M Pawlikowska-Jasnorzewska.doc

(93 KB) Pobierz
* * *(Gdy pochylisz nade mną

* * *(Gdy pochylisz nade mną...)

Gdy pochylisz nade mną twe usta pocałunkami nabrzmiałe,

usta moje ulecą jak dwa skrzydełka ze strachu białe,

krew moja się zerwie, aby uciekać daleko, daleko

i o twarz mi uderzy płonącą czerwoną rzeką.

Oczy moje, które pod wzrokiem twym słodkim się niebią,

oczy moje umrą, a powieki je cicho pogrzebią.

Pierś moja w objęciu twej ręki stopi się jakby śnieg,

i cała zniknę jak obłok, na którym za mocny wicher legł.-

 

 

* * *(Świat jak mydlana bania..)

Świat jak mydlana bania,

na słomce wisząc Bożej,

drży, chwieje się i kłania,

kręcąc się w barwach zorzy.

 

Potrącił o mą duszę

za siedmiobarwnym śmiechem,

świat jak mydlana bania

w złociste pióropusze

wydęta Bożym dechem.

 

 

Ach, to nie było warte...

Ach, to nie było warte

by sny tym karmić uparte

 

by stawiać duszę na kartę

ach to nie było warte.

 

Ach, to nie było warte

by nosić łzy nie otarte

 

i by mieć serce wydarte

to wcale nie było warte...

 

 

 

 

Poprzednia publikacje w tym dziale : BerceuseNastępna publikacje w tym dziale : Bez turecki


 

Bez ciebie

Nudno jest tu bez ciebie. Nudno do obłędu!

Jestem jeszcze wraz z wiewiórką i pieskiem,

Piszę, czytam i palę, wciąż mam oczy niebieskie,

Lecz to wszystko tylko siłą rozpędu.

 

Wciąż jeszcze świt jest szary, zmierzch niebiesko -złoty,

Dzień przechodzi na jedną, noc na drugą stronę

I róże zakwitają bez wielkiej ochoty:

Bo tak są już przyzwyczajone.

 

A jednak świat się skończył. Czy wy rozumiecie?

Świata nie ma i ja go nie stworzę.

Czas jest równy i cichy. Lecz czekajcie... może -

Może ja jestem już na tamtym świecie?

 

 

 

 

 

Życie

Życie jest tak gwałtowne! Przerywa, nie słucha,

napada, krzyczy, tupie, męczy, zmienia maskę,

że aż sen ma gorączkę, śpiąc w różowych puchach

i bladym skrzydłem mocno bije o posadzkę.

 

Potrzeba tylko słowa, tylko gestu, listu,

by się złote pierścienie wygięły, skręciły,

by spłonęły tęsknoty, jak suknie z batystu,

i pękło serce z wielkiej słabości i siły.

 

 

Żebrak

Darmo stoję i żebrzę od godzin tak wielu!

Wiatr tylko liść mi rzucił w nadstawiony kapelusz.

Lecz liście nisko stoją. Gdy umrę, bom już stary,

to mi go może w niebie wymienią na dolary.

 

 

 

Zazdrość

Nie zazdroszczę tej młodej dziewusze,

biegnącej z pięknym chłopcem, co się o nią stara,

najwidoczniej żyć nie mogąc bez niej.

 

Ale zazdrość rozdziera mi duszę,

jak widzę córkę z matką, kochaneczką starą,

gdy - niewspółczesne - z wolna przechodzą przez jezdnię...

 

 

 

Zapomniane pocałunki

Kto liczy nasze pocałunki,

       kto na nie zważa?

Ludzie mają troski i sprawunki,

       Bóg światy stwarza...

Zapomniane przez nas dwoje ich różowe mnóstwo

       spada na dno naszych dusz,

jak płatki miękkich, najpiękniejszych róż...

Tam leżą i ciasno zduszone na sobie

słodkim olejkiem się pocą,

który rozpachnia się w nas każdą nocą

       i każdem ranem,

i życia zwykłego jesienne ubóstwo

czyni róż krajem, perskim Gulistanem.

       Kto nasze pocałunki liczy?

       Kto na nie zważa?

       Bóg światy stwarza,

nie zapisuje w księgach słodyczy...

 

 

Stara kobieta

Zmęczona, ledwie idzie,

na kiju się opiera,

przejechana przez życie

jak przez złego szofera.

Oblicze jej pocięte

jak gdyby ostrym mieczem,

wśród naszych młodych twarzy

zawiewa średniowieczem.

jest złamana, pogięta,

pocięta, poorana,

i tylko jej kobiecość

to zagojona rana.

 

 

Robota Anioła Stróża

Gonił cię mój anioł stróż po świecie, o mój Drogi,

biegł wciąż za tobą przez lasy, przez łany,

potrącał cię ku mnie, zapędzał cię do mnie,

ciągnął za obie ręce, spychał z prostej drogi -

o miłości coś szeptał, bredził nieprzytomnie,

pachniał jak wytężone białe nikotiany...

 

Siedzący noc całą przy tobie na warcie

krzyczał głosem jak trąby złote i waltornie,

to znów o łaskę twoją modlił się pokornie,-

zbawienie własne diabłom rzucał na pożarcie! -

Wreszcie ciebie ślepego, ciebie niechętnego

zawiódł przemocą do mego pokoju,

gdzie siedziałam płacząca, Pan Bóg wie dlaczego,

jak to się zdarza czasami. -

Wpuścił cię naprzód, sam został za drzwiami,

zatańczył w trumfie jakiś taniec boski -

potem twarz zakrył szatą srebrnobiałą,

zamyślił się pełen troski - - -

i jęknął z przerażenie nad tym, co się stało. - - -

 

 

Przeszłość

Przeszłość jest jak woda w stawie:

ciemna, gęsta i zaludniona.

W jej głębi falują niemrawie

czyjeś dawno zatopione ramiona.

 

Stare szczęście, zimne rybie ciało

drży, gdy błysk słońca w głąb wpadnie -

a marzenie, które umrzeć nie chciało,

jak ropucha ciężko dyszy na dnie...

 

 

Owad ludzki

Uważajcie, jak dzisiaj trudno się dogadać
z bliźnimi na tym świecie? - Zmienia się gatunek.
Skrzydła w zamian za rozum. Jakaż na to rada?
Owadziejemy! - Spróbuj mówić do owada!

 

 

Oknem wyglądało

Oknem wyglądało,

                stawało przed bramą,

                                    wracało -

                zawsze to samo...

Szło przed siebie w wiosenną rozwichrzoną słotę,

trącane parasolami czarnymi ?

a szło po to, co jest bladozielone i złote,

co pachnie jak gwoździk chiński i olbrzymi,

i co się każdemu należy.

Chodziło, szukało,

na jarmarki się pchało, na targi,

                patrzało z wieży,

                                   wracało -

Nagle znalazło w tłumie twe wargi,

                przywarło,

upadło, znieruchomiało, zamarło.

 

 

Mrówka

Wlokąca ciężar nad siły,

mrówko samotna na ścieżce!

Przeszkody cię otoczyły,

zasadzki i kroki: podstępne drapieżce.

 

Ciągniesz z rozpaczą wior słomy,

którego nikt ci nie zazdrości.

Hartu, poświęceń ogromy

przesuwasz przed moim spojrzeniem litości.

 

W cienia mojego niebie

wysilasz serce swe szare...

 

Mrówko: wpatruję się w ciebie

ja, bóstwo ginące pod własnym ciężarem.

 

Poprzednia publikacje w tym dziale : Kto dzisiaj kocha...Następna publikacje w tym dziale : Kwiatki z Waterloo


 

Kurze łapki

I już kurze łapki na skroni?

 

Ach, czas jak gdacząca kura

 

o zabłoconych pazurach

 

przebiegł po białych płatkach okwitłej jabłoni!

 

 

 

Krowy

Uśmiechnięci, obojętni i zdrowi

krążycie spokojnie w pobliżu

jak trawę żujące krowy

wkoło kogoś, co umiera na krzyżu...

 

 

 

Erotyk

Na rozrzuconych poduszkach z rajskich, jawajskich batików

umieram słodko, bez żalu, umieram cicho bez krzyku.-

Czas za firanką ukryty porusza skrzydłem motyla,

a moje czoło znużone coraz się niżej pochyla...

Wreszcie dotykam bieguna i śnieg mi taje wśród włosów,

a końcem lakierka dosięgam trawy szumiących lianosów...

Leżę na ciepłych krajach, na gorejącym równiku

i na jedwabnych poduszkach z różnobarwnego batiku...

Wyciągam ręce ku Tobie, w Twoją najsłodszą stronę

i czuję na rękach gwiazdy nisko nad nami zwieszone...

Ogarniam Cię splątanego w pochmurny namiot niebieski,

i spada niebo z hałasem, jak belki, wiązania, deski,

obrzuca nas półksiężycem, słońcem, obłoków zwojem -

i tak spoczywam - okryta niebem i sercem Twojem...

 

 

Cnoty

Wszystkie cnoty miłe Panu Bogu

maleją mi w oczach i bledną.

Posiadam już tylko jedną:

kocham cię, mój Wrogu...

 

 

Bliźni

Obce nam dzisiaj dawne słowo "bliźni"

Więdnie jak róża i krwawi jak rana...

Czy przetrwa jeszcze? czy nam się zabliźni

Pewnego Pięknego Rana?

 

 

Alchemia baniek mydlanych

Ze słomki rozkrajanej na złocistą gwiazdę

wyrasta pierwsza bańka: biała, mętna, nudna,

pęcherz, obwisłe wymię, z ciężką dójką z mydła

która spływa na ziemię w mokrej niknąc plami

Po czym jak ptak zasiada na słomce następna:

zielona i różowa jak zamorska ara.

dłuży się, i ogromna, spłoszona z gałązki,

drży w powietrzu, aż. mydłem pryśnie idąc wniwecz.

Lecz jeśli ci oddechu starczy na dmuchanie,

to z ostatków roztworu pozostałych w słomce

jeszcze jedna wykwitnie - malwowa i złota,

przekreślona krzyżami plalynowych okien.

I już mc nie wydmuchasz - o ile z ust twoich,

przedłużonych tą słomką o gwiaździstych wargach,

nie błyśnie klejnot tęczy, szkiełko chybotliwe,

laramuszka z Murano, niezdolna do wzlotu,

i szeptami zachwytu potrącona - zgaśnie,

w mgnieniu oka skończona... Słomka twoja splunie

w ślad za nią resztką mydła... nadpłynie wspomnienei

...zabawne porównanie... i z nagłym westchnieniem

w wodzie z mydłem zanurzysz słomkę po raz drugi...

 

 

Poprzednia publikacje w tym dziale : A cup of teaNastępna publikacje w tym dziale : Ach, to nie było warte...


 

A gdy przyszedł...

A gdy przyszedł już nareszcie jako prawda, nie jak sen

podścieliła mu pod nogi swoich włosów zwiewny len

przytuliła jego głowę do swej piersi, do swych rąk

by pragnienia nie znał lęku, by czekania nie znał mąk.

Wszystkie róże swych ogrodów gdy dla niego w szczęściu rwie

on porzuca ją na zawsze-bo jej nie mógł wołać w śnie.

 

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin