Zbrodnia prawie doskonała - zbiór.odt

(325 KB) Pobierz

 

 

 

Channing   Corbin

 

 

LEKI OKAZAŁY SIĘ WYROKIEM ŚMIERCI

 

 

Około godziny 6.45 w niedzielę 17 czerwca 1984 roku, a był to wspaniały, piękny poranek wiosenny, trener wyprowadził trzyletniego konia o imieniu Swale na krótki galop wokół toru wyścigowego w Belmont Park, N.Y. Koń, którego wartość oceniano na co najmniej 40 milionów dolarów, wyglądał na zadowolonego z biegu i był w dobrym nastroju. W parę mi­nut później, po krótkiej kąpieli, gdy polano go wodą z wę­ża, dziwnie zarżał, upadł na ziemię i zakończył życie. Swale był zwycięzcą derby w Kentucky i został sklasyfikowany ja­ko czempion w swojej klasie. Według natychmiast postawio­nej diagnozy przyczyną zgonu był atak serca. Przeprowa­dzona następnie trzygodzinna sekcja odrzuciła to rozpozna­nie, ale nie wykazała rzeczywistej przyczyny śmierci zwie­rzęcia.

Jeden z dwóch weterynarzy wezwanych do dokonania sekcji trzylatka powiedział: - Może się zdarzyć, że nigdy się nie dowiemy, jaka była przyczyna, podobnie jak to bywa w przypa­dku śmierci ludzi.

W tym nie wyjaśnionym przypadku śmierci konia kryje się analogia do tajemniczego zgonu pewnej kobiety 15 lipca 1983 roku w małym mieście Douglas, Wyoming. Zmarłą była czterdziestoczteroletnia Kay Marie Schmunk. Przez długi czas po jej zagadkowej przedwczesnej śmierci obawiano się, że przyczyna zgonu pozostanie nieznana.

Douglas, Wyoming, miasto będące siedzibą Akademii Policji Stanowej, jest położone w niewielkiej odległości na południe od Casper przy autostradzie Untetstate 25. To małe miasteczko z około sześcioma tysiącami mieszkańców trudno byłoby uznać za środowisko, gdzie mogło nastąpić tajemnicze morderstwo. Co więcej, pani Kay Marie Schmunk, biorąca udział w różnych pracach społecznych prowadzonych przez Kościół i pełniąca funkcję przewodniczącej kapituły Społecznego Stowarzyszenia Organizacji Życia, nie była typową kandydatką na ofiarę zabójstwa.

W latach sześćdziesiątych Kay i jej pierwszy mąż mieszkali z trojgiem dzieci w Mount Clemens, na przedmieściach Detroit. Ich lekarzem domowym był dr R. F. Schmunk, który podobnie jak oni cieszył się szczęśliwym życiem rodzinnym.

Oba małżeństwa zaczęły się jednak rozpadać, gdy pierwotnie normalne związki sympatii między pacjentką i lekarzem, wesołym doktorem Bobem Schmunkiem, zamieniły się w burz­liwy romans; z czasem związek ten rozwinął się tak gwałtownie, że rozbił oba małżeństwa. Uzyskany po osiemnastu miesiącach rozwód Kay okazał się dla niej szczególnie bolesny. Skończyło się bowiem na oddaniu dzieci, zgodnie z decyzją sądu, pod opiekę ojca. Po roku Kay rozpoczęła działania prawne w celu obalenia tego postanowienia sądu.

W końcu wygrała batalię prawną i odzyskała prawo do opie­ki nad dziećmi, a po jej ślubie z doktorem Schmunkiem w 1972 roku dzieci zamieszkały z nimi. Dr Schmunk, będąc lekarzem domowym w zamkniętym środowisku przedmieścia, często stawał się przedmiotem złośliwych, a nawet wręcz skandalicz­nych plotek. Powodów zapewne należało szukać w zażyłości z Kay i - w następstwie tego - w rozbiciu obu małżeństw.

W 1971 roku, wraz z dziesięcioletnim synem Kay, Larry Samem Wilsonem, Schmunkowie wybrali się na pokaz strzel­niczy w Findlay, Ohio. Podróżowali samochodem kempin­gowym, gdy nastąpił tragiczny wypadek. Wybuchła butla gazu butanowego, niszcząc samochód i zabijając chłopca.

Schmunkowie rozważali możliwość przeniesienia się do innego miasta, gdzie mogliby znaleźć więcej spokoju i rozpo­cząć całkowicie nowe życie. Oboje ślęczeli nad mapami. Ostatecznie wybrali Douglas po sprawdzeniu, że hrabstwo Converse chętnie powita osiedlenie się tam lekarza domowego.

Pod koniec 1979 roku doktor Bob, jak sympatycznie nazy­wali go pacjenci i przyjaciele, osiadł z rodziną w posiadłości liczącej 8,5 akra pod Douglas i wystąpił o rejestrację praktyki lekarskiej; otrzymał ją w styczniu 1980 roku. Gabinet urządził w swojej rezydencji. Wkrótce oboje z żoną zaczęli brać czynny udział w akcjach społecznych miejscowego Kościoła. Kay mówiła o swoim nowym „narodzeniu", bo dawna katoliczka, udzielająca się także w sekcie Świadków Jehowy, teraz stała się gorliwą wyznawczynią Kościoła Baptystów, jak jej mąż.

Państwo Schmunkowie spotkali się z serdecznym przyjęciem miejscowej społeczności i zyskali grono przyjaciół, którzy z tym większym zdumieniem i żalem przyjęli wiadomość o nagłej i tajemniczej śmierci Kay.

Po wydaniu świadectwa zgonu przez County Memoriał Hospital w Converse 15 czerwca 1983 roku wielu ludzi było przekonanych, że śmierć nastąpiła z przyczyn naturalnych. W przychodni szpitalnej lekarz dyżurny usiłował bohatersko ratować pacjentkę po jej przywiezieniu ambulansem. Doktor Schmunk zawiadomił policję i szpital. Złamany nieszczęściem towarzyszył Kay do szpitala. Znał dyżurującego internistę i choć ten był całkowicie przekonany, że pani Schmunk nie żyje, trwał w próbach reanimacji, czekając na znak ze strony doktora Schmunka, gdyby ten uznał, iż wszystko, co można było uczynić, zostało zrobione.

Na tym etapie wszyscy wiedzieli tylko to, co im powiedział zrozpaczony doktor. Oświadczył on, że gdy obudził się o szóstej trzydzieści, znalazł leżącą obok niego żonę zimną, bez życia. Nadmienił o śladzie czerwonego płynu wokół jej ust i nosa oraz że jej twarz była popielato-blada, w plamach. Sprawdził puls i czynność serca, ale nie było oznak życia. Schmunk był bliski szaleństwa i wrzasnął na swego pasierba Johna, by zawiadomił policję i wezwał pogotowie. W parę minut później w rezydencji zjawili się oficerowie policji Robert Wegner i Robert Miller. Przyjechała karetka pogotowia.

Policjanci zobaczyli, że dr Schmunk na łóżku w sypialni stosuje żonie reanimację krążeniowo-oddechową. Pielęgniarze pośpiesznie przenieśli kobietę do ambulansu, a droga do szpitala na sygnale zajęła trzy minuty. Lekarz dyżurny natych­miast próbował reanimować ofiarę. Schmunk, bliski histerii, stał obok, okryty prześcieradłem. W pewnym momencie wy­krztusił z siebie, że wstrzyknął żonie wieczorem 15 miligranów morfiny, gdyż skarżyła się na ostry ból głowy. Ta dawka w żadnym wypadku nie może być uznana za dużą i powszechnie stosuje się ją przeciwbólowo. Jednakże internista zdecydował się wstrzyknąć środek antagonistyczny w zastrzyku. Ku swemu zaskoczeniu, nie mógł znaleźć żyły.

Ten objaw mógł wskazywać, że chora cierpiała na długo­trwałą chorobę albo że była narkomanką. Internista próbował reanimować Kay przez czterdzieści minut, choć uważał, że śmierć kliniczna nastąpiła przed przywiezieniem jej do szpitala. Udało mu się wreszcie podać dożylnie środek antagonistyczny, ale nie było rezultatów. Doktor Schmunk kilkakrotnie prosił o zaniechanie prób, jeśli internista uzna je za bezowocne. Był zrozpaczony, choć zdawał się panować nad swymi uczuciami. Jako lekarz był przyzwyczajony do śmierci.

Niebawem pielęgniarka przykryła zmarłą prześcieradłem. Zarządzono badania post mortem. Zazwyczaj w przypadkach, gdy pacjent umiera w szpitalu, albo gdy byl leczony przez lekarza, nie stosuje się sekcji zwłok. W takich przypadkach śmierć przypisuje się następstwu choroby.

Jednakże w przypadku Kay Marie Schmunk w opinii interni­sty nie występowała oczywista przyczyna śmierci. Na wzmian­kę o badaniu sekcyjnym doktor Schmunk, porażony niewytłu­maczalną nagłą śmiercią żony, osłupiał i zaprotestował. - Czy musicie wszystko wiedzieć? Czy wszystko musi być wyjaśnione do końca? Panie Boże, okaż miłosierdzie - jęczał, zrozpaczony.

Choć lekarz dyżurny w pełni rozumiał uczucia kolegi, czuł się zobowiązany  postąpić wbrew jego   stanowisku.   Delikatnie wyjaśnił małżonkowi zmarłej, że do jego obowiązków należy zastosować się do przyjętych zasad. Dr Schmunk wspomniał, że podał wieczorem żonie metadon i meperidriri (demoral) po tym, jak narzekała na szalony ból głowy. Sam będąc lekarzem i orientując się we właściwych przepisach, zdawał się być pogodzony z faktem, że ciało jego żony będzie poddane badaniu sekcyjnemu.

Tymczasem koroner hrabstwa Converse był lekko zaskoczo­ny* gdy o 7.45 w ten fatalny piątek odebrał telefon od dr. Schmunka, zawiadamiający go o nagłej śmierci jego żony. Dr Schmunk dawał do zrozumienia, że - zgodnie z religijnymi wierzeniami ich obojga - chciałby zorganizować natychmias­tową kremację jej ciała. Koroner odpowiedział, że pozwolenie wiąże się ze spełnieniem pewnych wymogów. Wypełniając odpowiednie formularze, dr Schmunk powiadomił koronera, że przyczyną śmierci była niedomoga systemu krążenio-wo-oddechowego.

W sobotę, 16 czerwca 1983 roku, następnego dnia po nagłej, tajemniczej śmierci Kay Schmunk w sypialni jej domu, przewie­ziono jej ciało do Casper, Wyoming, w przyległym hrabstwie Natrona. Przekazano je dr. Ronaldowi Waeckerlinowi, patolo­gowi sądowemu, który miał przeprowadzić badania sekcyjne ciała zmarłej.

Tego samego dnia dr Waeckerlin rozpoczął zaplanowane badania. Dowiedziawszy się, że zmarła cierpiała na uporczywe bóle głowy, tak silne, że trudno im było przeciwdziałać, oczekiwał, że Kay zmarła w następstwie guza mózgu albo tętniaka. Został też poinformowany, że w czasie wcześniejszych badań w szpitalu hrabstwa Converse stwierdzono, iż pęcherz zmarłej jest pusty - suchy jak pieprz. Ten czynnik uznano za wyjątkowy, gdyż morfinę, semerol i metadon charakteryzuje to, że zatrzymują mocz, i w pęcherzu powinno pozostać co najmniej 10 mililitrów kwadratowych płynu. Nie wiadomo, dlaczego pominięto ten fakt w świadectwie z badań.

W czasie sekcji w kostnicy był obecny przedstawiciel sądow­nictwa hrabstwa Converse, który miał formalne upoważnienie do asystowania przy badaniach. Był to James Davey, detektyw zatrudniony w biurze szeryfa gminy Converse. Dość zaskakują­cy był fakt, że zanim minęły 24 godziny od czasu, gdy przestało bić serce pani Schmunk, do czasu, gdy jej ciało owinięto w zielone prześcieradło i przewieziono do prosektorium w Cas-per, do prokuratora hrabstwa Converse Franka Peasely i jego zastępcy Mike'a Hubbarda trafiały zawoalowane, często prze­lotne pogłoski o podejrzeniach w tej sprawie. Insynuowano, że nie wszystko jest takie jasne.

Peasley stwierdził, że byłoby trudno zignorować potok nie sprawdzonych pogłosek. W obecnym stanie rzeczy wiedział, że istnieje tylko jedna okazja odrzucenia podejrzeń albo nadania im urzędowej mocy; tą okazją były badania post mortem.

Mąż oczekiwał jednak pozwolenia na szybką kremację, a to zniszczyłoby wszelkie dowody.

Ktoś z krewnych zmarłej był trochę zdziwiony, słysząc o planach dr. Schmunka pochówku prochów żony w urnie, biorąc pod uwagę, że przerażał ją ogień od czasu, gdy pochłonął

jej syna.

Ciągle jeszcze oszołomiony tragedią, dr Schmunk miał niełatwe zadanie w podjęciu dalszych planów pogrzebowych, gdyż nie wiedział, kiedy koroner pozwoli na wydanie zwłok. Jednakże jako świeżo osierocony mąż zachowywał się od­powiednio do sytuacji i otrzymywał od przyjaciół i parafian wiele wyrazów współczucia.

19 lipca, w cztery dni po śmierci Kay, doktor Bob udał się do znajomego dentysty w Douglas. Mówiąc lekarzowi, do którego miał zaufanie, o głębokiej miłości do zmarłej żony, wykrzyknął: -To był najlepszy koniec! Powinna nam być wdzięczna za to, co dla niej zrobiliśmy! - Jakiś czas przedtem, na początku roku, doktor kupił od dentysty karabin, mówiąc, że jest przeznaczony „dla przyjaciółki".

Prowadzący dochodzenie w tej sprawie stwierdzili, że dr Schmunk jest rzeczywiście zainteresowany bronią palną i posia­da jej zbiór wartości 40 000 dolarów. Oboje z żoną lubili także wyroby z kości słoniowej i udało im się zebrać kolekcję ocenianą na 10 000 dolarów. Detektywi stwierdzili również, że Kay Schmunk kazała sobie wyrwać wszystkie zęby w celu usunięcia ewentualnej przyczyny dręczących ją bólów głowy. Jedynie zastrzyki silnego środka antybólowego, które robił jej kochający mąż, uśmierzały ból na pewien czas i wtedy mogła na krótko zasnąć.

John V. Wilson junior, najstarszy syn Kay z pierwszego małżeństwa, obecnie siedemnastoletni chłopiec, był bardzo przygnębiony po śmierci matki. Przyznawał się szczerze, że nie był w najlepszych stosunkach z pięćdziesięcioletnim ojczymem. Orientował się, że był w jakiejś mierze spadkobiercą matki, ale nie wiedział, ile dokładnie mu przeznaczyła. Kay przygotowała testament w lutym 1981 roku, wyznaczając swego męża zarów­no wykonawcą testamentu, jak głównym dziedzicem. Jej majątek obejmował nieruchomość o wartości 200 000 dolarów, cztery samochody, cztery przyczepy samochodowe warte co najmniej 25 000 dolarów i osobiste oszczędności wynoszące 2500 dolarów.

Pani Schmunk nie uwzględniła córki w testamencie. Synowi zostawiła tylko jedną dubeltówkę, ustanawiając dr. Schmunka jego opiekunem do osiągnięcia przez chłopca wieku 19 lat. W chwili śmierci polisa ubezpieczeniowa na wypadek zgonu pani Schmunk wynosiła 12 000 dolarów. Przy rejestrowaniu testamentu przez dr. Schmunka 29 sierpnia 1983 roku było jasne, że jego żona miała kontrolę nad finansami. Jak się okazało, wydziedziczyła oboje dzieci.

W wyniku autopsji przeprowadzonej przez dr. Waeckerlina jedno było oczywiste: badanie pośmiertne nie wskazało przy­czyny śmierci Kay Schmunk. Badania były tak dokładne, że stwierdzono na ciele trzy ślady po zastrzykach. Tylko jeden zastrzyk mogła wykonać sama zmarła. Liczba ukłuć zgadzała się z oświadczeniem dr. Schmunka, że w nocy z 14 na 15 lipca na wyraźne życzenie żony wstrzykął jej, około 12.15 po północy, 15 miligranów morfiny, mniej więcej dwie godziny później 100 miligranów demerolu; natomiast trzeci zastrzyk - 10 mili-granów metadonu - w parę godzin później.

Choć zastosowano jednocześnie różne środki przeciwbólowe, dawka nie mogła okazać się śmiertelna. Cała rodzina pani Schmunk i jej bliscy przyjaciele wiedzieli ojej dotkliwych bólach głowy i strasznych cierpieniach, jakie znosiła w czasie częstych ataków tej dolegliwości. Mąż kilkakrotnie woził ją do różnych specjalistów, ale żaden z nich nie mógł przyjść jej z pomocą.

Dr Waeckerlin postanowił przeprowadzić dodatkowe bada­nia. Badania prosektoryjne nie są bynajmniej ostatnią procedu­rą w takich przypadkach.

Zebrał on liczne próbki płynów ustrojowych oraz wycinki z narządów wewnętrznych do przekazania ich laboratorium medycyny sądowej w Wyoming i Utah. Zbadał dokładnie zawartość żołądka zmarłej, ale nie udało mu się stwierdzić, czy doustnie zastosowano jakieś środki farmaceutyczne.

Kilka próbek przekazał Michaelowi Peatowi, toksykolo­gowi z uniwersytetu w Utah. Próbki otrzymała także dr Rosemary Kincaid z Programu Badań Chemicznych w Chey-enne. Lekarze podjęli liczne badania, by ustalić prawdziwą przyczynę śmierci pani Schmunk. Jej zwłoki zwrócono mężo­wi, który zabiegał o pozwolenie na kremację. Tymczasem no­we podejrzenia sprawiły, że wrócono do już stwierdzonych faktów.

Obok Daveya, detektywa z biura szeryfa hrabstwa Converse, do śledztwa włączył się as pracowników śledczych Lou Dek-mar. Obaj agenci już po 24 godzinach od śmierci pani Schmunk nabrali przekonania, że mają do czynienia z podejrzaną sprawą. W gruncie rzeczy doszli do tej opinii głównie na podstawie opinii mieszkańców Douglas.

Detektywi dowiedzieli się o dziwnym zachowaniu dr. Schmunka w pogotowiu szpitala hrabstwa Converse, kiedy dyżurny lekarz przez 40 minut próbował reanimować Kay. Zwróciło ich uwagę także to, że zrozpaczony mąż zaraz po formalnym stwierdzeniu zgonu jego żony wypowiedział się zdecydowanie, że pragnie, by jej zwłoki natychmiast poddano kremacji. Detektywi zastanawiali się, dlaczego tak się spieszył. Większość rodziny zmarłej mieszkała w Michigan. Plany dr. Schmunka nie pozwoliłyby im na czas przyjechać na uroczysto­ści pogrzebowe.

W tej sytuacji detektywi zdecydowali się prowadzić dalsze śledztwo. Przesłuchali licznych krewnych i przyjaciół Kay. Późniejsza faza przesłuchań koncentrowała się na osobach syna i męża zmarłej. Dr Schmunk nieugięcie twierdził, że dawki leków, które zastosował żonie wieczorem przed jej śmiercią, były takie jak wcześniej stwierdził.

Jego pasierb poinformował policjantów, że choć doktor
i jego matka zawsze byli zgodni w towarzystwie przyjaciół,
w domu często się kłócili.              »

Detektywi dotarli do bliskiej przyjaciółki denatki, która spędziła z Kay część dnia 14 lipca; Kay właśnie dokuczał dotkliwy ból głowy. Przedtem widziała, jak pani Schmunk przyjmowała pastylki, po których opanowała ją depresja. Później przyjaciółka rozmawiała przez telefon z Kay, która jej powiedziała, że przejmujący ból głowy nie ustąpił. Świadek wyznała policjantom, iż podejrzewała, że Kay mogła przyj­mować jakieś narkotyki, gdyż często miała ataki depresji i postępowała absurdalnie. Podkreśliła jednak, że zawsze uważała, iż małżonkowie kochali się.

W wyniku wszechstronnych badań policjanci stwierdzili, że dr Schmunk miał bardzo nieładną przeszłość. Pewni infor­matorzy podsunęli myśl, by policja zainteresowała się po­stępowaniem doktora w okresie przed przeprowadzką z Michi­gan do Wyoming w 1979 roku. Poruszony tymi sugestiami Frank Peaseley skierował kilku detektywów do Michigan, by przeprowadzili wywiady i spenetrowali kartoteki personalne dr. Schmunka. Ich wyprawa opłaciła się. Okazało się, że stan Michigan cofnął Schmunkowi pozwolenie na praktykę lekar­ską.

Kłopoty dr. Schmunka rozpoczęły się od procesu, w którym był oskarżony o przestępstwa obyczajowe w 1976 roku. Skandal na przedmieściach Detroit dotarł do wiadomości izby wydają­cej pozwolenia na praktykę lekarską, która cofnęła Schmun-kowi licencję. Ta decyzja, jak się okazało, nie przeszkodziła mu w otrzymaniu rejestracji z Izby Lekarskiej w Wyoming.

Policja miała także dowody, że Kay Marie w ostatnich miesiącach życia była trochę zawiedziona małżeństwem i osied­leniem się w Wyoming. Podobno zamierzała opuścić męża i powrócić do Michigan.

Wiele informacji zdobytych w śledztwie ujawniło istotny motyw ewentualnego morderstwa. Prawie wszystko, co posia­dali małżonkowie, było zarejestrowane na imię żony. Detek­tywi uznali, że jej wyjazd i separacja, a może nawet rozwód, mogły  przynieść  poważne  negatywne   następstwa   dla   dr.

Schmunka. Z pewnością byłby to następny skandal, który mógł okazać się dla niego zgubny. Sprawa stawała się coraz bardziej mętna, gdy tymczasem naukowcy z zakresu medycyny sądowej z Utah i Wyoming, a teraz jeszcze z Arizony, wytrwale szukali właściwej przyczyny nagłego zgonu Kay. Okazało się, że z wielką łatwością osiągnięto postęp w tych badaniach. Próby podjęte w Cheyenne wykazały, że leki, które zastosował dr Schmunk, pięciokrotnie przekraczały dawkę, o której mówił. Jak wyraził się toksykolog z Salt Lake City, poziom demerolu we krwi Kay Schmunk przekraczał dawkę, jaką kiedykolwiek stwier­dziłem   u żyjącego  osobnika.

Dr Schmunk był teraz głównym podejrzanym w śledztwie, ale jeszcze za wcześnie było ogłosić zwycięstwo. Wszyscy związani z dochodzeniem wiedzieli, że czeka ich długa droga, zanim zaczną zbierać przekonujące dowody. Nadal prowadzili rozmowy z dr. Schmunkiem, często rejestrowane na kasetach wideo. Miało to podbudować oskarżenie, choć główny podej­rzany nie przyznawał się do zbrodni.

Wreszcie, na początku września 1983 roku wpłynęły wszyst­kie wyniki badań dotyczące śmierci Kay Schmunk. Aż nadto wyraźnie wykazały, że zgon nastąpił na skutek przedawkowa­nia leków, a były też dowody, że zmarła przez dłuższy czas była uzależniona od narkotyków. Funkcjonariusze śledczy wiedzie­li, że tylko jedna osoba mogła wstrzykiwać w żyły ofiary wielkie dawki środków przeciwbólowych.

Raport toksykologów wykazał, że ofiara otrzymała pięcio­krotnie wyższą dawkę narkotyków, niż to stwierdził dr Schmunk. Była to tak olbrzymia dawka, że nie mógł wchodzić w grę błąd w sztuce. Uznano, że lekarz nie mógł przez przypadek popełnić takiej pomyłki.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin