Joyce Brenda - Ród de Warenne'ów 05 - Dom snów.pdf

(1917 KB) Pobierz
7230449 UNPDF
BRENDA JOYCE
DOM SNÓW
 
Tę książkę dedykuję
Jennifer Enderlin i Cheryl Nesbit,
dwóm moich najlepszym przyjaciółkom,
bez których powieść by nie powstała.
Z miłością i podziękowaniem!
CZĘŚĆ PIERWSZA
TAJEMNICA
ROZDZIAŁ 1
Siedziba rodu Belfordów, hrabstwo East Susex.
Współcześnie
Gdzie, do diabła, podziewa się jej siostra?
Cass przeżyła większość życia w cieniu młodszej siostry;
Tracey była jedną z najpiękniejszych i najelegantszych kobiet,
jakie znała. Na nieszczęście miała zwyczaj wszędzie się spóź­
niać. Cass bardzo się tym przejmowała. Zwłaszcza dziś po­
winna być punktualna. Choć raz.
W ciągu dwóch godzin domostwo zapełni się gośćmi Tra­
cey. Mężczyznami z listy najbogatszych ludzi według maga­
zynu „Forbes" i ich żonami w najmodniejszych kreacjach. Bę­
dzie dziwaczny milioner z Doliny Krzemowej, pojawią się
sławy, dygnitarze, prasa, dwaj japońscy bankierzy, kilka
gwiazd rocka, izraelski armator, ambasador któregoś z wiel­
kich państw, doborowa grupa arystokracji brytyjskiej. Na
samą myśl serce Cass zaczęło bić szybciej.
Przede wszystkim jednak Tracey powinna była przybyć
wcześniej, ponieważ od trzech miesięcy nie odwiedziła włas­
nej córki, rozmawiając z nią jedynie przez telefon dwa razy
w tygodniu.
Cass stała zdenerwowana przy oknie, wpatrując się w biały
podjazd i w łagodne zielone wzgórza. Czuła na ciele krople
potu. Krowy rasy mlecznej wydawały się z tej odległości bia­
łymi punktami na murawie pastwiska, ciągnącego się między
posiadłością a wioską Belford, której dachy, kryte jasnosza-
9
rym kamieniem, prześwitywały wśród drzew. Dzień był po­
chmurny, powietrze zamglone, lada chwila groził deszcz.
Mimo złej widoczności Cass dostrzegała z okna mury najbliż­
szego miasteczka, Romney, znanego ze swej atrakcji tury­
stycznej - wspaniale zachowanego zamku wzniesionego pięć
wieków temu na jednym ze wzgórz otaczających dolinę. Na
wąskiej szosie wijącej się w tym wiejskim krajobrazie nie za­
uważyła ani jednego samochodu.
- Gdzie jest mama? Dlaczego jeszcze nie przyjechała? -
odezwał się dziecięcy głosik.
Cass poczuła ból żołądka, odwracając się w stronę siedmio­
letniej siostrzenicy.
- Mama będzie lada chwila, jestem tego pewna - skłamała.
A w duchu pomyślała: Proszę, Tracey. Zrób to dla Alyssy, dla
mnie, przyjedź jak najszybciej!
Alyssa usiadła na nieskazitelnie zasłanym biało-różowym
łóżeczku, ozdobionym mnóstwem ślicznie haftowanych podu­
szek w kolorze bieli, różu i czerwieni, harmonizujących w bar­
wach z sypialnią. Miała na sobie nowiutkie ubranie - krótką,
jasnobłękitną sukieneczkę od Harrodsa, granatowe pończochy
i czarne zamszowe buciki. Jej kruczoczarne włosy były zacze­
sane do tyłu i ujęte klamrą z szylkretu, świeżo umyta buzia
aż lśniła. Alyssa była bardzo ładna, ale w niczym nie przypo­
minała matki.
- Miała przyjechać godzinę temu - odezwała się ponurym
głosem. - Co będzie, jeśli w ogóle się nie zjawi?
Cass podbiegła do siostrzenicy, która wyraziła głośno jej
własne obawy.
- Na pewno przybędzie, możemy się założyć. To jej przy­
jęcie, chociaż formalną gospodynią jest ciotka Catherine.
Przecież wiesz o tym. Mama musi się pokazać.
Alyssa skinęła głową, lecz nie wydawała się przekonana.
Cass zdawała sobie sprawę, że jej młodsza siostra jest sza­
lona i nieodpowiedzialna, ale nie do tego stopnia, by się nie
pojawić z takiej okazji. Kolacja została wydana w związku
z jej nową pracą w słynnym na cały świat domu aukcyjnym
Sotheby w Londynie. Gdy tylko Tracey zapytała ciotkę, czy
można by zorganizować przyjęcie i przedstawić na nim nad-
10
Zgłoś jeśli naruszono regulamin