Kult cielesności w kulturze współczesnej?
Aby móc zagłębić się w powyżej postawione zagadnienie trzeba najpierw wyjaśnić sprawę niejednoznaczności wyrazu - cielesność. Otóż wg słownika języka polskiego1 mamy tutaj do czynienia zarówno z przedmiotem związanym z ciałem i fizyczną substancją, ale także erotyzmem, seksem i zmysłowością. W moich rozważaniach ważne są wszystkie desygnaty tego słowa, i dlatego postaram się przedstawić zjawisko cielesności w jak najszerszym jego znaczeniu. Spróbuję ukazać w jaki sposób odnosi się ono do sfery kulturowej i jak przejawia się w wielu sytuacjach ludzkiego postępowania. Przytaczając pewien przykład - człowiek często nie zdaje sobie sprawy, co determinuje jego własne zachowanie, nie zastanawia się nad istotą, przyczynami tego co robi, wykonuje pewne czynności jakoby mechanicznie, wielokrotnie odbierając "duszę" swym działaniom; przedmioty martwe traktuje jako środki służące do zaspokajania własnych potrzeb, później do tych samych celów sprowadza nawet istoty żywe, nie wyłączając samego siebie. Często spotyka się sytuacje, w których dehumanizuje się człowieka, aby go wykorzystać; można przypisać mu wtedy właściwości jakiegoś przedmiotu, którym łatwo się posłużyć. Nie powoduje to jednocześnie obniżenia samooceny osoby dokonującej tak niehumanitarnego czynu - kiedy się uprzedmiotowi istotę ludzką, można ją traktować jako „narzędzie”, które i tak nie posiada uczuć, duszy, cząstki metafizyki, jest tylko i wyłącznie CIELESNE, czyli składa się z pewnych substancji pozbawionych czegoś niematerialnego, swoistej entelechii, nazwałbym to tchnienia.
Szybki przepływ informacji, pozwalający komunikować się z osobami na drugim końcu świata, daje niespotykane wcześniej możliwości wpływania na postępowanie ludzi. Przykłada się coraz większą wagę do zdobywania pieniędzy i rzeczy materialnych zamykając oczy na inne ważniejsze sprawy. W przypadku problemów z własnym ego radzimy się psychoanalityka mając nadzieję, że nam pomoże, sami nie zastanawiając się nawet co nam dolega, to pewnie zbyt skomplikowane, aby to zrozumieć, bo przecież trzeba by było nauczyć się wielu fachowych terminów. "Specjalista od ludzkiej osobowości" uleczy naszą rozdartą wewnętrznie duszę. Zapominamy tylko, że chodzi o nas, nasz umysł, nasze myśli - coś najbardziej osobistego w nas samych, nie żadną rzecz, którą można wymienić na inną, kiedy się zepsuje. W końcu przestajemy szanować nie tylko ludzi wokół nas, ale nawet samych siebie...
Przedstawiając tą sytuację, miałem na celu ukazanie jak pejoratywne znaczenie może mieć fizyczność związana bezpośrednio z cielesnością. Chciałem choć częściowo odpowiedzieć na postawione w temacie pytanie o funkcjonowanie tego terminu we współczesnym świecie, ale sytuacja ta nie musi odnosić się wcale do ludzi końca XX wieku. Jednak mam zamiar położyć szczególny nacisk na tę epokę, ponieważ: 1) temat pracy ma nawiązywać do okresu kultury współczesnej; 2) sam jestem przedstawicielem pokolenia końca XX w., dlatego mogę bazować na własnych doświadczeniach i obserwacjach; 3) w dzisiejszych czasach zachodzą charakterystyczne zjawiska społeczno-ekonomiczne w większości wynikające z błyskawicznego rozprzestrzeniania się paradygmatów kulturowych wśród bardzo szerokiej liczby odbiorców (chodzi tu głównie o środki masowego komunikowania się2 - mass media oraz pojawienie się wszechobecnej kultury masowej).
Próbując odnaleźć genezę funkcjonowania kultu cielesności muszę cofnąć się do czasów prehistorycznych, gdzie towarzyszył on ludziom wraz z animizmem i fetyszyzmem, czyli pierwotnymi formami religijnymi. To już wtedy człowiek prehistoryczny przypisywał różnego rodzaju figurkom i posążkom cechy nadprzyrodzone, ale często też obdarzał je wyraźnymi, nieraz wyolbrzymionymi cechami ludzkiego ciała. Mam tutaj na myśli szczególnie figurkę przedstawiającą postać kobiecą - Wenus z Willendorf 3 liczącą sobie około 25 tys. lat, której twórcom chodziło o zaznaczenie charakterystycznych atrybutów kobiecych - bioder i piersi, co miało być prawdopodobnie symbolem płodności lub hołdem złożonym matce i kobiecie. Tak więc już wtedy ciało, z podkreśleniem jego charakterystycznych cech, miało doniosłą wartość, ale należy pamiętać, iż było ono nieodzownie związane z metafizyką i idealizmem. W społecznościach ludzi Cro - Magnon zorganizowanych na zasadzie matriarchatu, gdzie odnaleziono szereg podobnych statuetek, kult ciała integralne pokrywał się z czczonym przez nie bóstwem, czyli wizerunkiem pramatki. W tych czasach ogromną wagę przypisywano wszelkim zjawiskom przyrodniczym, których w żaden sposób nie można było wytłumaczyć i wyjaśnić. Podejrzewano także istnienie wielu rzeczy niewidzialnych i niematerialnych, a niektóre wytworzone przedmioty miały służyć głównie ich odbiciu.
Pewien bardzo ważny rozłam takiego punktu widzenia na otaczającą naturę nastąpił w starożytnej Grecji we wczesnych szkołach filozoficznych ( głównie Jońska Szkoła Filozofii Przyrody 4). Jej przedstawiciele, odwołując się do stanu ówczesnej wiedzy przyrodniczej, tworzyli koncepcje i teorie kosmologiczne, w których podkreślali rolę czynników naturalnych, a nie mistyczno-religijnych jak ich poprzednicy. Myśliciele ci byli skłonni przypisywać materializmowi większe znaczenie, kierując się w stronę wyjaśnienia struktury wszechświata poprzez formy fizyczne, odmiennie niż funkcjonujące wtedy wierzenia mityczne. Dalszej modyfikacji tej teorii dokonał sławny Arystoteles podkreślając znaczenie nauk badawczych w dalszym poznaniu istoty wszechświata ( chodzi o badania: historyczne, ekonomiczne, polityczne i filozoficzne, oraz przyrodnicze, czyli biologię, astronomię i fizykę). Byt transcendentny, ponadzmysłowy miał być "tylko" siłą stwórczą wszechświata, a wszelkie fizyczne zjawiska w nim zachodzące miały mieć racjonalne wytłumaczenia. Pogląd ten w nieznacznie zmienionej formie utrzymuje się w zasadzie do dnia dzisiejszego, bowiem wpływ filozoficzny antycznej Grecji w znacznym stopniu utorował drogę tworzącą Zachodnią cywilizację. Wydaje się, więc, że materia uzyskała pierwszeństwo, a duch, choć wszechmocny pozostał gdzieś daleko poza naszymi zdolnościami percepcji, a nawet myślenia, zbyt daleko, aby mógł mieć doniosły wpływ na nasze życie. Nie podważam tutaj wartości i znaczenia wielu religii w konstytuowaniu się świata i naszych norm moralnych, lecz porównując kult boga ( bytu transcendentnego, a zarazem niematerialnego) z wpływem czegoś bardziej realnego jak na przykład norm prawnych konstatuje, że metafizyka nie jest w naszej kulturze czymś wyjątkowym i arbitralnym. Opisując tę znaczną deprecjację metafizyki trzeba podkreślić, iż zaszła ona i dotyczyła cywilizacji europejskiej (dzisiaj obejmującej już większą część świata), czyli Zachodniej. Wschód natomiast obrał inny, alternatywny kierunek. Tam materia zeszła na dalszy plan, dlatego też religie Wschodu miały o wiele większy wpływ na życie społeczeństw niż Zachodu. Gdy w Azji Wschodniej człowiek oddawał się kontemplacji i jodze próbując pojednać się z bogiem, w Europie umiano się tylko modlić do niego i prosić... zazwyczaj o przychylność lub dary. Bardziej interesowała nas fizyka, chemia i biologia niż poznanie własnego JA. To te nauki miały nam odpowiedzieć na pytanie o istotę człowieka, ale o to powinniśmy się zapytać tylko i wyłącznie siebie. Dzięki hołdowaniu nauce i wierze w nią Zachód pierwszy wymyślił bombę atomową. Wschód próbując doskonalić człowieka nie osiągnął na tym polu takich "sukcesów". Pytając się o życie, dowiedzieliśmy się jak możemy je unicestwiać. Taka wiedza nie jest nam do niczego potrzebna oprócz zabijania, co potwierdziło się w krwawej historii ludzkości. Mam nadzieję, że w przyszłości czegoś nas to nauczy, ale jednocześnie żywię wiele obaw, widząc jak nauka służy nieraz do złych celów, zadając ból i cierpienie.
Dzisiaj cały świat jest na drodze do uniformizacji, wiele społeczeństw Wschodnich zaszczepia wzorce Zachodu ( mam na myśli głównie Japonię, ale także Piątkę Tygrysów Azjatyckich 5), przejmując wiele autodestruktywnych ideologii. Przytaczając te zmiany zachodzące na świecie chcę pokazać ostoje względnej moralności, które jeszcze pozostały na świecie, lecz w niedługim czasie, bez dostatecznej reakcji i one musiałyby się poddać. Na szczęście ludzkość zdała sobie sprawę z wyniszczających działań wojennych i coraz częściej zapobiega im pokojowymi działaniami. Jednak długo będziemy pamiętali okres "zimnej wojny", w którym nieomal doszło do zbrojnej konfrontacji dwóch supermocarstw, co zapewne unicestwiłoby całą cywilizację. Powinniśmy bardziej popracować nad sobą, nad swoim instynktem życia - Erosem, próbując jednocześnie sublimować Tanatosa ( jakby powiedział Freud). Przytaczając metaforę Platona, w której porównuje on duszę ludzką do zaprzęgu składającego się z dwóch skrzydlatych koni - jednego, złego ciągnącego nas ku Ziemi i dobrego kierującego się do nieba, zauważamy, że przykładanie uwagi do rzeczy materialnych, cielesnych kieruje nas w złą stronę. Powinniśmy raczej obrać drugą, alternatywną ścieżkę, prowadzącą nas do poznania wielu bardziej interesujących prawd o sobie.
Dotychczas ukazałem znaczenie cielesności jako apoteozy materii i fizycznej substancji, jednocześnie podkreślając zaniedbanie drugiego, uważam, że ważniejszego, składnika wszechświata jakim jest dusza wszelkich istot oraz wszechobecna mistyka. Zdaje sobie sprawę, iż nie jest możliwe empiryczne udowodnienie istnienia tychże elementów rzeczywistości, ale jednocześnie wiem, że zanegowanie ich będzie również bezowocną pracą. Uważam jednak za konieczne w rozwoju istoty ludzkiej współistnienie obok siebie obu tych płaszczyzn, jako, że eliminowanie jednej z nich prowadzi do zubożenia samoświadomości jednostki i jest w pewnym sensie dla niej krzywdzące.
Teraz chciałbym przejść do odmiennego desygnatu nazwy cielesność, przedstawiając go jako bezpośredni kult ciała ludzkiego, kładąc szczególny nacisk na sferę związaną z erotyzmem, seksem i zmysłowością. Epoka, w której dzisiaj żyjemy jest doskonałym nośnikiem nowych wartości kulturowych, i jak już wcześniej zaznaczyłem, charakteryzuje się pewnymi niespotykanymi dotąd cechami. Mam na myśli głównie szybki przepływ informacji (Internet, radio, telewizja itp.), które zaczynają być coraz droższe i bardziej pożądane, szybką komunikację (samochód, samolot, pociąg itp.) pozwalającą przemieszczać się setki kilometrów dziennie oraz wszechobecną kulturę masową. Stwarza to sytuację, w której "cały świat jest w zasięgu ręki" - jak często brzmią slogany reklamowe wielkich korporacji telekomunikacyjnych. Teraz już niewiele potrzeba, aby kolportować na masową skalę różnego rodzaju paradygmaty kulturowe (oczywiście ograniczam się tylko do nich), co upowszechnia je na całym świecie unifikując różnorodność społeczeństw. Takimi wzorcami nierzadko są te związane z "idealnym" wyglądem kobiety lub mężczyzny, czyli seksownie i/lub zmysłowo przedstawionymi modelkami, modelami. Nie dla wszystkich truizmem jest fakt, iż takie ukazanie postaci wymaga nieraz godzin pracy charakteryzatorów, kosmetyczek, solarium, siłowni et cetera, et cetera. Dlatego też niektórzy dyletanci zastanawiają się czemu nie mogą poznać dziewczyny podobnej do tej, która występowała np. w serialu Beverly Hills. Przyczyna jest dość banalna - nie ma ona zbyt dużo czasu na spotkania towarzyskie, ponieważ mijają jej godziny na poprawianiu natury, czyli swojego pierwotnego wizerunku.
Przytoczyłem tylko jeden z wielu przykładów presji mediów na sposób w jaki powinniśmy postępować, czyli w tym wypadku zawsze dbać o wygląd, aby być bardziej atrakcyjnym. Rola środków przekazu wywiera ogromny wpływ kształtujący modę, sposób zachowywania się, a nawet obyczaje - może więc równie dobrze wywoływać działanie wśród ludzi pewnego kultu. W tym miejscu należy jednak zaznaczyć, że świat przedmiotów prezentowany przez przekaźniki kultury masowej staje się także światem pewnych wartości, modeli i ideałów. Prezentowane są nam różne wizerunki osób, ucieleśnione symbole na przykład seksu lub wrażliwości. Staramy się więc spełnić pewne kryteria jakich się od nas oczekuje w związku z takimi, często wyidealizowanymi, modelami. Stawiamy sobie za cel identyfikację z daną osobą, próbujemy się z nią utożsamić, ponieważ przedstawia zbiór określonych, interesujących nas cech. Nie musi to być wcale konkretna postać, ale tylko wycinek jej zewnętrznego wizerunku. Dlaczego zewnętrznego? Przyczyny należy szukać w kulturze masowej, która spłyca wszelkie wartości, stawiając głownie na proste, oczywiste cechy, między innymi wygląd zewnętrzny (jako przykład podam serię romansów Harlequin, gdzie większość opisów dotyczy wyglądu przystojnych mężczyzn i koniecznie pięknych kobiet). Dodając do tego częstość pojawiania się w otaczającym nas świecie podobnych wzorców, w procesie socjalizacji przyswajamy sobie coraz więcej wyobrażeń o określonych ludziach, którzy "powinni" wyglądać implicite w konkretny sposób. Pojawia się tu pewien model kulturowy będący wcieleniem pożądanych przez społeczeństwo wartości - możemy go nazwać ideałem kulturowym - posiadający wysoko cenione w danej grupie cechy. Na przestrzeni wieków taki ideał różnie się kształtował. Egzemplifikując - w średniowieczu był to szlachetny rycerz, czy święty, w Polsce pod zaborami - patriota oddający swoje życie za ojczyznę itd. Te ideały są modelami do naśladowania przez członków danej społeczności. Oczywiście spełnienie wszystkich kryteriów nie jest w pełni osiągalne, ale zbliżanie się do możliwej doskonałości jest oceniane na ogół jako pozytywne. Zastanawiając się jaki dziś mamy ideał kulturowy dla całego społeczeństwa - trudno odgadnąć. Może będzie to papież - Jan Paweł II, a może jakiś polityk, wyróżniony Pokojową Nagrodą Nobla, ratujący życie wielu istot ludzkich. Jednak z punktu widzenia popularności wśród ludzi, którzy wolą rozrywkę niż moralizatorskie przemówienia, myślę, iż bardziej trafnymi będą tu nazwiska takie jak Elvis Presley lub Marilyn Monroe, czy bardziej współczesne Britney Spears i Ricky Martin. Podkreślić należy, iż nie wszystkich interesują cechy owych osobowości, ale badając ich popularność na całym świecie odnajdziemy ich powszechność i ogólną akceptację.
Przedstawione postaci charakteryzują się głównie wyglądem, podkreśleniem swojej cielesności powodującej najczęściej pożądanie, często aż "bijącej w oczy" swoją zmysłowością. Wyeksponowane są w nich cechy typowo męskie lub typowo kobiece, aby przyciągały wzrok widza. Do wartości artystycznych nie przykłada się takiej wagi jak do wartości estetycznych i wizualnych. Ma to na celu komercjalizację, zwiększenie zysków ze sprzedaży i znalezienie jak największej liczby odbiorców. Jeżeli ich się znajduje w taki sposób to można mówić o swoistym kulcie, nie artysty i jego twórczości, ale jego ciała. Nie musi to być wcale muzyk, wystarczy spojrzeć na aktorów przechodzących kolejne operacje plastyczne, aby zachować swoją młodość. Oglądamy wszechobecne reklamy w telewizji, na billboardach, przy sklepach. Co widzimy? Piękne, zmysłowe, uśmiechnięte twarze zachwalające towary - świat prawie nierzeczywisty w porównaniu do tego, który oglądamy na co dzień, idąc wielkomiejską ulicą. Należy wspomnieć także o wielkiej ilości czasopism, traktujących wyłącznie o ciele: np. "jak sprawić, aby wyglądało lepiej", lub ukazujących je w jak najbardziej "naturalny" sposób. Wszystkie te zabiegi mają określony cel. W prowadzonych badaniach eksperymentalnych 6nad zachowaniem się ludzi potwierdzono, że wygląd zewnętrzny ma dla nas duże znaczenie nawet podczas oceniania osobowości człowieka. Dowiedziono na przykład, że osoby atrakcyjniejsze fizycznie traktujemy bardziej pobłażliwie, niż nieatrakcyjne, także na stanowiskach pracy, gdzie, wydawałoby się, nie powinno mieć to znaczenia przy badaniu wartości umysłowych pracownika. Mamy więc naukowe dowody, aby sądzić, że w kontaktach interpersonalnych warto być atrakcyjnym, ponieważ z reguły przynosi nam to wymienne korzyści.
Patrząc z innej perspektywy, i próbując połączyć oba główne wątki cielesności, najlepiej odnieść się do zagadnienia miłości, której owa cielesność jest integralnym składnikiem. Miłość łączy w sobie dwa byty - materialny i fizyczny z transcendentnym i metafizycznym. Ten pierwszy odnosi się właśnie do zmysłowości, pożądania czegoś co można percypować, ale jest on nierozerwalnie związany z wyższą ideą, aby służyć i oddawać się całym duchem tej materialnej istocie. Niestety ludzkość kierując się w złą stronę rozdzieliła obie płaszczyzny miłości, nadto eksponując jedną z jej substancji. Doprowadziło to do sytuacji, w której materia staje się przedmiotem kultu i pożądania, a duch powoli odchodzi w niepamięć. Postępująca nauka i technicyzacja świata wyklucza działalność sił nadprzyrodzonych, zawęża niezbadane przez człowieka obszary wszechświata i racjonalnie tłumaczy jego funkcjonowanie. Jest coraz mniej miejsca, w którym mogłaby działać metafizyka. Nawet człowieka coraz częściej uważa się za istotę tylko i wyłącznie biologiczną. Daje to niezaprzeczalne dowody do niepokoju o przetrwanie bardzo ważnych wartości transcendentnych, które można wyjaśnić jedynie na gruncie pozazmysłowym. Czy tacy ludzie jak starożytny myśliciel Plotyn7, umartwiający się tym, iż posiada ciało, które go ogranicza dzisiaj nie istnieją? Sądzę, że jednak tak. Pewnie należą do nielicznych, często się ich ignoruje, nieraz uważa za dziwaków, ale mogą też budzić nasz podziw. Nie trzeba jednak uważać swojego ciała jako ciężar dla duszy tak jak zasmucony filozof, ale nie ograniczać się tylko do niego i widzieć w nim coś więcej niż biologiczny organizm, widzieć w nim ŻYCIE...
6
wierzbno522