KAZANIA PASYJNE - Być uczniem Jezusa.doc

(127 KB) Pobierz
BYĆ UCZNIEM JEZUSA

BYĆ UCZNIEM JEZUSA

Kazania pasyjne

 

Kazanie pasyjne 1

Być uczniem Jezusa jak JUDASZ

 

Umiłowani czciciele męki Pańskiej!

Drodzy uczniowie Jezusa Chrystusa!

 

Przy pomocy łaski Bożej przystąpiliśmy do rozważania męki Pana naszego Jezusa Chrystusa.

Św. Tomasz z Akwinu, wybitny filozof i teolog, patron tych, którzy nie boją się używać rozumu w dochodzeniu do tajemnicy Boga, napisał u schyłku swojego życia: „Więcej nauczyłem się z krzyża Jezusa Chrystusa, aniżeli z rozmaitych mądrych książek”. Ta głęboka myśl jest dla nas zachętą, abyśmy także i my podążyli tę samą drogą.

„Być uczniem Jezusa”. Podczas tegorocznych rozważań, wpisanych w nabożeństwa Gorzkich Żali, zastanowimy się, jaki powinien być Jego uczeń, jaka powinna być Jego uczennica.

Przed nami sześć rozważań, podczas których będziemy odkrywali cechy dobrego ucznia Pańskiego. Będziemy ich wybierali z grona tych ludzi Pisma Świętego, którzy mieli do czynienia     z Jezusem i Jego krzyżem.

„Więcej nauczyłem się z krzyża Jezusa Chrystusa, aniżeli z rozmaitych mądrych książek”.   A zatem do dzieła. Wejdźmy na drogę uczniów i uczennic Pańskich. Oceńmy ich postępowanie.       I jeśli warto – weźmy za przykład do naśladowania.

 

Drodzy Siostry i Bracia!

 

Za pierwszy model posłuży nam dzisiaj Judasz – ostatni z Apostołów, jak zgodnie pisali      o nim Ewangeliści.

Śpiewaliśmy o nim przed chwilą: „Jezu, za trzydzieści srebrników; od niewdzięcznego ucznia zaprzedany; Jezu mój kochany”.

Kim był Judasz?

Był synem Szymona. Pochodził z Kariotu – miasta w południowej Judei. Został powołany przez Chrystusa do grona dwunastu Apostołów. Od początku publicznej działalności Jezusa, towarzyszył Mu i był naocznym świadkiem prawie wszystkich Jego cudów. W gronie apostolskim był tym, który miał pieczę nad trzosem – jak powie Ewangelista – czyli był w pewnym sensie ich skarbnikiem. To on udał się do Arcykapłanów i zdecydował się, że za trzydzieści srebrników zdradzi Jezusa – swojego mistrza, nauczyciela i przyjaciela.

Zdrada, której dopuścił się Judasz jest przykładem wielkiego dramatu zarówno ludzkiego, jak i boskiego. Jezus przecież od początku wiedział, że zostanie zdradzony i wiedział także, kto tego dokona. Kiedy powoływał Judasza, wiedział, że to właśni on Go zdradzi. Jednak, mimo tego, zaprosił go do grona dwunastu Apostołów, do grona swoich uczniów i traktował konsekwentnie, do końca, jako swojego przyjaciela.

W sytuacji Judasza widać wyraźnie, jak bardzo Bóg szanuje wolność każdego człowieka. Bóg jest przecież wszechwiedzący i zna doskonale przyszłość, ale to człowiek tę przyszłość kształtuje poprzez swoje wybory. Bóg w żaden sposób nie determinuje człowieka. Każdemu z nas pozwala na podjecie wolnej decyzji i dokonanie wolnego wyboru. Czasami te wybory okazują się błędne, złe – jak chociażby w przypadku zdrady Judasza – a jednak Jezus na to pozwala i co więcej: nie uzależnia swojej miłości do człowieka, do każdego z nas, od naszych złych decyzji.

 

 

 

 

Drodzy czciciele męki Pańskiej!

 

Pismo Święte mówi, że Judasz po zdradzie opamiętał się i poszedł do Arcykapłanów, aby oddać pieniądze. Pewnie liczył na to, że uda mu się jakoś pomóc Jezusowi. Może myślał nawet, że zostanie On uwolniony. Ale Arcykapłani nie byli przyjaciółmi Judasza. Judasz nie był odpowiednim interlokutorem, rozmówcą dla uczonych w Piśmie. Nie chcieli z nim rozmawiać. Był im po prostu niepotrzebny. Wykorzystali go do swoich celów. Wykorzystali jego naiwność              i głupotę. A potem… A potem został sam ze swoją winą.

Czy postawa Judasza – ucznia Pańskiego może nas czegoś nauczyć? Czy widzimy jakieś podobieństwo do nas samych?

Niestety tak. Tak, jak Arcykapłani postąpili z Judaszem, tak również postępuje z nami zły duch. To nieprawda, że szatan, diabeł jest jakąś postacią baśniową, mityczną. Nie, on bardzo mocno wpisuje się w krajobraz naszego życia. I największą radość sprawiamy mu wtedy, gdy ignorujemy jego istnienie. Wówczas dopiero ma pole do działania.

I ten zły duch, który nakłonił serce Judasza Iskarioty, również i nasze serca nakłania do zła. Kusi nas, obiecuje złote góry, wielką przygodę, szczęście, radość, dostatek, a w konsekwencji zniewala, krzywdzi, oddala od Boga i doprowadza do upadku. Czyni to elegancko, w białych rękawiczkach, w sposób bardzo wyrafinowany, prawie nie mamy możliwości zauważyć, jak bardzo nami manipuluje.

Ten zły duch – szatan, pojawia się obok nas, w naszym życiu, w takiej postaci, w której       w ogóle byśmy się go nie spodziewali. Wchodzi w nasze życie niewinnie, niezauważalnie. A gdy wychodzi pozostawia takie spustoszenie, że często nie wiemy od czego zacząć i co najpierw uzdrowić.

Szatan przychodzi pod osłoną systemów politycznych i gospodarczych, przychodzi pod osłoną nowinek technicznych i osiągnięć cywilizacyjnych, przychodzi ukryty w zasadach życia moralnego i społecznego… A gdy doprowadzi do naszego upadku i naszej klęski, odwraca się od nas i mówi tak, jak Arcykapłani Judaszowi: to Twoja sprawa.

 

Drodzy Siostry i Bracia!

 

I my – chrześcijanie, katolicy, uczniowie Pańscy – niestety, niejednokrotnie możemy znaleźć się w sytuacji podobnej do Judasza. Ileż to razy sprzedawaliśmy Jezusa za trzydzieści srebrników chwilowej przyjemności? Ileż to razy pozwoliliśmy sobie wmówić, że nasze złe postępowanie nie jest grzeszne? Ileż to razy w życiu odrzuciliśmy nasze chrześcijaństwo? Ileż to razy pozorną bliskością, pocałunkiem zdradziliśmy Jezusa?

Judasz nie był do końca aż taki zepsuty, skoro przyznał się do swojego błędu. Jednak nie potrafił znaleźć dobrego wyjścia z tej sytuacji. Na początku popełniając grzech zapomniał o Bogu. Na końcu odrzucając od siebie grzech również zapomniał o Bogu. Chciał tę tragiczną sprawę załatwić tylko własnymi siłami, chciał z dokonaną zdradą poradzić sobie sam. Bez Boga. Nie dobrze. Bo w konsekwencji znalazł się w beznadziei, popadł w rozpacz, popełnił samobójstwo.

 

Drodzy czciciele męki Pańskiej!

 

Czy uczniowie Pańscy nie popełniają błędów? Oczywiście, że popełniają. Bo ludzką rzeczą upadać. I Chrystus z tym się liczy. Ale nie mają prawa rozwiązywać swoich problemów sami, bez Boga. Musimy w chwilach życiowych porażek mieć odwagę, aby w szczerości serca stanąć przed Bogiem i prosić Go o pomoc. Ludzką rzeczą upadać, ale szatańską w upadku trwać. A Bożą rzeczą powstawać, do nowego, lepszego życia.

Czy Judasz – uczeń Jezusa Chrystusa, może być dla nas wzorem? Może być wzorem, ale tego, w jaki sposób nie wolno nam postępować. Chociaż w jego kroczeniu za Jezusem widzimy podobieństwo do nas samych, to jednak naśladować go nie możemy.

Jako chrześcijanie – uczniowie Jezusa Chrystusa – nie potępiamy Judasza, co najwyżej jego grzech. Ale wiemy dobrze, że nie wolno nam być takimi uczniami jak on, ponieważ wówczas, na poważnie, grozi nam duchowe i fizyczne samobójstwo. Amen.

 

 

Kazanie pasyjne 2

Być uczniem Jezusa jak Św. PIOTR

 

Wówczas Jezus rzekł do nich: «Wy wszyscy zwątpicie we Mnie tej nocy. Bo jest napisane: Uderzę pasterza, a rozproszą się owce stada. Lecz gdy powstanę, uprzedzę was do Galilei». Odpowiedział Mu Piotr: «Choćby wszyscy zwątpili w Ciebie, ja nigdy nie zwątpię». Jezus mu rzekł: «Zaprawdę, powiadam ci: Jeszcze tej nocy, zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz»” (Mt 26, 31-34).

 

Umiłowani czciciele męki Pańskiej!

Drodzy uczniowie Jezusa Chrystusa!

Drogie uczennice Jezusa Chrystusa!

 

Podczas tegorocznych rozważań, wpisanych w nabożeństwa Gorzkich Żali, postanowiliśmy bardziej świadomie wkroczyć na drogę uczniów Pańskich. Bogaci w doświadczenia ich życia chcemy uczyć się właściwego kroczenia za Jezusem.

Przed tygodniem uczyliśmy się, jak być uczniem Jezusa Chrystusa, korzystając z postawy Judasza – ostatniego z Apostołów. Dzisiaj chcemy stanąć dokładnie na przeciwległym biegunie        i zastanowić się nad naszym chrześcijańskim stylem życia na przykładzie św. Piotra – pierwszego wśród Apostołów.

 

Drodzy Siostry i Bracia!

 

Na początku kardynalne pytanie: kim był św. Piotr?

Św. Piotr pochodził z Betsaidy. Było to miasteczko położone na brzegu jeziora Genezaret, czyli Galilejskiego. Tak naprawdę nosił imię Szymon i miał brata o imieniu Andrzej. Mieszkał wraz         z rodziną w Kafarnaum i trudnił się rybołówstwem. Był człowiekiem prostym, co nie oznacza, że niewykształconym. Miał żonę, skoro miał również teściową, którą Jezus uzdrowił. Nie wiemy natomiast, czy miał dzieci. Wiemy na pewno, że wpierw był uczniem Jana Chrzciciela. Całe jego życie odmieniło się zupełnie, gdy spotkał Jezusa z Nazaretu. Uwierzył słowom Chrystusa: „odtąd ludzi będziesz łowił”, i poszedł za Zbawicielem.

Św. Piotr jest uznawany za pierwszego wśród Apostołów i to nie tylko ze względu na to, że został powołany jako pierwszy. Jest również pierwszym wśród Apostołów, ponieważ otrzymał od Chrystusa „władzę kluczy”. To go nazywamy pierwszym papieżem, Biskupem Rzymu. I co do tego mamy potwierdzenie w Piśmie Świętym. Kiedy w drodze do Cezarei Filipowej uznał w Chrystusie Mesjasza otrzymał zapewnienie: „Ty jesteś Piotr, czyli Skała, i na tej Skale zbuduję Kościół mój,     a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie»”       (Mt 16, 18-19).

Dlatego właśnie w oparciu o te słowa św. Ambroży, biskup Mediolanu, autor wielu hymnów religijnych i wspaniały reformator świętej liturgii już w IV wieku naszej ery przypominał całemu chrześcijańskiemu światu prawdę: „Ubi Petrus, ibi Ecclesia” – „Gdzie Piotr, tam Kościół”. Bo jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół jest najpełniej obecny przy św. Piotrze                      i każdorazowym Jego następcy.

 

 

 

Drodzy czciciele męki Pańskiej!

 

Św. Piotr stoi zatem od początku na czele Kościoła, który założył sam Chrystus. Natomiast dzisiaj coraz częściej podważa się istotę tego Kościoła, pomniejsza się znaczenie papieża – następcy św. Piotra. Kwestionuje się konieczność wspólnoty Kościoła jako miejsca, gdzie człowiek dąży do zbawienia.

Postawmy zatem przy tej okazji pytanie: Czy Kościół jest potrzebny? Czy Chrystus oby na pewno chciał odbierać od ludzi chwałę we wspólnocie Kościoła? Oczywiście, że tak. „Gdyby Bóg pragnął samotnej pieśni, poprzestałby na Adamie”. Już w III wieku naszej ery powstało określenie: „Extra Ecclesia nulla salus” – „Poza Kościołem nie ma zbawienia”. Jej autorem jest św. Cyprian, biskup Kartaginy, który całe życie – jako dobry uczeń Pański – odważnie świadczył o Jezusie i jego Kościele, aż po męczeństwo. Dlatego na tym miejscu, zatopieni w kontemplacji Chrystusa umęczonego i cierpiącego, musimy sobie przypomnieć i przywołać te słowa św. Cypriana. Poza Kościołem, w oderwaniu od Kościoła nie ma zbawienia.

I czy trzeba na nabożeństwie Gorzkich Żali mówić o naturze Kościoła? Okazuje się, że trzeba, bo natury Kościoła nie rozumieją nie tylko ludzie oddaleni od Chrystusa, ale i ci, którzy zdają się być blisko, czasem nawet najbliżej Niego. Od Kościoła nie odchodzą ateiści, bo oni nigdy do niego nie należeli. Od Kościoła odchodzą, niejako uciekają katolicy – ludzie ochrzczeni w imię Trójcy Świętej.

I tego autentycznego rozumienia Kościoła musimy uczyć się przede wszystkim od uczniów Pańskich i uczniów Apostolskich, którzy w pierwszym wieku chrześcijaństwa kwestie sporne rozwiązywali zawsze w łączności z Biskupem Rzymu, nawet po śmierci św. Piotra, nawet wówczas, gdy jeszcze na wyspie Patos żył św. Jan Apostoł. Zawsze zmierzali do Rzymu i to papieża prosili o pomoc. Nie lekceważyli głosu papieża. Nie lekceważyli nauki żadnego papieża. Nawet nie przyszło im do głowy, że można nazywać się chrześcijanami, katolikami, kiedy odrzuca się naukę Chrystusa i Kościoła w tych tak bardzo podstawowych kwestiach, jak obrona godności człowieka, obrona wolności człowieka, obrona życia człowieka.

Wierni uczniowie Jezusa Chrystusa: ci pierwsi i wszyscy, którzy żyli na przestrzeni wieków nie stawiali się ponad Boga, zawsze respektowali prawo Boże, nawet wówczas, gdy inne nakazy, sprzeczne z Ewangelią, zostały zadekretowane prawem państwowym.

 

Drodzy uczniowie Jezusa Chrystusa!

Drogie uczennice Jezusa Chrystusa!

 

Śpiewaliśmy przed chwilą: „Jezu, pod przysięgą od Piotra; po trzykroć z wielkiej bojaźni zaprzany, Jezu mój kochany! W postawie św. Piotra tak bardzo odnajdujemy nasze życie.

„Panie, choćby wszyscy zwątpili w Ciebie, ja nigdy nie zwątpię”. A jak jest w praktyce?

Chrzest święty – obiecujemy wychować nasze dzieci w wierze katolickiej.

Pierwsza Komunia święta – postanawiamy z motywów religijnych miedzy innymi zachować abstynencję od napojów alkoholowych do osiemnastego roku życia.

Bierzmowanie – obiecujemy, że będziemy wiernie świadczyć o Chrystusie i postępować według zasad wiary katolickiej.

Sakrament święceń – postanawiamy pobożnie i z wiarą sprawować misteria Chrystusa, zgodnie z tradycją Kościoła.

Małżeństwo – obiecujemy miłość, wierność i uczciwość małżeńską, aż do końca życia.

Dlaczego nie dotrzymujemy słowa danego Chrystusowi? Dlaczego tak łatwo rezygnujemy, poddajemy się? Dlaczego tak łatwo szukamy czegoś zamiast?

Dlaczego nie ocieramy twarzy Jezusowi? Dlaczego przynosimy żołnierzom nie same gwoździe ale wręcz woreczki z gwoździami, które oni tak ochoczo wbijają potem w ręce Zbawiciela? Dzieje się tak w wymiarze prywatnym, jak i społecznym.

„Panie, choćby wszyscy zwątpili w Ciebie, ja nigdy nie zwątpię”. A jak jest w praktyce?

Nie wiem, co mówisz.

Nie znam tego Człowieka.

Nie znam tego Człowieka.

I w tej chwili kogut zapiał.

Wspomniał Piotr, wspomniał uczeń Pański, wspomniała uczennica Pańska na słowo Jezusa: Zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz.

 

Drodzy czciciele męki Pańskiej!

 

Św. Piotr wyszedł na zewnątrz i gorzko zapłakał. Opamiętał się, później żałował, nawet naprawił swój błąd. Stanął na czele Kościoła. Własną piersią bronił nauki świętej Ewangelii. Nie pozwolił, jak czytamy w Dziejach Apostolskich, aby Szymon Mag kupił sobie od Apostołów zdolność uzdrawiania i czynienia cudów w imię Jezusa. Nie pozwolił św. Piotr, aby rozprzestrzeniała się symonia. W końcu nie bał się oddać życia za Chrystusa. Prosił oprawców tylko o jedno: Nie chcę, nie mogę, nie jestem godzien umierać jak Pan. Ukrzyżujcie mnie głową     w dół.

 

Drodzy uczniowie Jezusa Chrystusa!

Drogie uczennice Jezusa Chrystusa!

 

Postawmy po raz drugi, podczas tegorocznych rozważań Gorzkich Żali, nasze pytanie: czy możemy się czegoś nauczyć od św. Piotra – pierwszego wśród Apostołów. Oczywiście, że możemy. I to bardzo dużo.

Możemy uczyć się wierności Bogu. Możemy uczyć się ostatecznie dojrzałości                      w przeżywaniu wiary. Możemy uczyć się miłości do Ewangelii i Kościoła.

Ale również otrzymujemy dzięki postawie życiowej św. Piotra program naprawczy             w przypadku naszego złego postępowania. Jeżeli będzie w nas autentyczny żal i postanowienie poprawy. Jeżeli będziemy starali się radykalnie żyć według nauki Kościoła, wówczas w należyty sposób odpowiemy Chrystusowi na Jego trzykrotne pytanie o miłość: Czy miłujesz mnie? Czy miłujesz mnie? Czy kochasz mnie? „Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham”. Amen.

 

 

Kazanie pasyjne 3

Być uczniem Jezusa jak św. JÓZEF z Arymatei

 

„Pod wieczór przyszedł zamożny człowiek z Arymatei, imieniem Józef, który też był uczniem Jezusa. On udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Wówczas Piłat kazał je wydać. Józef zabrał ciało, owinął je w czyste płótno i złożył w swoim nowym grobie, który kazał wykuć   w skale. Przed wejściem do grobu zatoczył duży kamień i odszedł” (Mt 27, 57-60).

 

Umiłowani czciciele męki Pańskiej!

Drodzy uczniowie Jezusa Chrystusa!

Drogie uczennice Jezusa Chrystusa!

 

Judasz ostatni wśród Apostołów, ale za to pierwszy zdrajca Jezusa. Św. Piotr – pierwszy wśród Apostołów, spadkobierca władzy kluczy. Oni stanęli dotychczas na naszej drodze uczniów Pańskich. Do tych uczniów chce dzisiaj dołączyć kolejny, może mniej znany, choć równie ważny – skoro wspomina go Pismo Święte i skoro przynależy mu tytuł świętego. Św. Józef z Arymatei.

Kim był i dlaczego warto o nim mówić?

Św. Jozef z Arymatei – jak czytamy w Ewangelii według św. Jana – „był uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy przed Żydami” (J 19, 38). Nie przekazują nam Ewangeliści żadnych relacji ze spotkań tego człowieka ani z Chrystusem, ani z Jego Apostołami. Wiemy, że pochodził                 z Arymatei, miasteczka oddalonego około 50 km od Jerozolimy. Był człowiekiem zamożnym            i poważanym. Należał do Sanhedrynu, czyli żydowskiej Wysokiej Rady, która posiadała władzę religijną i sądowniczą. To właśnie on, wraz z Nikodemem, nie zgodzili się na uchwałę Wysokiej Rady w sprawie stracenia Jezusa. Wiedział bowiem, że uczeni w Piśmie przez zawiść chcieli pozbyć się Chrystusa, ponieważ wytykał im ich grzechy oraz błędy.

Niestety, prócz sprzeciwu nic więcej nie mógł uczynić. Za to po śmierci Jezusa zrobił naprawdę wiele. Pogrzeb – według zwyczaju żydowskiego – powinni Nauczycielowi urządzić uczniowie. Skoro najbliżsi uczniowie Jezusa zawiedli i uciekli, św. Józef z Arymatei, sam udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Następnie kupił płótna, zdjął ciało z krzyża i złożył w grobie, wcześniej wykutym dla siebie w skale.

 

Drodzy uczniowie Jezusa Chrystusa!

Drogie uczennice Jezusa Chrystusa!

 

Śpiewaliśmy przed chwilą, podejmując medytację na męką Pańską, te słowa: „Jezu, od Jozefa uczciwie i Nikodema w grobie pochowany, Jezu mój kochany!”

Trzeba nam teraz głęboko wniknąć w myślenie i sposób postępowania św. Józefa                  z Arymatei. Jest to postać również w pewnym sensie tragiczna. Wierzył w Chrystusa, widział          w Nim wysłannika Boga, może nawet samego Mesjasza, a jednak – mimo wysokiego stanowiska, jakie zajmował w Sanhedrynie – nie mógł ocalić Jezusa. Nie przyczynił się do Jego śmierci –           o czym zapewniają Ewangeliści – a jednak był jej świadkiem.

Ciekawe, czy Józef nie mógł nic zrobić, bo było to ponad jego możliwości? Czy też nie mógł nic zrobić, bo nie miał na tyle odwagi, aby przed Żydami wyznać wiarę w Chrystusa? To pytanie – póki co, na razie – pozostanie dla nas bez odpowiedzi.

Jednak postawa św. Józefa z Arymatei – zwłaszcza po śmierci Pana – daje dużo do myślenia. Może właśnie wtedy zrozumiał, że niepotrzebnie wstydził się Jezusa? Może właśnie wtedy pojął, że najwyższy czas, aby przyznać się do Niego?

Być może dlatego udał się do Piłata i poprosił o ciało Nauczyciela, aby mógł Go pogrzebać. Nie byle gdzie, ale w swoim własnym grobie. Nikt wcześniej w tym grobie jeszcze nie spoczywał. Nadawał się zatem, aby złożyć tam Chrystusa. I być może św. Jozef z Arymatei miał przekonanie, że i Jezus za długo w tym grobie nie pobędzie. No bo przecież zmartwychwstanie.

 

Umiłowani czciciele męki Pańskiej!

 

Józefa z Arymatei można uznać za jednego z pierwszych chrześcijan. Uwierzył słowom Jezusa, czuł się bardzo mocno spadkobiercą Jego nauki, skoro – jak przystało na ucznia – zadbał     o Jego pochówek. Wiedział, jaki szacunek należy się ciału Jezusa.

Kiedy patrzymy na postawę tego ucznia Pańskiego uświadamiamy sobie, że i my powinniśmy otaczać należytym szacunkiem nie tylko Boskie Ciało Chrystusa, które przyjmujemy w Eucharystii, ale również i ludzkie ciało. Nasze ciała, ciała bliskich nam osób, ciała naszych bliźnich, nawet ciała naszych zmarłych, gdy im urządzamy pogrzeb. Ciało ludzkie jest przecież świątynią Ducha Świętego. I dobrze o tym wiemy. Jest szczególnym przybytkiem Boga, który przecież stworzył nas z miłości na swój obraz i podobieństwo.

A jak my troszczymy się o nasze ciało? Jest okazja, aby o to zapytać. Nie tylko dusza, ale      i ciało. Człowiek jest jednością. Czy oddajemy ciału należny szacunek? Nie przesadny, ale należny szacunek. Czy dbamy o nasze zdrowie? Nie chodzi tu o hipochondrię i narcyzm, ale o zwykłą troskę o nasze zdrowie. Czy bierzemy pod uwagę, że alkohol, nikotyna, narkotyki, rozmaite używki, zła higiena zdrowotna, nawet zły sposób ubierania się mają wpływ na nasze ciało. Skoro jest ono świątynią Ducha Świętego, to dbajmy o Boży obraz w nas. Uczcijmy Boga obecnego        w naszym ciele. Przecież to ciało ma być zaczątkiem zmartwychwstania. Naszego zmartwychwstania.

 

Drodzy uczniowie Jezusa Chrystusa!

Drogie uczennice Jezusa Chrystusa!

 

Życie św. Józefa z Arymatei przypomina czasem życie wielu z nas. Czy przypadkiem i my nie ukrywamy – jak Józef – naszych religijnych przekonań. Wstydzimy się, bo ktoś mógłby uznać, że jesteśmy za bardzo religijni. Mówimy czy myślimy, że wiara to sprawa prywatna. Nie każdy musi wierzyć w Chrystusa. Nic bardziej błędnego. Wiara nigdy nie może być ukryta. Autentyzm w przeżywaniu wiary domaga się świadectwa. Jeżeli wierzysz, że Chrystus daje życie wieczne, to nie możesz spocząć dopóki na świecie jest chociażby jedna osoba, która Go nie poznała. Dosyć            z udawaniem wiary. Wiarą trzeba żyć na co dzień, a nie od święta.

Pytamy się: czy mamy być tolerancyjni? Owszem, mamy być. Ale tolerancja to nie akceptowanie zła. Tolerancja to nie zgadzanie się na dewiacje i patologie. Bo nie można przecież powiedzieć złodziejowi: bądź sobą. Nie można powiedzieć zabójcy: bądź sobą. Bo będzie sobą, kosztem naszej własności i naszego życia. Tolerancja to szacunek wobec tych, którzy myślą inaczej, ale tym myśleniem nie krzywdzą innych.

 

Drodzy czciciele męki Pańskiej!

 

Wśród wielu cech, które zauważamy u św. Józefa z Arymatei jest jeszcze ta jedna. On jak mało kto – nawet spośród grona Apostołów – uczy nas pięknej postawy: bycia z Jezusem do końca. Gdy inni w obliczu trudnych doświadczeń zaczynają się gubić i uciekają, on trwa do końca.

„Miejcie się na baczności przed ludźmi! – mówi do swoich uczniów Jezus. Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować. Nawet przed namiestników i królów będą was wodzić z mego powodu, na świadectwo im i poganom. Te słowa dzisiaj się sprawdzają. Kiedy was wydadzą, nie martwcie się o to, jak ani co macie mówić. W owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić, gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was. Brat wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią. Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony” (Mt 10, 17-22). Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.

Panie Jezu Chryste, nasz pozornie pokonany Boże, dziękujemy Ci, że dajesz nam przykłady uczniów i świadków wiernych aż do końca. Pomóż nam zafascynować się ich życiem. Pomóż nam naśladować ich czyny. Jezu, od Jozefa uczciwie i Nikodema w grobie pochowany! Bądź uwielbiony, bądź wysławiony, Boże nieskończony! Amen.

 

 

Kazanie pasyjne 4

Być uczniem Jezusa jak MARYJA

 

Sługa Boży Papież Paweł VI napisał w encyklice „Marialis cultus” takie oto słowa: „Przede wszystkim Kościół zawsze zalecał wiernym do naśladowania Najświętszą Maryję Pannę z pewnością nie z powodu rodzaju życia, jakie prowadziła, lecz dlatego, że całkowicie i z poczuciem odpowiedzialności przylgnęła do woli Bożej; że przyjęła Jego słowo i wprowadziła je w czyn; że Jej działanie było ożywione miłością i wolą służenia; że okazała się pierwszą i najdoskonalszą Uczennicą Chrystusa” (MC 35).

 

Umi...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin