Andrew Gordon - Curran - Vol 2 (tłumaczenie nieoficjalne)(2).pdf

(153 KB) Pobierz
726069367 UNPDF
Książka zawiera sceny mieszczące się chronologicznie między
„Magia Krwawi” i „Magia zabija”
Autor: Gordon Andrews
Tłumaczenie: SairaApril
Beta: Vampire-Princess
726069367.001.png
Magia krwawi” – sceny finałowe z punktu widzenia Currana
Część 1
Przez całe wieki unosiłem się w morzu bólu. Czasami, jeśli wystarczająco się
skoncentrowałem i zablokowałem ból, z ogromnej dali mogłem usłyszeć jej głos.
Zogniskowałem wolę na tym dźwięku i ochoczo przesuwałem się w jego kierunku.
W końcu, nie wiem jak długo to trwało, znalazłem się dość blisko i nawet mogłem
usłyszeć odrobinę z tego, co mówiła
-... wydaje się być przyzwoitym facetem. Teraz oni są zablokowani...
On miał kogoś, ona miała kogoś, nikt nic nie mówi, a Kate nie wiedziała, co
robić. Wyglądała na zmęczoną i zmaltretowaną. Jeszcze nigdy w swoim życiu nie
widziałem kogoś piękniejszego. Bo też nigdy nie byłem tak blisko szczęścia. Z
jakiegoś powodu odpowiedź na jej dylemat wydawała mi się daleko ważniejsza, niż
wszystko inne, co naprawdę chciałem powiedzieć.
- Czy wypróbowałaś Prawo Drugiej Szansy? – cicho zapytałem. Oczy miała
zamknięte, może oboje śniliśmy. Wytłumaczyłem to najlepiej jak mogłem i
przytuliłem ją tak mocno, jak tylko to było możliwe.
W końcu spojrzała na mnie.
- Zostałaś ze mną – szepnąłem cicho
Odpowiedziała coś, czego nie uchwyciłem, ale jej pobyt tutaj, był sprawą
daleko ważniejszą, niż to, co mówiła. Uśmiechnąłem się i zapadłem w sen. Tym
razem w prawdziwy sen, nie w żadną czerwoną mgłę, tylko w ciemność. Wiedziałem,
że ona będzie tutaj, kiedy powrócę do świata. Nieważne, co.
W końcu obudziłem się znowu, coś tkwiło w moim ręku i chciałem się tego
pozbyć. Gdy lokalizowałem przyczynę swojej irytacji, Kate weszła do pokoju, niosąc
coś, co pachniało jak zupa.
- Co to za gówno? – zapytałem wyciągając igłę z ręki.
- To utrzymywało cię przy życiu przez jedenaście dni – poinformowała mnie.
Prawie dwa tygodnie! Leżałem tu przez blisko dwa cholerne tygodnie, a ona
pozostała ze mną. To nie kroplówka była tym, co utrzymywało mnie przy życiu.
Prawda oszołomiła mnie.
Podała mi zupę. Odstawiłem ją na bok i przyciągnąłem Kate do siebie.
Tuliliśmy się do siebie przez pewien czas. Niebawem znajome kroki Dereka
przerwały naszą zadumę i zbyt krótkie przeżywanie tego, że znów jesteśmy razem.
- Kate? – spytał cicho, najwyraźniej prosząc o pozwolenie przekroczenia
progu.
Z autorytetem, jakiego nigdy wcześniej nie słyszałem, poleciła mu wejść.
Młody człowiek, kiedyś tak przystojny, poinformował ją o jakimś innym wilku,
który zażądał audiencji, powołując się na jakąś „ nagłą potrzebę”.
-„... prawdopodobnie jeszcze jedno wyzwanie... „
Wyzwanie? Dla mnie? Każdy mięsień w moim ciele naprężył się. Czy
rzeczywiście oni byli takimi popieprzonymi pomyleńcami? Prawie umarłem, a oni
stoją w kolejce, żeby dostać kawałki tego, co ze mnie zostało. Spojrzałem na Kate i
jej twarz powiedziała mi wszystko. Miała wyraz zmęczonej rezygnacji i nagle
kawałki układanki trafiły na swoje miejsce. Nie mnie. Oni wyzywali ją. Do diabła, to
całe gówno, które się tu dzieje, trzeba zatrzymać w tej chwili. Raptownie,
wyczuwając niebezpieczeństwo, Derek spojrzał na mnie i zamilkł. Zanim zdołał
oprzytomnieć, rozkazałem mu przyprowadzić wyzywającego, ale nie informować go,
że się ocknąłem. Zamknąwszy usta młody wilk odwrócił się i odszedł szybko,
wypełnić moje polecenie. Zawsze był inteligentnym dzieciakiem.
Kate pomogła mi wstać. Będę przeklęty, jeśli pozwolę im oglądać siebie
leżącego w łóżku, jak jakiegoś cherlaka. Gdy popijałem zupę, która Kate wcześniej
przyniosła, Jaime Alicia wkroczył do pokoju, jakby był jego właścicielem. Tak
bardzo chętny skrzywdzić moją towarzyszkę i zabrać to, co moje. To jeden z
najlepszych wojowników Klanu Wilka, w młodości bokser, wysoki i dobrze
zbudowany. Widziałem go walczącego, wiedziałem, że był szybki i silny. Byłem też
pewien, że Kate mogłaby go pociąć na kawałeczki, zanim by zupa ostygła. Nigdy
tego nie przyznam, ale była cholernie dobra we władaniu tym swoim mieczem. Nie,
żeby musiała to zrobić, on byłby martwy zanim by jej dotknął.
Jaime spojrzał na mnie, szczęki mu opadły.
Skończyłem zupę i powiedziałem.
- Tak?
Wilk padł na kolana i wpatrywał się w podłogę. Gdyby zawahał się, choć przez
sekundę, wyszarpnąłbym mu płuca z piersi. Wbić pazur, dosięgnąć i szarpnąć. Ty
byłoby łatwe i niezmiernie by mnie ucieszyło. Mogłem poczuć zapach jego strachu.
Chciałem na niego ryknąć.
- Czy masz coś do powiedzenia?
Zaprzeczył potrząśnięciem głowy, z wzrokiem nadal wbitym w podłogę. Teraz
znowu wiemy, kto był kim i co było czym. Trzeba było przywrócić porządek i
przypomnieć reszcie z nich, dlaczego byłem Władcą Bestii.
- Rada ma trzy minuty, by się zebrać. Idź tam i powiedz im, żeby czekali na
mnie, a może pozwolę ci zapomnieć, że kiedykolwiek byłeś tutaj.
Miałem nadzieję, dla jego dobra, że nigdy nie zapomni, jak blisko był okrutnej
i bolesnej śmierci, ponieważ drugiej szansy już mu nie dam.
Po jego wyjściu straciłem równowagę i Kate próbowała mnie podtrzymać, ale
ugięły się jej nogi i oboje upadliśmy na kanapę. Byliśmy dalecy od szczytowej formy,
ale musieliśmy to zrobić. Wspólnie, nawet w naszym obecnym stanie, mogliśmy
zapędzić w kozi róg wielu z moich poddanych. Cóż, dopóki o tym nie wiedzieli.
Zupełnie jakby wiedziała, o czym myślę, zapytała
- Czy na pewno jesteś gotów do spotkania z Radą?
Odwróciłem się do niej, siłą woli nakładając na twarz maskę kryjącą
determinację.
- Lepiej, żeby oni byli gotowi na mnie.
Musieliśmy dać pokaz siły, nie mogliśmy być nadal postrzegani, jako coś
niższego niż Władca Bestii i jego Towarzyszka, bezsprzeczni Władcy Gromady. Taka
jest natura naszego gatunku, że przede wszystkim ceni siłę i gwałtowność, bezlitośnie
wykorzystując wszelkie słabości. Władza musi być sprawowana przez cały czas, albo
utracona. Oni nie muszą mnie kochać, ani nawet lubić, ale, na Boga, muszą być mi
posłuszni. Jeśli zapomnieli, dlaczego budziłem strach, przypomnę im. Gdybym miał
zabić kogoś dla przykładu, to tak będzie.
Poszedłem do łazienki, potykając się, co najmniej raz, ale moja siła wracała i
kilka minut później byłem gotów samodzielnie zejść na dół, do Sali Rady.
Barabas, jeden z prawników Gromady i jeden z faworyzowanych intrygantów
Ciotki B, pojawił się za nami i dotrzymywał nam kroku.
Zatrzymałem się.
- Barabas, czy przyszedłeś mnie także wyzwać?
Mimo, iż tak powiedziałem, wiedziałem, że wyzwanie przez niego było mało
prawdopodobne. Barabas był nieco szalony i być może krnąbrny, ale nie był głupi.
Jego zwykły, rozbawiony wygląd zniknął, zastąpiony przez wyraz
kompletnego szoku i niedowierzania.
- Nie, mój Panie, jestem związany z Małżonką.
Odwróciłem się do Kate i czekałem na jakieś wyjaśnienie.
Wzruszyła ramionami.
- Mam umowę z Ciotką B, dała mi go, jako pewnego rodzaju doradcę.
Nie miałem pewności o co chodzi, ale chciałem wiedzieć; Ciotka B nigdy
niczego nie robiła z czystego altruizmu. Chciała czegoś. Pamiętałem, jak przez mgłę,
że Kate mówiła mi o tym, ale szczegóły umknęły mi. Czy ona pomaga w jakiś sposób
Kate? Nagle uderzyła mnie pewna myśl.
- Barabas, ilu członków Gromady wyzwało moją towarzyszkę, kiedy byłem
nieprzytomny?
Milczał, wyraźnie próbując sobie przypomnieć, w końcu zwrócił się do Kate i
zapytał
- Dwudziestu dwóch?
Skinęła głową w milczeniu.
- Ilu alfa?
- Tylko Szakale, mój Panie. Inni dali pierwszeństwo znacznie młodszym rangą,
nawet nie betom.
Oczywiście, wystawić na początku alfy, to byłoby głupie. Po tym, jak zginęły
Szakale, inni poprzestali na pozwoleniu swoim podwładnych ścierać się z nią. Mahon
mógł to powstrzymać, ale nie zrobił tego. Nigdy nie robił tajemnicy ze swojej
dezaprobaty w stosunku do Kate, ale pozwolić na krzywdzenie jej w czasie mojej
nieobecności... On i ja omówimy to później. Być może nadszedł czas, by mój
przybrany ojciec odszedł na emeryturę.
Resztą Rady zajmę się w najbliższym czasie.
Gdy zbliżyliśmy się do drzwi, usłyszałem w środku mamroczące i szepczące
głosy. Byli znudzeni? Zirytowani? Mogę wszystko naprawić. Wziąłem głęboki
oddech, otworzyłem drzwi i ryknąłem na swoich poddanych, jak gdybym miał zamiar
pozbawić ich życia w ciągu najbliższych kilku sekund. Zapadła ogłuszająca cisza.
Och, tak, Tatuś jest w domu i nie jest szczęśliwy.
Skończył się czas gry.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin