Max Gallo RZYMIANIE SPARTAKUS Powstanie niewolników Przek³ad Agnieszka Tr¹bka Wydawnictwo WAM Kraków 2008 Tytu³ orygina³u Les Romains Spartacus. La révolte des esclaves «LES ROMAINS 1. SPARTACUS. LA RÉVOLTE DES ESCLAVES» de Max Gallo World copyright O LIBRAIRIE ARTHEME FAYARD, 2006 O Wydawnictwo WAM, 2008 Redakcja Jakub Ko³acz SJ Korekta Dariusz Godoœ Projekt ok³adki wg orygina³u Atelier Didier Thimonier przygotowa³ Andrzej Sochacki Ilustracja na ok³adce O The Bridgeman Art Library ISBN 978-83-7505-248-0 WYDAWNICTWO WAM ul. Kopernika 26 31-501 Kraków tel. 012 62 93 200 faks 012 429 50 03 e-mail: wam@wydawnictwowam.pl DZIA£ HANDLOWY tel. 012 62 93 254-256 faks 012 430 32 10 e-mail: handel@wydawnictwowam.pl Zapraszamy do naszej KSIÊGARNI INTERNETOWEJ http://WydawnictwoWAM .pl tel. 012 62 93 260 faks 012 62 93 261 Drukarnia Wydawnictwa WAM ul. Kopernika 26 ' 31-501 Kraków wydawnictwowam.pl Prolog 1. Na krañcu Italii, w miejscu, które od Sycylii dzieli tylko kawa³ek morza, zapad³a zimowa noc. Pada³ œnieg z deszczem. Tu i ówdzie pali³y siê ogniska, których niebieskawe p³omienie pochyla³ wiatr. Obok nich przechodzili uzbrojeni mê¿czyŸni. Inni stali skuleni, ramiê przy ramieniu, trzymaj¹c rêce nad paleniskiem. Od czasu do czasu s³ychaæ by³o g³uche odg³osy uderzeñ, krzyki i przenikliwy g³os tr¹bek. Na w¹skim p³askowy¿u, os³oniêtym przez stromy brzeg, ¿arzy³y siê dwie du¿e k³ody. Stoj¹cy przy ognisku cz³owiek mówi³ ze skrzy¿owanymi rêkami: - Ja, Spartakus, ksi¹¿ê niewolników, wypowiem wojnê dziesiêciu rzymskim legionom prokonsula Licyniusza Krassusa! Mê¿czyzna ma na sobie purpurow¹ pelerynê, spiêt¹ pod szyj¹ z³otym ³añcuchem. Peleryna przykrywa czêœæ ramion oraz tors, œciœniêty skórzan¹ kamizelk¹. Siêga ona do ³ydek, obwi¹zanych poni¿ej kolan rzemieniami, które podtrzymuj¹ sanda³y o wielkich podeszwach. Go³e nogi mê¿czyzny s¹ potê¿ne, przypominaj¹ sêkate pnie. Do jego paska przypiêty jest krótki miecz. 8 RZYMIANIE Zrobi³ krok w stronê ognia. - Pos³uchaj mnie, Posejdoniosie, i ty te¿, Jairze... Pochyli³ siê nad dwoma mê¿czyznami, którzy siedzieli przy ognisku z podniesionymi g³owami. Ani na chwilê nie spuszczali z oczu sylwetki Spartakusa. Wydaje siê ogromna jak bry³a, której chyba nic nie jest w stanie poruszyæ. - Znowu wygrasz, Spartakusie! - szepta³ g³os dochodz¹cy zza zbocza. Do ogniska zbli¿y³a siê kobieta okryta barani¹ skór¹, d³ugie blond w³osy opada³y jej na ramiona. Nagle wyprostowa³a siê, unios³a rêce nad g³owê, zrzucaj¹c z siebie futro i ukazuj¹c swoje smuk³e cia³o, odziane w lnian¹ tunikê. - Pyta³am Dionizosa. On ciê chroni. S³ucha mnie. Tañczy³am dla niego. Nie zapominaj, ¿e to syn Zeusa. Kobieta niespodziewanie podnios³a siê i obejmuj¹c uda Spartakusa, klêknê³a. On po³o¿y³ rêkê na jej g³owie i g³adzi³ jej w³osy. - Apolonio - mówi³ - Dionizos nie przemawia ju¿ przez twoje usta, jak dawniej. S³owa, które teraz wypowiadasz, pochodz¹ tylko od ciebie, z twojego wnêtrza. Po czym odwróci³ siê w stronê wietrznej nocy. - S³yszycie to co ja? - wyszepta³. Z oddalonych terenów pó³wyspu Bruttium dochodzi³y g³uche uderzenia, dŸwiêki tr¹bek, zgrzyty, g³osy. - Licyniusz Krassus jest tam ze swoimi legionami - mówi³ dalej Spartakus - wznosi fortyfikacje, kopie fosy. Chce nas uwiêziæ, przyprzeæ do muru. Tak poluje siê na dzikie zwierzêta, tak wpadaj¹ w pu³apkê grube ryby. PóŸniej siê je zabija, a ziemia czy morze robi¹ siê czerwone od ich krwi. Oto co przygotowuje Licyniusz SPARTAKUS 9 Krassus. Pragnie tylko s³awy, któr¹ zapewni mu pokonanie nas. Ma ju¿ wszystkie bogactwa. Nale¿y do niego najwiêksza fortuna w Rzymie, a Senat da³ mu wszelkie mo¿liwe uprawnienia. Ale on marzy o poprowadzeniu legionów do zwyciêstwa. My jesteœmy jego zdobycz¹. W naszej krwi zanurzy swój p³aszcz i tak odziany w purpurê bêdzie triumfowa³ w Rzymie. Popatrzy³ na Posejdoniosa, potem na Jaira i doda³ st³umionym g³osem: - Sami dobrze wiecie, ¿e Rzymianie tak postêpuj¹. ¯aden lud: ani Numidzi, ani Grecy, ani ¯ydzi, ani Trakowie nie mog¹ pozostaæ wolni. Jesteœmy niewolnikami. Rzuciliœmy Rzymowi wyzwanie, dlatego nie mo¿emy pozostaæ przy ¿yciu. Co na to powiesz, Apolonio? Kobieta bezradnie roz³o¿y³a ramiona, lecz dalej klêcza³a przed Spartakusem. - Pamiêtasz, Apolonio - mówi³ dalej - to by³o niedaleko rzymskiego targu niewolników, w dzielnicy Vela-bre, gdzie zostaliœmy zamkniêci i zwi¹zani w ciemnej sali. Nastêpnego dnia mieliœmy do³¹czyæ do Kapui, do ludus1 gladiatorów. By³o nas dwudziestu. Mieliœmy walczyæ na jednej arenie, jedni przeciwko drugim, albo byæ wydani dzikim zwierzêtom. Nikt z nas nie zna³ swojego przeznaczenia. Ka¿dy obawia³ siê losu, jaki wyobra¿a³ sobie dla innych. Czy to ten Gal podetnie mi gard³o? Czy mo¿e ja zabijê Numidyjczyka? Czy mo¿e w³aœciciel ludus wypuœci na mnie tygrysy, niedŸwiedzie, lwy lub gladiatorów z Germanii i Dacji? Tej nocy mia³em sen. Widzia³em wê¿a owiniêtego wokó³ mojej twarzy, jego pysk przy moich ustach, jego rozwidlony jêzyk muskaj¹cy moje wargi. Obudzi³em siê 1 Ludus by³a to szko³a gladiatorów i ich miejsce æwiczeñ [przyp. t³um.]. 10 RZYMIANIE i opowiedzia³em ci o tej wizji. S³ucha³aœ mnie z szeroko otwartymi oczami. Wówczas przebywa³ w tobie duch Dionizosa. Zaczê³aœ dr¿eæ, ko³ysaæ siê wprzód i w ty³, tañczyæ. Powiedzia³aœ mi wtedy, a twój g³os by³ tak mocny, ¿e nie w¹tpi³em w prawdziwoœæ tego proroctwa: „Spartakusie, ten w¹¿, który ciê oplata i który Ciê ca³uje, jest znakiem ogromnej i niesamowitej mocy. Omota ciê, Spartakusie, i zrobi z ciebie ksiêcia! Zniewoleni ludzie wszystkich ras do³¹cz¹ do ciebie, aby odzyskaæ wolnoœæ. Staniesz na czele armii. Bêdziesz zwyciê¿a³ rzymskie legiony. Zagarniesz insygnia kwestorów i konsulów, rózgi liktorów2. Bêdziesz zdobywa³ miasta. Przed tob¹ zadr¿y Rzym!". Spartakus przerwa³, przeszed³ kilka kroków i zwracaj¹c siê do Apolonii, doda³: - Dionizos nie k³ama³. Rzym, tak, Rzym dr¿a³ przede mn¹, trackim wojownikiem, przede mn¹, dezerterem ze swojej armii, przede mn¹, niewolnikiem, mn¹, Spartakusem - gladiatorem, który zosta³ ksiêciem niewolników! Podniós³ rêce, a peleryna ods³ani³a jego masywne ramiona. - Dziêkujê synowi Zeusa, Dionizosowi, i wszystkim innym Bogom, którzy obdarzyli mnie t¹ radoœci¹ i chwa³¹. Po³o¿y³ rêce na g³owie Apolonii. - Mówi³aœ tak¿e, Apolonio, ¿e ów los ksiêcia doprowadzi mnie do nieszczêœliwego koñca. Nawet 2 Liktorzy stanowili osobist¹ ochronê królów i wy¿szych urzêdników rzymskich, póŸniej zaczêli pe³niæ funkcje reprezentacyjne. Nosili oparte na lewym ramieniu wi¹zki rózg (fasces) zwi¹zanych czerwonym rzemieniem z wetkniêtymi w nie toporami (symbol w³adzy nad ¿yciem) [przyp. t³um., za: Wikipedia]. SPARTAKUS 11 w zwyciêskie dni nie zapomina³em tych ostatnich s³ów proroctwa. Wiedzia³em, ¿e ten moment nadejdzie. I nadszed³: teraz, Apolonio, tej nocy lub jutro; wkrótce go poznamy. A on nas z³amie, ugniemy przed nim kark... Apolonia westchnê³a, schyli³a siê i zas³oni³a g³owê futrem, potem wycofa³a siê i potykaj¹c siê przy ka¿dym kroku, powoli rozp³ynê³a siê w mroku nocy. Spartakus usiad³ po drugiej stronie ogniska, naprzeciwko Posejdoniosa i Jaira. 2. Nazywam siê Gajusz Fuskusz Salinator. By³em legatem prokonsula Licyniusza Krassusa, najbogatszego i najbardziej wp³ywowego cz³owieka w Rzymie. Senat udzieli³ mu wszystkich pe³nomocnictw, aby zniszczy³ armiê Spartakusa, by³ego gladiatora trackiego, który zgromadzi³ wokó³ siebie dziesi¹tki tysiêcy zbuntowanych niewolników i biedaków wywodz¹cych siê z plebsu. Od prawie dwóch lat pustoszy³ ze swoj¹ band¹ ca³¹ Italiê, od Pontu a¿ do Pó³wyspu Bruttium. Zwyciê¿a³, upokarza³ i zabija³ pretorów, konsulów i ich ¿o³nierzy, którzy stanêli mu na drodze. Wydawa³ siê niezwyciê¿ony, kohorty pierzcha³y przed nim, a Rzym dr¿a³ ze strachu. Ostatecznie Rzymianie powierzyli swój los Krassusowi, który mnie z kolei wybra³ na jednego ze swych legatów. Nasza armia, z³o¿ona z dziesiêciu legionów, wyruszy³a do walki. Jecha³em konno, niemal ca³y czas u boku Krassusa, i podziwia³em jego szalon¹ energiê, jego pragnienie zwyciêstwa, a równoczeœnie odkrywa³em jego dzik¹ brutalnoœæ. Ale œcigaliœmy raczej okrutne bestie ni¿ ludzi. Po kilku tygodniach poœcigu i walk uda³o nam siê zmu- SPARTAKUS 13 siæ Spartakusa do wycofania siê na pó³wysep Bruttium, który po³o¿ony jest na krañcu Italii. To tam Krassus postanowi³ zniszczyæ te hordy. Chcia³ uniemo¿liwiæ im ucieczkê, wznosz¹c fortyfikacje na wysokoœæ dwóch ludzi i kopi¹c fosê o szerokoœci piêciu kroków i g³êbokoœci trzech. Mur, biegn¹cy od Morza Joñskiego do Morza Tyrreñskiego, z jednej strony na drug¹, by³ przeszkod¹ nie do sforsowania. Tym samym fale i nasze legiony otoczy³y Spartakusa. Pewnej zimowej nocy, gdy wraz z dwoma centurionami szed³em w deszczu i œniegu wzd³u¿ fortyfikacji, zostaliœmy napadniêci przez dziesiêciu niewolników, którzy czyhali na nas, zabiwszy pewnie wczeœniej wartowników. Rzucili siê na nas jak tygrysy. Dwóm centurioni poder¿nêli gard³o. Nie byli w stanie ani krzykn¹æ, ani siê broniæ. Ja zosta³em ranny, zwi¹zany i zaci¹gniêty do obozu niewolników. Myœla³em, ¿e to moje insygnia legata ocali³y mi ¿ycie i ¿e zachowano mnie na jedn¹ z tych publicznych egzekucji, których okrucieñstwo tak bardzo kochaj¹ ludzie wszelkiego stanu. Straci³em przytomnoœæ. Obudzi³o mnie gor¹co bij¹ce od ognia. Le¿a³em na ziemi, u stóp stromego zbocza, blisko p³omieni trawi¹cych dwa wielkie konary. Wokó³ ogniska tañczy³a kobieta. Jasne w³osy opada³y jej na ramiona, sylwetka by³a ukryta pod barani¹ skór¹. Zatrzyma³a siê nagle, wziê³a w obie rêce niewielk¹ czarkê i pi³a z g³ow¹ odrzucon¹ do ty³u. Wino sp³ywa³o jej z k¹cików ust na piersi. 14 RZYMIANIE Przy ogniu siedzia³o trzech mê¿czyzn. Jeden z nich wsta³ i zbli¿y³ siê do mnie. Mia³ na sobie purpurow¹ pelerynê, spiêt¹ pod szyj¹ z³otym ³añcuchem. By³ s³usznej postury. Jego wspania³a syl...
zbitym