Kroki Nieznanego.pdf

(249 KB) Pobierz
66898114 UNPDF
Kroki Nieznanego
Z ujętych w „Katalogu obserwacji zjawisk anomalnych w Polsce” informacji wynika, że z roku
1987 znanych jest ogółem 15 obserwacji dziwnych obiektów, które mogą zasługiwać na uwagę
badaczy UFO. W porównaniu z innymi latami nie jest to ilość imponująca, chociaż mieści się w
niej dość spektakularne Bliskie Spotkanie III Stopnia z Dobrosławic z 7 marca oraz nietuzinkowa
fotografia klasycznego „latającego spodka” z Radomia z 28 czerwca, które to incydenty zostały
przedstawione na łamach magazynu „UFO” 3 i 4 z 1991 roku.
Z tej skromnej ilości zgłoszeń wyróżnia się obserwacja (jest ich właściwie kilka, bo aż trzy
nocne i jedna dzienna) wielce osobliwych zjawisk, jakiej dokonano 1 lipca w małej miejscowości
Zgoda w województwie przemyskim. Jakkolwiek oglądane przez mieszkańców Zgody zjawiska
były z wielu względów wyjątkowe, nie oznacza to bynajmniej, że podobnych nigdy wcześniej nie
widziano. Ta okoliczność zdaje się potwierdzać przypuszczenie, że być może w rzeczywistości
takie zjawiska oglądano w Polsce częściej niżby to wynikało z prowadzonych rejestrów, lecz
widocznie pozostają one wyłącznie tajemnicą tych, którzy je widzieli i zapewne uznali, że nie są na
tyle interesujące, by warto było je zgłaszać.
Gdyby nie przypadek, podobny los spotkał by zapewne również wspomnianą obserwację ze
Zgody. Jeżeli tak się nie stało, to jedynie dlatego, ponieważ w tej położonej nieco na uboczu
mieścinie częstym gościem bywa Jadwiga S. z Zawadzkie, której mąż Bogusław (szczęściem!)
wiele się naczytał o dziwnych zjawiskach i jak napisał w liście, „Mimo, iż od dawna interesuję się
tym zagadnieniem, lecz samemu nie udało mi się zaobserwować bądź spotkać się z UFO sądzę, że
relacja jaką przekazała mi żona, będzie godna uwagi”. W liście, który wpłynął do mnie 20 sierpnia
1987 roku, była także wzmianka, że 10 sierpnia tego samego roku, a więc w 40 dni po dokonaniu
pierwszej obserwacji, ciekawe zjawisko widziała w Zgodzie także Jadwiga S. To zdecydowało, że
warto było zaryzykować wyjazd w ten mało znany zakątek kraju, który jak dotąd nie był jeszcze
penetrowany przez ufologów.
Sfinalizowanie takiego wyjazdu napotyka czasem na znaczne trudności i nierzadko w ogóle nie
dochodzi on do skutku. Trzeba bowiem wybrać dzień wolny od pracy, by nie odrywać ludzi od
codziennych zajęć i mieć pewność, że większość świadków będzie na miejscu. Ponadto, w tym
wypadku konieczny jest środek transportu, którym można by się swobodnie poruszać, ponieważ jak
wykazuje praktyka, przebieg wielu obserwacji wymusza konieczność pokonywania znacznych
odległości. Tego rodzaju czynników jest znacznie więcej i nie ma co ukrywać, że decydując się na
taki wyjazd w nieznane, często bez możliwości wcześniejszego uzgodnienia terminu spotkania z
obserwatorami, liczy się także na ów przysłowiowy łut szczęścia.
Tym razem okazało się, że gra warta była świeczki, bowiem po przybyciu wraz z Bronisławem
Rzepeckim do Zgody bez uprzedzenia, wywołaliśmy wśród mieszkańców spore zaciekawienie,
czego dodatkowym plonem były zgłoszenia trzech kolejnych obserwacji, z których ostatnia została
dokonana w przeddzień naszego przyjazdu. W tej sytuacji, po udokumentowaniu wszystkich
zgłoszeń, opuszczaliśmy wielce gościnną Zgodę (już sama nazwa tej małej osady nasuwa myśl o
wyjątkowo przyjaznym usposobieniu jej mieszkańców) w pełni usatysfakcjonowani.
W oparciu o przesłane przez uczynnego Bogusława S. informacje, w dwa lata później stojąc w
gronie kilku obserwatorów w tym samym miejscu, z którego 1 lipca 1987 roku widzieli oni
opisywane niżej zjawiska, z zainteresowaniem słuchaliśmy składanych relacji. Naszymi
rozmówcami byli Stefania Wawrzyszko, małżeństwo A. i S. Lechończakowie, Dorota Kowal oraz
Antoni S., który choć potwierdził swoje spostrzeżenia, w przeciwieństwie do pozostałych osób, nie
wykazywał całą sprawą większego zainteresowania. Bywa i tak. Mimo iż często nie znamy
powodów dla których pewne osoby nie zamierzają rozmawiać o tego typu zdarzeniach, a przecież
każda choćby najniewinniejsza informacja jest dla nas na wagę złota, mając na uwadze całą gamę
różnych, nawet do przesady skrajnych reakcji i zachowań po spotkaniu z Nieznanym, jesteśmy w
stanie zrozumieć również i takie decyzje.
Wśród obserwatorów przeważają jednak osoby, które mimo iż na wiele pytań nie są w stanie
udzielić wyczerpującej odpowiedzi, a na wiele z nich nie zamierzały by w ogóle odpowiadać, z
reguły – nie wyłączając spraw czysto osobistych – niczego nie starają się ukrywać. Z takim
podejściem do sprawy kontaktów z Nieznanym spotykamy się najczęściej i tak też było i tym
razem, chociaż zgodnie z przewidywaniami, nie uzyskaliśmy odpowiedzi na wiele istotnych pytań.
Ale czyż można się temu dziwić w sytuacji, gdy człowiek po raz pierwszy i często jeden jedyny w
swoim życiu bywa zaskakiwany czymś, czego nie są w stanie zrozumieć nawet najtęższe umysły
spośród wcale małego aeropagu koryfeuszy wielkiej nauki?
Tym bardziej więc należą się słowa podzięki tym wszystkim, którzy wykazując wręcz stoicką
cierpliwość, ze zrozumieniem wysłuchują zbyt dociekliwych pytań, z których wiele jedynie
pozornie wykracza poza fakty, jakie wynikają z przebiegu interesującego nas wydarzenia. Poprzez
takie z pozoru „niewinne” acz „trudne” pytania, usiłujemy po prostu dotrzeć do istoty sprawy, co
niestety, nie zawsze się udaje.
Po lekturze tego artykułu wielu czytelnikom zapewne także będą nasuwały się liczne pytania na
temat charakteru obserwowanych zjawisk, dlatego też chciałbym z góry uprzedzić, że na wiele z
nich, mimo usilnych prób, nie znamy zadowalającej odpowiedzi i być może nigdy takowych nie
uzyskamy... Cóż, w tym akurat przypadku wszyscy wciąż się uczymy, próbując oswoić się z
fenomenem, który zdaje się dowodzić, że granice rzeczywistości w jakiej przyszło nam żyć, wciąż
pozostają poza zasięgiem naszych możliwości poznawczych. W tym duchu wypowiadali się także
mieszkańcy Zgody, którzy nie są tutaj bynajmniej wyjątkiem i jak wielu innych ludzi, wielce się
dziwili, dlaczego właśnie oni byli świadkami zjawisk, które „pojawiły się skądinąd i wróciły w
nieznane”.
Osoby prowadzące obserwację 1 lipca, nie odnotowały dokładnego czasu obserwacji, którą
prowadzono w otwartym terenie (szkic) gołym okiem, lecz zgodnie potwierdzili wcześniej
uzyskaną informację, że miała ona miejsce między godziną 20 a 21, czyli przed zachodem Słońca i
trwała kilkadziesiąt minut, 1 lipca Słońce zaszło o godzinie 20.55 (czas letni). W tym czasie
warunki obserwacji były dobre. Poza pojedynczymi obłokami, niebo było bezchmurne, a powietrze
wyjątkowo przejrzyste, jakie można spotkać jedynie tam gdzie atmosfera nie została przesiąknięta
66898114.001.png
wyziewami przemysłowych metropolii.
W liście Bogusława S. na temat obserwacji z 1 lipca jego żona Jadwiga przekazała następującą
informację:
„W m. Zgoda gm. Jarosław, woj. Przemyśl dnia 1.07.87 r. większa część mieszkańców tej
wsi obserwowała między godziną 20 a 21 cztery obiekty, które emitowały światło z czerwieni na
blady fiolet. Zawisły one tuż nad drzewami i znajdowały się na różnych wysokościach. Trzy w
owalnym kształcie, a czwarty większy i podobny do grzyba. Z tym, że kopuła posiadała kolor
czerwieni i zmieniała kolor w siną biel, a trzon pozostawał w kolorze czerwieni. Pogoda była
bezchmurna i po chwili owe obiekty zaczęły się zmniejszać i zniknęły w oczach”.
Wyniki przeprowadzonej rejestracji wskazują, że zebrane przez Jadwigę S. i przekazane w
powyższym opisie informacje nie w pełni odzwierciedlają przebieg poszczególnych obserwacji i
dotyczą głównie spostrzeżeń Stefanii Wawrzyszko. Była ona pierwszą osobą, z którą rozmawiała
Jadwiga S., a ponieważ relacja ta była najbardziej znacząca, zdominowała informacje przekazane
przez inne osoby. Niestety, Jadwiga S. nie notowała wypowiedzi swoich rozmówców i uzyskane
informacje przekazywała z pamięci. Gdyby rozmowy były rejestrowane, być może posiadalibyśmy
więcej szczegółów, aniżeli udało się zebrać po dwóch latach...
Poszczególni świadkowie z wyjątkiem małżeństwa Lechończaków, dokonywali obserwacji
niezależnie od siebie, co uwidoczniono na szkicu. Podane tam kierunki obserwacji (azymuty)
wyznaczono dla momentu rozpoczęcia obserwacji przez poszczególne osoby. Rysunki
obserwowanych zjawisk świetlnych zamieszczono na załączonych zdjęciach. Z porównania
przedstawionych w materiałach poglądowych danych wynika, że poszczególni świadkowie
rozpoczęli obserwację w różnym czasie.
Jako pierwsza rozpoczęła obserwację Stanisława Wawrzyszko. Wychodząc z domu (Zgoda 16),
zauważyła ona nad rosnącymi po drugiej stronie drogi drzewami, zjawisko świetlne przypominające
wyglądem grzyb (Zdjęcie 1). Zjawisko to posiadało regularny kształt, który ulegał zmianom i
utrzymywało się w miejscu. Kolorystyka „grzyba”, jak to często w tego typu złożonych zjawiskach
bywa, była zróżnicowana, czego oczywiście na zdjęciu nie widać. Przy czym warto podkreślić fakt,
iż w zasadzie niemożliwe jest dokładne odtworzenie barw, bowiem nie mają one swego
odpowiednika w codziennej rzeczywistości. Tak było i tym razem. Możemy zatem jedynie w
przybliżeniu wyobrazić sobie jak mógł naprawdę wyglądać ów „grzyb”, którego „kapelusz” czyli
kopuła była biała z lekkim odcieniem koloru czerwonego, miejscami przechodzącego w fiolet,
66898114.002.png
który stopniowo zanikał; kolor czerwono-fioletowy stawał się coraz jaśniejszy, aż cała kopuła stała
się sinobiała. Natomiast cała powierzchnia trzonu posiadała kolor jasnopomarańczowy, który nie
ulegał zauważalnej zmianie.
Po kilku (kilkunastu? – Stefania Wawrzyszko nie potrafiła tego dokładnie określić) minutach
świadek przerwał swoją obserwację, którą prowadził z dwóch miejsc (szkic) i udał się do domu.
Gdy po chwili wyszła na podwórko, oglądanego początkowo zjawiska w kształcie grzyba już nie
było. Gdy wiedziona ciekawością, gdzie ono się podziało, wyszła na ulicę, w innym miejscu (Ao =
90°) zauważyła nieco inne zjawisko w postaci pionowego o pomarańczowej barwie słupa
świetlnego, którego kolor był nieco jaśniejszy od poprzednio widzianego trzonu grzyba, (na zdjęciu
l z prawej strony).
Zdjęcie1: Obserwacje Stanisławy Wawrzyszko; A = 70° ; 90°
Jego dolny koniec przesłaniały drzewa, natomiast od góry na długości 1/3 słup świetlny był
postrzępiony i miał mniej wyraźne krawędzie. Ta część „słupa” ulegała powolnym zmianom, jakby
rozpraszała się zmieniając powoli swój kształt w rodzaj nieregularnego obłoku. Towarzyszyły temu
znajdujące się obok „słupa” inne zjawiska świetlne. Były to jasnoczerwone owale (obiekty?),
chwilami jeden, a czasami dwa lub trzy, które nie zmieniając kształtu i barwy, nawet przez chwilę
nie stały w miejscu. Będąc cały czas w ruchu, poruszały się przy górnej części pomarańczowego
„słupa”, po jego obu stronach. Chwilami owale zanikały i znowu się pojawiały, często krzyżując
się: jeden z nich był wtedy w pozycji poziomej, a drugi w pozycji pionowej.
Stanisława Wawrzyszko nie była w stanie dokładnie odtworzyć kolejności ruchów tych
„obiektów”, gdyż trwało to przynajmniej kilka minut, a ich ruchy były szybkie i skomplikowane.
Obserwowała ona obydwa opisane zjawiska – „grzyb” i „słup” – z przerwami przez około 30 minut.
W pewnej chwili gdy owalne „obiekty” przestały się pojawiać, przerwała obserwację i już jej nie
kontynuowała.
Z relacji kolejnych obserwatorów, A. i S. Lechończaków wynika (Zgoda 15, pkt.2), że
zauważyli oni zjawisko później, tzn. w chwilę po zakończeniu obserwacji przez Stanisławę
Wawrzyszko. Niestety, po upływie dwóch lat nie sposób było ustalić dokładnego czasu trwania
poszczególnych obserwacji oraz ich początku, tym bardziej, że nikt nie zauważył momentu
pojawienia się „grzyba” (niewykluczone, że przed nim pojawiły się inne zjawiska – obiekty), i nie
prowadził ciągłej obserwacji do chwili zniknięcia ostatniego z nich. Początkowo małżeństwo L.
widziało jasnopomarańczowy, już wyraźnie zwężony w dolnej części „słup” i bez owalnych
„obiektów”, jakie widział pierwszy z obserwatorów, w którego górnej części zaczęła tworzyć się
biała nieregularna czasza (Zdjęcie 2). Gdy ta ostatnia stała się duża (jak na zdjęciu), całe zjawisko
stopniowo zaczęło jaśnieć i zmniejszać się. Zmiany te zachodziły dość szybko, aż całe zjawisko
znikło w miejscu, gdzie zostało spostrzeżone.
Z kolei relacja Doroty Kowal, która wyszła w tym czasie na spacer, niewiele różni się od opisu
66898114.003.png
zjawiska w jego końcowej fazie, jaki przekazali A. i S. Lechończakowie. Jedynie kierunek, w
którym widziała ona zjawisko, zdaje się świadczyć o tym, że ona jako ostatnia z wymienionych
osób zauważyła je i prowadziła obserwację do momentu aż znikło. Górna część zjawiska w postaci
białej czaszy była już uformowana „do końca”, a całość stawała się coraz jaśniejsza, stopniowo
malejąc. Bardzo istotna informacja Doroty Kowal dotyczyła pozornej wielkości zjawiska. W trakcie
dokumentowania obserwacji na tle nieba dokładnie w kierunku, gdzie przed dwoma laty widniało
owo zjawisko, znajdowała się biała chmura wielkością odpowiadającą „czaszy”, co umożliwiło
określenie proporcji i wielkości całego zjawiska (Zdjęcie 3).
Zdjęcie 3: Obserwacja Doroty Kowal; A = 85''
Jak wspomniałem na początku, obserwowane 1 lipca 1987 roku w Zgodzie zjawisko w postaci
„grzyba” widziano nie po raz pierwszy. Podobne obserwowano wielokrotnie na przestrzeni kilku lat
we wsi Dołhobrody w województwie bielskopodlaskim. Rejestracji obserwacji w Dołhobrodach nie
przeprowadzono i nieznany jest kierunek, w jakim zjawisko się pojawiało. Wiadomość o nich
przekazał Zbigniew Januszewski z Człuchowa, wykonując kolorowy rysunek zjawiska: wewnątrz
białej czaszy znajdowała się mniejsza kopuła o ciemnoniebieskiej (zwróćmy uwagę, że
obserwatorka ze Zgody wspominała o fioletowym zabarwieniu czaszy, barwie otoczoną
pomarańczową poświatą, która jaśniała rozprzestrzeniając się do krawędzi białej czaszy. U dołu
czaszy (dokładnie na przedłużeniu kopuły) znajdował się pomarańczowy słup światła, które od
pewnego miejsca rozpraszało się nie dochodząc do ziemi.
Uderzające podobieństwo zjawiska jakie wielokrotnie widywano w Dołhobrodach do tego, które
zaobserwowała w Zgodzie Stanisława Wawrzyszko, pozwala przypuszczać, iż w obu przypadkach
mamy do czynienia z identycznym czynnikiem sprawczym. Można go zidentyfikować po
wyglądzie drugiego z nich – dająca się wyróżnić wewnątrz białej czaszy ciemniejsza kopuła, to
prawdopodobnie UFO, z którego emanuje świetlisty walec, jakie niejednokrotnie widywano w
innych okolicznościach, na przykład w kwietniu 1982 roku w trakcie nocnych lotów ćwiczebnych
w województwie elbląskim (Andrzej Remlein „Piloci” w „UFO” 1/1991). W tej sytuacji należy
przypuszczać, że widoczny na zdjęciu 2 w głębi „słup świetlisty” stanowi jeden z elementów
widzianego wcześniej „grzyba”. Niewykluczone, że niewidoczny za drzewami spód „słupa” oraz
brak nad nim czaszy znamionują, że w tym momencie nastąpiło przyziemienie UFO, którym była
widoczna w Dołhobrodach ciemniejsza kopuła. Niestety, po dwóch latach poszukiwanie śladów w
Zgodzie po ewentualnym lądowaniu UFO mijało się z celem, bowiem w tamtej okolicy aż po
horyzont rozciągają się wyłącznie pola, które wielokrotnie zaorywano.
66898114.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin