Psychologia a ewangelia.doc

(59 KB) Pobierz
Psychologia a ewangelia

Psychologia a ewangelia

 

W jednym z sondaży przeprowadzonych przed laty w Polsce zapytano ludzi, do kogo zwróciliby się, gdyby mieli poważne problemy osobiste. Wymieniali: rodzinę, przyjaciół, księdza, nauczyciela; psycholog znajdował się na końcu tej listy

Marek Wosiński


W USA psychologowie są nieporównywalnie bardziej popularni. Od sześciu lat kieruję poradnią psychologiczną przy dużej (zrzeszającej około 6 tysięcy rodzin) społeczności katolickiej św. Tymoteusza w mieście Mesa w Arizonie. Rocznie około 600 członków społeczności przychodzi do nas z typowymi problemami: jak zapobiegać rozpadowi rodziny, jak kontrolować gniew, jak poradzić sobie z cierpieniem związanym z domową przemocą lub brakiem miłości ze strony rodziców, co zrobić z bólem odrzucenia, czy możliwe jest przebaczenie aktu, który zrujnował całe życie, jak wyrwać się z uzależnień itp.

Ponieważ poradnia funkcjonuje przy kościele, przychodzą także z takimi pytaniami, jak: czy wskazówki, jakie człowiek może odnaleźć w Nowym Testamencie wystarczą dla rozwiązania tych problemów? Chcą wiedzieć, czy wskazówki te znajdują potwierdzenie w psychologii? Brzmi to niekiedy jak pytanie, czy Jezus był dobrym psychologiem. Nie jestem pewien, czy tradycyjne studia psychologiczne wystarczająco przygotowują do odpowiedzi na takie pytanie.

Mimo że korzenie współczesnej psychologii tkwią w filozofii, w momencie, gdy samookreśliła się ona jako nauka empiryczna, odcięła się nie tylko od filozofii, ale także od religii. Aby nie narażać się na ryzykowne dyskusje o dylematach moralnych oraz w imię niekrępowania intelektualnej wolności jednostki, psychologowie zaczęli się uchylać od odpowiedzi na pytania natury egzystencjalnej: jaki jest sens życia, do jakich celów życiowych warto zdążać, a jakie nie są warte ludzkiego zaangażowania i wysiłku. W konsekwencji człowiek, który chce zidentyfikować i wybrać wartości, jakimi należy się w życiu kierować, musi zwracać się raczej do filozofii czy religii, niż do psychologii.

Nie oznacza to bynajmniej, że psychologia nie zajmuje się problemami wartości. O ważności czynnika wartości jako determinanty zachowania się człowieka usłyszałem po raz pierwszy przed 40 laty na wykładzie prof. Tadeusza Tomaszewskiego jako student pierwszego roku psychologii. Pojęcie wartości, jakkolwiek przewijało się potem w różnych uznanych teoriach zachowania się, w tym teorii determinant zachowania się Rottera, nie znalazło jednak wyraźnego zastosowania i odzwierciedlenia w kształceniu psychologów praktyków. Jest niemal uniwersalną zasadą, Że w-tradycyjnym szkoleniu psychologów praktyków uczy się ich unikania sądów wartościujących działania klienta, oraz rzadko przygotowuje się ich do prowadzenia terapii w kontekście wartości związanych z wiarą. Czy jednak można pomóc jednostce rozwiązać problemy życiowe bez odwołania się do jej systemu wartości?

Czy można wspierać jednostkę w próbach integrowania osobowości bez uwzględniania jej wiary? Wyzwanie zawarte w tych pytaniach powoli zaczyna się wyłaniać w pracach niektórych współczesnych psychologów. Np. psycholog rozwojowy J. Marcia (1995) kontynuując rozważania Eriksona nad rozwojem tożsamości jednostki, stwierdza, że o ukształtowanej tożsamości człowieka możemy mówić dopiero wtedy, gdy spośród wielu alternatyw wybierze on przedmiot swej wiary i system norm moralnych oraz określi zintegrowane z nimi cele życiowe.

Mimo że poszukiwanie w wiedzy psychologicznej celów życiowych lub sposobów ich osiągania może okazać się bezskuteczne, można w niej znaleźć rady na skuteczne ich osiąganie. Chociaż i tutaj można zagubić się w gąszczu teorii i wielorakości wynikających z nich rozwiązań praktycznych. Większość wskazówek oferowanych przez psychologię wydaje się być zorientowana na wyposażenie jednostki w wiedzę i umiejętności pozwalające na osiągnięcie przez nią większej kontroli nad własnym życiem. Podejście do problemów życiowych oparte na wierze wydaje się zalecać zupełnie odmienne podejście. Punktem wyjścia do terapii jest rezygnacja z kontroli, „letting go", otwarcie się na działanie łaski, uznanie siły wyższej, autorytetu Boga.

Odrzucenie założenia o znaczeniu kontroli własnego życia przez jednostkę oraz teoretyczna wielorodność psychologii spowodowały między innymi, iż szereg autorów reprezentujących radykalne odłamy protestantyzmu propaguje ideę, że Pismo Święte jest jedynym i wystarczającym źródłem wiedzy potrzebnej przy pomaganiu człowiekowi znajdującemu się pod ciężarem życiowych problemów. Pismo Święte jednak nigdzie nie uzurpuje sobie prawa do bycia podręcznikiem poradnictwa psychologicznego. Czytamy w nim wprawdzie o samotności, zniechęceniu, problemach małżeńskich, żalu, dobrych i złych relacjach między rodzicami a dziećmi, gniewie, zemście, lęku itp., nigdy jednak celem Pisma Świętego nie było objawienie boskiej koncepcji pomagania ludziom w rozwiązywaniu tego typu problemów. Pismo Święte wskazuje kierunek działania, określa reguły postępowania, nadaje sens wydarzeniom życiowym, nie oferuje jednak specyficznych rozwiązań. Opracowanie ich koncepcji należy do zadań poznania naukowego, tak więc w kwestii pomagania ludziom jest zadaniem psychologii poszukiwanie szczegółowych i skutecznych rozwiązań terapeutycznych. Czy możliwe jest pogodzenie teoretycznych osiągnięć psychologii z wiarą w Boga i przesianie Ewangelii?

Wyjątkowym przykładem takiej integracji był mój przyjaciel ze studiów w Instytucie Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego, śp. dr Ryszard Przymusiński, ojciec jezuita, który przez ostatnie lata swego życia wykładał psychologię w Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie. O. Ryszard przez szereg lat pracował także z młodzieżą szkół średnich oraz prowadził poradnię duszpastersko-psychologiczną. Poradnictwo duszpasterskie dla młodzieży określał on na przykład jako dialog młodego człowieka z wierzącą i życiowo mądrą (wykształconą psychologicznie?) osobą dorosłą, który poprzez refleksję nad osobistymi doświadczeniami, problemami i życiowymi postawami może prowadzić do rozwoju duchowego.

Dialog taki doprowadzić może do pogłębionego wglądu we własne życie wewnętrzne (psychologia) oraz do wzbogacenia relacji z Bogiem (wiara). Amerykański psycholog Ch.M. Shelton (również jezuita) napisał moim zdaniem jeden z najlepszych katolickich podręczników poradnictwa duszpasterskiego dla nastolatków i studentów. Podkreśla w nim, że kategoriami centralnymi dla ludzkiego doświadczenia są wartości, które dostarczają punktu odniesienia dla dokonywania wyborów i interpretowania doświadczeń życiowych, a niektóre z tych wartości, jak np. miłość, przebaczenie, nadzieja, skromność, poświęcenie posiadają transcendentalny wymiar oraz stanowią istotę ludzkiej natury. Podobnie jak Shelton, coraz więcej współczesnych psychologów twierdzi, że przedział stworzony pomiędzy psychologią a wiarą (w przypadku doradztwa psychologicznego — pomiędzy wskazówkami oferowanymi przez psychologię a zaleceniami na życie przedstawionymi w .Ewangelii) jest przedziałem sztucznym.

Czy zatem wystarczy zdać egzamin z psychologii i przeczytać Ewangelię, by skutecznie pomagać sobie i innym?

Gdyby wiedza psychologiczna wystarczała, by „usprawnić" nasze zachowanie — profesorowie psychologii powinni być modelowymi przykładami dobrych mężów, matek, rodziców, przyjaciół, partnerów, negocjatorów czy polityków. Nie ma potrzeby dowodzić, że tak nie jest. Podobnie nierozsądnym jest oczekiwanie, że każdy człowiek posiadający wykształcenie teologiczne lub pełną znajomość Ewangelii, będzie stosował zasady wiary w życiu codziennym. Aby wiedza regulowała zachowania, musi być spełnionych kilka warunków: po pierwsze, jednostka musi wierzyć, że jej wiedza jest prawdziwa, zarówno gdy chodzi o teorię psychologiczną, czy o przesłanie Ewangelii. Po drugie, jednostka musi chcieć zastosować tę wiedzę w praktyce; posiadane informacje muszą więc nabrać charakteru wartości. Dotyczy to zarówno np. praktycznych wskazówek na temat rozwiązywania problemów ofiarowanych przez psychologię, jak i mądrości zawartych w przypowieściach Chrystusa. Po trzecie wreszcie, osoba ta musi wiedzieć jak posiadane informacje wdrożyć w praktykę oraz — niezwykle istotne — dostrzegać realną możliwość ich wdrożenia.

Spróbujmy prześledzić ten proces na przykładzie przebaczenia. Młodemu człowiekowi, który nosi głęboką urazę do swojego ojca za opuszczenie rodziny, nie wystarczy wiedza o znaczeniu wybaczenia dla relacji między ludźmi: musi on odczuć potrzebę zmiany swojej postawy, uwierzyć, że zmiana tej postawy jest możliwa oraz wiedzieć, jak tej zmiany dokonać. Na każdym z etapów tego procesu wskazówki na życie udzielane przez Ewangelię oraz sugestie psychologii, jak je wdrażać, mogą się wzajemnie wzmacniać. Zacznijmy od psychologii.

Jeśli chcesz zrobić prawdziwą przysługę samemu sobie — naucz się wybaczać innym!

Psycholog amerykański R. Enright (1996), który przed kilkoma laty stworzył w Stanach Zjednoczonych Instytut Badań nad Przebaczeniem, podkreśla, że wśród ludzi istnieją cztery rodzaje nieporozumień na temat tego, czym jest przebaczenie. Niektórzy ludzie utożsamiają przebaczenie z usprawiedliwieniem doznanej krzywdy. Inni mylnie sądzą, że przebaczenie to zapomnienie krzywdy. Są też ludzie, którzy uznają przebaczenie za pogodzenie się z krzywdą lub krzywdzicielem, jeszcze inni spostrzegają przebaczenie jako oznakę słabości. Przebaczenie jednak polega na odstąpieniu od urazy, do której się ma podstawy i ofiarowanie osobie, która cię zraniła — postawy bardziej przyjaznej, niż ta, na którą zasługuje. Konkluzja z badań Enrighta jest wyjątkowo prosta: „Jeśli chcesz zrobić prawdziwą przysługę samemu sobie -naucz się wybaczać innym". „Sobie" może oznaczać nie tylko jednostkę, lecz grupę, cały naród, który umiejąc przebaczać agresorom, mógłby ocalić pokolenia dzieci i wnuków od zagłady. Stare chińskie przysłowie mówi: „Osoba, która poszukuje rewanżu — kopie dwa groby". M. McCullogh (1997), autor książki „Przebaczenie jest rzeczą ludzką", wyjaśnia to przysłowie, stwierdzając, że gniew jest po prostu „lekarstwem" szkodliwym dla siebie samego. Na podstawie badań eksperymentalnych stwierdził on, że ludzie, którzy pielęgnują chęć zemsty, mają m.in. szybszy puls oraz wysokie ciśnienie, co stwarza dla nich ryzyko rozwinięcia chorób układu krążeniowego. Opublikowana niedawno pod redakcją M. McCullogh i in. (2000) książka pt. „Przebaczenie: teoria, badania i praktyka." sugeruje, że pojęcie przebaczenia może się stać jednym z kluczowych zagadnień badawczych w psychologii XXI wieku.

Mimo oczywistych pozytywów płynących z przebaczenia, jakże trudno jest jednak ludziom dokonać tego aktu. Przebaczanie pozostaje jednym z najtrudniejszych elementów relacji między ludźmi. Praktycznie wszystkie większe tradycje religijne - judeo-chrześcijańska, islamska, buddyjska czy konfucjańska, umiejscawiają przebaczenie w ramach najbardziej pożądanych cech moralnych człowieka. W Ewangelii według św. Mateusza (18, 21-22) czytamy:

„Wtedy Piotr zbliżył się do Niego i zapytał: »Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy ?« Jezus mu odrzekł: Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy."

Obserwacje zachowania się ludzi, którzy byli w stanie zinternalizować wartość przebaczenia jako elementu wiary i uczynić z niego sposób naśladowania we własnym życiu przykładów pokazanych w Ewangelii (np. w przypowieści o synu marnotrawnym), pokazują, że postawa wybaczenia jest osiągalna. Pojęcie ewangelizacji jest często używane właśnie w znaczeniu akcentującym proces uwewnętrzniania przesłania Ewangelii poprzez akt wiary prowadzący do uznania przesłania Ewangelii za prawdziwe. Pojęcie ewangelizacji obejmuje także element motywujący, wynikający z przekonania, że cnota przebaczania jest nie tylko wartością ważną i oczekiwaną przez Boga, ale także możliwą do zrealizowania.

Według wspomnianej wyżej tezy prof. T. Tomaszewskiego drugim, obok wartości, czynnikiem regulującym zachowanie się jednostki jest ocena możliwości realizacji tych wartości, którą można nazwać nadzieją na powodzenie w osiąganiu zamierzonych celów. Nadzieja jako kategoria psychologiczna nie była w przeszłości - podobnie jak przebaczenie — pojęciem szczególnie interesującym dla psychologów. Przewijała się ona w teoriach w motywie spostrzegania prawdopodobieństwa realizacji wartości i to raczej w kontekście jej braku niż istnienia. Negatywny aspekt nadziei w egzystencji człowieka znajdował wyraz w psychologicznych pojęciach, takich jak: wyuczona lub sytuacyjna bezradność, bezsilność, rozpacz, depresja.

Mimo iż niewielu psychologów używa pojęcia „nadzieja" i prowadzi nad nim badania, jego ważność dla zrozumienia zachowania się człowieka wydaje się bezsporna. Jak zauważa Renata Stefańska-Klar (1999), moja koleżanka z Uniwersytetu Śląskiego, nadzieja jako jeden z ważnych mechanizmów regulacyjnych stymuluje optymistyczną postawę wobec trudności życiowych. Nadzieja także uaktywnia procesy energetyczne w organizmie, bierze udział w regulacji neurohormonalnej oraz immunologicznej. Dobrze wiedzą o tych związkach psychologowie zdrowia i lekarze będący specjalistami od chorób o złym rokowaniu.

 

W swych rozważaniach na temat regulacyjnej roli nadziei Renata Stefańska-Klar pisze, że w stanach zagrożenia pewnych wartości, w powstawaniu i podtrzymywaniu nadziei zasadniczą rolę wydaje się odgrywać uświadomienie sobie przez człowieka wartości o odniesieniu transcendentalnym, uwalniającym od presji czasu i otoczenia. Często dopiero otarcie się o całkowity brak szans lub przeżycie subiektywnej beznadziejności może wyzwolić u ludzi przemianę w spostrzeganiu świata i samego siebie. Takie przeżycia mogą doprowadzić do znalezienia sensu życia lub zmodyfikowania tego, co dotychczas ów sens określało oraz rozbudzić przekonanie o istnieniu głębszych i podmiotowo bardziej pewnych źródeł osobistej nadziei, z ostatecznym jej gwarantem jakim jest Bóg.

Znaczenie nadziei w kontekście Ewangelii można zilustrować na przykładzie roli słynnego Kazania na Górze (Mateusz 5, 3-11), w którym Chrystus mówi:

„Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.
Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.
Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni..."

Czyż — będąc wierzącym — można uzyskać mocniejszą niż ta obietnicę, że niezależnie od tego, jak ciężko jest człowiekowi w danym momencie — ostateczne rozwiązanie będzie szczęśliwe?

Stare powiedzenie „Wiara góry przenosi” stanowi piękną refleksję nad potencjałem nadziei w ogóle, a nadziei związanej z Bogi w szczególności. Zachowanie się człowieka zaczyna być regulowane już nic tylko bezwarunkową siłą wartości, ale także pełnym zaufaniem do autorytetu Boga gwarantującego ich realizację.

Wiosną 1999 roku miałem okazję ponownie słyszeć prof. Tadeusza Tomaszewskiego, który z niezmienną pogodą ducha i skromną satysfakcją stwierdził, że wiele rozmaitych badań psychologicznych prowadzonych przez ostatnie dziesięciolecia potwierdza jego — sformułowaną przed pół wiekiem — tezę o regulacyjnej mocy wartości i możliwości. Teza ta, jak próbowałem wyżej wykazać, wydaje się przydatna dla wyjaśnienia wzajemnych powiązań pomiędzy użytecznością wiedzy psychologicznej jak wskazówek na życie a wskazówkami na życie, jakie człowiek może znaleźć w Ewangelii. Człowiek może wiedzieć wszystko psychologia ma do zaoferowania na temat roli, jaką w relacjach międzyludzkich odgrywają przebaczenie, miłość, skromność, uczciwość, poświęcenie, uprzejmość itd. Podobne informacje o znaczeniu tych wartości może on także wyczytać w Ewangelii. Wcale to jednak nie oznacza, że wiedza ta wpłynie w jakikolwiek sposób na jego zachowanie się w sytuacjach społecznych. Dopiero gdy znajdzie on w Ewangelii coś więcej, a mianowicie usankcjonowanie tych wartości poprzez autorytet Boga, może motywacja do wdrożenia tych wartości. Ewangelia może także dostarczyć człowiekowi wierzącemu czegoś, co trudno znaleźć w wiedzy psychologicznej, mianowicie nadzieję, że niezależnie od rodzaju przeciwności, wartości te przezwyciężają cykl urazy, gniewu, nienawiści oraz wszelkich przeciwności życiowych.

Jednym z elementów misji stowarzyszeń zrzeszających psychologów chrześcijańskich (takich jak liczące już tysiące członków na całym świecie Amcrican Association of Christian Counselors czy też dynamicznie rozwijające się w Polsce Stowarzyszenie Psychologów Chrześcijańskich) jest przekonanie, że psychologowie i doradcy są jedynie instrumentami w procesie terapii, która właściwie rozpoczyna się poprzez otwarcie się klienta na nadprzyrodzoną interwencję. Jeśli nawet niewierzący psycholog może kwestionować prawdziwość tego założenia, nie może on zanegować wpływu, jakie wiara w to założenie może mieć na funkcjonowanie klienta w procesie terapii. Psycholog udzielający porad ludziom wierzącym, który nawiązuje do ich wiary, ogromnie zwiększa skuteczność swojej pomocy. Śledząc publikacje psychologów chrześcijańskich, a także opierając się na własnych doświadczeniach z pracy dla społeczności wyznaniowej, coraz częściej twierdzę, że zintegorwanie poradnictwa psychologicznego dla ludzi wierzących z przesłaniem Ewangelii może prowadził zmian w człowieku często przerastających oczekiwania, jakie mógłby mieć psycholog reprezentujący świeckie podejście do poradnictwa.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin