MIODEK J. Rozmyślajcie nad mową.doc

(922 KB) Pobierz
Spis treści

Spis treści

Reguły i mechanizmy

Atrakcyjne innowacje

Chciejstwo i inne pomysły Melchiora Wańkowicza

O ciekawych archaizmach w książce Zbigniewa Herberta

Po lekturze „Ptaśka" Williama Whartona

Vaclav Havel - mistrz słowa i intelektu

Skrzydlate słowa

W językowym kręgu rodziny

W językowym kręgu medycyny

Chrystus - chrzest - chrześcijanin

Domus - dom - tum

Prowincjalny - prowincjonalny

Rzecz o rzeczy

Szczyti zaszczyt

Od Sasa do Łasa

Kuźnia - kuźnica - kuzienny - kuźniczy

Postrzegać i spostrzegać

„Gdzie płyniesz Wisłq, księżycu?"

„Spolegliwość aż do bólu

Zagłębie

Pełny dzień ważnych spraw

Zabezpieczanie ciągle żywe

Pieniążki dla małżonki i dzieciaków

Wszystko się przekłada

Cichy -głośny, wyciszyć-nagłośnić

Słowa czułe, słowa zjadliwe

O odlocie - inaczej

„Walniemy sobie zdjęcie!"

Podaj mi swoje namiary

Ja tu tylko sprzątam

Po wszystkim

O pójściu na całego i wkurzaniu się

O rajcowaniu

Dywagacje i enuncjacje

Modna asertywność..

Wcisk, powściąg, wydziw, przekręt

Rabat, czyli opust

Seks-symbol, kicz-wrażliwość, auto-części

Siła słowotwórczej analogii

Tischnerowska mojość

Semix i Jurexbus

Niszczarka i trzymac

Żeńskie przyrostki w odwrocie

„Przebywał na niepowrocie

„Czy mógłby mnie pan odpoczciwić?"

Kulturalny-kulturowy

Atrakcyjne końcówki

Dlaczego szewc i krawiec, a nie krawc i szewiec?

O tacie

Ty podlecu!

Pastuchy - pastusi - pastuchowie

Antagoniści - antagonisty - antagony

Templariuszy czy templariuszów? Jaroszy czy jaroszów?. Uczniów czy uczni? Tysięczny czy tysiączny?

Tym razem - innym razem

Kategorii -kategoryj

Mnie jest to obojętne - jest mi to obojętne

„Pogłaskała mię po twarzy"

„Album domowe"

Diabła warte, śmiechu warte

Popularny - popularniejszy - najpopularniejszy

Pod dwoma czy pod dwiema postaciami?

Zszedłem - poszedłem - wziąłem.

,Juzem w to był wszedł"

Zdrowaś Mario, łaskiś pełna

O przekonywaniu się i oddziaływaniu

O zmieleniu generała

Wylali i śmiali się

Recenzja - druzgocąca czy druzgocząca?

Ewolucja biernika

„Będą służyć wsparciu najuboższych"

Dlaczego proszę pani przegrywa z proszę panią!

Kimkolwiek by byli - podobny do matki

- nakreślony przez plan

Spłonęły sześćdziesiąt trzy hektary, moich pięć córek

Jak to jest ze spójnikami bowiem i zaś?

Jak to jest z zaimkiem się?

Dużą i małą literą

Maryja i Maria

Na święty Maciej skowronek zapiej

0 słowotwórczej giętkości nazwisk

Jakoktochce, Dobrychłop, Sąsiada, Ksiądz, Dzień

Citko, Mleczko, Lato, Lubaszenko

Pawła Huelle czy Pawła Huellego?

Jak odmieniać nazwiska włoskie?

Jak odmieniać nazwiska francuskie?

Sapieha

Staszic

Sobieskie proszę!

„Tam czarnuszka Mołdawianka winogrona słodkie rwie"

Estetyka i wygoda w gramatyce

Puszcza Niepołomska czy Niepołomicka?

Sucha, Susz - suski

Ciechocinek i Poniec

Piasfci - do Piask - piasecki

0 nazwach miejscowych kulturowych

Typy nazw dzierżawczych

Z Katowic do Cieszyna, Pierśćca i Pszczyny

Mogilno i okolice

Toruń

Damboń i Dębska Kuźnia

Chicago - Don Kichot - Don Juan

Od balwierza do kufajki

Kryzys łaciny - wpływ angielszczyzny

Standard -standardowy

Elastyczność i stabilność

Miniwyktady Leszka Krakowskiego

Umowa na czas nieokreślony

Trudna pisownia cząstki by

Kłopoty z ARCHIMEDESEM

O Greenie w Paksie

Powtarzające się i

 

 

 

Reguły i mechanizmy

Wiele osób twierdzi, że dydaktyczna wartość mych telewizyj­nych programów byłaby większa, gdybym ograniczał się w nich do jednoznacznego wskazywania, która forma językowa jest zgodna z oficjalną normą, a która jest błędem. Obudowując te ustalenia kilkunastominutowym wywodem, osłabia pan wyrazistość reguł po­prawnościowych - sądzą niektórzy moi rozmówcy.

Odpowiadam niezmiennie, że suche informacje o poprawności i niepoprawności poszczególnych form podaje słownik. Można w nim przeczytać na przykład, że biernik liczby pojedynczej zaimka wska­zującego ta ma postać tę, że zgodne z normą jest brzmienie sweter, a nie swetr, ze w dopełniaczu liczby mnogiej rzeczownika pomarań­cza można się posłużyć bądź formą pomarańcz, bądź pomarańczy, że w języku potocznym nie razi połączenie Maria Cuńe-Skłodowska, choć nazwisko Curie - jako odmężowskie - powinno być umieszczo­ne na drugim miejscu.

W radiowym czy telewizyjnym programie o języku, w gazetowej rubryce poprawnościowej powinniśmy zawsze wskazać mechanizm, który doprowadził do powstania danego dylematu gramatycznego. To odkrywanie jest szerzeniem wiedzy wyraźnej o języku, uprawia­niem językoznawstwa ogólnego, opisującego funkcjonowanie języ­ka, formułującego prawdy uniwersalne, czyli obowiązujące we wszystkich językach świata.

Biernikowy dylemat -widzę tę czy t q dziewczynę?- jest doskonałą ilustracją prawdy o tym, że formy najczęściej używane zmie­niają się najwolniej. Gdyby frekwencja naszego zaimka była ta­ka jak form moja, twoja, nasza, wasza, tamta, wszyscy używalibyś­my postaci tą i miałaby ona na pewno status normy. Wszak wszystkie zaimki rodzaju żeńskiego zamieniły pierwotną końcówkę biernika -ę (moje, twoje, nasze, wasze, tamte) na -q (moją, twoją, naszą, waszq, tamtą}. Dokonał się ten proces pod wpływem deklinacji przymiotnikowej, która zawsze w bierniku miała końcówkę -ą (wi­zę miłą, ładną, wesołą, zgrabną dziewczynę). Od tego momentu w dziejach naszego języka Polak widzi swoją miłą dziewczynę i nie, jak jeszcze dwieście lat temu, swoje miłą dziewczynę) i jest > sytuacja korzystniejsza, bo dwa wyrazy pełniące identyczną funk­ię składniową (określeń rzeczownika) mają taką samą końców-?-<?•

Skoro to takie wygodne, czemu zaimek ta uparcie się trzyma starej postaci tę, obowiązującej w tekstach oficjalnych? Odpowiedzieliśmy już na to: bo jest formą bardzo często używaną (wskazywanie to w ogóle jedna z najczęstszych czynności życiowych).

A czemu tak wielu rodaków posługuje się mianownikiem swetr, nie zgodnym z normą brzmieniem sweter? Na pewno jest to także :ucieczka przed gwarową postacią typu wiater: skoro w języku literackim obowiązuje wiatr, to pewnie i swetr jest lepszy - rozumują niektórzy.

Głównym sprawcą popularności mianownikowego swetr jest jednak wewnętrzno językowy mechanizm, ujednolicający postacie narów odmienianych przez przypadki wyrazów. Ponieważ nasz iczownik ma w odmianie najczęściej postać tematyczną swetr-vetra, swetr-owi, swetr-em), ludzie przenoszą ją do mianownika tego samego powodu pierwotne mianowniki ociec, szwiec, sjem zo-iy zamienione na ojciec, szewc, sejm; tematy fleksyjne ojc; szewc;

m; występujące w przypadkach zależnych, przeszły do mianownika, bo były częstsze niż wyizolowane postacie pierwszego przypadka).

Kiedy zaś wskazuję równorzędność form dopełniacza liczby mnogiej pomarańczy/pomarańczy, powinienem zwrócić uwagę na szość pierwszej postaci. Oto wszystkie języki świata zmierzają maksymalnego zróżnicowania poszczególnych kategorii gramatycznych. Sprzyja ono jasności, jednoznaczności porozumiewania

Gdy powiem: nie zjadłem pomarańcz, wiadomo, że nie zjadłem <u owoców. Forma pomarańczy to również dopełniacz liczby pojedynczej. Konstrukcja nie zjadłem pomarańczy nie przynosi zatem przejrzystej treściowo informacji, czy mówię o jednej pomarańczy, czy o kilku.

A czemu tak popularna jest kolejność Curie-Skłodowska - swo­iście nielogiczna? Można do tego połączenia dołączyć i takie przy­kłady, jak Boy-Żeleński, Bór-Komorowski czy Grot-Rowecki (tu też właściwe nazwisko nie jest na miejscu pierwszym!). Wydaje się, że mamy w tych wypadkach do czynienia z mechanizmem, który na początku XX stulecia - na materiale z wielu języków świata - od­krył niemiecki filolog Behaghel. Oto w stałych zbitkach wyrazo­wych zawsze na miejscu pierwszym stoi człon krótszy: ład i porzą­dek, lelum polelum, plus minus (po polsku - co znamienne - mniej więcej, a nie więcej mniej!). Pat i Patachon, czuj czuj czuwaj, hip hip hura, esy-floresy itp. Więc i naturalniej brzmi Curie-Skłodowska, choć Curie to nazwisko odmężowskie, które powinno następować po pa­nieńskim Skłodowska (dodajmy, że prawo Behaghla jest tu dodatko­wo wspierane przez zwyczaj francuski; w wydawnictwach znad Sekwany znajdziemy tylko zbitkę Curie-Sklodowska).

Czyż odkrywanie tego typu uniwersalnych mechanizmów nie jest bardziej fascynujące niż suche wskazanie normatywne: mów tak, nie mów tak?!

Atrakcyjne innowacje

Jeden z recenzentów książki Ibisa (Andrzeja Wróblewskiego) „Byki i byczki" (Wybór felietonów i komentarze językoznawcze An­drzeja Markowskiego) napisał w „Języku Polskim":

„Można zauważyć, że wyrazy i znaczenia nie odnotowane w słow­nikach są „podejrzane" i raczej mówi się o nich źle, a jest nie do po­myślenia, by Ibis zachwycił się jakąś innowacją, że urozmaica ję­zyk, jak to się zdarza na przykład profesorowi Miodkowi".

Przyznaję, że innowacje są według mnie szczególną cennością w poczynaniach komunikacyjnych. Ujawnia się w nich twórczy sto­sunek do tworzywa słownego, potwierdzający pełną znajomość ję­zyka ojczystego, o czym często przypomina Noam Chomsky, najwy­bitniejszy lingwista amerykański. Akceptuję więc okazjonalne innowacje funkcjonalnie uzasadnione, odświeżające codzienne za­chowania językowe, służące dysautomatyzacji odbioru poszczegól­nych tekstów i ich destereotypizacji. Powiem więcej: żywa, potocz­na mowa musi być źródłem pulsującym innowacjami! To one bo­wiem są warunkiem życia języka. Nie zawsze to sobie jednak uświa­damiają jego użytkownicy.

Kiedyś jeden z mych znajomych, zdenerwowawszy się na bez­duszność pewnego urzędu, spontanicznie wykrzyknął do pana za biurkiem: „Czy wy naprawdę musicie ten przepis traktować tak że-łaźnie?!". Już nie pamiętam, jak ostatecznie załatwiono sprawę mego kolegi. Wiem natomiast, bo o tym mi głównie chciał wtedy po­wiedzieć, że słuchającego urzędnika prawdziwie zaintrygowała po­stać żelaźnie, typowa tzw. formacja potencjalna, nie będąca w po­wszechnym obiegu, zbudowana jednak absolutnie poprawnie na za­sadzie analogii do takich par przymiotnikowo-przysłówkowych, jak brutalny - brutalnie, taktowny - taktownie, dziwny - dziwnie, godny - godnie, ładny - ładnie, piękny - pięknie. Posłużenie się nią niewąt­pliwie wzmocniło ekspresję wykrzyknienia mojego znajomego. I za to mu chwała!

Tak samo oceniam przysłówek nocnie z jednej z wypowiedzi abpa Józefa Życińskiego: „ Współczesny homo McLuhanensis to osob­nik, który spędza pięć godzin dziennie (nocnie?) przed telewizorem". To tylko w zwyczaju językowym nie utrwaliła się całkowita syme­tria formalno-znaczeniowa między parami dzienny - dziennie i noc­ny - nocnie, w codziennym obcowaniu bowiem ostatnią formą się nie posługujemy. Ktoś jednak, kto umie ją przywołać w odpowied­niej sytuacji komunikacyjnej, potwierdza pełną znajomość możli­wości systemowych polszczyzny i ujawnia swe twórcze zdolności ję­zykowe, a także - co tu ukrywać - dowcip, polot, inteligencję.

Kiedyś jeden z mych kolegów profesorów spontanicznie wypo­wiedział zdanie: przejrzałem już ten komputer opis. Czyzówkom-puteropis, stworzony na zasadzie analogii do maszynopisu, nie jest cywilizacyjnym znakiem czasu? Wszak coraz więcej ludzi „przesia­da się" od tradycyjnej maszyny do pisania do komputera. Przypo­mina mi się w tym momencie żart frazeologiczny Krzysztofa Mętra-ka, który przed laty tradycyjnych kolegów po piórze zamienił w jed­nym ze swych błyskotliwych artykułów na kolegów po długopisie.

Wtedy też ową frazeologiczną zabawę określiłem jako znak czasów, w których pióro przegrało z wszechwładnie panującym długopisem.

Aprobująco odebrałem również zamianę stałego połączenia na domiar złego na na domiar dobrego. To Paweł Głowacki, zachwycony występem Milvy na V Festiwalu Unii Teatrów Europy, w swej recen­zji w „Tygodniku Powszechnym" zdecydował się na zdanie: „Na domiar dobrego Milva nadaje tym gestom i ruchom doskonałość" - z taką właśnie okazjonalną modyfikacją znanego frazeologizmu.

Ludzie pióra, ci, którzy mają „język giętki", chętnie operują tak­że nietypowymi formacjami przedrostkowymi, osiągając cenną styli­stycznie kondensację treści i formy. Z nagromadzeniem tego typu słów zetknąłem się w artykule Andrzeja Drawicza o Władimirze Mak-simowie. Czytam więc np.: „W powieści tej bezwzględnie się nad sobą w y znęca t". Trudno nie zauważyć, że dzięki maleńkiej cząstce przed­rostkowej wy- autor osiągnął maksymalną ekspresję słowa, która zgu­biłaby się przy zastosowaniu tradycyjnej grupy wyrazowej bardzo się znęcał. To wy- informuje również o spełnieniu się owej czynności: wy-znęcał się - tak jak wypocił się, wytańczył się czy wybawił.

„Kiedyś podkłócaliśmy się" - pisze Drawicz w innym zda­niu. Podkłócaliśmy się, czyli kłóciliśmy się, ale nieostro, łagodnie (pod­kłócaliśmy się - tak jak podfruwaliśmy, podpytywaliśmy).

"Ale kiedyś się jeszcze - na znacznie odleglejszym brzegu -dokłó-cimy" - wieńczy swój artykuł wybitny rusycysta. I znów wszyscy wiemy, o co chodzi: kłótnia Drawicza z Maksimowem spełni się kie­dyś do końca.

Gdy przed paroma laty spędziłem dłuższe chwile na rozmowie z Wisławą Szymborską, powiedziałem poetce, że przyznałbym jej Nobla za jeden wers - wyjęty z wiersza „Wszelki wypadek": „Nie umiem się nadziwić, namilczeć się temu". Bo tylko wybrańcom przyznana jest łaska wymyślenia tak genialnej formacji jak namilczeć się, opartej na - wydawałoby się prostej - analogii do po­wszechnie używanego nadziwić się.

I tylko wybrańcy mogą stworzyć taki tekst poetycki jak „Trzy słowa najdziwniejsze": „Kiedy wymawiam słowo Przyszłość, pierwsza sylaba odchodzi już do przeszłości. Kiedy wymawiam słowo Cisza, nisz­czę ją. Kiedy wymawiam słowo Nic, stwarzam coś, co nie mieści się w żadnym niebycie".

W ostatnim okresie nie rozstaję się z dwoma jeszcze wierszami. Pierwszym z nich jest wstrząsający w odbiorze jeden z ostatnich tekstów zmarłego niedawno Wiktora Woroszylskiego:

Znowu ktoś nieznajomy umarł we śnie To ostatni krzyk (ostatnie milczenie) mody

W ułatwionym świecie przekraczanie granicy bez pieczątki strachu bólu potu Ten model mi pasuje biorę

Nic z tego kręci głową bezsenność.

Tutaj trzeba zamilknąć, więc bardzo cicho zwrócę tylko uwagę na fragment to ostatni krzyk (ostatnie milczenie) mody.

I wreszcie niezwykły jako językowy pomysł wiersz pt. „Przysło­wia" innego zmarłego wielkiego poety - Artura Międzyrzeckiego:

I podchorąży nie zdąży

I uciecze co się odwlecze

I nie patrz końca bądź mądry

I nic się w niepamięci nie pogrąży

I nie każdy jest kowalem swego szczęścia

I nie uświęcają się środki celami

I nie parami chodzą nieszczęścia

Ale wilczymi stadami.

Cóż to za wspaniała i jak filozoficznie głęboka parafraza utartych przysłowiowych fraz: podchorąży zawsze zdąży; co się odwlecze, to nie uciecze; cokolwiek czynisz, czyń rozważnie i patrz końca (ąuidąuid agis, prudenter agas et respice finem); pójść w niepamięć, pokryć niepamię...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin