Nim Nadejdzie Lato.doc

(43 KB) Pobierz

Nim nadejdzie lato.

Historia prawdziwa.
 

 

 

Jeszcze nie przyszedłeś a ja już czuje niedosyt czasu spotkania…Spotkania, kiedy mam ciebie na parę godzin, które dla mnie są chwilą…Kiedy mogę na ciebie patrzeć, widzieć jak się uśmiechasz ,kiedy mnie przytulasz a potem zdejmujesz bluzę i tulisz mnie w swoich muskularnych ramionach. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem cię  w klubie – oniemiałem. Twoje wspaniale ciało i  twarz z uśmiechem dzieciaka wbiła mnie w krzesło…


Wtedy nawet nie przypuszczałem, że kiedyś moje marzenie stanie się rzeczywistością…Marzenie? Ja nawet nie marzyłem, że będę mógł cię dotykać, pieścić, całować ,czuć twój zapach, siłę, pocałunki, przytulenia. A jednak los chciał inaczej, poznałem cię, zostaliśmy kumplami , a potem kumplami-kochankami…Powoli, krok po kroku pokazywałem  i uczyłem męskiej miłości…Wiedziałem, że nigdy do końca się nie posuniemy, że będzie to tylko preludium wspaniałego spektaklu, który nigdy się miedzy nami nie narodzi do końca. Nigdy w życiu nie kochałem heteryka, ty byłeś pierwszy. Tak wielu facetów zawsze pobudzało moje zmysły ale dopiero przy tobie odkryłem jaka jest siła i moc samca , ile mi jeszcze brakuje, ile nigdy z siebie tego nie wykrzeszę. Rzuciłem się w to uczucie jak głową w dół wodospadu, do końca, na zatracenie, choć wiedziałem, że sam sobie zadaje ból , że kiedyś  przecież odejdziesz, bo takie jest prawo życia…Cały czas mam świadomość, że jestem ten drugi, przecież masz kogoś, kogo kochasz od lat a ja jestem tylko epizodem, facetem, z którym chcesz przeżyć cos innego niż z kobietą. Tak jak wejście na chwile do kina i przejście w inny świat, nierzeczywisty i nierealny. Czuje jak wtapiam się w ciebie, coraz głębiej, jak wchodzę w każdy miesień twojego ciała, jak spadam w dół kiedy obejmujesz mnie i przytulasz do siebie. Nasz pierwsza noc, krótka, poimprezowa. Marzyłem o niej, układałem scenariusze, wymyślałem słowa, które ci powiem. Potem leżałem koło ciebie gdy spałeś zmęczony i patrzyłem jak oddychasz, nie umiejąc nic zrobić, powiedzieć w tym niesamowitym zapatrzeniu i zauroczeniu. Tak bardzo chciałbym żebyś był mój, jedyny, własny a jednocześnie od początku wiedziałem, że tak być nie może. Jestem dorosłym facetem i powinienem to sobie wytłumaczyć, odrzucić, wyjść z tego ale nie potrafię…Nie potrafię bo pewnie nie chce potrafić. Są dni kiedy ciebie nie ma, kiedy masz swoje sprawy i nie widzimy się-wtedy mnie boli. Czuje ten ból gdzieś w środku, jak początek nowotworu, jak pierwsze oznaki czegoś złego czającego się we mnie. Najgorsza jest świadomość, że jeśli tego nie opanuje to kiedyś zaboli bardziej, mocniej, głębiej. Ale ja chcę, chcę tego, chcę ciebie tak bardzo jak nigdy nikogo w życiu nie chciałem. Po prostu cię kocham tak jak dorosły facet może kochać drugiego faceta. Dojrzale a jednocześnie szalenie, wariacko, do zatracenia.
Czasem zastanawiam się co by było gdybym był kobietą? Może moja miłość byłaby inna? Przede wszystkim na pewno inaczej trafiała by do ciebie. Może też byłaby taka szalona, chwilowa, powstała nagle i nagle się kończąca czymś tragicznym tak jak w powieściach mojego ukochanego Remarque’a. Kiedy przychodzi noc i nie mogę spać,  nie mogę przytulać się do ciebie, czytam jego powieść „Nim nadejdzie lato” i wyobrażam sobie nas, niespełnionych do końca kochanków, naznaczonych uczuciem z góry skazanym na niepowodzenie, na stratę, na ból i cierpienie. Niczego nie mogę przewidzieć, nic nie może iść do przodu bo to co budujemy jest po prostu chwilową iluzją, przyjemnością będącą jedną wielką fikcją.
Najbardziej kocham nasze wspólne kąpiele, wodę spływającą strumieniami po twoich mięśniach, mrok łazienki rozświetlony tylko świecami, twój dotyk rąk na moim ciele kiedy masujesz mnie śliskim pachnącym płynem. Całowanie twojego ciała wszędzie, zachłannie, pieszczenie twoich sutek, pach, karku, szyi. I potem, kiedy schodzę w dół i zaczynam ssać twojego wspaniałego ptaka, lizać gładką i nabrzmiałą mosznę. Kiedy prężysz się i wczepiasz palcami w moją głowę, poruszasz biodrami coraz głębiej zanurzając go w moich ustach.
Całujemy się namiętnie i głęboko. Ile bym dał żeby zatrzymać tę chwilę i przemienić ją w wieczność. Mokrzy i na chwile zaspokojeni wychodzimy z kabiny, bierzesz rzecznik i wycierasz moje ciało całując mnie w kark i szyje a ja widzę w lustrze wspaniałego samca, który jest ze mną i chce tutaj ze mną być! Nigdy w życiu nie miałem możliwości obcowania z prawdziwym facetem tak blisko i tak intymnie. Owszem, zdarzały mi się jednorazowe przygody z heterykami ale to nie było nawet w jednej setnej to co jest teraz.
Wycieram twoje plecy, drapię cię w skórę, całuję za uszami, liżę po barkach a ty śmiejesz się i parskasz jak młody źrebak. Kocham cię wtedy tak bardzo, że czuje fizycznie kształt tego uczucia. Czuję jak rozsadza mi płuca, jak wibruje w całym ciele. Kładę dłonie na twojej piersi, bawię się sutkami, opierając głowę na twoim ramieniu. Patrzę w lustro i widzę dwóch uśmiechniętych facetów -jednego bardzo podnieconego i zadowolonego i drugiego zakochanego po uszy, z oczami jak dwa wulkany.
Potem skok na duże , szerokie łóżko. Nakrywasz mnie kołdrą , przytulasz mnie do siebie, dotykasz głową mojej głowy i na chwilę leżymy  bez ruchu, zatopieni w tym cieple jakie promieniuje z naszych ciał. Czuję twój zapach, twoją siłę, twoją samczość. Ile bym dał za to żebyś pokochał mnie tak jak ja kocham ciebie! Ale wiem, że to niemożliwe, że mnie bardzo lubisz, że jestem ci bliski, może więcej niż bliski ale tylko tyle. Tu jest ta granica jakiej nigdy nie przekroczysz. Nie mam  o to żalu. Wiem, że tak jest i tak zostanie. To ja  kocham i zawsze będę osamotniony w tym uczuciu. Nie potrafisz inaczej. Bóg stworzył nas różnymi i pozwolił tylko na to co jest. Ale i tak jest to dla mnie bardzo dużo. Nie mogę chcieć więcej, mam to co nawet nie śniło by się innym. Musze się z tym pogodzić i cieszyć się każdym twoim dotykiem.
Kładziesz się na mnie i całujesz mnie. Pieszczę twoje ciało, czuję jak dostajesz erekcji, jak twój penis nabrzmiewa pomiędzy naszymi brzuchami. Mój od dawna jest twardy i pulsujący.
Bierzesz go w rękę i pieścisz go powolnymi ruchami. Kładziesz się na boku cały czas masując moje krocze. Patrzysz mi w oczy i uśmiechasz się. Nie wytrzymuję. Zaczynam lizać twoje ciało, unoszę  muskularne ramie i liżę ci pachę, biceps, skórę wzdłuż ciała. Mruczysz  z zadowolenia i napinasz mięśnie. Kochamy się samymi pieszczotami i pocałunkami ale jest to dla mnie seks nieziemski, nie poznany wcześniej, zaspokajający mnie bardziej i głębiej niż pójście na całość, jakie wiele razy doświadczyłem z facetem czując go w sobie.
Pamiętam kiedy pierwszy raz mnie pocałowałeś, kiedy pierwszy raz wziąłeś mojego penisa w rękę, kiedy dotknąłeś językiem mojego krocza. Krok po kroku poznawałeś tajemnice męskiego ciała, jego czułe miejsca, smak, zapach. Sam wybierałeś te pieszczoty i działania jakie dla ciebie były najlepsze. Nic ci nie narzucałem, pozwalałem samemu doświadczać tego, co jeszcze niedawno było dla ciebie niemożliwe, niezrozumiałe i nie do wykonania. Tak jak w piosence Bajmu „Moje ciało oglądałeś jak plik zakazanych zdjęć”…Tylko nie jestem ani solą ani diamentem…Kumplem, czasem kochankiem, kimś kto może ci pomóc, wysłuchać, dać chwile zupełnie innego seksu, rozluźnienia, zaspokojenia. Na ile to wystarczy?
Nie wiem. Może na miesiąc, dwa…Może na więcej a może na bardzo długo, ostatecznie bywają takie przyjaźnie jeśli umiejętnie się je rozpali, utrzyma, pielęgnuje. Tylko jak długo wytrzymam kochając cię jednostronnie? Czekając na ciebie kilka dni z rzędu? Próbowałem seksu z innymi, myślałem, że może odreaguje, odblokuje się, przestane tak tęsknic i czekać…
Nie wychodziło. Nie czułem nic, podniecenia, pragnienia, ich dotyk był dla mnie martwy, żaden, nawet nie potrafiłem się podniecić. Kiedy mnie dotykali, całowali myślałem o tobie, o tym, że to ty mnie właśnie pożądasz i pieścisz.
Czuje twój przyspieszony oddech, widzę jak twoja skóra jest znowu wilgotna z podniecenia.
Masz zamknięte oczy i poddajesz się moim pieszczotom. Za chwilę doprowadzę cię do końca, wtryśniesz białą lawa na moją twarz lub swój muskularny brzuch a ja zliżę to jak najwspanialszy nektar świata. A potem opadniesz na poduszkę i będziesz przez moment głęboko i szybko oddychać. Zaspokojony, rozluźniony…Położę się koło ciebie i będę patrzeć jak zapadasz w krótki sen. I myśleć ile się jeszcze wydarzy miedzy nami, ile granic i barier będziemy w stanie przełamać. Jakie jeszcze nieznane obszary naszej fizjologii i namiętności odkryjemy w kolejnym zbliżeniu. Ile czeka nas wspólnych imprez, spotkań, pocałunków, przytuleń, rozmów. Zanim odwróci się kartka naszej historii. Zanim pochłonie cię nieunikniony świat dorosłego życia, rodziny, żony, wózka z maluchem podobnym do ciebie, o którego będziesz się troszczył. Zanim zrozumiesz jak bardzo łatwo było dać komuś chwile tak ogromnego szczęścia pomimo, że ten ktoś był facetem. Zanim nadejdzie lato, zanim odejdziesz…


Przemek

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin