Vladimir Nabokov - Obrona Łużyna.pdf

(978 KB) Pobierz
Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA
 
1027639595.003.png 1027639595.004.png
Od Autora*
Rosyjski tytuł tej powieści brzmi: Obrona Łużyna (Za-
szczita Łużyna), i odnosi się do obrony szachowej, rzekomo
wymyślonej przez mego bohatera - arcymistrza Łużyna.
Powieść tę zacząłem pisać na wiosnę 1929 roku w Le Bou-
lou - małym uzdrowisku we wschodnich Pirenejach, gdzie
łowiłem motyle - a skończyłem tego samego roku w Berli-
nie. Szczególnie jasno pamiętam łagodnie pochyloną płytę
skały, wśród wzgórz, porośniętych ostrokrzewem i kolcohs-
tem, gdzie po raz pierwszy objawił mi się motyw przewodni
tej książki. Do tego można by, gdybym traktował sam sie-
bie poważnie, dodać kilka interesujących szczegółów.
Obrona Łużyna wydrukowana została pod pseudoni-
mem W. Sirin w rosyjskim piśmie „Sowriemiennyje zapi-
ski" wychodzącym za granicą, w Paryżu, i tuż po tym ukaza-
ła się w edycji książkowej w zagranicznym wydawnictwie
rosyjskim „Słowo" Berlin, 1930 rok). Zbroszurowana edycja
Obrona Łużyna wydana została w przekładzie angielskim w 1964 roku w Nowym
Jorku i Londynie, pod krótszym tytułem The Defence (Obrona). Poniższą przed-
mowę napisał Nabokov dla wydań amerykańskiego i angielskiego.
1027639595.005.png
liczyła 234 strony o wymiarach 21 na 14 cm, oprawiona
była w matowoczarną okładkę ze złotymi wytłaczanymi
napisami; wydanie to jest dziś rzadkością, a w przyszłości
stanie się może jeszcze większą rzadkością.
Biedny Łużyn musiał na wydanie w języku angielskim
czekać trzydzieści pięć lat. Coś, co prawda, zaszeleściło
obiecująco w końcu lat trzydziestych, kiedy książką zain-
teresował się pewien amerykański wydawca; okazało się
jednak, że należy do wydawców z rodzaju tych, co to ma-
rzą, ażeby autorowi, którego wydają, służyć jako muza
płci męskiej, jego zaś propozycja, ażebym szachy zastąpił
muzyką, czyniąc z Łużyna obłąkanego skrzypka, od razu
położyła kres naszej krótkiej współpracy.
Czytając teraz ponownie tę powieść i znów rozgrywając
posunięcia jej fabuły, doznaję uczucia podobnego temu,
którego doznawałby Anderssen, wspominając z rozczule-
niem, jak poświęcił obie wieże w partii z nieszczęśliwym
szlachetnym Kieseritzkim, który musi wciąż i wciąż przyj-
mować tę ofiarę w niezliczonych podręcznikach szacho-
wych, ze znakiem zapytania w charakterze pomnika. Pisać
książkę było trudno, sprawiało mi jednak wielką przyjem-
ność wykorzystywanie tych czy innych wzorów bądź sy-
tuacji, ażeby w życie Łużyna wprowadzić zapowiedzi fa-
tum, i opisom ogrodu, podróży, łańcuchowi powszednich
wydarzeń przydać podobieństwa do subtelnej i przemyśl-
nej gry, w końcowych zaś rozdziałach - do prawdziwego
szachowego ataku, burzącego bez reszty dobrostan psy-
chiczny mego biednego bohatera.
Tu zresztą, ażeby oszczędzić czasu i sił zaprzysięgłym
recenzentom - a w ogóle osobom, które czytając, poruszają
wargami i po których nie sposób spodziewać się, ażeby
zajęły się powieścią, jeśli jest pozbawiona dialogów, kiedy
tak wiele zaczerpnąć można z przedmowy do niej - chciał-
6
1027639595.001.png
bym zwrócić ich uwagę na pierwsze pojawienie się, już
w rozdziale jedenastym, motywu matowej (Jakby tkniętej
zamrozem") szyby okiennej (związanego z samobójstwem
czy raczej samomatem, jaki Łużyn dał sam sobie); albo też
na to, jak wzruszająco mój chmurny mistrz szachowy
wspomina swoje podróże zawodowe: nie według słonecznie
barwnych nalepek na bagażach albo diapozytywów latarni
magicznej, lecz wedle kafelków w różnych hotelowych ła-
zienkach i ubikacjach -jak na przykład owa podłoga w bia-
łe i niebieskie kwadraty, gdzie z wysokości swego tronu
odnalazł i sprawdził wyobrażone kontynuacje rozpoczętej
partii turniejowej; albo drażniąco asymetryczny - zwany
w sprzedaży „agatowym" -wzór, w którym trzy arlekinowo
pstre kolory zygzakiem - niby ruch skoczkiem - tu i ów-
dzie naruszają neutralną tonację regularnie, w pozosta-
łej części, poliniowanego linoleum, rozpościerającego się
pomiędzy naszym Myślicielem Rodina a drzwiami; albo
duże połyskliwie czarne i żółte prostokąty z linią „h", przy-
kro odciętą przez ochrowej barwy pionową linię rury z go-
rącą wodą; albo ten wspaniały waterklozet, w którego cu-
downej marmurowej mozaice rozpoznał niewyraźny, ale
doskonale zachowany zarys tej dokładnie pozycji, nad któ-
rą, podparłszy brodę pięścią, rozmyślał pewnej nocy przed
wielu, wielu laty. Sytuacje szachowe jednak, które winkru-
stowałem, dają się rozpoznać nie tylko w poszczególnych
scenach; związku ich ogniw można się dopatrzeć również
w podstawowej strukturze tej sympatycznej powieści. Tak
więc pod koniec czwartego rozdziału robię w rogu szachow-
nicy nieprzewidziany ruch, w ciągu jednego akapitu mija
szesnaście lat i Łużyn, który naraz stał się dorosłym i dość
podniszczonymjegomościem, przeniesionym do niemiec-
kiego kurortu, jawi się nam, gdy siedzi przy ogrodowym
stoliku i wskazuje laseczką na zapamiętane niegdyś okno
 
hotelowe (na ostatni, szklany kwadrat swego życia), i zwra-
ca się do kogoś (sądząc po torebce na żelaznym stoliku
- do kobiety), kogo spotkamy dopiero w szóstym rozdziale.
Temat powrotu w przeszłość, rozpoczęty w rozdziale czwar-
tym, niepostrzeżenie przechodzi teraz w postać zmarłego
ojca Łużyna, do którego przeszłości zwracamy się w roz-
dziale piątym, gdzie on z kolei wspomina świt szachowej
kariery syna, stylizując ją w myśli, aby stała się kanwą
wzruszającej opowieści dla młodzieży. Przenosimy się
z powrotem do kurhausu w rozdziale szóstym i zastajemy
Łużyna wciąż jeszcze bawiącego się damską torebką,
zwracającego się ku swej mglistej rozmówczyni, która
w tej właśnie chwili wyłania się z mgły, odbiera mu toreb-
kę, wspomina o śmierci Łużyna seniora i staje się wyrazi-
stym elementem całego wzoru. Cały ciąg kolejnych ru-
chów w tych trzech centralnych rozdziałach przypomina
- lub powinien przypominać - znany typ zadania szacho-
wego, gdzie nie chodzi po prostu o to, zęby wykryć mata
w określonej liczbie ruchów, lecz o tak zwaną analizę re-
trospektywną, w której od rozwiązującego zadanie wyma-
ga się, by dowiódł - przez zwróconą wstecz analizę diagra-
mu - że ostatni ruch czarnych nie mógł być roszadą czy
też powinien być wzięciem białego pionka „w przelocie".
Nie ma potrzeby rozwodzić się w tej wielce ogólnikowej
przedmowie nad bardziej złożonym aspektem moich figur
szachowych ani nad linią rozwoju gry. Należy jednak po-
wiedzieć rzecz następującą: ze wszystkich moich książek,
które napisałem po rosyjsku, Obrona Łużyna zawiera
i wypromieniowuje najwięcej „ciepła" - co może się wydać
dziwne, jeśli weźmiemy pod uwagę to, w jak wielkim stop-
niu gra w szachy uważana jest za abstrakcyjną. Tak czy
inaczej, właśnie Łużyna polubili nawet ci, którzy nie mają
pojęcia o szachach albo po prostu nie znoszą innych moich
8
1027639595.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin