Lian Rolf - Romantyczne chwile - Zakochani wiosną.pdf

(356 KB) Pobierz
793687025.001.png
Lian Rolf
Romantyczne chwile
Zakochani wiosną
ROZDZIAŁ I
UROCZA DIABLICA
Andrzej zajechał pod dom, zatrzymal się i wysiadł. Czuł się dziwnie; po wielu latach
wracał do domu. Z jednej strony niewiele się tu zmieniło, a jednak wszystko było w
lepszym stanie. Wrażenie to wywoływały choćby odnowione ściany zabudowań.
Matka wyszła na próg; posiwiała już trochę, zachowała jednak swój dobry uśmiech.
- Witaj, synu... jak dobrze znowu cię ujrzeć. Wspaniale wyglądasz!
- Ty także, mamo. - Uścisnął ją mocno, czując ten dobrze znany zapach mydła i świeżo
upranej sukni.
Po chwili siedział już w kuchni z rodzicami i osiemnastoletnią siostrą. Gdy wyjeżdżał, była
dwunastoletnim podlotkiem. Wyrosła na piękną pannę.
Nikt nie wspomniał o sześciu latach jego nieobecności. Rozmawiali o rodzinie i o
zmianach, jakie dokonały się w okolicy. Andrzej zauważył, że ojciec znacznie się
postarzał. Przygarbił się, posiwiał, a oczy patrzyły z rezygnacją, jakby nie oczekiwały już
niczego od życia. Chłopak miał świadomość, że przed laty rozczarował go swym
wyjazdem i decyzją o porzuceniu gospodarstwa.
Powiedział wtedy, że nigdy w życiu nie zostanie rolnikiem.
A jednak... Przez ostatnie sześć lat wiele się zmieniło. Jaki pyszny był domowy chleb! Jak
milo siedziało się w tej przestronnej kuchni! Z radością czekał chwili, gdy powie
rodzicom, co postanowił. Ale nie dziś...
- A co u sąsiadów? Eryk jeszcze żyje?
- Pewnie. Jego córka urodziła bliźnięta.
- Niemożliwe! Kiedy wyszła za mąż?
- Wcale - odparł ojciec. - To chyba wyszło z mody.
- A co... a Anna? Co u niej słychać?
Wiedział już wszystko o sąsiadach. Pytanie najważniejsze utknęło mu gdzieś w gardle.
Dopiero Sylwia, uśmiechając się nieznacznie, zaspokoiła jego ciekawość:
- A Truda gospodarzy na całego. Radzi sobie ze wszystkim!
- Tru... Truda na hali? Ale dlaczego? Mało zajęć ma w pracy?
- Ha! Już tam nie pracuje. Przejęła całą ziemię, a wkrótce...
- Sylwio - wtrącił się ojciec. - O tym pomówimy innym razem.
- No, dobrze. I tak muszę lecieć. Mam trening. Cześć! Andrzej popatrzył na swą długonogą
siostrę, a gdy wyszła, powiedział:
- Wyładniała, wyrosła... a jak tam w szkole?
- W porządku - skwitował ojciec. - Energii starczy jej za dwóch.
Ton wypowiedzi świadczył, że synowi, swojemu spadkobiercy, nie przypisuje tej zalety.
Andrzej uśmiechnął się pod nosem. Już niedługo zdradzi im swoje plany...
Resztę dnia spędził, oglądając obejście, pola i rozma-
wiając z matką. Ojciec zachowywał pewien dystans. Andrzej miał czas, mógł czekać...
Dzień później pojechał obejrzeć okolicę. Zaskoczony był zmianami, jakie dokonały się w
ciągu tych sześciu lat. Nowa szkoła i bank, dwa nowe sklepy i lepsze drogi. Było znacznie
przyjemniej. Cieszył się, że tu wrócił.
Wszedł do banku. Same obce twarze. Rozpoznał tylko szefa. Porozmawiali chwilę, po
czym Andrzej zadowolony opuścił jego pokój. Jak to miło załatwiać w banku niektóre
sprawy...
Usiadł za kierownicą. Zauważył ciekawe spojrzenia kilku młodych dziewcząt. Uśmiechnął
się do nich. Może go pamiętały? On ich nie znał; gdy wyjeżdżał, miały po kilkanaście lat.
Odnalazł leśną drogę. Nawet tu jechało się lepiej niż kiedyś. Zbocze było strome, ale
samochód miał mocny silnik. Wjechał na samą górę, pozą granicę drzew. Jaki wspaniały
widok! Bez zatrzymywania się skręcił ku zabudowaniom na halach. Było to gospodarstwo
sąsiadów. Nie chciał pamiętać swej ostatniej wizyty w tym domu. Przeszłość była
zamkniętym rozdziałem jego życia.
Szedł przez podwórze, po którym plątało się stado kóz. Drzwi były uchylone. Na progu
ukazała się wysoka, jasnowłosa dziewczyna. Zauważył, że znieruchomiała na jego widok.
- Andrzej? Wróciłeś! - powiedziała zaskoczona. Najwyraźniej na to nie liczyła.
- Jak widzisz, znów tu jestem...
- Dlaczego?
- Bo tu jest moje miejsce, na tej ziemi...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin