarza mi się coś wspaniałego, psujesz to. Gdy wraz z przyjaciółmi próbujemy ratować szkołę, robisz wszystko, co w twojej mocy, aby pokrzyżować nam plany i przy okazji wysłać nas do szpitala z licznymi obrażeniami. Gdy widzisz nas na korytarzu, strzelasz w nas klątwami i urokami. Dziękuję ci za to, że jesteś moim wrogiem i liczę, że w przyszłości będziemy mieli jeszcze wiele okazji, by skoczyć sobie do gardeł.
     Skończywszy przemowę, Harry spokojnie usiadł przy stole Gryffindoru, pozostawiając w kompletnym osłupieniu sporą grupę świadków tej sceny.
     Fred wyszczerzył zęby w uśmiechu i schował notes do torby.
     - Działa! A co więcej, wywołuje uczucie szczerego oddania wobec każdej napotkanej osoby, nawet tej nielubianej.
     Bliźniacy zaczęli sobie gratulować.
     - Dobra robota, Gred.
     - Dobra robota, Forge.
     Draco Malfoy wzdrygnął się. Co do jasnej…? Potter chyba dostał świra.

 

 

ROZDZIAŁ DRUGI

HERBATA ABSOLUTNEJ PEWNOŚCI

     Drugi dzień testowania zaczął się podobnie, jak poprzedni – do czasu.
     - Malfoy! Dotknąłem Malfoya! – krzyczał Harry do Freda i George’a. – Nie, więcej, ja go ściskałem! A wszystko przez waszą cholerną herbatkę!
     - No no, Harry, spokojnie, nic wielkiego się nie stało – zaczęli go uspokajać bliźniacy.
     - Nic wielkiego? Nic wielkiego? – wrzaski przybrały na sile. – Wieszałem się na nim na środku Wielkiej Sali, wszyscy to widzieli! Co oni sobie pomyślą? Co sobie pomyśli Malfoy?
     Fred i George wymienili porozumiewawcze uśmiechy.
     - Daj spokój, kto by o tym pamiętał…
     Harry przeszył ich wzrokiem.
     - Dobra, może nie jestem wzorem inteligencji, ale głupkiem też nie. O wszystkim, co robię, gada się tygodniami. A Harry Potter, który ściska Malfoya i ogłasza go swoim wrogiem na wieki, to młyn na wodę dla plotkarzy.
     Bliźniacy lekko się zaczerwienili i wzruszyli ramionami, jakby chcieli powiedzieć: „A to nasza wina, że wszyscy się tobą interesują i że dostałeś napadu wylewności na oczach całej szkoły?”. Obaj mieli spore doświadczenie w udawaniu niewiniątek, nawet, gdy w rzeczywistości byli sprawcami zamieszania.
     Harry otworzył usta, aby kontynuować przemowę. Wykorzystał to Fred, chwytając pucharek napełniony białym płynem i wlewając mu wszystko do gardła. Harry przełknął i zamrugał. Na jego twarzy pojawił się wyraz ogromnej ulgi.
     - Chwała Bogu – mruknął. – Głowę bym dał, że wczoraj wyznawałem Malfoyowi, jak bardzo cieszy mnie nasza obopólna wrogość. Jakie szczęście, że tego nie zrobiłem.
     Ron wszedł do pokoju wspólnego akurat w momencie, gdy Harry wypowiadał te słowa.
     - Owszem, zrobiłeś to – zauważył.
     - Nieprawda – zaprzeczył Harry.
     - Prawda.
     - Wcale nie.
     - Właśnie, że tak – upierał się Ron.
     - Słuchaj, nie wiem, o co ci chodzi, ale jestem absolutnie pewien, że niczego takiego nie mówiłem Malfoyowi.
     - Ale wszyscy mówią, że…
     - Wszyscy się mylą – zadrwił Harry. – Do cholery, chyba wiem najlepiej, co zrobiłem, a czego nie. Na pewno nie dotknąłem Malfoya!
     Fred błyskawicznie robił notatki.
     Pijący jest całkowicie przekonany, że wszelakie przyjemne złudzenia są rzeczywiste. Nie słucha przy tym racjonalnych argumentów, odrzucając wszelkie fakty i dowody.
     W tym momencie pojawiła się Hermiona.
     - Harry, jeszcze jesteś nieubrany? Pospiesz się, zaraz będzie śniadanie, a potem lekcje.
     Harry spojrzał na nią, jakby zwariowała.
     - Hermiono, dzisiaj jest sobota. O jakich lekcjach mówisz?
     - Harry, dziś jest środa, nie sobota. Oczywiście, że mamy lekcje.
     - Przykro mi, ale coś ci się pomyliło. Jestem pewien, że mamy sobotę, a skoro tak, powłóczę się jeszcze w piżamie i zejdę na śniadanie trochę później.
     - Harry! – warknęła Hermiona. – Wiem, co mówię! Ubieraj się i chodź! Najpierw coś zjemy, a potem będziemy mogli pouczyć się do jutrzejszego testu z eliksirów.
     Harry przewrócił oczami i położył się na kanapie, przeciągając się przy tym beztrosko.
     - Oszalałaś chyba – rzucił. - Jeśli dziś mamy sobotę, to jutro jest niedziela. Nawet Snape nie ma prawa robić nam testów w weekend.
     - Co cię opętało? – fuknęła Hermiona. – Jeśli się nie pospieszysz, to uprzedzam, nie zamierzam ci pomagać w nauce do jutrzejszego testu.
     - I co z tego? O jejku Maciejku, Hermiona nie pomoże mi w nauce do niby-testu! Ludzie, ratujcie! Nie zaliczę testu, moja przyszłość zaczyna się jawić w czarnych barwach! O, nędzny mój losie! – wykrzyknął Harry, wywołując tym atak chichotu u bliźniaków.
     Wzmaga sarkazm, obniżając jednocześnie poziom inteligencji, zapisał Fred.
     - No to się doigrasz! – rozwścieczona Hermiona wyszła z pokoju wspólnego, ciągnąc za sobą Rona.
     - Środa… - zakpił Harry. – Co za brednie.
     W tym momencie pojawił się Neville, który wyszedł właśnie z dormitorium i dostrzegł leżącego na kanapie Harry’ego.
     - Hej, Harry. Nie schodzisz na śniadanie?
     - Na razie nie, chcę sobie trochę poleniuchować.
     Neville rzucił zaklęcie Tempus i zorientował się, że do końca śniadania została jeszcze ponad godzina.
     - Dobra, to na razie – rzucił i nerwowym krokiem skierował się w stronę wyjścia.
     - Neville, zaczekaj. Coś nie tak? Jesteś jakiś podenerwowany – zawołał za nim Harry.
     - Wiesz, ten jutrzejszy test z eliksirów… Wiem, że obleję. Snape zacznie się na mnie wydzierać, obśmieje mnie, dostanę szlaban i wszyscy będą się ze mnie nabijać… - wymamrotał Neville.
     Harry uśmiechnął się szeroko.
     - Przecież jutro nie ma żadnego testu! – powiedział.
     - Naprawdę? – w oczach Neville’a zajaśniała nadzieja.
     - Naprawdę – potwierdził Harry.
     - Pewien jesteś?
     - Na sto procent.
     - Kurczę, dzięki! To chyba najlepsza wiadomość w tym tygodniu! – ucieszył się Neville.
     - Nie ma za co! – odpowiedział Harry, a Neville poszedł na śniadanie, wielce uradowany.
     Wzmaga umiejętność kłamania jak z nut, sprawiając, że każe słowo brzmi całkowicie przekonująco.
     - Kolejny sukces! – bliźniacy wyszczerzyli do siebie zęby.

ROZDZIAŁ TRZECI

     HERBATA BŁYSKOTLIWOŚCI

     Twarz Freda Weasleya przybrała kolor ni to siny, ni to purpurowy. Być może dlatego, że dłonie Harry’ego Pottera zaciskały się na jego gardle, ale to tylko jedna z możliwych teorii.
     - Okłamałem Neville’a! – wysyczał Harry, wzmacniając uścisk. – Powiedziałem mu, że dziś nie ma żadnego testu, a to przecież nieprawda. Jak mogliście mi to zrobić?
     George chwycił Harry’ego za dłonie, próbując go odciągnąć od brata.
     - Harry, uspokój się, my…
     - Uspokój się? Uspokój się? Snape mnie zamorduje, a Neville jeszcze po nim poprawi! Wybaczcie, ale jakoś mnie to nie uspokaja! – wrzasnął Harry.
     - Napra… wimy… to – wycharczał Fred.
     - Jak? – uścisk na jego gardle lekko zelżał.
     - Dzi… siej…szą her…ba…tą…
     - Pewien jesteś? – spojrzenie Harry’ego przeszywało Freda na wylot.
     - Słowo honoru – pospiesznie zapewnił George.
     - No dobra. – Harry puścił Freda, a jego gniew jakby nieco opadł. Wskazał palcem na pucharek, napełniony jasnobrązowym płynem. – Jeśli to nie pomoże, to gwarantuję, że będziecie tego żałować przez bardzo długi czas.
     Ton głosu Harry’ego sprawił, że bliźniacy zadrżeli.
     - Na pewno pomoże – zapewnili chórem.
     Harry spojrzał na nich z niedowierzaniem, ale i nadzieją, po czym chwycił pucharek i wypił jego zawartość. Nie zauważył jednak żadnej zmiany – czuł się zupełnie normalnie. Zirytowany wzruszył ramionami i zszedł na śniadanie wraz z bliźniakami. Lepiej niech zadziała, bo jak nie…
     ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin