Projekt Berserker.pdf

(1180 KB) Pobierz
Slechta Vladymir - Projekt Berserker.NSB
Vladimir Slechta
P ROJEKT B ERSERKER
Przeło Ň ył Michał Górny
2010
402044440.001.png
Spis tre Ļ ci:
Prolog
...........................................................................................................................
4
Rozdziaþ 1
..................................................................................................................
18
Rozdziaþ 2
..................................................................................................................
31
Rozdziaþ 3
..................................................................................................................
51
Rozdziaþ 4
..................................................................................................................
63
Rozdziaþ 5
..................................................................................................................
68
Rozdziaþ 6
..................................................................................................................
76
Rozdziaþ 7
..................................................................................................................
82
Rozdziaþ 8
..................................................................................................................
93
Rozdziaþ 9
................................................................................................................
101
Rozdziaþ 10
..............................................................................................................
114
Rozdziaþ 11
..............................................................................................................
123
Rozdziaþ 12
..............................................................................................................
129
Rozdziaþ 13
..............................................................................................................
141
Rozdziaþ 14
..............................................................................................................
151
Rozdziaþ 15
..............................................................................................................
162
Epilog
.......................................................................................................................
172
402044440.002.png
– Jasne. Fink wynegocjował rozejm do rana, mo Ň e to i była jego zasługa. Rano
baron znowu wysłał do Thilemanna negocjatora. Herold wjechał do rzeki, a
Thilemann kazał go zabi ę .
– Znaczy, co? Baron miał dwóch heroldów?
– Nie. Miał tylko Finka. W tym brodzie zastrzelili kogo innego. Fink zaraz potem
prowadził natarcie przez rzek ħ .
– Natarcie? W takiej sytuacji? Nie bardzo to widz ħ ...
– Nic specjalnego. Fink i mo Ň e z pi ħ tnastu Wilków od Lynxa, do tego ze
trzydziestu piechurów barona. Wszyscy poza Finkiem zgin ħ li w ci Ģ gu pierwszych
trzech minut.
– Dalej! Co było dalej?
– Wszyscy wiecie, co było dalej! Opowiadaj Ģ o tym niestworzone historie i
wygl Ģ da na to Ň e to wszystko prawda. Pancerni je Ņ d Ņ cy Thilemanna wpadli w bród,
a Fink pod brzuchami ich koni przedostał si ħ na tyły i tam zabijał, zabijał, zabijał.
Gdzie si ħ pojawił, to jakby mi ħ dzy lud Ņ mi przeszedł anioł Ļ mierci. Brał po zabitych
konie i bro ı . Nie mogli si ħ go pozby ę . I tak to trwało jakie Ļ dwadzie Ļ cia minut.
Potem je Ņ d Ņ cy Thilemanna, co byli bli Ň ej Gowerego, zacz ħ li spieprza ę . Uciekali na
wszystkie strony, wje Ň d Ň ali w bród, nie dbaj Ģ c o osłon ħ , woda spychała ich a Ň do
wodospadów. Inni jechali do tylnych szeregów, które szły w stron ħ rzeki. Podobno to
wygl Ģ dało jak lawina, natarcie zamieniło si ħ w ucieczk ħ . Chaos i zagłada. A potem
baron uderzył jeszcze raz. I zrobił z Thilemanna mokr Ģ plam ħ .
P ROLOG
Miano bojowe
Chłopiec nazywał si ħ Gouvernet Fink.
Nie pot ħ piam go za te wszystkie straszne rzeczy, które ma na sumieniu. Nikt nie mo Ň e
by ę pewien, jak by si ħ na jego miejscu zachował wtedy nad Laramis Ģ .
Nie miał jeszcze dwudziestu pi ħ ciu lat, gdy pojawiał si ħ u boku wodzów na czele
wielkich armii. Kiedy indziej przebijał si ħ przez pustkowia jako szeregowy członek
zdziesi Ģ tkowanego w walce, wycofuj Ģ cego si ħ oddziału. Marzł w okopach zasypanych
Ļ niegiem. Wyje Ň d Ň ał na spotkanie lufom karabinów gotowych do strzału, napi ħ tym kuszom,
łukom o ci ħ ciwach nerwowo dr ŇĢ cych w spoconych r ħ kach. Nie znał strachu. Wesoły,
optymista, Ļ wietny kumpel. Miał wszystkie zalety, jakie mo Ň na sobie wyobrazi ę . Zaczynał
by ę znany.
Nazywali go Gowery Zi ħ ba , to było jego miano bojowe. Lubił je.
Nie, nigdy przedtem nie miał broni w r ħ ku. Jego narz ħ dziami pracy było słowo i biała
flaga. Był heroldem, negocjatorem. Pojawiał si ħ przed armi Ģ i negocjował warunki pokoju,
wojny, kapitulacji. Nieraz patrzył Ļ mierci w oczy, wiele razy był ranny. Ale nic go nie
zmusiło do zabijania.
ņ al mi go, gdy sobie przypominam, jak le Ň ał na brzegu Laramisy, podziurawiony
strzałami, poci ħ ty klingami je Ņ d Ņ ców Thilemanna. Czasem my Ļ l ħ , Ň e lepiej by było, gdyby
tam umarł. Kiedy indziej ciesz ħ si ħ , Ň e prze Ň ył.
ņ e prze Ň yłem.
Bo to ja jestem Gouvernet Fink, dla przyjaciół (o ile takowych mam) Gowery Zi ħ ba. Ale
moje nom de guerre , miano bojowe, brzmi inaczej. Gowery z Laramisy. Niestety.
Wspominam tego chłopaka, jakim był w przeddzie ı bitwy o bród, i nijak nie mog ħ
przyj Ģę do wiadomo Ļ ci, Ň e to byłem ja. Ja powstałem potem. Nazajutrz rano. A było to tak...
* * *
Musiałem chwil ħ poczeka ę , a Ň zrobi Ģ dla mnie przerw ħ w zasieku z zaostrzonych tyczek
Ļ wierkowych. Zapach Ň ywicy ze Ļ wie Ň o Ļ ci ħ tych drzew wiercił w nozdrzach. Gdzie Ļ z oddali
dochodziły krzyki drapie Ň nych ptaków goni Ģ cych si ħ nad szczytami Alp Tyrga ı skich.
ņ ołnierze mieli na sobie plastikowe pancerze w panterk ħ , obwieszone ta Ļ mami do
karabinów maszynowych. Zaro Ļ ni ħ ci, o pogrubiałych, znu Ň onych rysach twarzy, z których
długotrwałe deszcze wypłukały wszelkie kolory Ň ycia. Próbowałem oceni ę ich uzbrojenie,
morale, ducha bojowego. Oczywi Ļ cie te ta Ļ my, sprz ħŇ one lufy karabinu maszynowego
Franzoni stercz Ģ ce tu Ň obok spod niedbałego kamufla Ň u – to wszystko było przedstawienie na
mój u Ň ytek. Zanim dojad ħ nad Laramis ħ , kaem znajdzie si ħ na innej pozycji.
Byli zm ħ czeni. Po Ļ cig za naszymi oddziałami trwał za długo – tydzie ı i jeszcze dwa dni,
ci Ģ gle na zimnie i w deszczu. Z ich twarzy wyczytałem zaci ħ ty upór zawodowców wojny,
chc Ģ cych pokaza ę , wbrew wszystkiemu, co si ħ dzieje dookoła, Ň e znaj Ģ si ħ na swojej robocie.
Nie wró Ň yło to nic dobrego baronowi von Ogilvy’emu i jego ludziom. W tym mnie.
Młodziak z pagonami kapitana, który przyprowadził mnie tu ze sztabu Thilemanna,
wskazał mi odblokowan Ģ drog ħ .
– Czekamy tu na ciebie o Ļ wicie, heroldzie. Na ciebie i barona. Na was dwóch i
o Ļ wiadczenie o kapitulacji. Je Ļ li pojawisz si ħ sam, nie Ň yjesz.
Pokr ħ cił przy tym głow Ģ dla podkre Ļ lenia, jak bardzo mu si ħ nie podoba perspektywa
mojego przyj Ļ cia w pojedynk ħ .
Wskoczyłem na siodło gniadej klaczy. Machn Ģ łem im r ħ k Ģ na po Ň egnanie. Laramisa
szumiała jakie Ļ ę wier ę mili ode mnie, w wodzie odbijały si ħ ostatnie promienie zachodz Ģ cego
sło ı ca. Zaraz schowa si ħ za skaliste szczyty, zacznie si ħ długi, niespieszny zmierzch.
– Wreszcie przestało pada ę – powiedziałem do siebie półgłosem, ostro Ň nie kieruj Ģ c konia
w stron ħ brodu. – Wreszcie b ħ dzie lato. Ale ja tego ju Ň nie zobacz ħ i paru innych go Ļ ci te Ň
nie.
Powiedziałem to po lombardzku, staraj Ģ c si ħ na Ļ ladowa ę charakterystyczny akcent
Thilemanna. U Ļ miechn Ģ łem si ħ do siebie. Czułem si ħ jak chłopiec, któremu wła Ļ nie sko ı czył
si ħ rok szkolny i zaczynaj Ģ wakacje. Faktycznie, co Ļ si ħ ko ı czyło. Moje Ň ycie. I Ň ycie ludzi
barona. Doskonale sobie z tego zdawałem spraw ħ .
Mam par ħ zdj ħę z tych czasów. Patrzy z nich szeroka, ufna twarz bez jednej zmarszczki.
Dziewczyny mówiły, Ň e ładna. Oczy zielone jak szkło butelek, które chłopi czasem znajduj Ģ
podczas orki. Strzygłem si ħ wtedy krótko, na długo Ļę z ħ bów grzebienia. Nosiłem
samodziałowe poncho, ciemnoczerwone, z naszytymi białymi goł ħ biami i złotymi
palemkami. Te znaki s Ģ znakiem heroldów, podobnie jak czerwony kolor, ale zwykle nosz Ģ
oni czerwone płaszcze lub u Ň ywaj Ģ czerwonych chor Ģ gwi. Poncho nosiłem tylko ja, Gowery
Fink, znany w pewnych kr ħ gach jako Zi ħ ba.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin