Racje felietonisty-Współcześni błazny.pdf

(54 KB) Pobierz
Racje felietonisty
Racje felietonisty
Jerzy Pawlas
Królewscy trefnisie i błazny cieszyli się na dworach szczególnymi prawami.
Mówili, co chcieli i komu chcieli. Nie karano ich za to, nikt też nie obrażał się. Choć
w żartach mogła znajdować się prawda gorzka czy okrutna, to przecież nikt nie
utyskiwał, gdy poczuł się dotknięty. Coś w tym bowiem było, skoro królewski błazen
pozwalał sobie żartować. Wypadało się zastanowić. We współczesnych mediach
role niegdysiejszych trefnisiów przejęli felietoniści. Wypowiadają się w
specyficznych artykułach prasowych, zwanych felietonami, w których zajmują się
różnymi zagadnieniami - politycznymi, społecznymi, ekonomicznymi, kulturalnymi -
zawsze jednak w sposób żywy, dowcipny, błyskotliwy, frapujący, żartobliwy. Jednym
słowem - o poważnych sprawach mówią niepoważnie, prowokując czytelników do
refleksji. Korzystają przy tym z przywileju licencji poetyckiej (swobody poetyckiej),
m.in. deformując mało znaczące realia dla celów artystycznych. Kto zna powyższe
okoliczności i uwarunkowania, ten - czytając teksty współczesnych wesołków - nie
będzie nimi dotknięty. Zastanowi się natomiast nad problemem, który jest tematem
felietonu.
* * *
W związku z listami, które otrzymałem po ostatnio opublikowanych felietonach,
pragnę wyjaśnić kilka spraw. Pamiętając o owej roli wesołków i przynależnej im
licencji - trzeba uważnie czytać teksty felietonistów, zamiast posądzać ich o niecne
zamiary. Nie ulega przecież wątpliwości, że parlamentarne lobby na rzecz importu
używanej odzieży okazało się silniejsze (przeforsowano odpowiednie akty prawne)
niż np. domagające się referendum w sprawie sprzedaży ziemi cudzoziemcom
(którego przecież nie przeprowadzono). Jest również oczywiste, że niekontrolowany
import używanych produktów podcina byt krajowej gospodarki. Jest więc winą
rządzących państwem, że pauperyzują społeczeństwo, skazując obywateli na szarą
strefę i lumpeksy. Niemniej konstatacja, że społeczeństwem sprowadzonym do
poziomu wegetacji łatwiej manipulować niż uwłaszczonym, jest równie zasadna jak
ta, że spauperyzowani obywatele mogą domagać się albo tanich ciuchów, albo
zmiany ekipy rządzącej. Jednak felieton Mentalność lumpeksowa (Niedziela nr
34/2002) nie traktuje o kupujących tanią odzież ani o ich kondycji finansowej, co
sugeruje list Czytelnika. Tematem była mentalność grubokreskowej klasy
politycznej okresu tzw. transformacji. Właśnie owa "mentalność lumpeksowa (ludzie
jak ciuchy po dezynfekcji do powtórnego użycia - przykładem SB-ek, niegdyś
pacyfikujący strajki, dziś broni naszego bezpieczeństwa) jest elementem cywilizacji
odpadów brukselskich".
Adam Zagajewski w swych ostatnich wierszach przedstawia ponury obraz Krakowa
- "miasta deszczu, szczurów i śmieci", które w dodatku "już dawno sprzedało honor i
wierność". Czy teraz mieszkańcy królewskiego grodu, którzy na Rynku Głównym
wznieśli McDonald'sa, a niedawno wybrali SLD-owskiego prezydenta - poczuwszy
1
 
się obrażonymi, zlinczują poetę czy zbojkotują jego twórczość? Felietoniści także
korzystają z prawa do uogólnień. Służą one do ilustracji założonej tezy i tylko w
związku z nią należy je interpretować. Polacy ekspatriowani zza Buga są ofiarami
historii. Pozbawieni ojcowizny są równie okaleczeni, jak wydziedziczeni z historii i
kultury, jak odarci z tożsamości narodowej. Stąd felieton Cywilizacja wypędzonych
(Niedziela nr43/2002). Niemniej Czytelnik wskazuje na wyrwaną z wywodu
właściwość zabużańskich przybyszy: "improwizację, bałaganiarstwo" - choć z tekstu
nie wynika, by była ona powszechna, a - patrząc na rzeczywistość - nie można
wykluczyć, że nie istnieje. Inny Czytelnik zauważa, iż Ziemie Odzyskane szabrowali
najpierw Sowieci, a potem Polacy z centralnej Polski. Nikt temu nie zaprzecza, ale
też nikt nie podważa potocznej obserwacji, że różny był stopień cywilizacyjny
przybyszy i ludności miejscowej. Wystarczy obejrzeć stan utrzymania
nieruchomości w Wielkopolsce czy Małopolsce i na Ziemiach Odzyskanych
(niezależnie od ich statusu własnościowego).
Paszkwilancka agitka Imperium ojca Rydzyka, przygotowana przez TVP, pokazuje,
jak niecnymi metodami mogą posługiwać się dziennikarze. Nie znaczy to jednak, że
wszyscy stosują inwigilacje, insynuacje i obrażają wierzących. Jeżeli więc Czytelnik
zauważa, że przybysze zorganizowali Politechnikę Śląską im. W. Pstrowskiego i
Uniwersytet Wrocławski im. B. Bieruta, to przecież nikt tego nie neguje. Nie można
jednak zaprzeczyć, że środowisko przybyszy nie składało się wyłącznie z
naukowców. Ostatecznie czasy, kiedy atakowało się przeciwnika (autora)
fragmentami wyrwanymi z kontekstu, już dawno minęły. Można mówić o wszystkim,
nikogo nie obrażając. A ten, kto zna swoją wartość, nie czuje się urażony.
2
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin