kabel - 150 lat pierwszej depeszy.pdf

(651 KB) Pobierz
sredniawa kabel k.qxd
hit numeru
Wielokrotnie powtarzane próby zatopienia kabla telegraficznego
na dnie Oceanu Atlantyckiego zakońńczyłły sięę sukcesem
dopiero po kilkunastu latach niepowodzeńń. Dokonałła tego
grupa niestrudzonych entuzjastów, na czele z biznesmenem
Cyrusem Fieldem i Williamem Thompsonem –
królem fizyków wiktoriańńskich.
Europy wiedzie z Nowej Fun-
landii do Irlandii i wynosi oko-
ło 3 tys. km . Na tej drodze uk-
ształtowanie dna jest dość regu-
larne, pokryte małymi połamanymi
LINIA NOWA FUNLANDIA–
NOWY JORK
1
Za formalny początek tele-
grafu atlantyckiego można przyjąć
10 marca 1854 roku, kiedy to miało
2
Cyrus W. Field
150 lat pierwszej depeszy
przez Ocean Atlantycki
Bronisł awa Ś redniawa
muszelkami. Dla telegrafu atlan-
tyckiego ta lokalizacja nie miała
konkurencji, gdyż dalej na połud-
nie ocean się rozszerza, występuje
aktywność wulkaniczna i głębie.
Warto zwrócić uwagę na to, że
w połowie XIX wieku oba krańce
tej linii leżały na terytorium nale-
żącym do Wielkiej Brytanii.
miejsce pierwsze spotkanie kilku
bardzo bogatych amerykańskich
biznesmenów z inicjatywy Cyrusa
West Fielda (1819–92) , przed-
siębiorcy papierniczego. Mimo
młodego wieku nieco wcześniej
postanowił wycofać się z intere-
sów i planował wieść spokojny
żywot emeryta. Jednak jego bez-
czynność nie trwała długo, gdyż
właśnie połknął telegraficznego
bakcyla na resztę życia. Odtąd
tworzył telegraf atlantycki, a przy-
świecał mu idealistyczny cel, wizja
świata bez wojen oraz przyjaźń
między Stanami Zjednoczonymi
i Wielką Brytanią.
Kilka następnych wieczorów
on i jego goście spędzili pochyleni
nad mapami, szacowali koszty
i późniejsze zyski. Głównym do-
radcą w sprawach elektrycznych
został Samuel Morse. Zaraz też
wybrano się do Halifaksu na wy-
brzeżu Nowej Szkocji, aby na miej-
scu zorientować się, co trzeba zro-
bić, by ukończyć linię ze St. John’s
na Nowej Funlandii do Nowego
Jorku . Wykonanie tego zadania
stanowiło poważne wyzwanie.
Oba końce linii dzieliło około 2 tys.
kilometrów, a budowa 600-kilo-
metrowej północnej części była
wyjątkowo kłopotliwa, gdyż prze-
biegała w niezbadanym górzystym
i zalesionym terenie, w zabójczym
dla człowieka mroźnym klimacie.
Konieczne było też położenie
dwóch podwodnych odcinków,
z Nowej Funlandii na wyspę Cape
Breton (ok. 130 km) i stamtąd do
Nowej Szkocji (3 km). Podwodne
3
1
16
Mapka poglądowa Atlantyku z zaznaczoną na czerwono trasą pierwszego
telegrafu atlantyckiego.
N ajkrótsza trasa z Ameryki do
2
15908176.024.png 15908176.025.png 15908176.026.png
 
kich wodach. Dlatego zadawano
sobie pytania: czy można zbudo-
wać taką baterię, która umożliwi
przesłanie impulsów elektrycznych
na odległość porównywalną z sze-
rokością Oceanu Atlantyckiego,
czy prąd elektryczny może poko-
nać taki dystans, czy kabel z prą-
dem może leżeć tak głęboko pod
wodą, czy uda się wyprodukować
tak długi drut, czy znajdzie się
wystarczająco duży statek, by
sprostać zadaniu oraz czy łagodna
pogoda na Atlantyku może utrzy-
mywać się tyle dni, żeby zdążyć
zatopić cały kabel między sztorma-
mi. Odpowiedzi mogła udzielić je-
dynie przyszłość.
czającą go ziemią lub wodą wyd-
łużoną butelkę lejdejską, czyli kon-
densator i zachodzi tu zjawisko in-
dukcji elektrycznej.
Kablem Atlantyckim położonym
100 lat temu udało się przesłać
około:
a) 149 słów
b) 3900 słów
c) 98 słów
4
William Thompson
Niewątpliwie potwierdzono
możliwość przesyłania elektrycz-
ności na odległości porównywalne
z szerokości oceanu, ale do prze-
słania depeszy na dnie Atlantyku
było jeszcze bardzo daleko. Aby
badania tego zjawiska przyniosły
rozwiązanie problemów technicz-
nych, musieli się nimi zająć naj-
więksi fizycy. Najważniejszym
wśród nich był William Thompson
(1824–1907) , który wkrótce po
rozpoczęciu pracy nad tym zagad-
nieniem, prowadząc rozważania
teoretyczne , przy użyciu skom-
plikowanych obliczeń matematycz-
nych stwierdził, że opóźnienie syg-
nału w długim kablu podwodnym
bądź podziemnym wzrasta propor-
cjonalnie do drugiej potęgi długoś-
ci drutu, czyli prędkość sygnału
dość drastycznie maleje przy ros-
nącej długości drutu. Skonstato-
wał, że prędkość przesyłania syg-
nałów można zwiększyć, stosując
grubszy miedziany rdzeń kabla,
ale z powodów praktycznych i fi-
nansowych nie była to atrakcyjna
propozycja rozwiązania problemu.
Thompson zainicjował także bada-
nia przewodności elektrycznej róż-
nych drutów miedzianych, aby od-
rzucić próbki kabli niespełniają-
cych dobrze swego zadania. Jego
zaangażowanie w powstanie te-
legrafu atlantyckiego jeszcze nie-
raz okazało się zbawienne dla
przedsięwzięcia.
kable trzeba było zamówić w An-
glii, ze względu na brytyjski mono-
pol na materiał do izolacji pod wo-
dą – gutaperkę oraz na doświad-
czenie Anglików w technice pod-
morskich telegrafów. Linię oddano
do użytku w 1856 roku.
Telegraf atlantycki stał się
modnym tematem i każdy dorzucał
swoje trzy grosze radząc, jak najle-
piej wykonać zadanie. Proponowa-
no na przykład, by przewód pły-
wał po powierzchni oceanu. Książę
Albert, małżonek królowej Wikto-
rii, popierał pogląd aby ochronę
kabla stanowiła szklana rurka,
wkrótce taktownie dano mu do
zrozumienia, by więcej się na ten
temat nie wypowiadał.
OPÓŹNIENIE SYGNAŁU
W DŁUGIM KABLU
PODWODNYM
Już we wczesnych latach
dwudziestych XIX wieku zaobser-
wowano opóźnienie sygnału elek-
trycznego w przewodniku leżącym
pod ziemią lub w wodzie, w po-
równaniu do prędkości jego prze-
pływu w przewodniku w powiet-
rzu. W praktyce powodowało to
zlewanie się w kablu podwodnym
sygnałów, nadawanych przez te-
legrafistę w tempie zwykłym dla
linii telegraficznej w powietrzu.
Dla przykładu można zaznaczyć,
że sygnał, przez podziemny, oto-
czony żelaznym pancerzem, prze-
wód o długości ponad 2,4 tys. km
płynął aż 2 sekundy. Zjawisko tłu-
maczono tym, że przewód elek-
tryczny, zanurzony w wodzie bądź
zakopany w ziemi, tworzy z ota-
4
5
WĄTPLIWOŚCI
Choć wtedy sam telegraf nie
był nowinką, a nawet działało już
wiele linii podmorskich, to w po-
równaniu z planowanym kablem
atlantyckim były krótkie i na płyt-
PIER WSZA PRÓBA – 1857
3
Rdzeń kabla stanowiła wiąz-
ka 7 miedzianych drutów, otoczo-
na 3 warstwami gutaperki, dalej
następowała warstwa przędzy
z juty nasączonej smołą, na to
przychodził żelazny pancerz, sple-
ciony z 18 wiązek, każda po 7 dru-
tów; całość na koniec zanurzono
w smole. Metr przewodu ważył
pół kilograma. Kilkunastokilomet-
rowe odcinki przybrzeżne były
około 7-krotnie cięższe. Wewnęt-
Mapka poglądowa północno-zachodnich wybrzeży Oceanu Atlantyckiego
z obszarem od Nowego Jorku po Nową Funlandię.
1 17
15908176.001.png 15908176.002.png 15908176.003.png 15908176.004.png 15908176.005.png 15908176.006.png 15908176.007.png 15908176.008.png 15908176.009.png 15908176.010.png
 
hit numeru
Urządzenie do nawijania kabla z nadbrzeża na statek w dawnych zakła-
dach Glass, Elliot & Co. w Greenwich (dziś Enderby’s Wharf).
6
W pośpiechu zaprojektowano i wy-
konano aparaturę do rozwijania ze
statku i utrzymywania zatapiane-
go kabla w odpowiednim napręże-
niu. Biorąc pod uwagę dane mete-
orologiczne, ustalono, że najlepiej
operację zatapiania kabla przepro-
wadzić między 20 lipca a 10 sier-
pnia, gdy nie notuje się poważniej-
szych sztormów ani mgieł, a grani-
ca gór lodowych odsuwa się naj-
bardziej na północ.
Zadanie miały wykonać
dwa okręty wojenne, brytyjski –
„Agamemnon” i amerykańska
„Niagara”. Urządzenia do rozwija-
nia przewodu znajdowały się
w części rufowej statków. Aby ka-
bel nie uszkodził śruby, rufy obu
statków obudowano rusztowania-
mi, które zyskały sobie potoczną
nazwę „krynoliny”, gdyż przypo-
minały tę część modnej wówczas
damskiej garderoby. Pod koniec
lipca 1857 roku oba okręty spotka-
ły się w Queenstown (dziś Cóbh)
koło Cork w Irlandii. Impuls elek-
tryczny przebiegł przez cały połą-
czony kabel w czasie krótszym niż
1 sekunda. Siódmego sierpnia
„Niagara” rozpoczęła operację
na wyspie Valentia na zachodnim
wybrzeżu Zielonej Wyspy. Inny
statek płynął na przedzie, sondu-
jąc dno. Szczęśliwie udało się po-
łożyć masywny brzegowy odcinek
i połączyć go z resztą przewodu.
Operowanie hamulcem regulują-
cym szybkość rozwijania kabla
ze szpuli przy rosnącej głębokości
oceanu i zwiększaniu prędkości
statku było delikatną operacją, ale
przebiegało poprawnie aż do wie-
czora 10 sierpnia, gdy zewnętrzna
warstwa smoły skleiła kilka zwo-
jów kabla na szpuli. Zatrzymano
wtedy zatapianie, by usunąć zes-
taloną maź. Po wznowieniu ope-
racji przewód zaczął uciekać z po-
kładu szybciej, niż płynął okręt,
wiatr wzmagał się, a prąd morski
odciągał telegraf skośnie do stat-
ku. Zwiększono więc siłę hamują-
cą rozwijanie się kabla ze szpuli.
Następnego dnia rano, kiedy wy-
dawało się już, że kryzys został
zażegnany, niedoświadczony me-
chanik, który właśnie obsługiwał
hamulec urządzenia rozwijającego
przewód, nie zwolnił go w mo-
mencie, gdy statek gwałtownie
zsunął się po fali. Kabel pękł.
Po tej porażce zdobycie dalszych
środków na kontynuację przed-
sięwzięcia stało się bardzo trudne,
5
rzne warstwy kabla wykonała Gut-
ta Percha Co., pancerz nakładały
dwie firmy R.S. Newall i Glass,
Elliot & Co. . Gdy kabel był już
prawie gotowy, okazało się, że
sploty pancerza nałożone
w dwóch zakładach biegną w róż-
nych kierunkach; na szczęście nie
pociągnęło to za sobą poważnych
problemów. Główny inżynier Char-
les Bright pierwotnie zaprojekto-
wał dwukrotnie cięższy kabel, ale
kierownictwo wymogło na nim de-
cyzję o wykonaniu lżejszego, to
znaczy tańszego przewodu. Dla te-
legrafu zbudowano także baterię
z platynowanego srebra i cynku.
Płyty cynkowe były wymienne.
6
18
Układ, który rozważał William
Thompson, aby opisać zjawisko
opóźnienia sygnału w telegrafie
podwodnym.
15908176.011.png 15908176.012.png 15908176.013.png 15908176.014.png 15908176.015.png 15908176.016.png 15908176.017.png 15908176.018.png 15908176.019.png
a ponieważ nieszczęścia zwykle
chodzą parami, Field po powrocie
do Ameryki zastał swój papierni-
czy biznes w kłopotach.
Operację postanowiono
powtórzyć następnego lata.
W październiku wydobyto zatopio-
ny kabel. William Thompson zbu-
dował do odczytywania depesz
nowatorski galwanometr ze zwier-
ciadełkiem, znacznie czulszy niż
wszystkie poprzednie detektory
prądu elektrycznego . Urządze-
nie to stało się kluczem do sukce-
su finansowego telegrafu, ponie-
waż pozwoliło na znaczne przy-
spieszenie tempa nadawania syg-
nałów. Uczony kontynuował rów-
nież badania przewodności dru-
tów miedzianych oraz sprawdzał
izolację kabla. Równocześnie pra-
cowano nad udoskonaleniem urzą-
dzenia rozwijającego kabel.
7
8
Minack Theater w Porthcurno, miejsce początku kabli w Kornwalii.
tylko maszty ograniczały jego ruchy,
zwoje kabla rozluźniły się i zapętliły.
Kapitan podjął wręcz ryzykowną de-
cyzję, aby nie pozbywać się przewo-
du telegraficznego z pokładu. Z ła-
downi wysypało się 100 ton węgla.
Kilku ludzi na „Agamemnonie” było
rannych, reszta doszczętnie zmaltre-
towana sztormem. Na „Niagarze”
przewód na szpuli nieco się rozluź-
nił, ale stan jednostki i załogi był
znacznie lepszy niż w przypadku
okrętu brytyjskiego.
W drugiej dekadzie czer-
wca podjęto pierwszą próbę roz-
poczęcia operacji, ale gdy statki
były może z 10 km od siebie, drut
się złamał. Wkrótce powtórzono
próbę. Tym razem udało się poło-
żyć około 130 km, zanim sygnał
w telegrafie zamarł. Awaria nastą-
piła na dnie morskim.
Tuż przed końcem czerwca
rozpoczęto po raz trzeci zatapianie
kabla. Wszyscy byli wycieńczeni,
świeża żywność już dawno się
skończyła, jako posiłki serwowano
potwornie słoną wołowinę, 3 lata
przeterminowaną, a węgiel się
wyczerpywał. Prędkość układania
telegrafu na początku wynosiła 3,7
km/h, potem nieco przyspieszono.
Pogoda dopisywała. Gdy zatopio-
no już prawie całą pierwszą szpulę
(180 km) i zwolniono, by rozpocząć
rozwijanie nowej, głównej szpuli,
wtedy niespodziewanie drut się
złamał, chociaż naprężenie, jakie-
mu był w danej chwili poddany,
nie powinno było spowodować ta-
kiego skutku. Najprawdopodobniej
ostatni zwój kabla na szpuli uszko-
dził się w czasie sztormu. „Niaga-
ra” musiała odciąć swój kabel.
Węgiel na „Agamemnonie” prawie
się skończył, statek używał teraz
żagli, ale kabla miał jeszcze dość.
Pierwszego lipca pogoda znów się
załamała, najpierw rozszalał się
wiatr, potem mgła ograniczyła wi-
doczność, statki błądziły, nie mo-
gąc się odnaleźć, spotkały się do-
piero w porcie. Field, wyokręto-
wawszy się z „Niagary” udał się
do Londynu, by tłumaczyć się in-
westorom z klęski.
Rozważano porzucenie pro-
jektu, ale pozostała na statkach
długość kabla była jeszcze wystar-
czająca i zdecydowano o podjęciu
ponownej próby. Po kilkudniowym
postoju w porcie statki wypłynęły
na Atlantyk. Dwudziestego dzie-
wiątego lipca, gdy rozpoczynano
zatapianie kabla na środku oceanu,
z głębin wynurzył się wieloryb, kil-
ka razy pojawił się w pobliżu rufy
„Agamemnona”; wzięto go za dob-
ry znak. Zatapiany kabel nie działał
idealnie, ale za pojawiające się
przerwy w prądzie winiono bate-
rię. Kolejnym problemem był kom-
pas na „Niagarze”, źle wyznaczał
kurs, dlatego towarzyszący jej sta-
tek „Gordon” od tej pory ją prowa-
dził. Z drugiej strony oceanu, we
wschodniej części, pogoda się pop-
suła. „Agamemnon” niemal cudem
uniknął kolizji z dwoma innymi
statkami. Trzeciego sierpnia „Nia-
gara” osiągnęła amerykański szelf
kontynentalny, a w dwa dni póź-
PRÓBA ZE ŚRODKA OCEANU
– 1858 ROK
Wiosną załadowano zeszło-
roczny kabel na te same dwa stat-
ki. Aby skrócić czas ekspedycji,
zdecydowano, że kabel będzie uk-
ładany ze środka oceanu, równo-
cześnie w obie strony. Ostatniego
dnia maja pożeglowano na Zatokę
Biskajską, cieszącą się wśród ludzi
morza równie złą sławą, jak sam
ocean i podobnie głęboką. Prze-
ćwiczono tam najtrudniejszy mo-
ment scalenia dwóch końców
przewodu na morzu i rozpoczęcia
zatapiania kabla.
Spotkanie na środku Atlanty-
ku nastąpiło z początkiem czerwca,
ale nie można było przystąpić do
planowanych czynności, gdyż roz-
szalał się sztorm. Trwał ponad ty-
dzień. „Agamemnon” mocno ucier-
piał, ładunek niebezpiecznie dla sta-
bilności statku przemieszczał się,
7
19
Galwanometr Thompsona ze zwierciadełkiem.
15908176.020.png
 
hit numeru
niej dobiła do Nowej Funlandii.
Również „Agamemnon”, 5 sier-
pnia, dotarł do kresu podróży, za-
winął do irlandzkiej Valentii. Nas-
tępnie kabel przetransportowano
jeszcze do Knightstown. Uczestni-
cy szczęśliwej ekspedycji najpierw
porządnie się wyspali, a potem
wpadli w wir bankietów organizo-
wanych na ich cześć.
Szesnastego sierpnia 1858
roku (dokładnie 150 lat temu), po
wykonaniu koniecznych testów,
przesłano pierwsze depesze. Pier-
wszą wiadomość wysłali dyrekto-
rzy przedsięwzięcia, drugą, 98
słów, królowa Wiktoria do prezy-
denta Stanów Zjednoczonych Bu-
chanana, który odpisał 149 słów.
Druga depesza szła 16 godzin,
a trzecia 10 godzin. Radość po obu
stronach oceanu była ogromna.
Wiwatowano, strzelano z armat,
biły kościelne dzwony.
Kabel pracował jednak krót-
ko, udało się przesłać jedynie 390
wiadomości, przeciętnie po 10
słów. Bezpośrednio po zerwaniu
łączności telegraficznej za awarię
obwiniano Wildmana Whitehousa,
lekarza z Brighton, entuzjastę elek-
tryczności, który obsługiwał teleg-
raf po stronie irlandzkiej. Miał on
swoje własne poglądy na naturę
prądu elektrycznego, różniące się
zasadniczo od stanowiska na ten
temat choćby Williama Thompso-
na. Whitehouse usunął czuły gal-
wanometr Thomsona, zastosował
do odbierania sygnałów znacznie
gorsze swoje urządzenie i nadawał
sygnały o stanowczo zbyt wyso-
kim napięciu 2000 V. Niezwłocznie
Prostopadłościenny budynek Museum Telegrafu w Porthcurno.
9
po awarii nakazano mu wrócić do
aparatury i wytycznych Thompso-
na. Jeszcze wtedy udało się prze-
słać kilka depesz, ale to było
wszystko. Drut zamilkł na zawsze.
Jednak z dalszej perspekty-
wy wygląda na to, że klęska tele-
grafu była głównie wynikiem złej
jakości kabla; producenci nie odpo-
wiadali za bezawaryjność przewo-
du, nie testowali w odpowiedni
sposób przewodu w trakcie wy-
twarzania, nie wymieniali doświad-
czeń. Co więcej, kabel izolowany
gutaperką składowano na słońcu,
a takie przechowywanie niszczy tę
substancję, dodatkowo w wyniku
pamiętnego sztormu zapętlony, był
rozwijany i nawijany kolejny raz.
Dlatego fakt, że telegraf w ogóle
zadziałał, należy uznać wręcz za
szczęśliwy zbieg okoliczności.
Pomimo tego niepowodze-
nia, jak grzyby po deszczu pojawiły
się nowe pomysły na połączenie
telegraficzne Europy z Ameryką.
Rozważano nowe linie przez Azory,
Bermudy, a także trasę ekstremal-
nie północną przez Islandię, Gren-
landię i Labrador na Nową Funlan-
dię. Równocześnie w Rosji rozpo-
częto budowę telegrafu, który miał
biec przez bezkres Syberii i Cieśni-
nę Beringa do San Francisco.
gał on o pomoc rządową, negocjo-
wał warunki. Jednak Stany Zjed-
noczone pochłonięte były wojną
secesyjną (1861–65), a Wielka Bry-
tania o mało nie stanęła w kon-
flikcie po stronie Południa. Trudno
się dziwić, że jej stosunki ze zwy-
cięską Północą były złe. Dodatko-
wo Field miał kłopoty ze swoimi
przedsiębiorstwami. Jednakże nie
były to lata całkiem stracone,
w tym czasie wiedza o elektrycz-
ności i technologia związana z te-
legrafem poszły istotnie do przodu.
Między innymi prowadzono prace
nad równoczesną komunikacją
w obu kierunkach (system dup-
leks), nad jednoczesnym przesyła-
niem dwóch różnych sygnałów
w tym samym kierunku (dipleks).
W 1874 roku złożenie obu syste-
mów dało kwadrupleks, czyli moż-
liwość przesyłania na jednym dru-
cie po dwie wiadomości w prze-
ciwnych kierunkach.
Zapotrzebowanie na szybką
łączność pomiędzy kontynentami
było duże. Dowodzi tego dobrze
działająca na początku lat 60. XIX
wieku usługa, polegająca na prze-
słaniu z Londynu depesz telegra-
ficznie do Queenstown, skąd nas-
tępnie szybki parowiec zabierał
wiadomości do Nowej Funlandii,
aby stamtąd znów po drucie
mknęły do odbiorcy gdzieś w Ame-
ryce. Połączenie to było szybsze
o 4 dni niż zwykła poczta i mimo
wysokiej ceny cieszyło się dużym
powodzeniem. W tym miejscu
warto nadmienić, że ostatnia waż-
PRZERWA –
1859 I NASTĘPNE
Następne lata, pomimo za-
angażowania Fielda, nie przyspie-
szyły akcji położenia kabla. Zabie-
Porthcurno to najsławniejsze miejsce na świecie związane z telegrafem – . Znajduje się na zachodnim krańcu Kornwalii.
Stacja, łącząca telegrafy morskie z lądowymi, pracowała przez sto lat, od 1870 roku do 1970 roku. W szczytowym okresie
zbiegało się tu 14 kabli podwodnych. W czasie II wojny światowej, Porthcurno było strategicznym punktem komunikacyj-
nym i jednym z najlepiej strzeżonych miejsc na wybrzeżu brytyjskim. Miejscowi górnicy, głęboko pod ziemią, wydrążyli tu-
nele i pomieszczenia dla telegrafu. Aby zapewnić pełne bezpieczeństwo, wykopano także tunel ewakuacyjny wychodzący
dopiero na polach uprawnych. Tutaj również szkolono pracowników telegrafów, a w 1950 roku założono Engineering Colle-
ge, który działał do 1993 roku. Potem powstało muzeum. Dziś rozpoczyna tu swój bieg kilka nowoczesnych podmorskich
kabli telekomunikacyjnych.
8
11
20
15908176.021.png 15908176.022.png 15908176.023.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin