Pożyczona magia.doc

(214 KB) Pobierz
Autor: Empathic Siren

Autor: Empathic Siren

Tytuł oryginału: Borrowed Magic; link na profilu.

 

Tłumaczenie: Daiquiri

Beta: Morwena :*

Pairing: HP/SS/DM

Ostrzeżenia: Wulgaryzmy.

Tłumaczenie za zgodą autorki.

xxxxx

Harry błagał o śmierć, gdy wyrywane były z niego resztki jego magii, siejąc spustoszenie wśród śmiertelnych mięśni i kości. Wydał z siebie rozdzierający krzyk bólu i paniki, że nie zdążą na czas.

Nie mógł przejść przez to sam. Jego palce szukały po omacku jakiegoś uchwytu na prześcieradle i poręczy. Musiał wstać, odnaleźć ich. Nagle znajoma magia otarła się o niego niczym drut kolczasty. Poczuł, jak Severus i Draco chwytają go mocno i przyciągają bliżej.

Otoczył ich oślepiający blask złotego światła; wcześniejszy niepojęty ból rozproszył się jak gęsta mgła w słońcu. Ogarnęło go uczucie ciepła, gdy Draco i Severus mruczeli desperackie słowa, których nie mógł zrozumieć. Nie miało znaczenia, co mówili; liczyło się jedynie to, że byli razem. Nie będzie przechodził przez to sam.

Uśmiechnął się.

xxx

- Czy kiedykolwiek myślisz o magii? O tym, skąd pochodzi?

- Nie.

xxx

Dziewięć miesięcy wcześniej, zanim wszystko się zmieniło.

- …przykro mi, ale nie byliśmy w stanie znaleźć lekarstwa.

Harry wpatrywał się w obskurny kąt gabinetu uzdrowiciela – nie pamiętał jego nazwiska. Skierował go do niego uzdrowiciel Robinson czy Robertson, którego polecił doktor Ching, Chang czy też Chong i tak dalej, i tak dalej, łańcuch uzdrowicieli ciągnął się w nieskończoność. Harry miał ich wszystkich serdecznie dość.

- …istnieją pewne alternatywne metody leczenia, które pomogą panu uporać się ze skażoną magią. - Milczenie, szelest papierów. - Problem skażonej magii został odpowiednio objaśniony, prawda?

Harry pokiwał głową, wciąż gapiąc się w kąt. Był ciemny i pochłaniał światło. Harry nie mógł oderwać od niego oczu.

- To dobrze. W końcu jest to dość mroczna klątwa, a przynajmniej to mogliśmy stwierdzić. Z czasem magia stanie się bolesna. Skieruję pana do uzdrowiciela...

Harry przestał słuchać.

Przypuszczał, że gabinet miał działać uspokajająco. Magiczna tapeta przedstawiała falujące trawy na pustynnej równinie. Spodobałaby się Draco. Severus by ją znienawidził. Harry zaśmiał się na tę myśl. Usłyszał, że uzdrowiciel milknie, więc udał, że słucha, czekając na znajomy rytm mowy uzdrowicieli, by znowu móc zacząć się gapić.

Trawa falowała do niego radosnym tandemem. Jednak w pochłaniającym światło kącie wzór potykał się i mrugał na swych podwiniętych brzegach, aż wreszcie całkowicie znikał.

- Panie Potter?

Harry zerknął na uzdrowiciela, zanim z powrotem utkwił wzrok w kącie.

- Wie pan, że pańska tapeta jest zniszczona? Tam, w rogu? Chyba powinien pan to naprawić.

- Ja... Co? Panie Potter, czy słyszał pan...

- Mógłbym spróbować coś z tym zrobić. - Harry wyjął różdżkę i wycelował ją w róg. Zobaczył, jak uzdrowiciel rzuca się przez biurko, głośno wciągając powietrze.

- Panie Potter, proszę! Wie pan, że nie powinien... Nie słyszał pan niczego, co powiedziałem?

Harry skupił wzrok na uzdrowicielu, rozkoszując się jego strachem.

- Nie ma lekarstwa. Mroczna klątwa z końcowej bitwy mnie zabija. Umrę w ciągu niecałego roku. Boleśnie. Przeoczyłem coś?

Uzdrowiciel zmarszczył brwi.

- Zaraz, tak. Czy nie powinienem uważać się za szczęściarza? Mam mnóstwo czasu, by zająć się swoimi sprawami i przygotować ukochanych na moją niechybną śmierć, by mogli mi nadskakiwać, płakać i obchodzić się ze mną jak z jajkiem.

Albo jeszcze lepiej, by mogli mnie zostawić, bo nie będą w stanie znieść tego, że umieram.

Uzdrowiciel odwrócił się, zaczerwieniony. Odchrząknął.

- Z odpowiednimi eliksirami możemy przedłużyć...

Harry prychnął i machnął ręką, zbywając słowa mężczyzny.

- Po co? Żebym zyskał kilka miesięcy więcej, ale był przez to tak osłabiony eliksirami i terapią, że nie mógłbym sam się odlać? Pieprzyć to. I pieprzyć ciebie.

Harry wstał i otrzepał szaty – przejął ten nerwowy nawyk od Severusa.

- Proszę wysłać rachunek do Sowiej Skrzynki Pocztowej, nie do mojego domu. Nie chcę tego skierowania. Myślę, że wszyscy skierowaliście mnie na śmierć.

Harry wyszedł z pomieszczenia. Zwlekająca nadzieja skuliła się i zawisła rozpaczliwie na brzegach jego umysłu, zanim całkowicie zgasła.

xxx

- Wiesz, że to prawda – powiedział Harry. Stał naprzeciwko Severusa, krzyżując obronnie ramiona.

- Jeśli choć przez chwilę myślałeś, że kupuję wróżbiarstwo w jakiejkolwiek formie, jesteś...

- Severusie. Słyszałeś. Wiesz, że to prawda.

Severus przeszedł przez pokój i popchnął go na ścianę, wbijając dłonie w jego ramiona.

- Nie pozwolę na to – wysyczał.

- Przepowiednia jest jasna. Muszę poświęcić...

- Nie! Nie pozwolę na to.

Harry pochylił się i zaryzykował pocałunek, zaskoczony lekkim drżeniem ciała Severusa.

- Musi być inny sposób.

- Nie mogę oszukać śmierci. Nie mogę nagle stać się inną osobą – wyszeptał Harry.

Severus odsunął się i spojrzał na Gryfona z ciekawością.

- Co powiedziałeś?

- Ja...

- Nieważne. Wiem, co powiedziałeś. - Severus ścisnął grzbiet swojego nosa i coś do siebie wymruczał.

- Co...

- Cicho! - Severus spojrzał na niego z większym skupieniem, niż Harry kiedykolwiek widział. Wziął głęboki oddech i zrobił coś, Harry nie wiedział co, ale nagle poczuł, jakby aksamitne szale przesuwały się po jego skórze.

- Co, do...? - jęknął, nie rozumiejąc ani tego, co czuł, ani triumfalnego błysku w oczach Severusa.

- Czas przygotować się do ostatecznej bitwy. - Severus zawahał się. - Jaki jest status twojego romansu z panem Malfoyem?

- Wiesz dokładnie, jaki jest status. Chyba że to nie ty patrzyłeś, jak go pieprzę. Dziwna z nas para, prawda?

- To jest wojna, Potter. Wszystko, co robimy, jest dziwne. I konieczne.

To była bardzo drażliwa sprawa, przynajmniej dla Harry'ego.

- Mógłbym powiedzieć Zakonowi...

- Głupcze! Nic takiego nie zrobisz. I to nie tylko z powodu zniszczenia naszego kamuflażu przez ludzi pokroju niezdarnego, paplającego Longbottoma. Czy naprawdę chcesz, żeby wiedzieli, co robimy, hmm?

- Nie wstydzę się ciebie. Ani Malfoya.

- Nie, chyba nie. - Severus popatrzył na niego z zamyśleniem. - Może powinienem dołączyć do was, gdy pan Malfoy przybędzie następnym razem.

- Myślę, że da się to załatwić.

Harry uśmiechnął się na myśl o byciu złapanym między dwóch zazdrosnych kochanków. Jak dawno temu się uśmiechał? Ile lat minęło, ilu ludzi zginęło, ile wspomnień zblakło? Ile poświęceń jeden człowiek mógł znieść, zanim świat go zmienił?

xxx

Sześć miesięcy wcześniej, zanim wszystko się zmieniło.

- Pieprz się, Severusie. Nic nie zrobiłem z twoimi pieprzonymi korzeniami mandragory.

Harry osunął się na drzwi, jego ból głowy nasilił się przez przenikliwy dźwięk głosu Draco. Kiedyś go wykończą. Harry zamrugał i zaśmiał się ze swojego ponurego dowcipu.

- Nie wstały i nie poszły sobie gdzieś same. Jeszcze nie zostały zasadzone. Potrzebuję tych korzeni, idioto. Najwyraźniej je zgubiłeś!

Severus stał, rzucając podręczną obelgą jak zatrutą strzałką. Czas to załatwić. Harry westchnął i zebrał swoją odwagę, by wejść na pole walki.

- Twoje korzenie mandragory są w szafce na korytarzu - powiedział, wchodząc do gabinetu.

Severus i Draco odwrócili się, gapiąc się na niego.

- Gdzie byłeś? - zapytał Draco.

- Wychodziłem.

- Niewyraźnie wyglądasz. Dlaczego jesteś taki blady? - zapytał Severus, wstając.

Harry odsunął się, a ból głowy wzmógł się, kiedy magia Severusa się o niego otarła. Kiedyś była jak jedwab. Teraz czuł drut kolczasty drapiący lekko jego skórę. Przylepił sobie na twarz sztuczny uśmiech.

- Chyba łapię grypę – wydusił.

- Kiedy się w końcu tego nauczysz? Te dobroczynne wypady muszą się skończyć. - Severus zamilkł. - Tym razem nie było cię prawie trzy tygodnie – powiedział niskim, niepewnym głosem, przeszukując swoją szafkę z eliksirami.

- Na Boga, Potter. - Draco podszedł do niego. Zmartwienie było widoczne głęboko w jego zmarszczonych brwiach. Sięgnął ku niemu, muskając palcami czoło bruneta. Harry poczuł, jak jego żołądek się wywraca, nie mógł powstrzymać potu wstępującego mu na czoło.

- Nie nauczyliśmy cię niczego o instynkcie samozachowawczym?

- Więcej, niż możesz wiedzieć – wyszeptał Harry do oddalających się pleców blondyna.

Napoili go eliksirami, wepchnęli pod prysznic i – po naleganiach Harry'ego – niechętnie położyli go do łóżka w pokoju gościnnym.

- Proszę. Wygodnie ci? Chcesz lizaka, wasza wysokość? - zapytał Draco, mimo że miękkimi ruchami kontynuował wygładzanie nakrycia.

- Jest tylko jeden lizak, jakiego bym chciał – powiedział Harry. Jego oczy migotały, gdy wprowadzał swój plan w życie.

- Ble. Boże, Potter, nie, gdy wciąż zarażasz.

- Nie dla mnie. Dla ciebie.

Draco spojrzał na niego z ukosa.

- Grypa usmażyła ci mózg.

- Nie… Ty i Severus. - Harry oblizał usta. - Moglibyście... No wiesz.

- Wiesz, że nie robimy tego bez ciebie. Nie jesteśmy – Draco zamachał rękami – kompatybilni. Ty jesteś przysłowiowym klejem, głupku.

Harry odwrócił się, nie chcąc myśleć o ostatnim razie, gdy byli razem w łóżku. Oczywiście był zszokowany tym, że nie może już mieć erekcji. Jeden z uzdrowicieli wspomniał o tym możliwym symptomie. Tej nocy uratowały go bardzo skomplikowane zaklęcia maskujące i trochę szczęścia. Następnego dnia wyruszył w przedłużoną podróż.

- Po prostu mam taki nastrój. Zróbcie dla mnie przedstawienie.

- Co?

- Przedstawienie. Ty i Severus. Jest w gabinecie. Założę się, że go tu zwabisz.

Draco gapił się na niego przez dłuższą chwilę, jakby starał się zrozumieć, czy Harry mówił prawdę. Brunet wypuścił powoli oddech, gdy Draco uśmiechnął się drapieżnie.

- Będziesz nami kierował?

- Oczywiście. Wiem, czego chcesz – powiedział Harry niskim, ochrypłym głosem.

- Ja nie...

- Oczywiście, że tak, Draco. Walisz sobie wystarczająco często, myśląc o tym – słyszałem cię. Myślisz, że tylko go tolerujesz, ale to nie wszystko, prawda?

- Nie wiesz, o czym...

- Udowodnij to. Udowodnij, że się mylę. Udowodnij, że go nie pragniesz.

Draco zarumienił się i oblizał usta.

- Palant – powiedział, odwracając się i śpiesząc po Severusa.

Harry patrzył, jak odchodzi, wzdychając, gdy usłyszał szybkość kroków. Wszystko się ułoży. Severus i Draco poradzą sobie bez niego.

- W porządku, jesteśmy tu, by zagrać dla waszej wysokości. Gdzie mamy stanąć? - zapytał Draco, wyrywając Harry'ego z ponurych myśli.

- To absurdalne – powiedział Severus.

- Chyba nigdy nie nazwałeś pieprzenia absurdalnym. Szczerze mówiąc, lubisz pieprzenie, prawda, Severusie? - zapytał Harry.

Nozdrza Snape'a rozszerzyły się tak, jak Harry tego oczekiwał. Wulgarność w jego ustach wędrowała prosto do członka Severusa.

- On nie będzie mnie pieprzył – zawarczał Draco.

- Co, myślisz, że pozwolę ci pieprzyć mnie?

- Dosyć! Nikt nikogo nie pieprzy… Ee, przynajmniej nie w tradycyjnym sensie. Chodzi mi o coś innego. Spodoba wam się. Przysięgam – powiedział Harry.

Severus nie odpowiedział. Skulił się w kącie.

- Zdejmij ubrania, Draco – polecił Harry.

Draco uśmiechnął się złośliwie i zaczął powoli się rozbierać.

- Nie dla mnie, dla Severusa – poprawił brunet delikatnie.

Severus miał na twarzy maskę obojętności. Ale Harry go znał. Znał jego ciało tak dobrze, jak znał jego serce. Widział płomień w oczach Severusa, sposób, w jaki oddychał, powoli i głęboko, to, jak jego palce zaciskały się, jak gdyby chciały sięgnąć i dotknąć.

- Na kolana, Draco. Odchyl głowę do tyłu, otwórz usta – powiedział Harry.

Draco upadł na kolana z gracją szukającego.

- Zamknij oczy. Severusie, gdy dam ci znak, rozepniesz rozporek, wyciągniesz swojego wielkiego fiuta, przejdziesz przez pokój i wepchniesz go najdalej, jak możesz, złapiesz Draco za włosy i będziesz pieprzył jego usta.

- Nie ma... - zaczął Severus, ale jego szczęka opadła na widok Draco, jęczącego i dotykającego swojego twardego członka.

- Ty pieprzony, zdeprawowany draniu – jęknął Draco. - Chcesz, żeby pieprzył moje usta? By mnie użył? Wytrysnął spermę na całą moją twarz?

- Tak. I Severus też tego chce. Prawda, Severusie?

Severus odpowiedział, podchodząc o krok bliżej. Rzucił płomienne spojrzenie w stronę Harry'ego, które wyraźnie mówiło: „Zapłacisz za to".

Harry pokiwał głową i uśmiechnął się szeroko.

- Jesteś paskudną, małą bestią, którą trzeba ustawić w miejscu – powiedział Severus do Draco pełnym żądzy głosem.

- Tak, tak – odpowiedział Draco, zatracając się w fantazji.

Harry czekał, by dać znak, aż dłonie Severusa trzymały kurczowo szaty, a jego ciało przechylało się do przodu. Machnął ręką, patrząc, jak Severus stara się rozpiąć rozporek najciszej jak się dało.

Podszedł do Draco dwoma szybkimi krokami. Wsadził mu swojego członka do gardła i przesunął palcami po jego włosach. Szarpnął mocno, jęcząc, gdy Draco krzyknął.

- Nie otwieraj oczu – powiedział Harry ochryple, oddychając ciężko, jego ciało z desperacją starało się udowodnić swoje podniecenie.

- Pieprz go, Severusie. Pieprz jego usta.

xxx

- Co on tu robi? - wysyczał Draco, rzucając zazdrosne spojrzenia w kierunku Severusa. - Mieliśmy być tylko ty i ja, Potter.

- Zmiana planów – odpowiedział Harry.

- Pieprzyć to.

Draco chwycił swoją pelerynę i pomaszerował w kierunku zniszczonego kominka. Prawie do niego doszedł, ale Harry złapał go w pasie i przyciągnął do siebie.

- Przestań, Malfoy. Zostań. Pamiętasz ostatni raz? Gdy nas obserwował? Gdy pieprzyłem cię godzinami? - wyszeptał Harry, liżąc jego ucho. - Pamiętasz, jak bardzo podobało ci się to, że ogląda? - Harry okręcił ich w taki sposób, że stali przodem do Severusa. - Popatrz na niego. Naprawdę na niego popatrz. Jest piękny, prawda? Wyobraź sobie, jaki jest jego członek, ten złośliwy język, te długie palce. - Harry uśmiechnął się, gdy Draco jęknął i oparł głowę na jego ramieniu. - Będę pierwszy. Nie chcesz patrzyć, jak pieprzy moje usta? Jak bierze mnie tak, pozwalając tobie też wziąć to, czego chcesz?

Draco okręcił się i pchnął Harry'ego na ścianę.

- Będę pieprzył cię do utarty zmysłów. Nie będzie cię obchodziło, co masz w ustach, jedyną rzeczą, którą poczujesz, będę ja.

Harry uśmiechnął się. Kątem oka ujrzał, jak Severus również się uśmiecha.

xxx

- …tak jest. Tak jest. Weź go, mała suko – wysyczał Severus.

Harry otworzył oczy, wspomnienie rozwiało się po tych słowach. Boże, byli razem piękni.

- Dotykaj się, Draco. Doprowadź się do orgazmu. Spuść się na jego spodnie i buty – sapnął Harry, łapiąc się między tym, co się teraz działo, a tym, co pamiętał.

Ręka Draco pomknęła do członka, ruszając się w górę i w dół w rytm gorączkowych pchnięć Severusa w jego ustach.

- Dobrze. Pieprz jego usta, Severusie. Pieprz go. Weź go.

Draco jęknął, a Severus krzyknął, wyginając plecy w łuk i pchając jeszcze głębiej.

Harry obserwował, jak dochodzą.

Draco zadrżał, gdy magia Severusa go musnęła. Harry zastanowił się, jakie to było dla niego uczucie. Nigdy nie pytał. Było wiele pytań, których wcześniej nie zadał.

Severus westchnął, a stalowa ostrożność, którą zawsze nosił na twarzy, ześliznęła się, pozostawiając go bardziej nagim, niż wcześniej. Taka intymność. Kochankowie.

Harry zamknął oczy i uśmiechnął się, wmawiając sobie, że słodko-gorzkie łzy w kącikach jego oczu nie kłują zazdrością. To było dla nich. To było jego poświęcenie.

Cztery miesiące wcześniej, zanim wszystko się zmieniło.

Harry szedł ulicą Pokątną, unikając podekscytowanych dzieci, kręcących się dookoła wózków ze słodyczami i omijając biznesmenów zmierzających do Gringotta. Uśmiechnął się do małego chłopca, rozmawiającego z ożywieniem z przyjaciółmi pomiędzy liźnięciami swojego zaczarowanego lizaka. Powiew zimnego, jesiennego wiatru przemknął obok niego, niosąc ze sobą zapach prażonych jabłek i cynamonu. To był piękny dzień.

Poklepał swoją kieszeń, upewniając się, czy ma listę. Severus potrzebował dyptamu, Draco chciał nowy atlas, który dopiero co wyszedł, a Harry musiał sprawdzić kilka kont u Gringotta. Kłucie magii przesunęło się po jego skórze, gdy młoda dziewczyna paplała z podnieceniem do swojej sowy. To było łaskotanie w porównaniu ze straszliwym bólem magii Draco i Severusa. Obserwował ją, dopóki nie zniknęła za rogiem, nieświadoma świata bez magii.

Dokończył sprawę u Gringotta i wybrał się do sklepu z markowym sprzętem do quidditcha. Najnowsza miotła wyścigowa błyszczała w oknie, wibrując niedawno opatentowanym zaklęciem Lekkiego Lotu. Ta miotła mogła obrócić się w sekundę i oblecieć z nim boisko w dziesięć. Wpatrywał się w nią z zadumą człowieka, który wiedział, że nie ma już po co latać tak szybko, ale który – w jednym momencie – mógł przeżywać na nowo każdą chwilę swoich chwalebnych dni, pewien, że dałby sobie teraz radę z miotłą wyścigową pierwszej klasy. Odwrócił się z wielkim oporem.

Wyszedł na zewnątrz, w szarą londyńską alejkę, zanim przypomniał sobie, że zapomniał atlasu dla Draco. Przeklinając pod nosem, odwrócił się i skierował z powrotem do Dziurawego Kotła. Ale gdy zrobił kilka kroków, pub zamigotał, po czym zniknął. Wszystko, co Harry widział, to front porzuconego sklepu.

Panika chwyciła go za gardło, gdy przypomniał sobie, że tylko mugole widzieli zaniedbaną witrynę. Podbiegł bliżej, a zapomniany dyptam wylądował z głuchym trzaskiem na popękanym chodniku. Harry walił w okno, starał się siłą otworzyć drzwi. Wrzeszczał. Krzyczał. Kopał ścianę. Nie. To się nie mogło dziać. Był tu, wiedział, że tu był!

Ale go nie było.

Zniknął. Czarodziejski świat zamrugał i zamigotał, by zaraz przed nim zniknąć. Był... mugolem, zwyczajnym, przesypiającym życie, uśpionym zwyczajnością. Brzegi jego świata zwinęły się, jego życie zwisało rozpaczliwie. Zapomniane.

Jęknął w agonii, gdy magiczne łańcuchy wystrzeliły z ziemi i owinęły się wokół niego, parząc go wrzącą magią, zdzierając z niego ciało i mówiąc, że nie zasługuje na swoją magię, magię, którą ukradł. Ognisty wąż metalowego drutu kolczastego wystrzelił prosto w niego. Krzyknął…

Harry obudził się ze swojego koszmaru, sapiąc.

Spojrzał na Draco i Severusa, na ich delikatne twarze we śnie. Kulili się w swoją stronę, ich dłonie stykały się, byli nieświadomi jego cierpienia. Na chwilę wyciągnął w ich stronę palce, zanim opuścił dłoń.

Kiedyś to Harry leżał w środku. Teraz obserwował ich przez długi czas z odległego brzegu łóżka.

xxx

- To nie będzie działać.

- Bo nie starasz się wystarczająco mocno!

- Ty palancie!

- Przestańcie! Obaj! - warknął Harry, wyczerpany i zmarznięty. - Tym razem prawie nam się udało. Nie rozumiem tylko, dlaczego na końcu się zrywa.

Draco zebrał swoją szatę wokół siebie, jego ruchy były dziwne, nerwowe.

- To na pewno jego wina – powiedział, kiwając głową w kierunku Severusa.

- Co w ciebie wstąpiło? - zapytał Harry, mając dosyć jego dziwnego zachowania.

- Nic – odpowiedział, otulając się szatami jeszcze ciaśniej. - To wyraźnie był szalony pomysł.

- Teoria jest dobra! - wysyczał Snape.

- I skąd niby mamy to wiedzieć? Nawet nie powiedziałeś nam, co robimy! - wykrzyczał Draco. - Cały czas mówisz o uczuciach i dzieleniu się. Zastanawiam się, czy pod tymi ohydnymi szatami nie jesteś dziewczyną.

- Na miłość boską, czy wy dwaj... - Harry urwał. - Jesteś chory? O to chodzi? Boże, Draco, dlaczego nic nie powiedziałeś?

- Przestań – powiedział Draco, odpychając rękę Harry'ego i starając się wykręcić.

- Przestań zachowywać się jak dziecko. Pozwól mi zobaczyć... Och... Rozumiem – powiedział Harry, gdy jego dłoń spoczęła na bardzo twardym członku Draco.

Draco odepchnął go.

- Powiedziałem, żebyś zostawił mnie w spokoju!

- Co? O co chodzi? - zapytał Severus. Podszedł do nich, przyciągnięty zapachem zażenowania.

- Ee, nic – powiedział Harry, starając się zrozumieć, dlaczego Draco robił taki problem z erekcji.

- Jestem twardy, to chciałeś usłyszeć? - zapytał Draco, odwracając się i patrząc na Severusa wilkiem.

Severus wciągnął ostro powietrze. Harry znów zauważył ten dziwny błysk triumfu w jego oczach.

- Co? - zapytał Harry.

- To... To nasza magia ocierająca się o siebie. To naturalne, że czujemy taki... pociąg fizyczny, biorąc pod uwagę to, co robiliśmy razem w przeszłości – powiedział Severus.

- On ci obciągnął, a ja cię pieprzyłem. Trudno nazwać to pociągiem – powiedział szyderczo Draco do Harry'ego.

- Więc to stanowi problem. Tak, dlaczego wcześniej tego nie widziałem? - zapytał Severus samego siebie, chodząc w kółko, całkowicie poważny. Zatrzymał się nagle. - Musimy skonsumować ten związek bardziej.

- Zwariowałeś – powiedział Draco, odsuwając się.

- Po prostu... Pomyśl o tym, Draco. Zaklęcie nie wychodzi, bo jesteś przytłoczony pożądaniem wywołanym magią. Musimy to naprawić. Jedyny sposób, by to zrobić, wszyscy musimy...

- Uprawiać seks? - zapytał Harry, rozbawiony i zaróżowiony z podniecenia. Nagle Czarny Pan nie obchodził go tak bardzo. To było jak coś prosto z chłopięcych fantazji – musieli uprawiać seks, by uratować świat! Nie mógł powstrzymać drżącego śmiechu.

Severus podszedł do niego, popchnął go na ścianę.

- To nie jest śmieszne. Mam udowodnić, jak bardzo poważny mogę być?

Zanim Harry zdążył powiedzieć coś niezwykle sarkastycznego, Severus pożerał już jego usta i rozdzierał jego szaty. Harry zaryzykował spojrzenie na Draco, którego usta były otwarte, cudownie podkreślając jego zaróżowione policzki i rozszerzone źrenice.

Gdy pocałunek się skończył, Severus wyciągnął dłoń i przywołał Draco.

- Jesteśmy w tym razem. To zadziała tylko z nami trzema.

Draco podszedł bliżej, potykając się.

xxx

Dwa miesiące wcześniej, zanim wszystko się zmieniło.

- Znowu się pakujesz?

Harry zamarł na chwilę, ale nie porzucił czynności.

- Dokąd tym razem? Rumuńskie rezerwaty smoków?

- Ee, nie. Dom charłaków. Ten w Chorwacji.

Draco wszedł do pokoju. Nawet jego kroki na dywanie brzmiały na nadąsane.

- Nie byłeś tam dwa tygodnie temu?

- Tak, ale mają problemy z dachem i hydrauliką. Muszę tam pojechać i załatwić wszystko z lokalnymi pracownikami.

- Nie, nie musisz. Ty nalegasz.

Harry westchnął. Nie mógł wygrać tym razem i tak naprawdę nie było nic, co mógł powiedzieć. Myślał, że „Muszę wyjechać, bo dotyk waszej magii sprawia, że wymiotuję każdego ranka i nie mogę już rzucać zaklęć maskujących – tych, dzięki którym myślicie, że jestem twardy – a nic, co robicie, nie daje mi erekcji" nie zabrzmi tak, jak tego chciał.

- Dlaczego musicie korzystać z usług lokalnych pracowników? Prościej będzie naprawić to zaklęciem renowacyjnym. Dzieci mogłyby patrzeć – to by było dla nich jak pokaz fajerwerków.

Harry odwrócił się gwałtownie.

- Naprawdę jesteś taki okrutny? Masz jakiekolwiek pojęcie o tym, jakie to będzie dla nich uczucie? Widzieć magię, wiedząc, że same nie będą mogły jej używać? Masz jakiekolwiek pojęcie o tym, jak okropne by to było?

Draco odsunął się z szeroko otwartymi oczami.

- Nie mają zielonego pojęcia o tym, jak odczuwa się magię, ale, jak to tak często głosisz, nie powinny też od niej uciekać. To nie ma być jakaś nieosiągalna nagroda, przez którą wyrosłyby na zgorzkniałych i zawiedzionych ludzi, mówiłeś. Niektórzy ludzie są po prostu inni. Wygłaszasz to gówno tak często, że znam je na pamięć.

Szczęka Harry'ego opadła, gdy odtwarzał w myślach te słowa. Właśnie to powiedział, to postulowała ich literatura organizacyjna. Jak mógł tak bardzo wszystko przeinaczyć?

Draco podszedł bliżej. Harry cofnął się trochę, jego głowa nagle zaczęła pu...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin