Związek Przeznaczenia 5 - 7.doc

(104 KB) Pobierz
Związek Przeznaczenia

Związek Przeznaczenia

 

Rozdział 5

Harry zwinął się na łóżku w pozycji płodowej, podciągając kolana pod brodę. Pomimo ciepłego okrycia, czuł chłód. Wiedział, że to z powodu szoku. Wiedział też, że sporo czasu zajmie mu pogodzenie się z tak bardzo bezuczuciowym i mechanicznym stosunkiem, jaki odbył ze swoim mężem. Zacisnął dłonie w pięści, czując ogarniające go fale nienawiści do Snape'a. Jego mąż. Poczuł mdłości na samą myśl o nim. Jego mąż.

XXX

Następnego ranka chłopak udał się do komnaty z prywatnym księgozbiorem Severusa. Jednak nie czytał, siedział tylko i bezmyślnie gapił się przed siebie. Nie natknął się nigdzie na Mistrza Eliksirów, ale wiedział, że nastąpi to wcześniej czy później. Po około godzinie, profesor wszedł do biblioteki z książką w jednej i szklanką wody w drugiej ręce. Rzucił Gryfonowi przelotne spojrzenie i zacisnął usta.
– Mam nadzieję, że dobrze się wczoraj bawiłeś – powiedział Harry. Na te słowa ciemne tęczówki czarodzieja rozbłysły gniewnie.
– W jaki sposób doszedłeś do takiego genialnego wniosku? – zapytał prawie szeptem. Młodzieniec słyszał ten ton wiele razy, kiedy był uczniem i wiedział, że wyrażał ostrzeżenie. Wstał i podszedł do mężczyzny, którego oczy nieznacznie się zwęziły, przyglądając się chłopakowi badawczo.
– Tak łatwo przyszło ci wleźć na mnie i mnie zerżnąć! – wyrzucił z siebie Potter.
Dłoń Snape’a drgnęła, jakby chciał uderzyć stojącego przed sobą młodego czarodzieja w twarz. Zdołał się jednak opanować i jedynie wlepił lodowaty wzrok w Gryfona, który spłonął rumieńcem.
– Cały świat kręci się wokół ciebie! Bohaterski Harry Potter! Co za męczennik! Czy tobie się wydaje, że wstąpiłem w ten związek małżeński z radością?
– Ty… – zaczął Harry, ale Severus uciszył go kolejnym morderczym spojrzeniem.
– Przez te wszystkie lata przeszedłem piekło, by strzec twój godny pożałowania tyłek. Kłamałem Czarnemu Panu i poświęciłem całe życie, żeby ochraniać twoją bezwartościową skórę. Zrobiłem, co mogłem, aby zapobiec jakiemukolwiek bólowi w trakcie wczorajszego stosunku i wiesz doskonale o tym, że nie mieliśmy innego wyjścia. Dyrektor udzielił ci odpowiedzi na wszystkie twoje pytania i dostarczył wszelkich potrzebnych informacji.
– Ty…
– Musiałem zażyć eliksir, by w ogóle mogło dojść do tego stosunku. Czy naprawdę sądzisz, że mógłbym się podniecać tym, co mieliśmy zrobić?
– Upokorzyłeś mnie tak bardzo jak tylko się dało! Wlazłeś na mnie, wdarłeś się we mnie i poniżyłeś w każdy możliwy sposób! – Harry wrzeszczał z całych sił na mężczyznę. – Jesteś zboczonym, perwersyjnym dupkiem! – Rozległ się głuchy trzask. Snape spoliczkował Pottera z taką siłą, że chłopak zatoczył się do tyłu.
– Zejdź mi z oczu! – ryknął, rozbijając w tym samym momencie szklankę o przeciwległą ścianę. Wynoś się stąd! Jesteś taki sam jak ojciec! Arogancki egoisto!
Harry spojrzał na Severusa. Jego urywany oddech przeszedł w szloch, a łzy spływały po policzkach.
– Nie masz serca. Ty nic nie czujesz – wyszeptał, po czym wybiegł z biblioteki. Drzwi zamknęły się za nim z trzaskiem.

XXX

Ich kłótnia jeszcze bardziej pogorszyła stosunki między nimi.
Mistrz Eliksirów zapukał po południu do sypialni młodego czarodzieja i kiedy chłopak otworzył drzwi, rzucił mu chłodne spojrzenie.
– Muszę, niestety, kontynuować twoje szkolenie, najdroższy – powiedział ironicznie. – Sugeruję, abyś przestał rozpaczać nad swoją utraconą cnotą… – Harry przerwał mu, unosząc różdżkę w jego kierunku.
– To ty jesteś odpowiedzialny za jej stratę – odpowiedział pustym głosem.
– Mój drogi mężu, nalegam, byś dał upust swoim dziecięcym skłonnościom destrukcyjnym w czasie lekcji Pojedynku – zadrwił Snape. – Poza tym, nikt nie będzie machał mi różdżką przed nosem w moich komnatach. – Chwycił Gryfona za ramię i nachylił się, zbliżając ich twarze do siebie. – Zrozumiałeś, Potter?
– Tak – wydusił Harry, głosem ciężkim od wzbierającej w jego wnętrzu furii.
– Będę cię uczył pojedynkowania się, Potter. Nie sądzę, żebyśmy musieli udawać wzajemną niechęć, prawda, najdroższy?
Zaprowadził chłopaka do jednej z pustych sal lekcyjnych w podziemiach, nakazał stanąć naprzeciw siebie i wyciągnął swoją różdżkę. Lekcja Pojedynków była tak samo beznadziejna jak lekcje Oklumencji. Severus lekceważył Harry’ego – kpiąco nazywał go „najdroższym”, kompletnie wypaczając to słowo. Odarte ze swojego oryginalnego znaczenia, stało się dla chłopaka ucieleśnieniem nienawiści, odrazy i krzywdy. Wkrótce, Severus uczynił to samo z pozostałymi pieszczotliwymi zwrotami. Dlatego „mój drogi mężu”, używane przez mężczyznę w stosunku do małżonka, ociekało nienawiścią i podkreślało, że Harry jest ostatnią osobą, którą mógłby dobrowolnie poślubić. Kolejna awantura wisiała w powietrzu.
– Jesteś tak żałosny, że nikt nie miałby ochoty wyjść za ciebie z własnej woli! – wrzasnął zielonooki czarodziej, wpychając swoją różdżkę do kieszeni w spodniach i pocierając ślad po oparzeniu na kolanie.
– A czy ty myślisz, że z radością chciałbym spędzić noc poślubną z repliką Jamesa Pottera? – odpowiedział mu szeptem były Ślizgon, kierując koniec swojej różdżki na pierś chłopaka. – To było zupełnie tak, używając nowoczesnego określenia, jakbym przeleciał trupa, Potter!
Harry zbladł, słysząc te słowa.
– No cóż, nie zdziwiłbym się, gdybyś wiedział, jak to jest „przelecieć trupa”. Tylko trupowi mogłyby się spodobać twoje zaloty, najdroższy – odparował po chwili, ze złością akcentując ostatnie słowo.
– Doprawdy? – zapytał Snape, uśmiechając się szyderczo. – A ty nie miałeś wyboru, jak tylko poddać się moim zalotom, mój drogi mężu.
– Nienawidzę cię! – wydyszał Harry.
– Z całą pewnością odwzajemniam twoje uczucie. To jest jedyna rzecz, jaka nas łączy, Potter – zauważył chłodno Severus. Odsunął różdżkę od chłopaka, po czym odepchnął go od siebie. – Wracaj do swojego pokoju i weź się w garść.
Harry odwrócił się i szybko wyszedł, a Mistrz Eliksirów usiadł ciężko przy biurku i ukrył twarz w dłoniach. Nagle, donośny trzask poderwał go na równe nogi. Był to Zgredek.
– Panie profesorze, dyrektor chciałby pana zobaczyć – oznajmił. Snape skinął głową.
– Już idę – odpowiedział i skrzat zniknął.
Mężczyzna wstał, wygładził szaty i odgarnął włosy do tyłu. Musiał przyznać, że mały przyjaciel Pottera wykonał kawał świetnej roboty w dniu ich ślubu, myjąc, płucząc i wyczesując jego włosy. Chociaż nigdy nie przyznałby się do tego, zdecydował stosować metody pielęgnacji użyte przez elfa.

XXX

Niedługo potem Snape usiadł naprzeciw dyrektora.
– Severus, mój chłopcze, jak się miewasz?
– Jak zwykle, dziękuję – odpowiedział czarodziej, wzruszając ramionami.
– A jak się mają sprawy z Harrym?
– Związek został skonsumowany, jeśli musisz o tym wiedzieć – powiedział bez ogródek.
– Nie o tym myślałem, Severusie. Zastanawiam się czy ty i Harry dogadujecie się ze sobą. Wiem, że sytuacja jest trudna dla was obu.
– Ach tak, widzę, jak bardzo rozumiesz tę sytuację, Albusie. Dla ciebie na stanowi problemu fakt, że dwoje nienawidzących się ludzi zostaje połączonych węzłem małżeńskim. Albo też to, że małżonkowie przechodzą traumę po skonsumowaniu tego związku i nieustannie kłócą się z tego powodu.
Dumbledore spuścił wzrok na biurko przed sobą i westchnął.
– Czy naprawdę nie ma żadnych szans na to byście, ty i Harry, poczynili jakieś postępy? – zapytał łagodnie.
– Żadnych – zapewnił go chłodno Mistrz Eliksirów.
– W takim razie, Severusie, poproszę kogoś innego, aby uczył Harry'ego. Jestem pewien, że Minerwa chętnie zgodzi się asystować Alastorowi w prowadzeniu treningu Obrony Przed Czarną Magią, zamiast ciebie. Zaś Kingsley Shacklebolt świetnie nada się na instruktora Pojedynków.
- A co z Oklumencją?
- Harry powiedział mi, że teraz nie ma już zbyt wielu wizji i koszmarów z powodu blizny, a te widzenia, których doświadcza, są niejasne i zamglone, więc na razie damy sobie z nią spokój. W tej chwili chłopak musi poradzić sobie z wieloma innymi emocjami.
– W tej chwili? Dla niego każda chwila jest odpowiednia – parsknął były Ślizgon. – Przez to na pewno poczuje się lepiej. Jest tak samo żądny uwagi, jak jego ojciec.
Dyrektor zamknął oczy.
- Severusie, obaj wiemy, że przenosisz swoją niechęć do Jamesa Pottera i Syriusza Blacka na Harry’ego. On przypomina ich w pewien sposób. Wygląda jak ojciec, ale jego oczy i osobowość bardziej przypominają matkę. To chłopiec o dobrym sercu, niewinny i lojalny pomimo tego wszystkiego, co go w życiu spotkało i przez co nadal przechodzi. Voldemort skradł mu tak wiele, włącznie z dzieciństwem. Jak dobrze, tak naprawdę, go znasz bez porównywania do Jamesa i do innych złych wspomnień, Severusie? Pozwól mu się zbliżyć do siebie, a jestem pewien, że doceni twój wysiłek.
– Z całym szacunkiem, dyrektorze, to brzmi jak jakiś pseudo-psychologiczny bełkot. Czy chłopak nie stanie się podejrzliwy, jeśli nagle zacznę mu nadskakiwać? – Dumbledore wolno potrząsnął głową.
– Widzę, że to naprawdę beznadziejny przypadek. Harry to temat, w którym całkowicie się ze sobą nie zgadzamy. Dobranoc, mój chłopcze. Jednakże, bądź tak uprzejmy i przekaż Harry’emu, że chciałbym się z nim zobaczyć.
Mistrz Eliksirów skinął głową. Mając świadomość, jak bardzo rozczarował dyrektora, wyszedł szybko z gabinetu, szeleszcząc swoimi czarnymi szatami.

XXX

– Dyrektor chce cię widzieć, Potter – Snape poinformował Gryfona, gdy ten wyłonił się z jego prywatnej biblioteki. Chłopak zignorował go zupełnie i wyszedł z ich komnat.

– Harry, wezwałem cię, żeby poinformować, iż od dziś będziesz ćwiczył pojedynkowanie się z Kingsleyem Shackleboltem. Zajęcia z Oklumencji odwołałem, zaś Minerwa McGonagall razem z Alastorem Moodym poprowadzą twój trening OPCM.
– Więc nie będę miał już zajęć z profesorem Snapem? – zapytał chłopak z ponurą satysfakcją.
– Nie. Żadnych wspólnych lekcji. Zdałem sobie sprawę, że nie warto łudzić się, iż wy dwaj dojdziecie jakoś do porozumienia. Mam jednak nadzieję, że znajdziecie sposób na to, by dzielić wspólnie kwatery do czasu pokonania Voldemorta. Ach, i jest jeszcze ktoś, kto chciałby się z tobą zobaczyć.
– Kto, proszę pana?
– Przekonasz się, kiedy udasz się do Wieży Gryffindoru. Hasło brzmi De Amicitia.

Młody czarodziej biegiem pokonał schody. Zatrzymując się przed portretem Grubej Damy, szybko wydyszał hasło.
– Miło cię znowu widzieć, mój drogi. – Uśmiechnęła się do niego szeroko i wpuściła do pokoju wspólnego.
– Harry! – wykrzyknął znajomy głos.
– Hermiona! – Czarodziej porwał ją w ramiona i, ukrywszy twarz w zagłębieniu szyi przyjaciółki, powtarzał w kółko jej imię trzęsącym się głosem. Dziewczyna wzięła go za rękę i zaprowadziła na kanapę, którą niedawno zajmowali w trójkę, razem z Ronem, kiedy byli jeszcze uczniami. Wyglądała prześlicznie z włosami upiętymi z tyłu głowy i ubrana w bladoniebieskie szaty.
– Harry, jak się masz? Schudłeś!
– Hermiono, ja… Było mi dość ciężko, ale mów pierwsza. Co porabiasz ty, Ron i wszyscy.
– Mamy się całkiem dobrze. Ron przesyła uściski. Nie mógł tu dziś ze mną przybyć z powodu swojego aurorskiego szkolenia. Ale tęskni za tobą.
– Dobrze, że jest tam sam. Zawsze miałem wrażenie, iż czuł się tak, jakby stał w moim cieniu. Teraz może się wykazać i cieszy mnie, że może być nareszcie wolny.
– To bardzo miło, że tak uważasz, Harry. Opowiedz mi o sobie. Napisałam do profesora Dumbledore’a, a on zezwolił mi uprzejmie przychodzić do zamku, kiedy tylko będę miała na to ochotę. Muszę tylko wcześniej dać mu znać, żeby mógł specjalnie dla mnie uaktywnić sieć Fiuu.
Gryfon uśmiechnął się, ale szybko na powrót stał się poważny. Zaczął opowiadać przyjaciółce swoją historię. Na początku wolno, potem coraz szybciej. Tylko powierzchownie opisał, jak wyglądała konsumpcja ich związku – dla niego nadal było to zbyt intymne, świeże i raniące. Poza tym, dotyczyło również sfery osobistej Severusa. Zakończył swoje opowiadanie zdaniem dyrektora, że nie ma większych nadziei, by ich związek przetrwał. Hermiona wysłuchała go, ani razu nie przerywając. Czasami dotykała tylko jego dłoni. Potem milczała jeszcze przez chwilę.
– Harry, wiem, że to dla ciebie trudny okres, ale może powinieneś pomyśleć też o tym, co teraz przechodzi profesor Snape. Chodzi mi o to… jesteś sławny i cała uwaga skupia się na tobie. Ludzie zastanawiają się czy jesteś szczęśliwy, nie zważając na to, iż twoje życie jest ciągle obsmarowywane w gazetach. Sam powiedziałeś, że to on dostał najwięcej wyjców. Nikogo nie obchodzą uczucia Snape’a. Co musi przeżywać, czytając bzdury o tym, jak stałeś się jego sex-zabawką i inne tym podobne? Jego także zmuszono do skonsumowania waszego związku wbrew jego woli. Mogę się założyć, że czuje się podle. Ja, na jego miejscu, na pewno czułabym się żałośnie.
– On nie ma serca. Jak więc może cokolwiek czuć?
– Nie jest bez serca, Harry. Dowodzi temu nawet to, że jest taki zgorzkniały i zły. On ciebie ochrania. Choćby nie podobało ci się, że o tym przypominam, on mimo wszystko kilkakrotnie ratował twoje życie. Poślubił cię, związał z tobą swoją krew. Mógł ci odmówić, ale tego nie zrobił. To było niezwykłe poświęcenie z jego strony, Harry.
– Snape, cierpiętnik – parsknął chłopak.
– Wiesz o czym mówię. Jest bardzo odważny.
– No cóż, jakoś to przeżyję. Wiesz, przygotował już dokumenty rozwodowe. Powiedział, że, jak tylko pozbędziemy się Voldemorta, każdy z nas ruszy w swoją stronę. Już się nie mogę doczekać.
Dziewczyna westchnęła.
– Czy nie mógłbyś spróbować popracować nad waszymi relacjami? Myślicie tylko, jak je zerwać.
– Do cholery, Hermiono! – krzyknął Gryfon, zrywając się na nogi. – Pomyśleć, że nigdy nie widziałaś tego łajdaka na oczy. Doskonale wiesz, jaki potrafi być okrutny. Oczekujesz ode mnie, że będę pracował nad związkiem z tym draniem? Jak możesz go bronić? – Pomimo tego wybuchu gniewu, dziewczyna zachowała całkowity spokój.
– Wrzeszczenie na mnie i obrażanie go nic nie da. Zapytałeś mnie, co masz zrobić i jeżeli nie podoba ci się to, co powiedziałam, nie mam nic innego do dodania.
Zapadła cisza.
– Przepraszam cię, Hermiono. Naprawdę mi przykro. Nie przyszłaś tu, by wysłuchiwać moich wrzasków. – Chłopak położył dłoń na ramieniu swojej przyjaciółki.
– W porządku. Nawet cię rozumiem.
– Uważasz, że Snape czuje się upokorzony i zawstydzony tym, co zrobił, tak samo jak ja?
– Tak, zdecydowanie.
– Nawet jeżeli to on dokonał penetracji? – Hermiona popatrzała na niego z ubolewaniem.
– Harry, on musiał zażyć eliksir, aby osiągnąć erekcję. Pomyśl, jak bardzo musiało być to upokarzające?
– No tak… Dotknął mojego ramienia, no wiesz… po tym. A ja mu powiedziałem, żeby tego nie robił.
– Spróbuj z nim porozmawiać, Harry. Tylko spróbuj. Och, i postaraj się zachować spokój. Wiem, że potrafisz. Profesor jest bardzo cyniczny, więc musisz starać się dotrzeć do niego powoli.
– Ale, jak mam to zrobić? On mnie nienawidzi.
– On cię nie zna. Nienawidził i wciąż nienawidzi twojego ojca. Jeśli znajdziesz sposób, żeby zobaczył ciebie, Harry, wszystko dobrze się ułoży. – Przyjaciółka sięgnęła ręką i zmierzwiła włosy Gryfona. – Dokonaliśmy tylu rzeczy, które wydawały się niemożliwe. Pamiętasz nasz trzeci rok, zmieniacz czasu i całą resztę? Snape jest uwięziony w swojej przeszłości i trzeba go sprowadzić do teraźniejszości.
– Szkoda, że nie może cię teraz słyszeć – uśmiechnął się młody czarodziej i Hermiona zaśmiała się głośno.
– Wiem, łatwo mi to wszystko mówić, jednak musisz pamiętać, że ty i on jesteście połączeni małżeństwem i krwią. To niezwykle silna magiczna więź. – Harry skinął głową.
– Porozmawiam z nim. Spróbuję, o ile najpierw mnie nie przeklnie.
– Nie zrobi tego. Niedługo skończysz osiemnaście lat i staniesz się dorosły nawet w mugolskim świecie. Powiedz mu o tym, jeżeli zagrozi ci, że się ciebie pozbędzie.
– No tak. Już za trzy dni moje urodziny...

Gawędzili tak jeszcze przez jakiś czas, wspominając swoje szkolne lata. Harry’emu zrobiło się przykro, kiedy Hermiona delikatnie oznajmiła, że na nią już czas, ale wyściskał ją serdecznie, popatrzył jak znika w kominku, a potem niechętnie skierował się do lochów. To było śmieszne. On i Snape nienawidzili się. Zbyt wiele złego wydarzyło się między nimi. Z drugiej jednak strony, nie mógł pogodzić się z tym, że będą żyli w ten sposób, Bóg jeden wie, jak długo. Ten człowiek był w końcu jego mężem. Byli połączeni potężnym, magicznym rytuałem, a mężczyzna faktycznie wiele razy ratował mu życie. Przyjaciółka miała rację – prawie zawsze ją miała. Musiał spróbować z nim porozmawiać, albo sprowokować do rozmowy.

 

Rozdział 6

Harry zatrzymał się przed wejściem do mieszkania. Nie miał ochoty wchodzić do środka. Czuł się tam tak samo niemile widziany i niechciany, jak podczas pobytu u Dursleyów. Jednak z drugiej strony był świadomy, że miał o wiele więcej swobody żyjąc u boku Severusa niż ze swoimi krewnymi. Snape skrupulatnie go unikał, mógł więc do woli używać magii i korzystać z biblioteki. Nikt go nie głodził i nie był traktowany jak śmieć przez trzy osoby jednocześnie (chociaż mężczyzna stanowił równie groźne wyzwanie). Mógł też latać na swojej miotle, kiedy tylko chciał i właściwie nie miał żadnych obowiązków. I, oczywiście, Dumbledore był zawsze pod ręką. Nie zmieniało to jednak faktu, że on i były Ślizgon nie znosili się wzajemnie.
– Głupie hasło – gderał pod nosem, gapiąc się na portret. Nagle zamarł. Mógłby przysiąc, że wąż zwinięty wokół moździerza właśnie puścił mu oczko. Zrobił krok naprzód, a wtedy gad zwrócił głowę w jego stronę i łagodnie syknął.
– Jesteś mężem Mistrza Eliksirów i dzielisz z nim komnaty. Nigdy nie mówił, że nie wolno ci zmienić hasła.
– Mogę je zmienić? – zdziwił się chłopak, automatycznie odpowiadając zwierzęciu w wężomowie.
– Ach! Wężousty! Cudownie! Dwujęzyczność to wielka zaleta – powiedziało stworzenie.
– No cóż… Hmm… Tak naprawdę, to, że znam twoją mowę, okryłem przypadkiem – Harry niezręcznie próbował się wytłumaczyć, przypominając sobie, co Dumbledore powiedział mu kiedyś o tym, jak Voldemort nieświadomie przeniósł na niego niektóre ze swych mocy.
– Na dodatek skromny, młody człowiek. Być może zbyt mało pewny siebie, zupełnie jak mężczyzna, który mieszkał tu od lat, zanim go poślubiłeś.
Chłopak nie był pewien, czy chce dłużej rozmawiać z wężem o nieśmiałości Snape’a lub swojej własnej. Wolał zmienić temat:
– Mam na imię Harry Potter, a ty?
– Czy jest jeszcze ktoś, kto nie wie, jak się nazywasz? Wszystkie obrazy w zamku mówią o waszym związku. Jestem Nessa.
– Nessa – powtórzył chłopak. – Podoba mi się.
– Dziękuję, młody człowieku. Temu miejscu przyda się powiew świeżego powietrza. Zbyt długo trwało w stagnacji. A teraz, jeśli chcesz, możesz zmienić hasło.
Gryfon długo się zastanawiał. Przyszło mu na myśl, że mógłby wybrać takie, które rozzłościłoby małżonka, ale po chwili zrezygnował z tego pomysłu. Byłoby to, co najmniej, nierozsądne, a może nawet zagrażałoby jego bezpieczeństwu.
– Mordownik i Tojad Żółty – powiedział w końcu, gdy przed oczami stanęła mu scena z pierwszej lekcji Eliksirów.
– Twój wybór powinien profesorowi przypaść do gustu – stwierdziła uprzejmie Nessa, z zadowoleniem mrużąc oczy.
– Proszę, nie zdradzaj mu od razu nowego hasła. Niech najpierw trochę się wysili i sam spróbuje odgadnąć. Och, i czy mogłabyś je zachować przez miesiąc?
Nessa wydała głośny, syczący dźwięk, który podejrzanie przypominał Potterowi parsknięcie śmiechem.
– Domyślam się, że twój partner nie skonsultował z tobą poprzedniego hasła.
– Nie, nie zrobił tego.
– W takim razie, miesiąc. Kiedy Mistrz Eliksirów ponownie je zmieni, natychmiast dam ci znać. Ty mówisz w wężomowie, a on nie. Poza tym, jesteś bardziej… uprzejmy.
– Dziękuję, Nesso – uśmiechnął się w odpowiedzi.

***

Po wejściu do komnat, Harry nie mógł powstrzymać złośliwego uśmieszku, gdy zauważył, że Snape'a nie było w środku. Wszędzie panowały ciemności, a mężczyzna zazwyczaj zostawiał w holu zapalone światło, nawet, jeśli siedział w pokoju obok. Pół godziny później wrócił Severus i dowiedział się, że jego nemezis zmieniła dotychczasowe hasło do kwater.
– Harry Potterze! – wrzasnął, ledwo przestąpiwszy próg pokoju, i zwęził niebezpiecznie czarne oczy. Młodzieniec wyjrzał ze swojej sypialni.
– Pomyślałem, że spodoba ci się nasze nowe hasło – powiedział z niewinnym wyrazem twarzy. – Ma wiele wspólnego z eliksirami.
– Zmieniłeś je bez mojej zgody! – warknął były Ślizgon. – A ten nieposłuszny gad właśnie mnie poinformował, że pozostanie niezmienione przez następny miesiąc!
– Poprzednie wydawało mi się zbyt onieśmielające – odpowiedział spokojnie Harry.
– Uważam się za rzeczową osobę, Potter – odparował Snape, jednocześnie nachylając się nad chłopakiem i wpatrując przenikliwie w jego zielone oczy.
– Gdybyś naprawdę był rzeczowy, to… – Gryfon urwał w pół zdania. Nie tak chciał rozmawiać ze stojącym przed nim mężczyzną. Znów się kłócili.
– Czy mógłbym nazywać cię Severusem? – zapytał. Mistrz Eliksirów uniósł wysoko jedną z brwi, słysząc tak nieoczekiwane pytanie. – Chodzi mi o to, że jesteśmy małżeństwem i łączy nas więź – próbował wyjaśnić młodszy czarodziej. – Czuję się dosyć dziwnie, używając nazwiska, nawet jeżeli są to nasze własne.
– Jestem tego świadomy, Potter – sarknął profesor. – Ale nie spodziewaj się, że będę ci mówił po imieniu. I jest jeszcze coś. – Opiekun Slytherinu dyszał ciężko, a z jego oczu niemal sypały się iskry. – Niedawno oskarżyłeś mnie o bycie zboczeńcem, teraz śmiesz odwoływać się do faktu, że jesteśmy małżeństwem?
– Severusie, chciałbym z tobą porozmawiać. To znaczy… chciałem… Nie chcę się z tobą więcej kłócić i… przepraszam, że wtedy na ciebie krzyczałem i powiedziałem to wszystko.
Mistrz Eliksirów zagapił się na Harry’ego.
– Czy ty na pewno dobrze się czujesz, Potter?
Gryfon poczuł, że zaczyna się rumienić z gniewu.
– Przez jakiś czas musimy mieszkać razem. Jesteś moim mężem, a dzięki więzi krwi, także moim opiekunem. Łączy nas coś więcej niż tylko dwa kawałki pergaminu. Nie wspomnę nawet o tym, że zawdzięczam ci życie.
– Cóż takiego wywołało u ciebie taki przypływ wyrzutów sumienia i zdrowego rozsądku? – zapytał ironicznie Snape. – Czyżby uderzenie w twoją arogancką, zarozumiałą twarz poruszyło te resztki rozumu, które posiadasz i spowodowało, że zaczynasz tak jakby myśleć?
Harry, powstrzymując się z całych sił od rzucenia riposty na ten miażdżący komentarz ze strony Severusa, uparcie ciągnął dalej:
– Ty też zostałeś zmuszony do… no, do tego… do skonsumowania naszego małżeństwa. Obaj musieliśmy postąpić wbrew sobie – wydusił wreszcie chłopak. – Przepraszam, że oskarżyłem cię o to, że mnie zmusiłeś. Myliłem się. Obaj byliśmy do tego zmuszeni. To wszystko jest takie złe.
– Oczywiście, że to wszystko jest złe, Potter. Wokół ciebie wszystko zawsze jest nie takie jak powinno.
– Mój ojciec i Syriusz nie żyją, ale ty nadal ich nienawidzisz i tą nienawiść przenosisz na mnie – powiedział Gryfon zmęczonym głosem.
– Oszczędź mi tych sentymentalno-psychologicznych wywodów, Potter.
– Posłuchaj – głos Harry’ego był bardzo napięty – naprawdę się staram…
– Więc postaraj się jeszcze bardziej i zejdź mi z oczu.
– Czy naprawdę musimy żyć w ten sposób?
– Złoty Chłopiec oczekuje życia w harmonii i zgodzie dla własnego spokoju. Mój drogi mężu, jesteś tylko rozpuszczonym bachorem, którego krewni dotychczas czcili z zachwytem…
– To nieprawda – wyszeptał Harry – i doskonale o tym wiesz. Widziałeś, jak dorastałem, w moich wspomnieniach na lekcjach Oklumencji. Nikt nigdy mnie nie rozpieszczał i nie traktował z czcią. Nigdy nie miałem prawdziwej rodziny, Severusie. Nigdy. Weasleyowie są najbliższymi mi ludźmi jakich znam, a Hogwart jest jedynym miejscem, które przypomina mi dom. Ty, czy tego chcesz czy nie, jesteś moją jedyną rodziną. I chociaż nie jestem tu mile widziany, to miejsce jest jedynym domem jaki mam. – Mistrz Eliskirów milczał. Patrzyli na siebie przez kilka chwil, a potem chłopak odwrócił się i wszedł do swojej sypialni. – Poddaję się, Hermiono – powiedział do pustych ścian.

***

W dniu urodzin Harry'ego panowała przepiękna pogoda. Severus ponurym wzrokiem przyglądał się nadlatującym co chwila sowom, przynoszącym prezenty i listy dla jego małżonka. Sam nie był zainteresowany tym, by coś mu podarować lub chociaż złożyć życzenia. Tymczasem, nawet Nessa i duchy pamiętały o urodzinach młodzieńca.
Harry postanowił spędzić ten dzień z Hagridem i chociaż z całych sił starał się tego nie okazywać, jego przyjaciel dostrzegł, jak bardzo go trapi obojętność partnera.
– Czy Snape dał ci coś z okazji urodzin, Harry? – trafnie zapytał olbrzym. Gryfon zarumienił się i potrząsnął głową.
– Po co? On mnie nienawidzi, Hagridzie – odpowiedział.
– Jest twoim mężem. Tak sobie myślę, że musisz być cierpliwy. Snape jest tak jakby… wrażliwy – powiedział łagodnie gajowy.
– Jego urodziny są dziewiątego stycznia, tak napisano w naszym kontrakcie małżeńskim. Mam jeszcze dużo czasu, żeby wymyślić, co chciałbym mu podarować. Może coś, czym mógłby uciąć mi głowę?
– Cholibka, Harry! Wszystko się jakoś ułoży. Sam zobaczysz. Bądź dobrej myśli, chłopie. Snape jest twoim opiekunem. Zajmie się tobą i mogę się założyć, że ty też będziesz go chronił. – Hagrid poklepał pocieszająco przyjaciela po ramieniu, a Kieł ułożył pysk na jego kolanach.

***

Severusa nie było w komnatach, gdy Harry wrócił do domu. Kiedy wreszcie się pojawił, zastał Gryfona w salonie czytającego książkę.
– Twoje dążenie do wiedzy nie robi na mnie żadnego wrażenia, Potter – rzucił ironicznie na przywitanie, przeciągając samogłoski.
– Gdzie byłeś? – zapytał zaciekawiony chłopak, spoglądając na wyjściową szatę starszego czarodzieja.
– A jak myślisz, najdroższy? – odpowiedział ostro Snape.
– Voldemort cię wezwał?
– Nie wymawiaj jego imienia w mojej obecności!
– Jestem twoim mężem, nie uczniem! – wybuchnął Harry.
– Niestety, to prawda – zauważył chłodno Severus, zdejmując płaszcz.
– Czy spotkanie... ech… udało się? – dopytywał się nieśmiało.
– Było doprawdy cudowne, Potter. Czarny Pan wydał koktajl party i nawet zagrał dla nas na koniec na skrzypcach – powiedział kwaśno jego małżonek.
– Po prostu, chciałem wiedzieć – cierpliwość Gryfona zaczynała się powoli wyczerpywać.
– Czarny Pan był i jest wyjątkowo zainteresowany moimi seksualnymi eksploracjami twojego kościstego ciała. – Harry wbił wzrok w swoje stopy. Nie był w stanie spojrzeć mężczyźnie w oczy. – Zabawianie go wyszukanymi, zmyślonymi wspomnieniami jest doprawdy tak relaksujące, Potter, że nawet nie możesz sobie tego wyobrazić – wyszeptał wściekle Severus, wychodząc z pokoju i zatrzaskując za sobą drzwi.
Harry wstał i powoli ruszył do swojej sypialni. Jakże wspaniale kończą się jego urodziny! Usiadł na łóżku zasypanym listami i prezentami od przyjaciół. Kiedy przejrzał je wszystkie raz jeszcze, poczuł się nieco lepiej.

 

Rozdział 7

Severus Snape siedział na łóżku z założonymi rękami, patrząc niewidzącym wzrokiem na ścianę przed sobą. W myślach kolejny raz analizował swoją wcześniejszą rozmowę z Czarnym Panem.
Powiedz mi, Severusie, jak się ma nasz Złoty Chłopiec? Jest ci uległy?
– Nadal jest bardzo wrażliwy, mój Panie, i dosyć krnąbrny. Ale dzięki temu mam więcej zabawy.
– Ach, zawsze wiedziałem, że ukrywasz w sobie zdecydowanie … nieprzyzwoite skłonności – powiedział z zadowoleniem czarnoksiężnik. – Czy uzdrawiasz go za każdym razem, czy raczej pozwalasz mu doznać nieco cierpienia?
– Wolę go wyleczyć, bo wtedy mogę czerpać z niego dużo więcej przyjemności. Jest o wiele bardziej… ciasny po uleczeniu, mój Panie. Poza tym, inni mogliby coś podejrzewać, gdyby nagle zaczął szeroko chodzić.
– Mój wierny sługo, jak zwykle myślisz o wszystkim. To naprawdę godne podziwu.
– Dziękuję ci, mój Panie. Ponieważ chłopak jest naprawdę bardzo oporny, myślałem też o tym, żeby użyć na nim… innych metod i narzędzi.
– Torturuj go tak długo, aż będzie uległy, Severusie. Jak już mówiłem, możemy o wiele więcej skorzystać, utrzymując go przy życiu i szkoląc na jednego z moich sług
Mistrz Eliksirów poczuł mdłości. Był zmuszony pokazać Czarnemu Panu fałszywe wspomnienia, w których werbalnie i seksualnie wykorzystywał Pottera. Voldemort aż mrużył oczy z przyjemności, kiedy były Ślizgon przedstawił mu wstrząsającą wersję ich pierwszego stosunku.
– Wziąłeś go siłą, Severusie? To cudownie!
Tylko, że on naprawdę wziął chłopaka siłą. Nie miał innego wyjścia. Przygotowania, eliksiry, wszystko to, czego jeszcze użył, aby ułatwić penetrację i uczynić ją tak znośną, jak to tylko było możliwe, wydawało się być jedynie marną wymówką usprawiedliwiającą gwałt. Mężczyzna czuł się jak zwykły gwałciciel, pomimo tego, co Harry powiedział parę minut temu – przeprosił za zaistniałą sytuację. Ale przeprosiny były nie na miejscu. Oskarżenie swojego małżonka o bycie zboczeńcem wydawało się być właściwsze. Przypomniał sobie ich stosunek, szloch, jaki wyrwał się z ust Harry’ego i jego ostre „Nie dotykaj mnie!”, gdy położył dłoń na jego ramieniu w niezdarnym i kompletnie niepotrzebnym geście wyrażającym, jak bardzo było mu przykro.
Snape miał marną opinię na temat miłości i kontaktów towarzyskich. Dumbledore był jedyną osobą, którą mógł nazywać swoim przyjacielem. Z drugiej strony rozpaczliwie pragnął ciepła i kogoś bliskiego. Ale poprzestawał na desperackich schadzkach od czasu do czasu i następujących po nich nocach pełnych szalonego seksu z mężczyznami dopiero co poznanymi w zarówno mugolskich, jak i czarodziejskich barach dla gejów. Zniewalał ich zmysły melodią swojego głosu, głębią spojrzenia, kocimi ruchami, włosami opadającymi na ramiona łagodnymi falami, otulaniem się w tajemniczą czerń… Po osiągnięciu czysto fizycznej satysfakcji, wracał do Hogwartu, gdzie na powrót stawał się osobą, do której przywykli jego koledzy z grona pedagogicznego i uczniowie – szwendającym się wszędzie, tłustowłosym, wrednym, cynicznym typkiem. Ale czy na pewno osiągał w ten sposób spełnienie? Wkrótce te ukradkowe i jakże puste przyjemności stały się przyczyną zgorzknienia i wzbudziły obawę, że tak naprawdę nikt nie jest w stanie go pokochać.
Bo któż by chciał pokochać takiego człowieka, jakim on się stał? Teraz z pełną świadomością był okrutny dla otoczenia, by nie pozwolić nikomu zbliżyć się do siebie. Już lepiej konać w samotności za żelaznym murem, jaki wokół siebie zbudował, niż pozwolić komuś głęboko się zranić. Nie czuł już nic.
Harry oskarżył go o brak uczuć i serca.
Dysząc z gniewu, Severus wstał i zrzucił z ramion szatę wyjściową.
Dlaczego tak bardzo zabolały go te słowa i nieszczere przeprosiny takiego przemądrzałego bachora, jak Potter? Czyż nie wystarczało, że był synem Jamesa Pottera?

Przestraszył go nagły i głośny krzyk, przedzierający się przez kilka zamkniętych drzwi. Ktoś wrzeszczał jak opętany.
– Niiieee!
Snape zerwał się i pośpiesznie skierował do sypialni Harry’ego, skąd dochodził ten odgłos. Drzwi były uchylone. Pchnął je i zajrzał do środka. Rzucił okiem na prezenty i listy rozrzucone na łóżku chłopaka. Jedno z pudełek, pełne turkusowych pastylek, było otwarte. Z łazienki przylegającej do sypialni dochodziły jęki i odgłosy szamotaniny.
– Potter? Po jakie licho tak się drzesz? – zawołał zirytowany Mistrz Eliksirów, pukając do drzwi. Odpowiedział mu następny wrzask:
– Nie wchodź tutaj!
– Nie mam takiego zamiaru. Jednak żądam wyjaśnień, dlaczego rujnujesz mój spokojny wieczór – warknął mężczyzna, czując jak ulatuje z niego całe opanowanie. Po chwili drzwi łazienki otworzyły się i na progu pojawił się Harry owinięty szczelnie w szlafrok. Jego twarz miała niezdrowy kolor. Severus uniósł pytająco jedną brew, mierząc czarnym spojrzeniem ciało młodego czarodzieja.
– Co za fascynujący strój, Potter. Nadal czekam na wyjaśnienia.
Zielone oczy Gryfona przeszywały go desperacko, a usta drżały z rozpaczy.
– Dostałem… uch… prezent od Freda i George’a…
– Ach, bliźniaki Weasleyów.
– Przysłali mi paczkę pastylek…
– Nie dziwi mnie to.
– … i poprosili, żebym je rozdał znajomym. Napisali też, żebym sam spróbował. No i…ee…
– Policzki nastolatka zapłonęły purpurowym rumieńcem. Ze zdenerwowania przystępował z nogi na nogę.
– Co takiego zrobiły te pastylki, Potter? – zapytał niezwykle spokojnym głosem Snape, mrużąc oczy.
– Ja… one… Jestem turkusowy… tam, na dole! – wyszeptał załamany chłopak.
Usta Severusa przez chwilkę niepokojąco drgały.
– Czy masz na myśli swoje okolice łonowe? – Rumieniec Harry’ego stał się jeszcze bardziej intensywny, kiedy pokiwał głową. – Jestem pewien, że to wkrótce zejdzie – powiedział były Ślizgon znudzonym głosem.
– Nie zejdzie! Napisali, że kolor wprawdzie zniknie sam, ale za dwa tygodnie! To nie znaczy „wkrótce”!
Mężczyźnie nadal udawało się zachować całkowitą powagę.
– Twoja głupota i dziecinność, Potter, jest nie do opisania. Przecież dobrze znasz Weasleyów…
– Ale to moi przyjaciele, ufam im! Wiedziałem, że stanie się coś zabawnego, ale nie sądziłem, że to. Jestem... nie chcę być tam turkusowy. – Młody człowiek nerwowo szarpał poły swojego szlafroka.
– Ciekawość to pierwszy stopień do piekła – zacytował zgrabnie Snape. – Poza tym, uporczywe unikanie określeń związanych z twoim „tam” są godne pożałowania. Z całą pewnością opanowałeś słownictwo dotyczące ludzkiej anatomii. Zachowujesz się jak głupawy, bezmyślny idiota. W dodatku nie powinieneś nigdy dotykać czy połykać czegoś, co nie wiadomo jak na ciebie zadziała, bezmyślny bachorze!
– Nie będziesz tak się do mnie zwracał! Jestem twoim mężem czy tego chcesz, czy nie! – powiedział wściekle Harry.
Opiekun Slytherinu bębnił palcami o framugę drzwi, najwidoczniej napawając się zażenowaniem chłopaka.
– To prawda. Jesteś mężem Mistrza Eliksirów i, niestety, masz dziś urodziny. Może jakiś wywabiacz kolorów rozwiązałby twój… problem, Potter?
– Wiedziałeś, że mam dziś urodziny? Myślałem, że o nich zapomniałeś.
– Naprawdę miałeś tupet sądzić, że dostaniesz prezent od swojego zboczonego małżonka, mój najdroższy?
– Jesteś ostatnią osobą, od której czegokolwiek bym się spodziewał – wyrzucił z siebie młody czarodziej. – Staram się pracować nad naszym związkiem, a ty robisz wszystko, by go zniszczyć.
– W takim razie, jestem pewien, że poradzisz sobie bez tego wybielacza. Potter, kochanie, nie można naprawić czegoś, co jest już zepsute. To małżeństwo zostało zawarte tylko i wyłącznie z obowiązku.
– Można naprawić coś, co jest zepsute, ale to wymaga wysiłku. Z obu stron – odpowiedział Harry.
Snape zaczął się szyderczo śmiać.
– Potter, twój optymizm mnie zadziwia! Naprawdę! Czy uważasz, że dokumenty rozwodowe trzymam do dekoracji? Zgodziłem się ciebie poślubić i związałem się z tobą, bo Dumbledore mnie o to poprosił, a nie dla twojego dobra.
Czarodziej wyszedł z pokoju nastolatka i zamknął się w swojej sypialni. Właśnie miał zdjąć szaty, kiedy drzwi do jego komnaty otwarły się z trzaskiem i na progu stanął Złoty Chłopiec, teraz ubrany w dżinsy i koszulkę.
Były Ślizgon przeszył go wzrokiem, nie rus...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin