Kraszewski Józef Ignacy - O POSTĘPIE.doc

(21 KB) Pobierz

Kraszewski Józef Ignacy

O POSTĘPIE

 

Szanowni Słuchacze!

Staje się zadoić woli waszej — chcieliście, abym przyniósł wam grosz mój wdowi, składani go chętnie, choć to raczej będzie złamany szeląg tułaczy, licha danina z dobrej chęci, a niewiele warta. — Trudno, bo dobyć z Biebie żywe Błowo, któreby zagrzać mogło drugich i wlać w nich otuchę, gdy w sercu qjhłodno, gĄy znużenie czło- / wieka złamało i walka ga^gtiżyła... Muszę o tem powiedzieć słowo — słi^ha^sfe.jnili — abym się wam wytłumaczył i 'uniewinn^L. Czterdzieści lat jakiegobądź trudu, a zawody* Jcłóreiłm wszelkiego rodzaju kolców i cierni i błota nie brakło, naju- partszę naturę zużyj g, i siły wyczerpać muszę,.

Z takiemi ostatkami niewielkiego zapasu przy­chodzę do was z wygnania, z ziemi obcój, a przy­noszę w sakwach podróżnych odrobiny tylko i ostatki... Lękam się tćż, bym wam nie wydał się obcym, bym już nie podołał przemówić do serc... i być zrozumianym. Zawczasu więc o prze­baczenie proszę.

*

* *

Postęp!! — Czarodziejskie to słowo... — Wiek XIX zapisał je na chorągwi swojój. Sam ten wyraz, który do dni naszych w tem znaczeniu, jakie dziś ma, nie istniał prawie — samo zjawienie się godła tego cechuje epokę. Ten wyraz zawiera w sobie nową ideę człowieka, nowe zadanie ludzko­ści, nowy j¿j cel, prawo nowe. Kto pierwszy podniósł to hasło do wyżyn, na jakich ono stoi — próżnoby szukać — nagle jakby jasnością wielką objawiła się światu ta idea i wskazała mu drogę. Uczuły ją współcześnie umysły wszystkie i wyrzekły ust tysiące. Jak wszystkie prawdy wielkie — idea postępu nie potrzebowała i nie potrzebuje żadnego | dowodzenia — jest jak słońce widoczną, chociaż natura jćj jak natura słońca, niezbadaną jest do­tąd i nieokreśloną jasno. Lecz ludzkość wie, iż iść powinna naprzód — choć jakiemi drogami,

środkami, jakiemi warunki rzec2ywisty postęp ma pozyskać — szuka dopiero, odgaduje — prze­czuwa.

Idea postępu wytrysła z głębszego zbadania dziejów ludzkich — jest ona owocem tćj prze­szłości , której winni jesteśmy wszystko, czem jesteśmy, co mamy — cywilizację naszą, światło, materjalne zdobycze, narzędziem pracy. Wpatry­wano się długo w dzieje jak w malowaną kartę, słuchano ich jak legendy.... wielka myśl, która przez lat tysiące się snuje, długo była zakrytą... Temu zbiorowisku wypadków dawano znaczenia różne, bawiono się szczegółami, ziarna z łupiny nikt dobyć nie mógł, bo pora nie przyszła. — W pocie czoła dobiliśmy się słowa dziejów całej. ludzkości, a tćm słowem właśnie jest — postęp. | Pochód jej odwieczny, nieskończony, wije się wstęgą, której jeden koniec tonie w głębinach ciemnych, drugi w niepościgniętój jasności.

Niemając idei postępu, tysiące lat ludzkość szła instynktowo, ulegając prawu jego. Od pier­wszych wieków, z których mamy tylko podania mgliste do dni naszych — w walkach, trudach, klęskach, tryumfach — fatalizmem tłumacząc wszystko... ludzkość szła ciągle postępując, krze­piąc się, zdobywając. Ofiarą dla tego prawa padały narody, państwa, plemiona... a żelazne prawo po ich trupach gnało ludzi... dalćj a dalej... Lecz

pochód ten był bezwiedny, powolny, bo człowiek mu wolą i świadomością nie posiłkował.

Od godziny, w której wyraz i idea postępu na świat przyszły, zmienia się postać spraw ludz­kich — świadomość celu, wkłada nowe obowiązki na człowieka, obdarza go władzy nową... My, lu­dzie epoki tój wiemy, źe naprzód iść winniśmy, że to przeznaczeniem naszym... i kroczym już ze światłem w dłoni....

, W XVIII wieku jeszcze wierzono w człowieka

! pierwotnie doskonałego, a zepsutego życiem; szu­kano wieku złotego poza sobą... chciano się co­fać do niego, my wiemy, że wiek złoty — o ile i on na ziemi istnieć może — przed nami jest, a I

I wrota jego tylko praca nam otworzyć może. Dla nas widocznem to, żeśmy się dorabiali tysiącami lat do tego stanu jaki jest, a do lepszego tysiące dorabiać będziemy musieli... Pokolenie pokoleniu oddaje zarobek swój, epoka epoce zdaje rachu­nek... z rąk umarłych biorą spuściznę żywi, aby ją rzucić w młode dłonie nowonarodzonych. Wiek spełnia swe zadanie, naród swe posłannictwo, człowiek swój obowiązek... a z zarobku człowieka, narodu, wieku... nie ginie nic. Jakoż w świecie materjalnym najmniejszy pyłek, tak w świecie ducha najdrobniejszy promyk myśli nie umiera... i nie przepada...

Spojrzawszy jednak na te niezmierzone obsza­ry przeszłości, nie odrazu oko dostrzega prawo postępu... wzrost człowieka, rozjaśnianie się pra­wdy, olbrzymie siły... Historja zdaje się, jakby' jednych i tych samych kół obrotem, w którym^ powtarzają, się oblicza, myśli, fakta.... widzimy, wzrost, ale widzimy i upadek, i pustynie, i mil- 1 czenie, i dzicz po cywilizacji, i hordy na zgli- 1 szczach ucztujące, i ciemności po epokach świe­tnych... Ale wpatrzywszy się w tę pstrą kartę, , odkryjemy na nićj prawo pochodu, który wężową drogą, krętą, wije się ku wyżynom. Człowiek jest słabym i ludzkość jak on, ma chwile upadku, nie umie ona, niestety, iść inaczdj, jak z ostate-J czności w ostateczność. Dochodzi krańców i do­piero od nich przerzuca się w im przeciwne, za­nim pochwyci miarę... Z każdego upadku wstaje przecie silniejszą, większą, jakkolwiekby był wielkim i straszliwym...

Człowieka przerażaja te noce czarne całych wieków — ludzkość przez nie idzie nieustraszona jak my, żyjąc czynem i snem, dniem i ciemnością... Całe dzieje świadczą o t&n. — Człowiek poje­dynczy, jednostka, maleje, niknie wobec historji wieków; jest to żołnierz w miljonowym zastępie, chybaby go jenjusz postawił na czele i uczynił wyrazicielem czasu, gwiazdą przewodnią, Mojże­szem wiodącym przez puszczę do ziemi obiecanej.

W tych olbrzymich rozmiarów historji bez po­czątku i końca, drobnieją wszakże nawet ci, co sobę wyrażali cały lud, cały wiek, całę ideę epoki... Jak ziarno, z którego ma kłos wybujać, zginać musi, tak ginę ziarna postępu, ludzie i pokolenia.

W naturze postępu, którego uczą nas dzieje, pierwszym warunkiem jego jest czas... Ludzkość sunie się, kroczy, idzie stopniowo, opierając się na przeszłości, patrząc w przyszłość... Nie ma tu prawie ani ruchów, ni skoków gwałtownych, chyba gdy po cichćj, niewidocznej, długićj, skry- tój pracy, nagle przez nią zdobyty obszar się od­krywa. Przyspieszyć postęp może tylko — praca, a zdwoić pośpiech — wiedza celu, do którego się d^źy.

I' Tajemnicę więc postępu jest praca. Widzimy tóź, źe gdy idea postępu przyszła na świat, ra­zem z nią poczuto szacunek pracy, jćj dzielność i godność.

Postęp nie spływa na nas jako łaska niebios, jest, musi być owocem walki, trudu, ofiary...

C Wszystko to idee nowe, idee naszego wieku. Praca w XVIII w. jeszcze była utrapieniem, była karę Boźę za grzech, a wszystkie raje wymarzo­ne przedstawiały człowieka w stanie błogiego spoczynku. Nikt nie domyślał się przed stu laty, źe ta praca przeklinana jako konieczność stra­

szna, mieściła w sobie nietylko zadanie żywota ciała, ale dźwignię ducha...

Od tych ogólnych rysów gdy wzrok nasz zwrócimy na kraj własny i jego dzieje, na po­dartych dziś kartach przeszłości dostrzeżemy je­dno z najdziwniejszych prawa postępu zastósowań. Myśl moją wyrażę w dwu słowach, porównajcie Polskę końca XVIII w. z dzisiejszą, Polskę choć­by całą jeszcze przed stu laty, z podartą i rozer­waną, jaką jest dzisiaj. Boli nas serce na widok jćj stanu, a jednak dumni być możemy nawet niedolę naszą. Przez nią i zjćj pomocą zdoby­wamy, zdobyliśmy stanowisko wyższe duchowe, moralnie czcigodniejsze, niżeśmy mieli w prze­dedniu rozerwania... Nieszczęścia nasze nauczyły nas cierpieć, pracować... i trwać.

W chwili, gdy obcemi wpływy i brakiem światła znękana rozkładała się Polska stara... I wpatrzcie się w jej oblicze, podsłuchajcie mowy, 1 wezwijcie z trumien ludzi, zapukajcie do serc j pytając je o miłość kraju... przekonacie się, że I więcej dziś jest Polski niż ¡¿j było, gdy była całą, a dzieci ją kawałkami sprzedawały... Poli- . tycznie zabici, ożyliśmy dopiero w trumnie. Pa- 'l trjotyzm, duch ofiary, sprawiedliwość dla ludu, ■ zdobyliśmy dopiero po upadku. Otworzyły się nam oczy na wady nasze i na blaski przeszłości dopiero w najstraszniejszym upadku i niedoli...

Gdy na tym rynku krakowskim Kościuszko

w sukmanie wieśniaczej przysięgę składał na

wierność ojczyznie, miljony ludu jeszcze tćj oj­

czyzny nie znały, trzeba je było do łona matki

i przytulić, aby przejrzały. Aź do tdj chwili Pol- jska żyła kilkakroć stotysiącami szlachty, która i się dla siebie dorobiła wolności, a podzielić nią nie umiała z całym narodem... od ustawy dnia 3 maja, która nieśmiało nakreśliła plan uszlachce- nia całego narodu, co w języku wieku znaczyło jego emancypację, od kościuszkowskiej rewolucji, poczyna się powolna, opieszała, nierówna — to prawda, ale ciągle wzmagająca się praca około j połączenia wszystkich dzieci jednćj matki... wje- v dno rodzinne koło... Trud ten nie idzie pospie­sznie, tamują go obce wpływy, przesądy, nie­chęci, zła wola przebierająca się w świcitobliwy konserwatyzm... a jednak z dniem każdym zdo­bywa szersze pole, większe siły, widzimy cuda, tam, gdzie umarło imię i pamięć o Polsce, na zniemczałym Szlązku, w uśpionych Prusach zachodnich, więcćj jest dziś żywiołu polskiego, niż było przed pierwszym rozbiorem. Tam Pola­kiem czuje się kmieć, mieszczanin, rzemieślnik, nawet niejeden z tych, co został gorzćj niż Niem­cem , bo wystygłym kosmopolitą.

Ci, co miłują ojczyznę, niosą pochodnię świa­tła między lud i z każdym dniem liczba Polaków

się mnoży... i każdy się czuje synem tej matki, którćj pierworodni sami całą spuściznę i opiekę

wziąć chcieli.

* • —\

Postęp jest t to tern, ie nam się oczy otwarły —

na własne siły nasze. Spójrzmy na XVIII wieku koniec, na pierwszą naszego połowę, gdyśmy żebrali u wszystkich posiłków, pomocy — opieki. Wszystkie zawody okrutne, opłacone krwią, pło- dnemi dla nas były; zdrowa część narodu zrozu­miała, iż w sobie sił szukać należy i wyrabiać je I z siebie... pracą...

Zrozumieliśmy i to, ie praca wszelka do celu wiedzie, a jedno zwątpienie i opuszczenie rąk od celu odwodzi. Nauczyliśmy się cierpieć — uczymy się pracować... nie wszyscy... prawda! niestety— lecz z dniem każdym rośnie liczba ludzi czynu, ludzi trudu, ludzi poświęcenia... Zdobycze naszćj niedoli są wielkie, czy będą płodne? od nas to zależy. Musiemy jeszcze uczyć się wytrwania i nie­gdyś rycerze dzielni na placu boju krwawego, ^ uczyć się cierpliwćj walki na polu powszedniego życia, idei, zasad... przekonań... W łonie własnćm rozdzieleni jesteśmy na obozy, rozbici na szeregi i oddziały haseł i zasad przeciwnych. Ani nas ustraszać powinna walka, ani zaprzestać się jćj godzi, ale z ludźmi prowadzić ją musiemy po bratersku, w miłości i z wiarą, źe prawda zwy- ' cięży... Tą walką przyjdziemy do zgody i jedno­

ści o ile one są możliwe... W społeczności naszćj odbija się od wieków, wszystko co światem wstrzą­sa — odczuwamy ogólne bóle Europy... bośmy z nią, razem iść nawykli. Walkę dziś w narodzie szczepią nie pierwiastki nasze, ale żywioły obce... t dopóki ich siłą wewnętrzną nie przetrawimy i nie przerobimy do form i potrzeb życia naszego...

Tak jest, szanowni słuchacze, wśród najwięk­szych nieszczęść, mamy się czćm pocieszyć — bośmy w upadku nie padli, a nadewszystko nie zbrukali się... Jeźli na chwilę wionie na nas tru­cizna, zaraza jaka., padną jej ofiarą jednostki, ogół się krzepi, przeckorowuje i zwycięża.. Każdy błąd zgnieciony jest zdobyczą, każdy krok choćby chwiejny prowadzi nas dalej i dopóki nieogarnie zwątpienie, martwota, obojętność, póty o sobie rozpaczać nie powinniśmy. — Dopóki miłość oj­czyzny nie wygasła w nas, póty życia i przy­szłości...

Ani się dziwić mamy temu, ii zjawili się aposto­łowie, którzy iv imieniu życia — chcieli mis na śmierć prmoadzie, dowodząc, ze bałwochwalczą miłość kraju stłumić należy, aby nas do nieustannych, wyczerpu­jących , osłabiających ofiar nie powoływała, aby społeczeństwa nie rozpalała, do nadaremnych pory-

Jest to tak właśnie, jak ¡/dyby kto lękając się pożaru, ogień zgasił na kuchni i w domu. Nie —

mili słuchacze•, ogień ten to życie nasze■ Rzucać nim niebacznie na własną strzechę się nie godzi, to peivna, ale gasić go jest zbrodnią. Wyśmiano po- śioięceniie', spotwarzono ofiary, szukano plam na tych,- co najwięcej dla krajti się święcili... Cóż dziwnego, że znaleziono i słabości, i icady, i icmięszanych mię- j dsy ofiarników, oszustów i spekulantów, co szatą matki frymarczyli. A. gdzież ich niema ? w szere­gach tych świętoszków, co phcają na groby, podo-' statkiem, ich znajdziecie... Za jednostki i wyrodki nie odpoiviadxi żadna społeczność i stronnictwo ża- | dne... Niech się urągają obłąkani i samoluby: pracy, ' łzom i ofiarom naszym... my z drogi naszej, którą sto lat kroczyliśmy, postrachem, podżeganej opinji publicznej — zbić się nie damy... Tradycje narodo­we czerpać będziemy u czystych źródeł, wzory w bohaterskich postaciach przodowników Polski, nie w kosmopolitycznych teorjach, które się pol­skich umysłów nie imaję,. Nauczyło nas wiele nieszczęście i naukę z niego czerpać mamy...

Programem dla nas dziś — praca a pozyska­nie siły, nie szafowanie nię. na próżne okazy, nie szermowanie słowy, ale istny trud wytrwały... Zasługuje się ojczyznie, kto na swojém stanowi­sku, na jakiém go postawiła Opatrzność, obowią­zek swój spełnia,... a prawdy nie zapiera się i ja­wnie j^ słowem a czynem wyznaje... zasługuje się ojczyznie, kto za prawdę walczy; ale najwię-

cćj ten, kto sercem gorącem stara się jćj pozy­skać współbraci i miłością, zbliża i łączy — orga­nicznie spaja z sobą, wszystkie stany i wszystkie klasy — wszystkie dawne kraju dzielnice, słowem, całą gromadkę dzieci macierzy., naszdj... Tego najwyższego postępu z duszy stowarzyszeniu wa­szemu, panowie, życzę i po niem się spodziewam., będzie on jego zasługę,. W duchu miłości ku je­dności bratniej !

Zgłoś jeśli naruszono regulamin