Graham Lynne - Spotkanie po latach.pdf

(1736 KB) Pobierz
114028047 UNPDF
LYNNE GRAHAM
Harlequin
Toronto • Nowy Jork • Londyn Amsterdam • Ateny •
Budapeszt • Hamburg Madryt • Mediolan • ParyŻ •
Praga • Sofia • Sydney Sztokholm • Tokio • Warszawa
114028047.004.png 114028047.005.png 114028047.006.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Ożenić się z tobą? - powtórzył za nią Luc
i spojrzał z niedowierzaniem ciemnymi, błyszczącymi
oczami. - Dlaczego miałbym chcieć ożenić się z tobą?
Catherine zadrżała i odwaga opuściła ją.
- Zastanawiałam się tylko,
czy kiedykolwiek o tym
myślałeś? - Drżącymi palcami przestawiła cukiernicz-
kę. Bała się napotkać jego spojrzenie. - Ot, taki sobie
pomysł.
- Czyj pomysł? - przerwał
jej łagodnie. - Jesteś
przecież całkowicie zadowolona ze swojej sytuacji.
Nie chciała myśleć o tym, co Luc z niej zrobił, bo
zadowolenie nie towarzyszyłoby tym myślom. Na
początku kochała go miłością szaloną, graniczącą z
rozpaczą, która uniemożliwiała zachowywanie się jak
równorzędna partnerka.
Przez minione dwa lata żyła na przemian w unie-
sieniu i rozpaczy, ale on na pewno nigdy o tym nie
pomyślał. Ten piękny, luksusowy apartament był jej
więzieniem. Nie jego. Była ślicznym, śpiewającym
ptakiem zamkniętym w pozłacanej klatce dla wyłącznej
przyjemności Luca.
Spojrzała na niego ukradkiem. Jego beztroski ton był
zwodniczy. Choć nic nie mówił, wrzał gniewem na
jakiegoś wyimaginowanego kozła ofiarnego, który
ośmielił się podpowiedzieć jej to, co dla niego było
raczej sprawą kłopotliwą.
-
Catherine! – nalegał
niecierpliwie.
Paznokcie ręki wbiły się w spoconą dłoń.
-
pomysł i... zależy mi na
To był mój własny
114028047.007.png
6 SPOTKANIE PO LATACH
odpowiedzi. - Odważyła się na kłamstwo, bo w rzeczy-
wistości nie chciała jej znać.
Gdyby imperium Santiniego nagle zbankrutowało,
wyraz twarzy Luca nie mógłby być bardziej ponury niż w
tym momencie, gdy rozwścieczony zapomniał o dobrym
wychowaniu.
-Nie masz ani pochodzenia, ani wykształcenia,
jakie spodziewam się znaleźć u mojej żony. Teraz już
wiesz! - wyrzucił z siebie stanowczo i bezwzględnie, co
zawsze wśród jego rozmówców ze świata biznesu
wzbudzało szacunek i lęk. - Nie musisz się już dłużej
nad tym zastanawiać. .
Krew powoli odpłynęła z jej twarzy. Te brutalnie
szczere słowa sprawiły jej ból. Zawstydzona zdała sobie
sprawę, że mimo wszystko żywiła maleńką, kruchą
nadzieję, iż Luc, gdzieś w głębi duszy, ma dla niej inne
uczucie. Odwróciła od niego spojrzenie swych
łagodnych, niebieskich oczu i pochyliła głowę.
-
Nie, nie będę się nad tym
zastanawiać
-
zdołała
wyszeptać.
- To nie jest temat do
rozmowy przy śniadaniu
- mruknął niewiele łagodniej, z przykrą szorstkością,
w której bez trudu odczuła naganę za to, że ośmieliła
się poruszyć tę sprawę. - Dlaczego pragniesz związku,
w którym nie czułabyś się dobrze... hm? Myślę, że jako
kochanek jestem daleko mniej wymagający, niż był
bym jako mąż.
Zrozumiała, że już zadecydowano o jej życiu. Luc,
opalonym na brąz kciukiem, muskał białe kostki jej
zaciśniętej dłoni. I chociaż wiedziała, że robił to przez
zwykle roztargnienie, dotyk jego ręki elektryzował ją.
Z lekkim westchnieniem odwinął mankiet jedwabnej
koszuli. Spojrzał na zegarek marki Cartier i z nieza-
dowoleniem zmarszczył brwi.
-Spóźnisz się na swoje spotkanie.
Mówiąc to wstała, po raz pierwszy zadowolona, że
114028047.001.png
SPOTKANIE PO LATACH 7
Luc wkrótce odjedzie, choć do tej pory zawsze do-
prowadzało ją to do łez, wylewanych w samotności.
Luc spojrzał na nią bacznie:
- Jesteś dziś zdenerwowana. Czy coś się stało?
- Nie... cóż mogło się stać? - Odwróciła się zaru-
mieniona.
- Nie wierzę ci. Nie spałaś dziś w nocy. Catherine
milczała zaskoczona. Przeszedł przez
cały pokój i pewnym ramieniem objął szczupłą kibić
dziewczyny, obracając jej twarz ku sobie. '
- A może martwisz się o swoje zabezpieczenie?
Dotyk muskularnego, szczupłego ciała wywołał
w niej wrażenie, z którym nie miała sił walczyć. Luc z
właściwą mu pychą poczuł, że Catherine słabnie i
drży. Palcem przeciągnął po jej górnej wardze.
- Któregoś dnia nasze ścieżki się rozejdą - powie-
dział cicho szorstkim tonem. - Ale daleki jestem
jeszcze od takiego zamiaru.
Mój Boże, myślała Catherine, czy on zdaje sobie
sprawę, co znaczą dla niej te słowa? A jeśli nawet, to
dlaczego miałby się tym przejmować? Mówił pół-
głosem o planowanym spotkaniu, ale ona nie chciała
słuchać. Nie możesz kupić miłości, Luc. Ani też nie
możesz za nią zapłacić. Kiedy to zrozumiesz?
W ciągu tych kilku dni w miesiącu, które zimny
Luc przeznaczał na przyjemności, musiała bardzo
uważać. Luc tak powierzchownie traktował ich
związek, że nawet nie domyślał się, jak strasznym
piekłem były dla niej minione tygodnie. Otrząsnęła
się już z fantastycznych mrzonek, z którymi zaczęła
budować swoje życie dwa lata temu. On jej nie
kochał. Ani też nie obudzi się nagle któregoś dnia ze
świadomością, że nie może bez niej żyć... To się nie
stanie nigdy.
-Spóźnisz się - wyszeptała w napięciu.
Przyciągnął ją bliżej do siebie, drugą ręką z chłod-
nym opanowaniem nawijał na palce złote loki spływa-
jące na jej szyję.
114028047.002.png
8 SPOTKANIE PO LATACH
- Bella mia - powiedział po włosku, ochrypłym
głosem. Pochylił ciemną głowę, aby pocałować jej
wilgotne, rozchylone wargi, zadręczając ją kolejnym
sprawdzianem, który zawsze kończył się jej porażką.
Z poczuciem winy cofnęła się, aby nie mógł
zauważyć dziwnego, obojętnego chłodu
ogarniającego jej ciało.
- Nie czuję się dobrze - szepnęła przerażona, że
może się zdradzić.
- Czemu nie powiedziałaś mi tego wcześniej? Po-
winnaś się położyć.
Z łatwością wziął ją w ramiona i zaczaj znowu
całować, a potem zaniósł do sypialni i ułożył na
łóżku.
Przyjrzawszy się badawczo jej bladym policzkom i
kruchej postaci, wybuchnął z nagłą drwiną:'
- Jeśli jest to rezultat jednej z twoich idiotycznych
diet, to nie mam zamiaru znosić tego spokojnie. Kiedy
wreszcie wbijesz sobie do głowy, że podobasz mi się
taka, jaka jesteś? Czy chcesz się wpędzić w chorobę?
Nie zniosę takich głupot, Catherine.
- Oczywiście - odpowiedziała, nie widząc nic
zabawnego w jego pomyłce.
- Idź dziś do lekarza -polecił. - Wychodząc wspomnę
o tym Stevensowi.
Na wzmiankę o strażniku, wynajętym dla jej
ochrony, ale bardziej, jak przypuszczała, dla śledzenia
każdego jej ruchu, wtuliła twarz w poduszkę. Nie
lubiła Stevensa.
- A nawiasem mówiąc, czy dobrze się z nim
czujesz?
- Zrozumiałam już dawno, że wcale nie chodzi o
to, bym dobrze się czuła z twoim strażnikiem. Czy nie
dlatego zwolniłeś Sama Halstona? - mruknęła zado-
wolona ze zmiany tematu.
- Zbyt był zajęty flirtowaniem z tobą, żeby właś-
ciwie wykonywać swoje obowiązki - zimno i z nacis-
kiem odparł Luc.
- To nieprawda. Był tylko dla mnie życzliwy - za-
protestowała.
114028047.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin