Little Bentley - Instynkt śmierci.pdf

(1392 KB) Pobierz
Microsoft Word - Little Bentley - Instynkt zabójcy.doc
BENTLEY
LITTLE
INSTYNKT
ŚMIERCI
Złe czyny wynikają ze złej przyczyny.
Arystofanes
PROLOG
CATHY SIEDZIAŁA W CIEMNYM POKOJU DAVIDA,
zdenerwowana, chociaż nie bardzo wiedziała, dlaczego. Rodzice
wyszli na całe popołudnie. David zaciągnął zasłony i w środku
dnia zrobiło się ciemno prawie jak w nocy. Obok Cathy na
wąskim łóżku siedział Billy, a obok Billy'ego kumpel Davida,
Rodney, który ciągle gapił się na nią i próbował przyciągnąć jej
spojrzenie, chociaż zdawał się zajęty rozmową z Billym. Umyślnie
go ignorowała, wpatrując się w zamknięte drzwi szafy. Co znowu
knuje David?
Nerwowo miętosiła w palcach rąbek spódniczki, tuż pod kolanem
i przeciągała dłonią po włosach - nagle zaczęła ją swędzieć głowa,
więc się podrapała. Pokój wydawał się ciemniejszy niż wtedy,
kiedy tu weszła,
mimo że cienki promyk światła wpadał przez szparę w zasłonach,
kładąc klin jasności na zamkniętych drzwiach szafy.
Z szafy dobiegały głuche łomoty i ciche szuranie.
Rodney zachichotał.
— Co on tam robi?
Cathy też chciałaby wiedzieć. Żałowała, że tu przyszła - wiedziała
już, że nie spodoba jej się to, co zaplanował David - ale było za
późno, żeby się wycofać. Przenosiła spojrzenie z zamkniętych
drzwi szafy na zamknięte drzwi sypialni i zastanawiała się,
dlaczego w ogóle zgodziła się wziąć udział w tej zabawie.
Wiedziała, do czego prowadzą pomysły Davida. Ale nie robiła
akurat nic ważnego, tylko czytała po raz kolejny ulubione frag-
menty swojej ukochanej książki, Sto jeden dalmatyńczyków, więc
kiedy Billy wpadł do niej i namawiał, żeby przyszła do pokoju
Davida, bo ten wymyślił coś fajnego, nie potrafiła się oprzeć.
Odwróciła wzrok od drzwi i przypadkiem napotkała spojrzenie
Rod-neya.
Przyłapał ją!
Uśmiechnął się do niej i odchrząknął.
- No więc - zagadnął - do której klasy chodzisz w tym roku?
Doskonałe wiedział, że chodziła do siódmej klasy; sama mu
powiedziała, kiedy przyszedł poprzednim razem. Zdawała sobie
sprawę, ze on tylko próbuje nawiązać rozmowę, ale tak naprawdę
nie sądziła, by mieli sobie coś do powiedzenia. Wciąż nerwowo
szarpała za rąbek spódnicy i nagłe odkryła z przerażeniem, że
podciągnęła materiał sporo ponad kolano, odsłaniając cześć uda.
Opuściła spódnicę, zarumieniona. Czuła, że gorąco zalewa jej
twarz. Spojrzała w drugą stronę, przekonana, że Rodney to
widział.
- Ciągłe chodzisz do Świętej Katarzyny, co? Nie wkurzają cię
mundurki?
Widział!
leszcze bardziej poczerwieniała ze wstydu, ale nie chciała dać mu
satysfakcji, że ją speszył.
- Lubię Świętą Katarzynę — odparła.
- Naprawdę? - zdziwił się.
- Ja nie - oświadczył Billy. - Nienawidzę tej budy. Rodney wciąż
wpatrywał się w Cathy.
- Wybrałaś już sobie szkołę średnią?
Nie chciała mu odpowiedzieć, ale sama była sobie winna. Nie
powinna mu dawać okazji.
- Chcę pójść do Świętej Marii.
- Ale to szkoła tylko dla dziewczyn!
Zszokowała go, wytraciła z równowagi. Uśmiechnęła się, czując,
że wreszcie zdobyła przewagę.
- Tak.
Na twarzy Rodneya malowało się zaskoczenie.
- Dlaczego?
Nonszalancko wzruszyła ramionami. Ciągle gapił się na nią.
- Nie lubisz chłopców?
Znowu się zaczerwieniła i odwróciła twarz, nie udzieliwszy
odpowiedzi.
Z szafy dobiegło głośne stuknięcie i wszyscy troje nagle zamilkli
Obejrzeli się na zamknięte drzwi, gdzie David przygotowywał
swoje wejście. Za drzwiami rozległa się stłumiona fanfara
naśladująca odgłos trąbki, na wpół wymruczana, na wpół
wyśpiewana. Nastąpiła chwila pełnej napięcia, wyczekującej
ciszy, po czym drzwi szafy, kopnięte od środka, rozwarty się na
całą szerokość z takim impetem, ze mosiężna gałka uderzyła w
ścianę.
- Nadszedł czas - oznajmił David - na nagi cyrk!
Siedział okrakiem na starym koniku Billy'ego - plastikowym
koniu na sprężynach przymocowanych do metalowej ramy. W
podskokach wytoczył się z szafy do pokoju, popychając konia do
przodu samym ciężarem i siłą woli, szarpanymi, urywanymi
ruchami.
Był nagi.
Cathy osłupiała, zszokowana, sparaliżowana wstydem. Pragnęła
zapaść się pod podłogę, zniknąć. Żałowała, że tu przyszła. Ale nie
odwróciła wzroku. Patrzyła. Nie mogła się powstrzymać. Ona i
David kąpali się razem jako małe dzieci, ale nie widziała go
nagiego od lat. Teraz patrzyła na twardy, sztywny członek
sterczący pomiędzy jego udami i czarne kręcone włosy, które
wokół niego wyrosły.
David skakał na koniu w stronę łóżka, śmiał się i fałszywie nucił
melodię jakiejś cyrkowej piosenki. Jego penis podskakiwał w górę
i w dół przy każdym ruchu konia.
Spuściła oczy.
Billy i Rodney padli na łóżko na wznak i ryczeli ze śmiechu, a ją
poraziła myśl, że jest tu jedyną dziewczyną. Powietrze wydawało
się lepkie, Cathy pociła się z gorąca. Wstydziła się, wstydziła się
Davida, ale sama nie wiedziała, czy wstydzi się tego widoku, czy
wstydzi się dlatego, że Rodney na to patrzy.
David wjechał dalej do pokoju.
- Chodźcie, chodźcie wszyscy! - zaintonował. - Chodźcie do
Nagiego Cyrku!
Niemal wbrew sobie znowu spojrzała na jego penis. Penis w
wzwodzie był długi i gruby. Odwróciła głowę. Rodney wciąż się
śmiał i przez chwilę patrzył jej w oczy. To spojrzenie wyrażało
coś, czego nie rozumiała... i co jej się nie podobało.
David przyskoczył na koniu bliżej. Cathy zerwała się z łóżka,
gwałtownie otwarła drzwi i pobiegła przez hol do swojej
bezpiecznej sypialni.
Zamknęła drzwi na klucz i usiadła na łóżku, dysząc ciężko, z
walącym sercem. Jej ręka odnalazła Sto jeden dalmatyńczyków i
Cathy zacisnęła palce na książce. Rozejrzała się po pokoju,
spojrzała na znajome różowe ściany, na stos pluszowych
zwierzątek w rogu.
Po drugiej stronie holu David, Rodney i Billy wciąż się śmiali. To
brzmiało tak, jakby śmiali się z niej.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin