Tony Halik – pozwolenie na pobyt stały w prezencie od.pdf

(76 KB) Pobierz
To¬ny Ha¬lik – po¬zwo¬le¬nie na po¬byt sta¬ły w pre¬zen¬cie od Służ¬by Bez¬pie¬czeń¬stwa
Tony Halik – pozwolenie na pobyt stały w prezencie od
Służby Bezpieczeństwa
Data publikacji: 02-17-2011 @ 9:51 am
Wydarzenia opisane w tej teczce z IPN idealnie wpasowują się w nadchodzące obchody
Walentynek: uczucie od pierwszego wejrzenia, spotkania w Paryżu, zachwyt demonstro-
wany najbliższym i nadzieja na długotrwały związek…
Mieczysław Antonio Sędzimir Halik był mistrzem w robieniu pierwszego wrażenia i w 1972 r. ocza-
rował urzędnika wizowego Ambasady PRL w Paryżu, ale Halik sam nie zdawał sobie sprawy z kon-
sekwencji tego „flirtu”. Pierwszym pracodawcą urzędnika był wywiad Służby Bezpieczeństwa, a
MSZ dopiero drugim. Oczarowany oficer rezydentury kryptonim „Cami” wysłał do warszawskiej
centrali meldunek o odkryciu wspólnych pasji – łowieckiej i podróżniczej. Przywiązywał znaczenie
do majątku Halika, ale największe do niesamowitych znajomości korespondenta NBC w Meksyku.
Wywiadowca został zaproszony na domowy pokaz filmów Halika i przymierzał się do werbunku,
którego podstawą miał być „niekłamany patriotyzm”. W centrali na spokojnie, bez entuzjazmu zle-
cono dalsze rozpoznanie Halika oficerowi rezydentury w Meksyku kryptonim „Dąbrowski”.
SB-ek zazdrosny o kochankę, drugi nie gustował w casual
Dwa tygodnie później centrala otrzymała z Meksyku życiorys Halika: podchorąży polskiego lotnic-
twa walczy w Królewskich Siłach Powietrznych (RAF), po wojnie osobisty pilot Perona. Jako dzienni-
karz pokazywał PRL w korzystnym świetle. Meksykański rezydent „Grzegorz” sugeruje w szyfrogra-
mie wykorzystanie Halika do inspirowania masowych środków przekazu. Trzy tygodnie zajęło w
centrali (ppłk. Marianowi Wolnemu) zebranie dalszych danych: o zawodzie żony, synu i zwolnieniu
Halika z obywatelstwa polskiego w 1950 r. [przyjął obywatelstwo argentyńskie]. Wolny podał także
w raporcie, że Halik jest wrogo nastawiony do ustroju socjalistycznego, a w 1968 r. odmówiono mu
wizy za służbę w Wehrmachcie (informacja pochodziła z MSZ). Okazało się także, że stołeczny
kontrwywiad (Wydział II w Pałacu Mostowskich) sprawdza Halika pod kątem zbierania informacji
gospodarczych i polityczno-społecznych – sprawa kryptonim „Mendoza”. W tym samym czasie Halik
pojechał na Mazury, więc ppłk Stefan Kwiatkowski ruszył za nim wypytywać o dzieje od urodzenia i
o żonę, którą Halik widuje raz w roku. Ten opowiedział SB-ekowi o zamiarze osiedlenia się w Polsce
nad Dunajcem albo w Bieszczadach i że zarabia 800 $ miesięcznie. Nie oczarował Kwiatkowskiego,
ponieważ urlop spędzał z kochanką. Zazdrosny Kwiatkowski napisał o Haliku, że ma skłonności ho-
moseksualne: przebiera się, używa pudru i szminki (więc nie wiedział, że w Walentynki mężczyźni
robią gorsze rzeczy niż pudrowanie się). Kwiatkowski uważał, że Halik może być również material-
nie zainteresowany współpracą z SB, a jeśli nie: „zaszantażować go spekulacją dolarami. Ponieważ
jest tchórzliwy powinien pójść na współpracę”. Chociaż Kwiatkowski dowiedział się o znajomościach
Halika m.in. z prezydentem Meksyku, wskazał korzyść z jego werbunku dla operacji tzw. „nielega-
łów”: „Wydaje mnie się, iż można by załatwiać przez niego kupowanie paszportów z terenów Połu-
dniowej Ameryki”. Pomysły Kwiatkowskiego nie zostały wzięte pod uwagę – Wolny realizował plan
pozyskania Halika w oparciu o postawę patriotyczną, którą dziennikarz wykazywał nawet w pracy –
wszystkie swoje materiały filmowe konsultował z polskim MSZ. Wolny pod pretekstem rozmowy o
obywatelstwie przydybał Halika podczas załatwiania formalności wyjazdowych w Wydziale Kontroli
Ruchu Granicznego. Dziennikarz po raz kolejny opowiadał życiorys m.in., że zaczynał od pchania
wózka z kamerą, nie znał hiszpańskiego, ale żonie zależało na wyjeździe do Argentyny. Według
Wolnego Halik nie miał możliwości inspirowania zachodnich mediów, bo unika tematyki polityczno-
ekonomicznej; nie ubiera się jak przyjęto w interesujących wywiad środowiskach [dyplomatycz-
nych]. Wolny wykluczył możliwość, że Halik pracuje dla CIA, bo w Polsce zajmował się sprzedażą
praw do książki i filmów telewizji. Te dwie relacje przesądziły, że sprawę odłożono na trzy lata.
FBI i „Jarek”
Jesienią 1975 r. do sprawy wrócił były rezydent wywiadu SB w Meksyku. Według jego notatki do
znajomych Halika należeli główni decydenci państwa z prezydentem państwa Echeveriją na czele,
ministrowie, dyplomaci, w tym większość dyplomatów amerykańskich. Za równie istotną dla rozwo-
ju dalszych wypadków należy uznać wiadomość rezydenta, że Halik miał kłopoty z załatwieniem
prawa pobytu i zakupem mieszkania. Nowym rozgrywającym został ppor. A. Wójcicki, który cały
plan werbunku oparł na trudnościach urzędowych Halika. Mimochodem ujawnił jeszcze jedną wer-
sję przeszłości Halika z dokumentów kontrwywiadu: przed wojną korespondent prasy meksykań-
1
skiej, podczas wojny wymieniony przez Niemców z Hiszpanami, w latach pięćdziesiątych radca han-
dlowy w Polsce. Na umówioną rozmowę pod przykrywką spraw paszportowych udali się we dwóch
Wójcicki i ppłk Janusz Mazurek. Na początku życiorys: Halik pilotował samoloty Perona, ale nie jego
osobiście; jego tylko filmował i dlatego musiał zmienić obywatelstwo na argentyńskie; rzeczywiście
zna dobrze pracowników ambasady USA w Meksyku. Pod naciskiem wymienił nazwiska pracowni-
ków FBI w ambasadzie. W sposób zawoalowany SB-ecy zaproponowali mu prawo pobytu za „po-
moc”, która nie zaszkodzi Meksykowi. Halik nie tylko zgodził się dalej rozmawiać, ale sam poprosił
o numer telefonu. W teczce zachowała się rozległa charakterystyka Halika „pióra” tajnego współ-
pracownika stołecznego kontrwywiadu pseudonim „Jarek”, który doniósł o mieszkaniowej inwesty-
cji, o planach osiedlenia i planach matrymonialnych Halika. Chwalił go za umiejętności filmowe,
wyczucie niezwykłych sytuacji. Zdaniem „Jarka” Halik namówił w Meksyku innych dziennikarzy do
demaskowania wszystkich poczynań CIA w Latynoameryce i uważał CIA za inicjatora „czarnych
kompanii” w Wenezueli. Otrzymał za to kilka anonimów z wyrokami śmierci. Przyjmujący donos
kpt. W. Zieliński zapisał, że „Jarek” i Halik pracowali razem w ekipie NBC podczas realizacji filmów
telewizyjnych na terenie Polski przez kilka miesięcy w 1972 r. W styczniu 1976 r. doszło do niepo-
rozumienia: zmieniony skład rezydentury nadał centrali sprawę Halika jako nową. Przy wyjaśnianiu
podano, że Halik przy składaniu wymaganych na osiedlenie dokumentów, wygadał się o rozmowie z
SB (Wójcickim i Mazurkiem). Dla Halika sprawa osiedlenia była tak ważna, że namawiał ambasado-
ra PRL do ominięcia przepisów w jego sprawie. Chyba skutecznie, skoro MSZ pytał ambasadę, dla-
czego wydaje Halikowi wizy mocą decyzji własnej.
„Sędzimir” zostaje obywatelem PRL
Po przyjeździe Halika do kraju w drugiej połowie lutego 1976 r. Mazurek i Wójcicki zwerbowali Mie-
czysława Halika do współpracy z wywiadem SB: „Zgodził się na udzielanie pomocy ale zastrzegł, że
będą to informacje polityczno-ekonomiczne, a nie wojskowe. /…/ Stwierdził, że będzie pomagał z
pobudek patriotycznych, a kwestie finansowe nie wchodzą w grę”. Dziennikarz sam wybrał sobie
pseudonim „Sędzimir”. Główny problem widział w zapewnieniu tajemnicy przed pracodawcą – NBC.
Funkcjonariusze wymyślili mu mnóstwo zadań, aby się wdrożył: odwiedziny w bońskim MSZ-ecie,
opis polityki amerykańskiej i chińskiej w Meksyku, i w Ameryce Łacińskiej, stosunek Meksyku do
PRL. O ograniczonym zaufaniu SB świadczy, że Halik miał składać raporty w kraju raz na 3-6 mie-
sięcy, a nie w Meksyku, co zapewniało bezpieczeństwo pracowników rezydentury na wypadek pod-
stawienia Halika przez CIA. Dziennikarz zapewniał o swoim patriotyzmie mimo niezgody na panują-
cy ustrój. W zamian miał otrzymać pomoc w osiedleniu się w Polsce. Do teczki włączono notatkę z
informacji Halika o przyczynach ustąpienia meksykańskiego Ministra Spraw Zagranicznych, o kan-
dydacie wielkiego kapitału na urząd prezydencki, o zbliżeniu Meksyku do państw socjalistycznych i
o chińskiej polityce zawierania niekorzystnych umów handlowych dla zapewnienia wpływów poli-
tycznych. Z formalnego punktu widzenia dokonano przekwalifikowania Segregatora Materiałów
Wstępnych na Sprawę Operacyjnego Rozpracowania. Przygotowano także zapotrzebowanie na na-
stępne informacje: najbliżsi współpracownicy Portillo; meksykańscy politycy zorientowani na USA;
politycy proniemieccy; czy Chiny żądają od Meksyku rozluźnienia współpracy z krajami socjalistycz-
nymi. Funkcjonariusze wywiązali się ze swojej części umowy – w teczce jest depesza MSZ o decyzji
o zezwoleniu na zmianę obywatelstwa z 18.06.1976 r. oraz poświadczenie obywatelstwa polskiego.
Kłopotliwy wywiad z KOR
Do następnego spotkania doszło w styczniu 1977 r., na którym „Sędzimir” skarżył się brak karty
stałego pobytu i kilka razy wracał do sprawy meldunku [warszawskiego]. Nie odpowiedział Wójcic-
kiemu ani jego przełożonemu płk. Wiesławowi Bednarczukowi na żadne pytanie o kolegów dzienni-
karzy. Tylko pod naciskiem powiedział, że zdaniem pracowników amerykańskiej ambasady w Mek-
syku katastrofa kubańskiego samolotu to dzieło CIA. Poważny kłopot miał „Sędzimir” w grudniu
1977 r. Jego macierzysta stacja NBC kilka razy monitowała go o wywiad z Kuroniem i Michnikiem z
okazji nadchodzącej wizyty Cartera w PRL. „Sędzimir” nie chciał się narażać i zwlekał z jego reali-
zacją. Według Wójcickiego liczył na jego akceptację wywiadu, bo jak nie on to wywiad zrobi dzien-
nikarz z biura londyńskiego. Wójcicki rekomendował propozycję „Sędzimira” przełożonym, bo będą
mieli możliwość rozpoznania stacji, a jak nie to „Sędzimir” będzie tylko tłumaczem. Osobą, która
przestraszyła SB-eka był John Dancy – autor „antypolskiej” audycji o prawach człowieka. Kilka dni
później w „służbowym biuletynie” wywiadu SB poinformowano, że NBC rezygnuje z wywiadu z
KOR-em, a Dancy przygotuje reportaż o stosunkach państwo-Kościół. Według „biuletynu” do zmia-
ny planów NBC przyczynił się dziennikarz „New Jork Timesa”, który wśród korespondentów amery-
kańskich wypowiedział się, że z opozycją nikt się nie liczy i nie jest warta poważniejszego zaintere-
sowania. Po blisko rocznej przerwie na rozmowę przyszedł Bednarczuk w zastępstwie Wójcickiego.
2
„Sędzimir” opowiadał o oczekiwaniu na pokaźną emeryturę i uznaniu zawodowym za reportaż o Ka-
rolu Wojtyle zrealizowanym jeszcze przed konklawe. Zadeklarował, że „pragnie wywiązać się z
podjętych zobowiązań”, bo tylko Służba Bezpieczeństwa mu pomogła. W tym celu otworzy biuro
prasowe we wskazanym przez SB kraju i zatrudni wskazanego człowieka. Jednak zasygnalizował,
że woli kontakty towarzyskie. Bednarczuk omawiając spotkanie podał, że trzeba z nim spotykać się
częściej.
Przyjaciel Urbana czy kurier „Solidarności” podziemnej
Po pół roku „Sędzimir” nie chciał już otwierać biura prasowego i woli spotkać się z Bednarczukiem.
Zlecanie zadań przez Wójcickiego skwitował, że teraz będzie odpoczywał przez sześć miesięcy. Za-
gadywał go opinią o meksykańskiej dyplomacji: ambasador Meksyku w PRL naprawiał prezydentowi
samochód i dlatego trafił na placówkę, ale kraje socjalistyczne uważane są za najmniej atrakcyjne.
Wójcicki zameldował przełożonym, że „Sędzimir” już się nie boi SB i chce spotykać się towarzysko
razem z żonami. Jego życzenia spełniono w połowie. Na początku 1980 r. spotkali się z Bednarczu-
kiem, ale bez żon. „Sędzimir” obiecał, że przygotuje raport o stosunkach USA-Polska podczas wizy-
ty w nowojorskich siedzibach NBC i CBS. W 1981 r. pojawił się następny prowadzący ppor. Dariusz
Iżyniec i miał problem: z „Sędzimirem” nie ustalono łączności bezosobowej, a Bednarczuk i Wójcic-
ki wyjechali za granicę [do rezydentur]. Do nawiązania łączności najpierw posłużono się funkcjona-
riuszem, którego „Sędzimir” poznał w Meksyku, ale tylko w roli dyplomaty. „Dyplomata” zapowie-
dział „Sędzimirowi” spotkanie z funkcjonariuszem, który powoła się na Bednarczuka. Omawiając
spotkanie „dyplomata” podpowiedział, że następny prowadzący musi być na poziomie, a byle kto
sobie nie poradzi. Do zadania przymierzał się funkcjonariusz Janusz Bieganowski, ale zrezygnował.
O rezygnacji nie przesądziła analiza sprawy, ale opinia kontrwywiadowcy J. Strzeszewskiego z Wy-
działu XV Departamentu II MSW. Według niego „Sędzimir” nachalnie załatwia swoje sprawy, zadaje
niewygodne pytania na konferencjach prasowych, materiałów wysyłanych nie poddaje cenzurze, a
przesyłki pieczętuje. Jeszcze gorsze wiadomości przyszły z Bydgoszczy. Według ustaleń tamtejszej
SB w Sprawie Operacyjnego Rozpracowania przeciwko Ogólnopolskiemu Komitetowi Oporu „Soli-
darności” Region Bydgoszcz, Halik podarował tej nielegalnej organizacji 80 kaset magnetofonowych
i powielacz. Ponadto służy jej jako kurier na Zachód. W tej poważnej sytuacji do rozmowy wyzna-
czono ppłk. S. Krauzego wyeliminowanego „z zawodu” przez długotrwałą chorobę serca. Jednak w
potrzebie operacyjnej lekarz Departamentu I MSW zezwolił na rozmowę ostrzegawczo-sondażową
po wglądzie w karty chorobowe Krauzego. Na początku 1983 r. Krauze wykorzystał wizytę „Sędzi-
mira” w Wydziale Paszportów i przekazał życzenia noworoczne od Bednarczuka. Dziennikarz wspo-
minał Bednarczuka z przyjemnością i pierwsze lody mieli przełamane. Chwalił się przyjaźnią z Urba-
nem, a w sytuacji ognia pytań o bydgoską „Solidarność” jeszcze na znajomość z Górnickim. Krauze
sprawdził przechwałki Halika: Wałęsa nie udzielił mu wywiadu na wyłączność, a Urban i Górnicki
uważają go za niezrównoważonego. Opiniował, że tylko dowody na udział w nielegalnej organizacji
w Bydgoszczy pozwolą na przełamanie niechęci do współpracy.
Dwie butelki, pięć informacji
Sprawę zakończono w lipcu 1984 r. rozliczając operacyjnie uzasadnione koszty: opłaty związane z
prowadzeniem 3405 zł; koszty spotkań 861 zł; koszty upominków 6,60 $ i 16,38 DM. Chociaż do-
kumenty o Haliku sfilmowano bez teczki pracy, opinię o jego współpracy można wyrobić sobie na
podstawie dwóch zachowanych dokumentów. Pierwszy podpisany przez naczelnika Wydziału XVII
Dep. I MSW ppłk. B. Żuławnika z 27.05.1981 r. stwierdza, że udzielił pięć w większości dobrych in-
formacji wszystkie o wizycie w Polsce Cartera w 1977 r. Drugi to analiza sprawy ppor. Iżyńca z
17.07.1981 r. – kilkanaście spotkań nie przyniosło spodziewanych korzyści, otrzymał dwukrotnie
podarunki alkoholowe, a pomoc jest wyłącznie deklaratywna.
Teczka Halika zawiera także mnóstwo dokumentów o Elżbiecie Dzikowskiej, ale omówię je w osob-
nym artykule. Za tydzień zapraszam na biwak nie całkiem harcerski z Barbarą Wachowicz.
Marek Mądrzak
3
Zgłoś jeśli naruszono regulamin