Chmielewska Joanna - Kretka Blada.txt

(500 KB) Pobierz
Joanna Chmielewska
Kr�tka Blada
KOBRA
WARSZAWA 2006
Redaktor: Anna Pawlowicz Korekta: Julka Jaske Projekt ok�adki: Maciej Sadowski Typografia: Piotr Sztandar-Sztanderski
� Copyright for text by Joanna Chmielewska, Warszawa 2006
� Copyright for cover by Maciej Sadowski, Warszawa 2006
� Copyright for the Polish edition by Kobra Media Sp. z o.o., Warszawa 2006
ISBN 83-88791-68-0
Wydawca:
Kobra Media Sp. z o.o.
skr. poczt. 33, 00-712 Warszawa www.chmielewska.pl
Dystrybucja:
L&L Sp. z o.o.
tel. (58) 340 55 29; 342 21 07 fax (58) 344 13 38; 342 21 07 e-mail: hurtownia@ll.com.pl strona handlowa: www.ll.com.pl (r�wnie� sprzeda� wysy�kowa)
Druk i oprawa: io>oLgni/M

Czarne BMW nie zwolni�o na widok lizaka i robi�o takie wra�enie, jakby w og�le nie zamierza�o si� zatrzyma�. Sytuacja na szosie jednak�e wytworzy�a si� korzystna dla drog�wki. Ma�y fiat, jad�cy za ci�ar�wk�, zdecydowa� si� j� wyprzedzi� i zjecha� na lewy pas, blokuj�c drog�, a sama ci�ar�wka te� zamruga�a lewym �wiat�em. BMW musia�o gwa�townie zwolni�, zarzuci�o, zjecha�o na pobocze i zatrzyma�o si�, gniot�c prawy przedni b�otnik na s�upku drogowym.
Gliny w dziesi�� sekund znalaz�y si� obok.
Kierowca odm�wi� dmuchania w balonik, ale atmosfera w wozie wskazywa�a na nadu�ycie. Wszyscy byli grzeczni dla siebie wzajemnie wr�cz do obrzydliwo�ci. Dokumentem, jaki przeszed� z r�k do r�k, okaza�a si� karta rejestracyjna w ok�adkach, z kt�rych delikatnie wystawa�y dwa banknoty po sto dolar�w sztuka. Sier�ant przy okienku samochodu, za�atwiaj�cy spraw� poniek�d w cztery oczy, wzi��.
Towarzysz�cy mu m�ody kapral, nie�wiadom transakcji, zdumia� si�, widz�c, i� BMW odrywa si� od s�upka i odje�d�a.
�Dlaczego? � spyta� z oburzeniem. � Na bani by�, szybko�� przekroczy� o czterdzie�ci, pr�ba ucieczki...
� Zamknij dzi�b � poprosi� sier�ant �agodnie, wracaj�c do samochodu.
Wsiedli obaj, kapral zaniemia�y z oburzenia, kierowca popatrzy� z zainteresowaniem, sier�ant westchn�� i pokaza� banknoty.
� Trzeba, wymieni�, bo inaczej na trzy nie podzielimy. Po s�u�bie, w cywilu.
� No wiesz...! � zatchn�� si� kapral ze zgorszeniem.
� Nie k�ap mi tu paszcz�k�. Lepiej pog��wkuj. Jak on nam daje tyle, to ile da wy�ej? My�lisz, �e mu co� zrobi�? A z jakiej racji prokurator ma bra�, a my nie?
� Zabije kogo...!
� Mo�e nie zd��y. Spojrza�em na adres, tu blisko jedzie, do Ko�akowa, to zaraz za Radzyminem.
�Ale b�otnik klepa� b�dzie za darmo � zauwa�y� kierowca filozoficznie. � Na autocasco. Wyr�wna mu si�.
� I tak by klepa� za darmo, a co nasze, to nasze.
� Ale jednak... � wymamrota� kapral z uporem.
� Ty, Bubel, za co ty w�a�ciwie z nami je�dzisz? � zainteresowa� si� nagle kierowca. � Mia�em od razu zapyta�, ale zapomnia�em. O co biega?
� Za kar� � mrukn�� z gorycz� kapral.
� Fakt � przy�wiadczy� sier�ant pob�a�liwie. � Przenie�li go, bo m�ody i g�upi. Nie tych doprowadzi� co trzeba, a potem si� jeszcze m�drzy�, wi�c mu przy�o�yli brutalne traktowanie. I co, degradacja, a ju� mia�, sirota, gwiazdki.
� Cholera. Z nami, znaczy, ma nabra� rozumu?
� Na to patrzy. Mo�e mu si� nawet op�aci. Kapral milcza� ponuro. Up�r w nim kamienia�, ale
rozumu nabiera� dostatecznie szybko, �eby przesta�
gada�. By�a to dopiero jego trzecia s�u�ba na szosie, dwie poprzednie nie dostarczy�y tak upojnych wra�e�.
� No dobra, do roboty! � zarz�dzi� sier�ant i wysiad�.
Nast�pne do�wiadczenie chwilowego kaprala okaza�o si� jeszcze gorsze.
Patrolowali t� sam� tras� o �wicie tak wczesnym, �e ruch na szosie dopiero si� zaczyna�. Zaczaili si� zaraz za Strug�, terenem, b�d� co b�d�, nie�le zabudowanym. Radar pokaza� co trzeba, dwa samochody lecia�y, nie zwalniaj�c, i kapral wyszed� z lizakiem, nara�aj�c si� na przejechanie. Nie zosta� jednak�e przejechany, chocia� niewiele brakowa�o, pierwszy samoch�d zatrzyma� si�, tu� za nim zatrzyma� si� i drugi, chocia� m�g� przelecie�. Z tego drugiego wysiad�o dw�ch pan�w, w pierwszym jecha�o tak�e dw�ch, mieli zatem przewag� liczebn�. Pokazywania dokument�w odm�wili stanowczo, dokonali za to prezentacji broni palnej, zaopatrzonej w t�umiki.
Kierowca pierwszego wozu te� zd��y� wysi���. W jednej r�ce trzyma� spluw�, a w drugiej plik banknot�w.
� �on� i dzieci pewnie masz � rzek� do sier�anta mi�ym g�osem. � I numer widz� napier�ny. A striela� tobie nie wolno. I wyb�r masz.
� A pisz sobie, pisz � powiedzia� r�wnocze�nie jego pasa�er do kaprala, z zaci�to�ci� notuj�cego numery rejestracyjne.
Sier�ant nie odezwa� si� ani s�owem. Wyj�� z r�ki kierowcy plik banknot�w, odwr�ci� si� do niego ty�em i ruszy� do radiowozu. Kierowca radiowozu odetchn�� nieznacznie, bo przesta�o go co� uciska� za uchem.
� R�bn�liby nas, jak w mord� strzeli� � powiedzia� zd�awionym nieco g�osem, kiedy koledzy znale�li si� obok niego. � Tak patrzy�em, czy si� czasem nie wyg�upisz.
� Mercedes i volkswagen � odpar� starszy sier�ant z gorycz�. � Kradzione, do Ruskich lec�, pewno z Niemiec. Zawiadomimy tych tam dalej, ale w�tpi�, czy ich tkn�. Przejad�, chyba �e na granicy ich dorw�.
� �on� i dzieci to ma prawie ka�dy...
� Ja nie � oznajmi� kapral ze z�o�ci�.
� Masz mamusi�. Pewno si� zmartwi, jakby co. Kapral wzruszy� ramionami, zgrzytn�� z�bami
i prychn��. Kierowca odzyska� ju� r�wnowag�.
� Ruska mafia � zaopiniowa�. � A ju� ich troch� przerzedzili i prosz�! Jeszcze si� snuj�.
� Teraz jako� mniej hurtowo � stwierdzi� sier�ant. � I jakby mniej jawnie, za to id� na ostre. Ci chyba z tych, co maj� du�e plecy, p�ki �ywi, wyjd� ze wszystkiego.
� Ile dali?
Sier�ant spojrza� na plik banknot�w, wci�� trzymany w r�ce. Przeliczy� je i rozdzieli� od razu.
� Nie�le � pochwali� z przek�sem kierowca. � Premia za nawalank�. Maj� psychologiczne podej�cie, to im trzeba przyzna�, ale, jak Boga kocham, wola�bym chyba zosta� uczciwym cz�owiekiem.
�  Te� bym wola�, ale jeszcze wi�cej wol� by� �ywy. Schowaj to, g�wniarzu, mo�e ci si� kiedy� do czego przyda. Takie �ycie teraz mamy, nie ty kodeks pisa�e� i nie ty robi�e� za partyjn� wesz. Ich dzieci rz�dz�, parszywa skurwysyn�w niedola...
Zgromiony, a zarazem pocieszony wznios�ymi s�owy, kapral zacisn�� szcz�ki i schowa� pieni�dze. Bunt w nim narasta�.
Samochody, przeje�d�aj�ce z rosn�c� cz�stotliwo�ci�, trzyma�y si� przepis�w pazurami i z�bami, przez chwil� zatem nie by�o co robi�. Wszyscy trzej wiedzieli doskonale, �e kierowcy z drugiej strony ostrzegaj� nadje�d�aj�cych �wiat�ami, b�dzie zatem troch� spokoju.
� Ty, Bubel, dlaczego w�a�ciwie nazywaj� ci� Bubel? � z zaciekawieniem spyta� kierowca. � Wcale mi na bubla nie wygl�dasz. W czym dzie�o?
� A, cholera � odpar� z zak�opotaniem kapral i jakby nieco zmi�k� w sobie. � To moja matka...
� Jak masz na imi� naprawd�? Bo od pocz�tku s�ysz� Bubel i Bubel.
� Robert.
� Jego matka u nas pracowa�a w ksi�gowo�ci � wtr�ci� si� sier�ant. � A on do niej czasem przychodzi�. R�nie do niego m�wi�a, ale przewa�nie Bubel, z Bobka tak jej wysz�o, z Bobusia, z Bubka, Bubel si� najd�u�ej utrzyma�. Wszyscy j� lubili, dzieciaka te�, no i tak jako� po niej powtarzali. Jak przyszed� po szkole, kto� tam od razu krzykn��: �Cze��, Bubel!" i ju� mu zosta�o. Mo�e to i lepiej, podkomisarza Bubla mogli sobie szuka�...
� A szukali?
� A jak? Mo�e i przez to szukanie do nas przeszed�. Lepiej by�o cicho przyschn��...
� �eby policja mia�a si� ukrywa� przed bandziorami, to ju� szczyt wszystkiego! � westchn�� sm�tnie kierowca.
Obecny kapral Robert G�rski, nieoficjalnie Bubel, mia� dwadzie�cia cztery lata, za sob� za� matur�, szko�� policyjn�, prawie dwa lata s�u�by, tyle� samo zaocznych studi�w prawniczych i szar�� podporucznika. W czasie owych lat s�u�by pracowa� w wydzia-
le przest�pstw gospodarczych, a degradacj� zyska� za up�r w kwestii przyskrzynienia szajki oszust�w na wysokim szczeblu. Z niewiadomych powod�w nie spodoba�y mu si� machloje bankowe, polegaj�ce na udzielaniu po�yczek osobom wysoce niepewnym, bez �adnego zabezpieczenia. D�ug�w osoby nie p�aci�y i nie by�o sposobu niczego z nich �ci�gn��, aczkolwiek jawnie p�awi�y si� w dobrobycie. Podkomisarz G�rski si� zaci��, dowody przest�pstwa zgromadzi�, sprawc�w czynu poda� prokuraturze na p�misku i jeszcze zrobi� awantur�, kiedy po godzinie mi�ej pogaw�dki z prokuratorem wyszli krokiem swobodnym i z przyjemnym u�miechem na ustach, bez �adnych dalszych konsekwencji. Okaza� si� tak potwornie k�opotliwy, �e nale�a�o si� go pozby� chocia� na troch�. Szaleniec zwyczajny, kt�rego �ycie mo�e nieco utemperuje.
W g��bi duszy trwa� przy swoim, tyle �e teraz postanowi� zachowa� ostro�no��. Nie by� debilem. Od pocz�tku zdawa� sobie spraw� z rozwoju przest�pczo�ci osobliwego gatunku, szalej�cej w kraju, ale nie spodziewa� si� a� takich jej rozmiar�w i na chwil� straci� rozum. Pasje wzi�y g�r�. Za�ma z oczu spad�a mu ca�kowicie, kiedy znalaz� si� na szosie z lizakiem w r�ku.
Ruska mafia samochodowa dogodzi�a mu ostatecznie, prze�ama� si� w sobie i zacz�� my�le� intensywniej.
�Gwa�t niech si� gwa�tem odciska" � tkwi�o mu w g�owie, bo Mickiewicza w szkole przerabia�. �Gwa�t niech si� gwa�tem odciska" �ni�o mu si� i skaka�o po �cianach. �Terror indywidualny nie daje po��danych rezultat�w" � to by�o drugie twierdzenie, z kt�rym nie zgadza� si� od pocz�tku, bo histo-
� 10 �
rii te� si� uczy� porz�dnie. Wola� ten gwa�t i wierzy� w wieszcza.
Kolega z tej samej �awki, a nawet wi�cej ni� kolega, przyjaciel, niejaki Dudu�, poszed� po maturze na histori� i prezentowa� podobne pogl�dy. Nie zerwali kontakt�w. Obaj razem, do�� rzadko, ale wytrwale, toczyli ze sob� zawzi�te dyskusje, dusz�c w ko�ysce niekt�re postaci historyczne, m��w stanu, wodz�w, kr�l�w, nie cofaj�c si� nawet przed dostojnikami ko�cielnymi.
Najbardziej k��cili si� o Mari� Antonin�, Dudu� bowiem twierdzi�, �e i bez niej Rewolucja Francuska te� by wybuch�a, a Bubel upiera� si�, �e nie. Dudu� przez te dyskusje zyskiwa� wszechstronno�� w zawodzie wyuczonym, Bubel za� coraz bardziej utwierdza� si� w mniemaniu, i� histori� tworz� jednostki.
Mafia pruszkowska roz�o�y�a mu si� w oczach prze...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin