Roztargnienia i oschłości na modlitwie.doc

(29 KB) Pobierz
Roztargnienia i oschłości na modlitwie

Roztargnienia i oschłości na modlitwie.

    Z domu mam do dworca kolejowego 15 minut drogi. Jeśli wyjdę na pociąg 40 minut przed odjazdem, to po drodze pooglądam reklamy i witryny sklepów, może wyjdę do któregoś, żeby się czemuś przyjrzeć; poczytam plakaty, zatrzymam się przy kiosku. Natomiast jeśli wyjdę 20 minut przed odjazdem, nie mogę tracić czasu na żadne inne sprawy i ruszę bezpośrednio na dworzec, żeby się nie spóźnić.
    Podobnie ma się rzecz z modlitwą osobistą. Jeśli chcesz się, Drogi Czytelniku, pomodlić w skupieniu i bez większych rozproszeń, musisz wiedzieć co chcesz na modlitwie robić. Dlatego warto sobie na początku modlitwy wyznaczyć jej cel, a najlepiej mieć jakiś ogólny plan modlitwy. Podajmy sobie zatem taki przykładowy plan modlitwy. Na początku prośba do Ducha Świętego o światło, o dobre spotkanie z Bogiem, o to by pomógł mi się modlić. Później rozważenie jakieś wydarzenia z mego życia (doznanej przykrości, sukcesu, czegoś, co mnie skłoniło do refleksji) z punktu widzenia Pana Boga, jak On na to patrzy. W tym miejscu równie dobrze mogłoby być rozmyślanie nad jakąś prawdą wiary, na przykład nad cierpieniem i śmiercią Chrystusa i nad moim doświadczeniem bólu i trudu. Potem przypadłby czas na dziękczynienie, za doznane w ostatnim tygodniu dobra, prośba, za ludźmi, na których mi zależy, a na zakończenie westchnienie do Maryi o owocność tej modlitwy.
    Jednakże pomimo tak zaplanowanej modlitwy mogą przyjść rozproszenia, czyli najczęściej myśli, słowa, obrazy nie związane z treścią rozmowy z Bogiem. Podstawowa zasada traktowania rozproszeń mówi, że nie wolno na nie przyzwalać, jeśli mamy świadomość, że są obecne. Ale co robić, kiedy je odpędzamy, a one wciąż wracają?
    Są dwa sposoby walki z rozproszeniami. Pierwszy zakłada zachowanie spokoju. Nie walczymy z obcą myślą, nie denerwujemy się na siebie, że nie wytrwaliśmy w skupieniu. Spokojnie wracamy do momentu, w którym ostatnio przerwaliśmy modlitwę i ją kontynuujemy. I tak zawsze, gdy przyjdzie roztargnienie, cały czas jednak mając wolę dobrej, czystej modlitwy.
    Drugi sposób radzenia sobie z roztargnieniami jest nieco trudniejszy. Załóżmy, że modlimy się w naszym kościele, wpatrzeni w tabernakulum. Nagle naszą uwagę przyciągają kwiaty umieszczone przy ołtarzu. Gdy zorientujemy się, że o nich myślimy, może to być początek jakby nowej modlitwy, w której podziękujemy Bogu, za piękno tych kwiatów, że ubogacają świat i cieszą nasze oczy. Albo gdy ktoś klęczy obok nas w ławce i jego kichanie co chwila wyrywa nas ze skupienia i rozdrażnia. Jest to jednak idealny moment, by pomodlić się za tego człowieka, o jego zdrowie, o powodzenie w życiu, o potrzebne mu teraz łaski. I w ten sposób każda myśl, która przyplącze się podczas modlitwy może stać się punktem wyjścia do dziękczynienia, prośby czy przeproszenia Boga.
    Kolejny problem z modlitwą jaki nas może spotkać to oschłość. Pod tą nazwą kryje się stan braku zadowolenia z modlitwy, trudność w wytrwaniu na niej, poczucie obcości i pragnienie robienia wszystkiego innego z wyjątkiem modlenia się. W takim przypadku pierwszą czynnością jest wnikliwe zbadanie przyczyn takiego stanu. Może to być sprawka naszego organizmu, gdy jesteśmy chorzy, bardzo zmęczeni, albo nawet nadmiernie najedzeni. Takie objawy właściwe oschłości mogą być również wywołane naszym stanem psychicznym. Dzieje się tak w przypadku depresji, stresu, mocnego przeżycia. W końcu stan naszego ducha może mieć wpływ na nasze przeżywanie modlitwy. Gdy aktualnie trwamy w grzechu ciężkim, albo jakoś zaniedbujemy Boga, oddalamy się od Niego i zamykamy na ludzi, w sposób automatyczny gorzej idzie modlitwa, bowiem czujemy się wobec Boga nie w porządku, nie nawiązujemy z Nim relacji i dlatego ciężko nam idzie wytrzymać na modlitwie.
    W powyższych sytuacjach należy usunąć owe przeszkody bądź je przeczekać i wtedy dopiero udawać się na modlitwę. Jednakże jeśli pomimo naszych starań stan oschłości utrzymuje się przez dłuższy czas (parę miesięcy), a prowadzimy dobre, spokojne życie, zgodnie z przykazaniami, może to być znak, że Pan Bóg, chce nas poprowadzić trochę dalej w życiu modlitwy. Nie dając radości z ze spotkania z Sobą oczyszcza naszą intencję. Mamy już nie modlić się dla przyjemności i innych dóbr płynących z modlitwy (powód trochę egoistyczny), ale dla Niego i z miłości do Niego. Zatem właściwą postawą w takich sytuacjach jest trwanie na modlitwie pomimo wszystko, przez cały czas wyznaczony sobie wcześniej na modlitwę. Czas, który trzeba wypełnić aktami ufności, oddania się Bogu, a czasami po prostu klęczenia dla Niego. I choć nie mamy potem żadnej satysfakcji z modlitwy (czy ja się w ogóle modliłem?), trzeba wierzyć, że te chwile były bardzo cenne, a modlitwa najwartościowsza.
    Życzę wszystkim Czytelnikom udanego radzenia sobie z roztargnieniami i tych oschłości, które daje Pan, by nas bardziej zbliżyć do Siebie.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin