HERODOT DZIEJE03.doc

(224 KB) Pobierz

1

 

HERODOT DZIEJE3

 

W ten  więc  sposób  Fokajczykom  wzniesiono  mur.   Kiedy

Harpagos nadciągnął z wojskiem, zaczął ich oblegać, oświad-
czając przy tym, że zadowoli się, jeżeli Fokajczycy zechcą je-
dno tylko przedmurze zburzyć i jeden tylko dom poświęcić
królowi. Fokajczycy, zasmuceni grożącą im niewolą, powie-
dzieli, że chcą naradzić się przez jeden dzień, a potem dać od-
powiedź; ale podczas ich obrad ma on wojsko swe od muru
cofnąć. Harpagos odrzekł, że dobrze wie, co oni zamierzają
uczynić, ale mimo to pozwala im się naradzić. W chwili więc
gdy Harpagos odprowadził wojsko od muru, Fokajczycy tym-
czasem ściągnęli na morze pięćdziesięciowiosłowce, wsadzili na
nie dzieci, żony i całe mienie ruchome, oprócz tego posągi ze
świątyń i wszystkie inne dary ofiarne z wyjątkiem tego, co
było ze spiżu lub kamienia, i z wyjątkiem malowideł*, całą
resztę włożyli na okręty, sami na nie wsiedli i odpłynęli
w stronę Chios. Opuszczoną przez ludzi Fokaję Persowie wzięli
w posiadanie.

Kiedy jednak Chioci tak zwanych wysp Ojnussaj nie chcieli
targującym je Fokajczykom odprzedać — obawiali się bowiem,
żeby one nie stały się punktem handlowym, a własna ich wy-
spa z tego powodu nie była od handlu odcięta — Fokajczycy
popłynęli na Kyrnos1. Mianowicie na Kyrnos przed dwudzie-
stu laty stosownie do orzeczenia wyroczni założyli byli mia-
sto, które nazywało się Alalia. Argantonios zaś już wówczas
nie żył*. Płynąc więc na Kyrnos, naprzód jeszcze z powro-
tem zawinęli do Fokai, wymordowali załogę Persów, która
przejęła od Harpagosa straż nad miastem, a po dokonaniu tego
czynu ciężką klątwę rzucili na takich, którzy by z ich wypra-
wy chcieli pozostać na miejscu. Prócz tego zatopili w morzu
bryłę żelaza i przysięgli, że nie wprzódy do Fokai wrócą, aż
ta bryła znów się pokaże. Kiedy jednak mieli płynąć na Kyr-
nos, więcej niż połowę współziomków ogarnęła tęsknota i żal
za miastem i zwyczajami ich kraju, więc złamali przysięgę i od-
płynęli z powrotem do Fokai. Ci zaś, którzy dotrzymali przy-
sięgi, podnieśli kotwicę i odjechali z Ojnussaj.

1 Korsykę


Po przybyciu na Kyrnos mieszkali wspólnie z dawniejszymi
przybyszami przez pięć lat i wybudowali sobie świątynie. Ale
że dopuszczali się grabieży i rabunku na wszystkich okolicz-
nych ludach, przeto wyprawili się przeciw nim po wzajemnym
porozumieniu Tyrrenowie i Kartagińczycy *, jedni i drudzy
na sześćdziesięciu okrętach. Fokajczycy także obsadzili ludźmi
swe statki, w liczbie sześćdziesięciu, i spotkali się z wrogami
na tzw. Morzu Sardyńskim. W bitwie morskiej, którą tu sto-
czono, przypadło Fokajczykom w udziale poniekąd Kadmej-
skie zwycięstwo*. Albowiem czterdzieści ich okrętów uległo
zagładzie, a dwadzieścia pozostałych było nie do użytku, bo
utraciły swe dzioby. Odpłynęli więc z powrotem do Alalii, za-
brali dzieci, żony i resztę mienia, ile go okręty unieść mogły,
potem opuścili Kyrnos i popłynęli do Region.

Załogę zniszczonych okrętów Kartagińczycy i Tyrreno-
wie... 1, otrzymawszy przeważną ich część, wyprowadzili i uka-
mienowali. Odtąd u Agyllejczyków wszystko, co przechodziło
koło miejsca, gdzie leżeli ukamienowani Fokajczycy, więc za-
równo owce, bydło pociągowe i ludzie, ulegało wykrzywie-
niu, kalectwu i apopleksji. Wtedy Agyllejczycy posłali do Delf
i chcieli odpokutować za grzech. A Pitia rozkazała im to uczy-
nić, co i teraz jeszcze Agyllejczycy spełniają: mianowicie skła-
dają oni ukamienowanym wielkie ofiary i urządzają na ich
cześć wyścigi gimniczne i hippiczne. — Ci zatem Fokajczycy
taką zginęli śmiercią, a inni, którzy uciekli do Region, wyru-
szyli stamtąd i nabyli w krainie Ojnotria miejscowość, która
teraz nazywa się Hyele. Skolonizowali zaś ją pouczeni przez
pewnego mieszkańca Posejdonii, że Pitia poruczyła im nie sko-
lonizować wyspę Kyrnos, lecz świątynię wystawić herosowi
Kyrnosowi. Takie były dzieje miasta Fokai w Jonii.

Podobnie jak oni uczynili też Tejczycy. Gdy bowiem Harpa-
gos wałem ziemnym zdobył ich mury, wsiedli wszyscy na stat-
ki, odpłynęli do Tracji i skolonizowali tam* miasto Abderę,

1 Luka w tekście, którą tak uzupełniają: „rozdzielili między siebie
losem, a z Tyrrenów Agyllejczycy".

 


które przed nimi jeszcze* założył był Klazomeńczyk Timesjos.
Ale nie miał on z tego korzyści, gdyż Trakowie go wygnali;
teraz czczą go Tejczycy w Abderze jako półboga.

Byli to jedyni Jonowie, którzy nie chcieli znosić niewoli
i opuścili swą ojczyznę. Inni zaś Jonowie, z wyjątkiem Mile-
zyjczyków, wdali się w walkę z Harpagosem, podobnie jak ci,
co z kraju wyszli, i okazali się dzielnymi mężami, ponieważ
każdy z nich bił się w obronie swej ojczyzny. A kiedy ich po-
konano i pobito, pozostali, każdy w swoim kraju, i spełniali
to, co im przykazano. Milezyjczycy zaś, jak już przedtem po-
wiedziałem, zawarli z samym Cyrusem przymierze i żyli
w spokoju. Tak to Jonia po raz drugi* poszła w niewolę.
A skoro Harpagos Jonów na lądzie stałym dostał w swą moc,
Jonowie na wyspach, tego samego obawiając się losu, dobro-
wolnie poddali się Cyrusowi.

Kiedy Jonowie po tym nieszczęściu mimo to zebrali się
w Panionion, udzielił im, jak słyszę, Bias z Priene rady bar-
dzo zbawiennej, która, gdyby jej usłuchali, dałaby im moż-
ność uzyskania najpomyślniejszego wśród Hellenów losu. Mia-
nowicie wezwał on Jonów, żeby wspólnie wybrali się w drogę
i popłynęli do Sardynii, a następnie założyli tam jedno miasto
dla wszystkich Jonów: w ten sposób wyswobodzą się z nie-
woli, a zamieszkując największą ze wszystkich wysp i panując
nad tubylcami, będą żyli w pomyślnym stanie; jeśli zaś pozo-
staną w Jonii, to nie przewiduje, żeby im jeszcze kiedy zaświ-
tała wolność. Taka była rada Biasa z Priene, jaką dał on Jo-
nom po ich ujarzmieniu. Ale już przedtem, zanim ujarzmiono
Jonie, ze zbawienną radą wystąpił Milezyjczyk Tales, który
początek rodu wywodził* z Fenicji. Ten kazał Jonom ustano-
wić jedną radę związkową, której siedzibą miało być Teos (bo
Teos leży w środku Jonii), a inne zamieszkałe miasta miało
się uważać za nie mniej samodzielne, niż gdyby były gminami
Teos. Takich to oni rad udzielili Jonom.

Podbiwszy Jonie, Harpagos przedsięwziął wyprawę przeciw
Karom, Kauniom i Licyjczykom, wiodąc wraz z sobą Jonów
i Eolów. Z tych ludów K a r o w i e przybyli ongi z wysp na


ląd stały. Albowiem w dawnych czasach jako poddani Minosa
i pod imieniem Lelegów zajmowali wyspy, nie płacąc żadnego
haraczu, o ile ja także w moich badaniach mogę sięgnąć w naj-
dalszą przeszłość; dostarczali tylko, ilekroć Minos zażądał, za-
łogi dla jego okrętów. Ponieważ więc Minos zdobył sobie wie-
le ziemi i miał powodzenie w wojnie, byli Karowie ze wszyst-
kich ludów w owym właśnie czasie najbardziej poważani. Ich
dziełem były trzy wynalazki, które przejęli Hellenowie: mia-
nowicie Karowie ich nauczyli, jak kity przywiązuje się do heł-
mów, a na tarczach maluje herby, oni też pierwsi do tarcz do-
robili imadła; dotychczas bowiem bez imadeł nosili tarcze ci
wszyscy, którzy zwykli byli ich używać, i poruszali nimi za
pomocą skórzanych rzemieni, zarzucając je sobie dokoła szyi
i lewego ramienia. — W czasach znacznie późniejszych Doro-
wie i Jonowie wypędzili Karów z wysp, i w ten sposób przy-
byli oni na ląd stały. Tak opowiadają Kreteńczycy o dziejach
Karów. Ale sami Karowie nie zgadzają się z tym, tylko wie-
rzą, że na lądzie stałym są autochtonami i że posiadali zawsze
to samo imię*, co teraz. Pokazują też w Mylasa dawną świą-
tynię Zeusa karyjskiego, w której Myzowie i Lidyjczycy jako
pobratymcy Karów mają swój udział; bo Lydos i Mysos, jak
utrzymują, byli braćmi Kara. Ci więc mają w niej udział, te
zaś wszystkie ludy, które mówią wprawdzie tym samym co
Karowie językiem, ale należą do innego plemienia, nie mają
do niej dostępu.

Kauniowie zaś zdają mi się być autochtonami, sami
jednak twierdzą, że pochodzą z Krety. Językiem zbliżają się do
plemienia karyjskiego albo też Karowie do kaunijskiego (bo
tego nie mogę dokładnie osądzić), zwyczaje jednak, które
u nich panują, bardzo są odmienne od zwyczajów innych lu-
dzi, więc i Karów; np. u nich uchodzi za coś najpiękniejszego,
żeby wedle wieku i stopnia przyjaźni gromadnie schodzić się
na pijatykę, tak mężczyźni, jak kobiety i dzieci. Pobudowali też
sobie świątynie obcych bogów; ale później, gdy zmienili zda-
nie i spodobało im się czcić tylko ojczystych bogów, wszyscy
Kauniowie w wieku popisowym przywdziali zbroję, bili włócz-


niami powietrze i tak szli aż do Gór Kalyndyjskich, wołając
przy tym, że wypędzają obcych bogów.

Takie zwyczaje mają Kauniowie. Licyjczycy zaś pocho-
dzą pierwotnie z Krety (bo cała Kreta w dawnych czasach
należała do barbarzyńców). Kiedy na Krecie poróżnili się
o panowanie synowie Europy, Sarpedon i Minos, a Minos w tej
wojnie domowej odniósł zwycięstwo, wygnał on Sarpedona
wraz z jego stronnikami. Wygnańcy przybyli do kraju Milyas
w Azji: bo kraj, który dziś zamieszkują Licyjczycy, nazywał
się w dawnych czasach Milyas, a Milyjczycy wówczas nazywali
się Solimami. Jak długo Sarpedon nad nimi panował, zwali się
Licyjczycy tym imieniem, które z sobą przynieśli i którym
dziś jeszcze nazywani są przez okoliczne ludy, tj. Termilami.
Gdy jednak Lykos, syn Pandiona, również wygnany przez
swego brata Ajgeusa, przybył z Aten do Sarpedona do kraju
Termilów, wtedy to z czasem od imienia Lykosa zostali Licyj-
czykami nazwani. Ich zwyczaje są częścią kreteńskie, częścią
karyjskie. Posiadają jednak pewien odrębny zwyczaj i w tym
nie zgadzają się z żadnym innym ludem: noszą imię matki,
a nie imię ojca. I jeżeli ktoś drugiego zapyta, kim jest, wtedy
on poda swój rodowód ze strony matki i wyliczy matki swo-
jej matki. A jeżeli wolna obywatelka poślubi niewolnika,
uważa się jej dzieci za wolnourodzone; jeżeli jednak obywatel,
choćby on był pierwszym wśród nich, obcą niewiastę albo na-
łożnicę pojmie, dzieci jego pozbawione są szacunku.

Karowie, nie dokonawszy żadnego świetnego czynu, zostali
ujarzmieni przez Harpagosa; zresztą nie tylko Karowie, ale
i ci wszyscy Hellenowie, którzy mieszkają w tej okolicy, nie
odznaczyli się niczym. A mieszkają tam między innymi także
Knidyjczycy, koloniści z Lacedemonu, których kraj wy-
biega ku morzu i nazywa się właśnie Triopion; zaczyna
się on od Półwyspu Bybassyjskiego i prócz wąskiego pasa lą-
du cały oblany jest wodą, bo od północy zamyka go Zatoka
Keramicka, od południa morze koło Syme i koło Rodos. Ten
więc mały szmat ziemi, którego długość wynosiła około pięciu
stadiów, próbowali Knidyjczycy przekopać w tym czasie, kie-


dy Harpagos podbijał Jonie, bo chcieli z kraju uczynić wyspę.
A kraj ich znajdował się w całości z tej strony przesmyku*,
bo przesmyk, który zamierzali przekopać, leży w miejscu,
gdzie knidyjskie terytorium kończy się w stronę lądu. Kiedy
więc Knidyjczycy z wysiłkiem wielu rąk nad tym pracowali,
robotnicy ich najwidoczniej i w raczej dziwny niż naturalny
sposób odnosili rany na całym ciele, a zwłaszcza doznawali
uszkodzenia oczu podczas rozsadzania skał. Wtedy wysłali
do Delf posłów, aby zapytać boga, jaka jest przyczyna tych
przeciwności. Pitia, jak sami Knidyjczycy opowiadają, dała im
taką odpowiedź w sześciostopowych jambach:

Przesmyku wam warować ni przekopać nie lza,

Zeus bowiem, gdyby chciał, stworzyłby sam zeń wyspą.

Wobec takiego orzeczenia Pitii zaniechali Knidyjczycy prze-
kopu i poddali się bez walki nadchodzącemu z wojskiem Har-
pagosowi.

W środku kraju, powyżej Halikarnasu, mieszkali Pedasej-
czycy. Ilekroć ich i sąsiadów ma spotkać jakieś nieszczęście,
kapłance Ateny wyrasta długa broda. Wypadek ten zaszedł
u nich trzy razy. Oni byli jedynym ludem z Karii, który przez
jakiś czas opierał się Harpagosowi i bardzo wiele przysparzał
mu trudności, zmieniwszy w twierdzę górę, która nazywa się
Lide.

Także Pedasejczycy z czasem zostali zdławieni. Ale Licyjczy-
cy, w chwili gdy Harpagos z wojskiem swym pomknął na rów-
ninę Ksantosu *, wyszli naprzeciw niego i, walcząc nieliczni
przeciw wielu, złożyli dowody swej dzielności. Pokonani jed-
nak i zamknięci w mieście, skupili na zamku żony, dzieci, pie-
niądze i niewolników, a następnie podpalili zamek, tak że cały
zgorzał. A kiedy tego dokonali Ksantyjczycy, związali się stra-
szliwą przysięgą, urządzili wypad i w walce wszyscy polegli.
Z dzisiejszych Licyjczyków, którzy podają się za Ksantyjczy-
ków, przeważna część, z wyjątkiem osiemdziesięciu rodzin,
jest napływowa; te zaś osiemdziesiąt rodzin były wtedy przy-


padkowo poza krajem i dlatego ocalały. — W ten więc sposób
Harpagos posiadł miasto Ksantos. Podobnie też posiadł on
Kaunos: bo również Kauniowie po większej części naśladowali
przykład Licyjczyków.

Dolną więc Azję* spustoszył Harpagos, górną zaś sam Cy-
rus, który podbijał jeden lud za drugim, a żadnego nie prze-
oczył. Większość jednak tych ludów pominiemy, a wspomnę
tylko o tych, które mu najwięcej trudu przysporzyły i najbar-
dziej zasługują na wzmiankę.

Skoro Cyrus dostał w swą moc wszystkie ludy na kontynen-
cie, zaatakował on Asyryjczyków*. W Asyrii jest
jeszcze wiele innych wielkich miast, lecz najsłynniejszym
i najsilniejszym, gdzie też po zburzeniu Ninosu* znajdowała
się jej stolica, był Babilon, które to miasto tak wygląda:
Leży na wielkiej równinie i tworzy czworobok, którego każdy
front wynosi sto dwadzieścia stadiów — to czyni w całości ob-
wód miasta o czterystu osiemdziesięciu stadiach. Taka jest
wielkość miasta Babilonu. A zbudowane było tak porządnie
jak żadne inne ze znanych nam miast. Naprzód biegnie dokoła
niego głęboki i szeroki rów pełen wody, potem idzie szeroki
na pięćdziesiąt królewskich łokci, a wysoki na dwieście łokci
mur. Królewski zaś łokieć jest o trzy palce większy od zwy-
czajnego.

Prócz tego muszę jeszcze zaznaczyć, do czego użyto uzyska-
nej z rowu ziemi i w jaki sposób wykonano mur. Kopiąc rów,
sporządzali jednocześnie cegły z ziemi wynoszonej z rowu,
a skoro wystarczającą ilość cegieł zgarnęli, wypalali je w pie-
cach; następnie użyli jako zaprawy murarskiej gorącego asfal-
tu i każdych trzydzieści warstw cegieł przegradzali plecionką
z trzciny*. W ten sposób zbudowali naprzód ściany rowu,
a potem tak samo i mur. Ponad murem, po obu jego brzegach,
wznieśli jednopiętrowe wieże*, jedną naprzeciw drugiej,
a między wieżami zostawili miejsce jako drogę objazdową, po
której mogła jechać czwórka koni. Dokoła muru było sto bram,
wszystkie ze spiżu *, a tak samo ze spiżu były słupce i nade-
drzwia. W odległości ośmiu dni drogi od Babilonu znajduje się


inne miasto, imieniem Is. Płynie tam niewielka rzeka, która
także nazywa się Is. Wlewa ona swe nurty do rzeki Eufratu.
Ta więc rzeka Is toczy wraz z wodą liczne bryły asfaltu, i stąd
to sprowadzano asfalt do budowy muru w Babilonie.

W ten sposób wystawiono mur Babilonu. Miasto składa się
z dwóch części, bo dzieli je rzeka, która zwie się Eufrat.
Wypływa on z Armenii, jest wielki, głęboki i rwący, a wpa-
da do Morza Czerwonego*. Otóż rozgałęzienia muru z jed-
nej i drugiej strony poprowadzone są aż do rzeki, a stąd
skręcają i ciągną się wzdłuż obu jej brzegów jako wał z wypa-
lonych cegieł*. Samo miasto pełne jest trzy- i czteropiętro-
wych domów, a przecięte jest prostymi ulicami, które biegną
bądź równolegle do rzeki, bądź też w poprzek do niej. Przy każ-
dej ulicy poprzecznej znajdowały się w wale, który ciągnął się
wzdłuż rzeki, furtki w takiej liczbie, ile było ulic. Te także
były ze spiżu i prowadziły również aż do samej rzeki.

Ten mur jest puklerzem miasta, ale wewnątrz biegnie jesz-
cze inny mur dokoła, niewiele słabszy od pierwszego, lecz węż-
szy. Był on wzniesiony w środku obu części miasta: w jednej*
stał zamek królewski w obrębie wielkiego i silnego muru ob-
wodowego, w drugiej była świątynia Zeusa Belosa* ze spiżo-
wymi bramami, zachowana jeszcze do moich czasów, czworo-
bok, liczący z każdej strony dwa stadia. W środku miejsca
świątynnego wybudowana jest masywna wieża o długości
i szerokości jednego stadium, a na tej wieży stoi jeszcze jedna
wieża, na drugiej znowu trzecia i tak dalej aż do ośmiu wież.
Schody do nich umieszczone są na zewnątrz i ciągną się wkoło
wszystkich tych wież. Gdy się kto znajdzie w połowie scho-
dów, napotka punkt wytchnienia i ławki do odpoczynku, na
których wspinający się siadają, aby spocząć. W ostatniej wieży
jest wielka kaplica; w tej kaplicy stoi wielkie i dobrze usła-
ne łoże, a obok złoty stół. Żaden jednak posąg boga nie jest
tam ustawiony, żaden też człowiek tam nie nocuje prócz
jednej niewiasty spośród krajanek, którą bóg ze wszystkich
sobie wybierze, jak opowiadają Chaldejczycy, kapłani tego
boga.


Ci sami kapłani mówią, co mnie nie wydaje się wiarogodne,
że sam bóg przybywa do kaplicy i spoczywa na łożu, całkiem
podobnie, jak według opowiadania Egipcjan dzieje się w egip-
skich Tebach: bo i tam sypia w świątyni tebańskiego Zeusa
niewiasta. Obie one podobno z żadnym mężczyzną nie mają
stosunku. Tak samo też ma się rzecz w licyjskich Patara z ka-
płanką boga, kiedy ona wyrocznie obwieszcza: bo nie zawsze
jest* tam zwiastowanie wyroczni; jeżeli jednak ma ono miej-
sce, wówczas zamyka się ją w świątyni razem z bogiem na
szereg nocy.

Znajduje się też na obszarze świątynnym Babilonu na dole
jeszcze inna świątynia, gdzie stoi wielki złoty posąg Zeusa,
obok wielki złoty stół, a także podnóżek i krzesło jest ze złota.
Jak mówili Chaldejczycy, zużyto na to osiemset talentów zło-
ta. Poza świątynią stoi złoty ołtarz. Jest nadto inny wielki
ołtarz, gdzie składa się w ofierze dorosłe owce; bo na złotym
ołtarzu wolno ofiarować tylko bydlęta karmione mlekiem. Na
większym ołtarzu spalają Chaldejczycy corocznie tysiąc talen-
tów kadzidła, wówczas gdy święto tego boga obchodzą. W tym
miejscu świątynnym stał jeszcze w owym czasie masywny zło-
ty posąg, wysoki na dwanaście łokci. Ja sam go nie widzia-
łem, lecz to tylko opowiadam, o czym mi Chaldejczycy donoszą.
Dariusz, syn Hystaspesa, czyhał na ten posąg, nie ważył się go
jednak zabrać; ale Kserkses, syn Dariusza, zabrał go i zabił
kapłana, który zabronił mu posąg z miejsca ruszyć. Tak było
to święte miejsce wyposażone, a jest tam także wiele prywat-
nych darów wotywnych.

Nad Babilonem panowało wielu królów, o których wspomnę
w historii Asyrii; oni to upiększyli mury i świątynie, a były
wśród nich także dwie kobiety. Pierwsza z nich, która pano-
wała o pięć pokoleń wcześniej niż druga, nazywała się S e-
...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin