Pamiętasz mnie Charlotte Lamb.pdf

(698 KB) Pobierz
Office to PDF - soft Xpansion
CHARLOTTE LAMB
Pamiętasz mnie?
155894985.001.png 155894985.002.png 155894985.003.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Pierwszy z serii tajemniczych telefonów otrzymała
Annie pewnej chłodnej, wiosennej nocy.
- Pamiętasz mnie? - wyszeptał męski głos, a ona po-
czuła, że drętwieje z przerażenia.
Wróciła właśnie z przyjęcia weselnego; była cał-
kiem rozbita, bliska płaczu, ponieważ jej najlepsza
przyjaciółka, Diana, poślubiła dziś mężczyznę, w któ-
rym Annie kochała się od lat.
- Kto mówi? - spytała zbolałym głosem, ale nie do-
czekała
się odpowiedzi. Połączenie zostało przerwane.
Z ponurą miną odłożyła słuchawkę, a potem przełą-
czyła telefon na automatyczną sekretarkę. Pocieszała
się myślą, że ktoś z zespołu za dużo wypił na przyjęciu
i zrobił jej dowcip. Stanowczo nie miała dziś nastroju
do żartów.
Odwróciła się z szelestem jedwabiu, którego miękki,
zmysłowy dotyk zdawał się koić jej nerwy. Annie
uwielbiała wytworne stroje i w tej dziedzinie uchodziła
za znawcę. Pomogła Dianie w wyborze ślubnej sukni,
dla siebie zaś - ponieważ była druhną - wybrała kreację
w jasnozielonym kolorze, który znakomicie podkreślał
barwę jej oczu. Obie suknie były stylizowane na epokę
wiktoriańską. Annie uczesała więc swe długie, czarne
włosy w wytworny, gładki węzeł i wpięła weń malutki
bukiecik fiołków ozdobiony liśćmi paproci.
Wyjęła teraz kwiaty z włosów i pieczołowicie umie-
ściła je pomiędzy kartkami tomiku wierszy.
Miała zwyczaj suszyć kwiaty, które towarzyszyły jej
przy ważnych, uroczystych okazjach. Potem, gdy znie-
nacka otwierała książkę, subtelna, ulotna woń kwiatów
przywracała wspomnienia minionych chwil. A dzień
dzisiejszy - musiała przyznać mimo bólu i łez - był
niezwykle ważny w jej życiu. Wiedziała, że nigdy go
nie zapomni.
Ziewając spojrzała na zegarek. Dochodziła północ,
Annie zaś, nawet wówczas gdy nie planowała wystę-
pów, kładła się spać około dziesiątej i wstawała skoro
świt. Jutro musiała wstać przed siódmą, czekała ją bo-
wiem sesja zdjęciowa w studiu nagrań, gdzie czyniono
właśnie ostatnie poprawki do jej nowego albumu.
Szybko zamieniła zieloną, jedwabną suknię na krót-
ką koszulę nocną i szlafrok, po czym zasiadła przed
toaletką i rozpoczęła zmywanie makijażu. Nawet gdy
było bardzo późno i padała z nóg, niezmiennie od lat
przed udaniem się do snu wykonywała rutynowe czyn-
ności.
- Gdy się jest osobą publiczną, trzeba zawsze pamię-
tać o swoim wyglądzie - powiedział jej kiedyś Philip.
Powinna potraktować te słowa jak przestrogę, że
sława i sukces mają swe blaski i cienie.
Do dziś pamiętała badawczy wzrok Philipa na swej
twarzy.
- Nie jesteś pewna, czy to ci odpowiada, dziecino? –
spytał wówczas, jakby czytając w jej myślach. - Naj-
wyższy zatem czas na podjęcie decyzji. Jeśli chcesz
zostać gwiazdą, musisz zrozumieć, że sława wymaga
poświęceń. Nie ma róży bez kolców. A więc, wycofu-
jesz się? Na razie nikt cię nie zna, więc łatwo możesz
wrócić do normalnego życia.
Nie zamierzała się wycofać. Patrzyła na Philipa
ogromnymi, melancholijnymi oczami i westchnęła
zniecierpliwiona jego podejrzliwością.
- Nie mam nic, do czego mogłabym wrócić - powie-
działa.
- Nic, za czym bym tęskniła... Ponad wszystko na
świecie pragnę zostać piosenkarką.
Jakże to wtedy wydawało się proste! Ale Philip nie
ostrzegł jej przed najważniejszym. Znalezienie się na
szczycie wiązało się z ogromnym wysiłkiem, nadludz-
ką pracą i dotkliwym stresem, przede wszystkim jed-
nak na ołtarzu sławy trzeba było złożyć ofiarę z wła-
snego życia osobistego. Gwieździe nie pozostawiano
najmniejszego marginesu swobody, nie mogła mieć
również do nikogo bezwzględnego zaufania. Zwłasz-
cza nowe znajomości należało traktować bardzo
ostrożnie. Ludzie sprawiający sympatyczne wrażenie
często okazywali się zwykłymi koniunkturalistami.
Życie wcale nie rozpieszczało gwiazd. Annie szybko
zrozumiała, że powinna przyodziać ochronny pancerz i
stwardnieć wewnętrznie. Obawiała się jednak, że jej
muzyka straci wówczas swą świeżość i wrażliwość.
Czasami ból i gorycz pomagały przy komponowaniu.
Miała wrażenie, że jej najlepsze piosenki mówiły o nie
spełnionych uczuciach do Philipa. O uczuciach, któ-
rych, jak się zdawało, on był całkowicie nieświadomy.
Philip nadal traktował ją tak, jakby miała siedemna-
ście lat. Był twardym biznesmenem, ale w stosunku do
niej zachowywał się ciepło i opiekuńczo. Nigdy nie
robił jej żadnych propozycji, nie opowiadał przy niej
sprośnych dowcipów; traktował ją jak córkę albo
młodszą siostrę. Na początku znajomości bardzo jej to
odpowiadało. Do czasu jednak... Aż do chwili, gdy od-
kryła, że go kocha... Philip jednak zdawał się tego nie
spostrzegać.
Od tamtej pory jej piosenki nabrały szczególnego
dramatyzmu, pomyślała, z goryczą wspominając prze-
szłość. Zanim zakochała się w Philipie, udawała, że
zna miłość, że cierpi. Pisała o miłości, której nigdy nie
zaznała. Uczucie do Philipa sprawiło, że jej twórczość
nabrała osobistego charakteru, stała się odzwierciedle-
niem rzeczywistości. W ciągu ostatniego pół roku po-
wstały jej najciekawsze utwory. Ból i rozpacz, które
nią targały, rozbudziły twórczą wenę.
Praca pomagała zagłuszyć cierpienie; nagrania do
nowego albumu i przygotowania do zbliżającego się
tournee po Europie pochłonęły ją bez reszty.
Przez ostatnie osiem lat Philip i Diana byli dla Annie
wszystkim. Służyli jej pomocą, radą, pocieszeniem i
własnym towarzystwem. Philip był jej agentem i me-
nedżerem; kiedy się poznali, od razu oddał ją pod
opiekę Diany Abbot - swej wówczas dwudziestodwu-
letniej sekretarki. Od tamtej pory Diana mieszkała z
Annie, pilnowała jej rozkładu zajęć, towarzyszyła pod-
czas podróży, utrzymywała kontakty z prasą i w ogóle
rozwiązywała za Annie wszelkie problemy dnia co-
dziennego. Diana - z pozoru twarda, energiczna dziew-
czyna, pochodząca z przedmieść Liverpoolu - miała
Zgłoś jeśli naruszono regulamin