Diana Wynne Jones - Spisek w Królestwie Czarów.pdf
(
1387 KB
)
Pobierz
26540029 UNPDF
Diana Wynne Jones
Spisek w Królestwie Czarów
(The Merlin Conspiracy)
Przekład Danuta Górska
I – RODDY
1
Przebywałam na Dworze całe
Ŝ
ycie i podró
Ŝ
owałam z Królewskim Objazdem”.
Nie wiedziałam, co dalej. Siedziałam i wgapiałam si
ę
w to zdanie, dopóki Mruk nie
powiedział:
– Je
ś
li ty nie potrafisz, ja to zrobi
ę
.
Je
Ŝ
eli nie znacie Mruka, pomy
ś
licie,
Ŝ
e to wielkoduszna oferta, ale w rzeczywisto
ś
ci była to
raczej pogró
Ŝ
ka. Mruk jest dyslektykiem. Je
ś
li si
ę
bardzo nie stara, pisze wspak i na obie strony.
Groził mi kartk
ą
w połowie zapisan
ą
poprzekr
ę
canymi słowami, gdzie „
ś
rodek” zmieniał si
ę
w „ko
ś
red”, a „historia” w „sihariot”.
Wszystko, tylko nie to, pomy
ś
lałam. Wi
ę
c postanowiłam zacz
ąć
od Mruka – i od siebie.
Nazywam si
ę
Arianrhod Hyde, ale wol
ę
,
Ŝ
eby wołali na mnie Roddy, i opiekuj
ę
si
ę
Mrukiem ju
Ŝ
od lat, odk
ą
d był małym, bladym, piegowatym chłopcem w dzieci
ę
cym kombinezonie,
siedz
ą
cym bez słowa z tyłu szkolnego autobusu. Był taki nieszcz
ęś
liwy,
Ŝ
e si
ę
zmoczył. Miałam
wtedy dopiero pi
ęć
lat, ale jako
ś
zrozumiałam,
Ŝ
e jest zbyt nieszcz
ęś
liwy,
Ŝ
eby nawet płaka
ć
.
Wstałam i przez trz
ę
s
ą
cy si
ę
, podskakuj
ą
cy autobus dobrn
ę
łam do szafek z ubraniami. Znalazłam
jaki
ś
czysty kombinezon i namówiłam Mruka,
Ŝ
eby go wło
Ŝ
ył.
Nie było to łatwe, poniewa
Ŝ
Mruk zawsze miał mnóstwo dumy. Kiedy usiłowałam go
przekona
ć
, jego siostra Alicia, która siedziała ze starszymi, obejrzała si
ę
ze swojego miejsca.
– Czemu si
ę
przejmujesz Gnojkiem? – zapytała, zadzieraj
ą
c długi piegowaty nos. – To bez
sensu. On jest do niczego.
Miała wtedy osiem lat, ale nadal wygl
ą
da tak samo: proste jasne włosy, grube ciało i postawa
wa
Ŝ
nej osoby, z któr
ą
wszyscy musz
ą
si
ę
liczy
ć
.
– I jest brzydki – dodała. – Ma du
Ŝ
y nos.
– Ty te
Ŝ
masz du
Ŝ
y nos – odpaliłam. – Pani Kichalska.
Zawsze nazywałam j
ą
Pani
ą
Kichalska, kiedy chciałam j
ą
rozzło
ś
ci
ć
. Je
ś
li si
ę
szybko
wymówi „Alicia”, to brzmi jak grzeczne kichni
ę
cie – całkiem podobne do Alicii. Chciałam jej
odpłaci
ć
za nazywanie Mruka Gnojkiem. Powiedziała to tylko dlatego,
Ŝ
e Sybil, jej matka, tak go
nazywała. Typowe, w jaki sposób obie go traktowały. Ojciec Mruka rzucił Sybil, zanim Mruk
przyszedł na
ś
wiat. Odk
ą
d pami
ę
tam, Sybil i Alicia rozumiały si
ę
jak para złodziei. Biedny Mruk
nie miał dla siebie miejsca.
Zrobiło si
ę
gorzej, kiedy Mruk zacz
ą
ł lekcje i okazało si
ę
,
Ŝ
e jest dyslektykiem. Sybil
chodziła i wzdychała: „On jest taki głupi!” A Alicia przezywała go: „Głupi, głupi, głupi!” Alicia
oczywi
ś
cie radziła sobie
ś
piewaj
ą
co, czy chodziło o magi
ę
, matematyk
ę
czy jazd
ę
konn
ą
.
W wieku dziesi
ę
ciu lat została wybrana na dworskiego pazia.
Nasi nauczyciele wiedzieli,
Ŝ
e Mruk nie jest głupi, ale jego zwyczaj wywracania wszystkiego
na lew
ą
stron
ę
wprawiał ich w zmieszanie. Równie
Ŝ
wzdychali i nazywali go: „nasz młody
ekscentryk”. W ko
ń
cu to ja nauczyłam Mruka czyta
ć
i pisa
ć
. Chyba wła
ś
nie wtedy zacz
ę
łam go
nazywa
ć
Mrukiem. Nie pami
ę
tam dokładnie, dlaczego. W ka
Ŝ
dym razie to lepiej do niego
pasowało ni
Ŝ
prawdziwe imi
ę
, czyli Ambro
Ŝ
y, pomy
ś
le
ć
tylko! Wkrótce cały Dwór mówił na
niego Mruk. A ucz
ą
c go, odkryłam,
Ŝ
e ma niespotykanie wielki magiczny talent odwracania
rzeczy.
– Ta ksi
ąŜ
ka jest nudna – narzekał swoim gł
ę
bokim, powa
Ŝ
nym głosem. – Co mnie
obchodzi, czy Jack i Jill poszli na zakupy? Albo czy Rover goni piłk
ę
?
Podczas gdy mu tłumaczyłam,
Ŝ
e wszystkie elementarze s
ą
takie, Mruk jakim
ś
sposobem
zmienił elementarz w komiks, same obrazki i
Ŝ
adnych słów. Zaczynała si
ę
od ko
ń
ca i ko
ń
czyła
na pierwszej stronie, na obrazkach piłka goniła Rovera, a artykuły spo
Ŝ
ywcze kupowały Jacka
i Jill. Tylko Mruk mógł wymy
ś
li
ć
dwoje ludzi zakupionych przez wielk
ą
gomółk
ę
sera.
Nie chciał zmieni
ć
ksi
ąŜ
ki z powrotem. O
ś
wiadczył,
Ŝ
e tak jest zabawniej, a ja w
Ŝ
aden
sposób nie potrafiłam zmieni
ć
jej znowu w elementarz. Pewnie wci
ąŜ
le
Ŝ
y tam, gdzie j
ą
schowałam, pod obiciem siedzenia w starym szkolnym autobusie. Mruk jest równie uparty, jak
dumny.
Mo
Ŝ
na powiedzie
ć
,
Ŝ
e adoptowałam Mruka jako brata. Oboje byli
ś
my zdani na siebie.
Jestem jedynaczk
ą
, a wszystkie pozostałe dzieci nadwornych czarodziejów były w wieku Alicii
albo jeszcze starsze. Inne dzieci w naszym wieku to byli synowie i córki dworskich urz
ę
dników,
bez talentu do magii. Zachowywali si
ę
całkiem przyja
ź
nie – nie zrozumcie mnie
ź
le – ale po
prostu mieli bardziej normalne spojrzenie na
ś
wiat.
Tylko około trzydzie
ś
ciorga dzieci podró
Ŝ
owało z Królewskim Objazdem przez cały czas.
Reszta doł
ą
czała jedynie na Gwiazdk
ę
albo inne wielkie religijne
ś
wi
ę
ta. Mruk i ja zawsze im
zazdro
ś
cili
ś
my. Nie musieli przez cały czas starannie si
ę
ubiera
ć
i przestrzega
ć
dworskich
manier. Wiedzieli, gdzie b
ę
d
ą
nast
ę
pnego dnia, zamiast podró
Ŝ
owa
ć
w nocy i rano nagle znale
źć
si
ę
na płaskim polu w Norfolk albo w odległej dolinie w Derbyshire, albo w ruchliwym porcie.
Nie musieli je
ź
dzi
ć
autobusami podczas upałów. A przede wszystkim mogli chodzi
ć
na spacery
i zwiedza
ć
okolice. My nigdy nie zostawali
ś
my w jednym miejscu dostatecznie długo,
Ŝ
eby co
ś
zwiedzi
ć
. Najwy
Ŝ
ej ogl
ą
dali
ś
my rozmaite zamki i wielkie domy, gdzie król postanowił si
ę
zatrzyma
ć
.
Szczególnie zazdro
ś
cili
ś
my ksi
ęŜ
niczkom i młodym ksi
ąŜę
tom. Pozwalano im mieszka
ć
w Windsorze przez wi
ę
ksz
ą
cz
ęść
roku. Dworska plotka głosiła,
Ŝ
e królowa jako cudzoziemka
zagroziła powrotem do Danii, je
ś
li nie pozwol
ą
jej mieszka
ć
w jednym miejscu. Wszyscy troch
ę
litowali si
ę
nad królow
ą
, która nie rozumiała,
Ŝ
e król musi podró
Ŝ
owa
ć
,
Ŝ
eby zachowa
ć
królestwo w dobrym stanie. Niektórzy twierdzili,
Ŝ
e cała magia wysp Blest – czy nawet cały
ś
wiat Blest – zale
Ŝ
y od króla, który nieustannie si
ę
przemieszcza i odwiedza ka
Ŝ
dy skrawek
Anglii.
Zapytałam o to mojego dziadka Hyde’a. Jest magidem i zna si
ę
na magii ró
Ŝ
nych krajów
i
ś
wiatów. Powiedział,
Ŝ
e mo
Ŝ
e co
ś
w tym jest, ale osobi
ś
cie uwa
Ŝ
a,
Ŝ
e ludzie przeceniaj
ą
rol
ę
króla. Magia Blest rzeczywi
ś
cie jest bardzo wa
Ŝ
na z wielu powodów, powiedział, ale to
Merlinowi powierzono obowi
ą
zek utrzymania jej w dobrym stanie.
Moja matka do
ść
cz
ę
sto proponowała,
Ŝ
eby wysła
ć
mnie do dziadka w Londynie. Ale to
oznaczało,
Ŝ
e Mruk zostałby zdany na łask
ę
Sybil i Alicii, wi
ę
c za ka
Ŝ
dym razem, kiedy o tym
wspominała, mówiłam jej,
Ŝ
e jestem dumna z przynale
Ŝ
no
ś
ci do Dworu – co było całkowit
ą
prawd
ą
– i
Ŝ
e otrzymuj
ę
najlepsze mo
Ŝ
liwe wykształcenie – co było cz
ęś
ciowo prawd
ą
– a potem
miałam nadziej
ę
,
Ŝ
e mama zapomni. Je
ś
li naprawd
ę
si
ę
zdenerwowała i dalej gadała,
Ŝ
e to nie
jest
Ŝ
ycie dla dorastaj
ą
cej dziewczynki, ja gadałam o daliach, które dziadek hodował. Serdecznie
nie znosz
ę
dalii jako sposobu na
Ŝ
ycie.
Mama miała ostatni atak zdenerwowania w Northumbrii, w deszczu. Wszyscy obozowali
ś
my
w stromej, porosłej wrzosem dolinie, czekaj
ą
c na szkockiego króla, który miał zło
Ŝ
y
ć
naszemu
królowi oficjaln
ą
wizyt
ę
. Otaczało nas takie pustkowie,
Ŝ
e nie znalazł si
ę
nawet dom dla króla.
Brezent królewskiego namiotu ponuro
Ŝ
ółkn
ą
ł od wilgoci na zboczu tu
Ŝ
pod nami i
ś
lizgali
ś
my
si
ę
na mokrych, błyszcz
ą
cych owczych bobkach, kiedy opowiadałam, jak dziadek hoduje dalie.
– Poza tym to głupota,
Ŝ
eby pot
ęŜ
ny mag zajmował si
ę
takimi rzeczami! – o
ś
wiadczyłam.
– Szkoda,
Ŝ
e tak o nim my
ś
lisz – powiedziała mama. – Przecie
Ŝ
wiesz,
Ŝ
e on robi du
Ŝ
o
wi
ę
cej, nie tylko hoduje kwiaty. To wyj
ą
tkowy człowiek. I b
ę
dzie zadowolony,
Ŝ
e twój kuzyn
Toby dostanie ciebie do towarzystwa.
– Mój kuzyn Toby to mi
ę
czak, który posłusznie pieli chwasty rzuciłam.
Zerkn
ę
łam na mam
ę
spod strzechy moich czarnych, wilgotnych, poskr
ę
canych włosów
i zobaczyłam,
Ŝ
e numer z daliami nie podziałał tak jak zwykle. Mama dalej wygl
ą
dała na
zdenerwowan
ą
. To powa
Ŝ
na osoba ta moja mama, obarczona odpowiedzialn
ą
prac
ą
w podró
Ŝ
uj
ą
cym Ministerstwie Skarbu, ale zwykle potrafi
ę
j
ą
roz
ś
mieszy
ć
. Kiedy si
ę
ś
mieje,
odrzuca głow
ę
do tyłu i wygl
ą
da bardzo podobnie do mnie. Obie mamy do
ść
poci
ą
głe
zaró
Ŝ
owione policzki i dołek w tym samym miejscu, chocia
Ŝ
jej oczy s
ą
czarne, a moje
niebieskie.
Widziałam,
Ŝ
e deszcz j
ą
przygn
ę
bia – trzeba chroni
ć
komputer przed wilgoci
ą
i chodzi
ć
do
klopa w małym mokrym łopocz
ą
cym namiocie i tak dalej – i widziałam,
Ŝ
e znowu zaczyna sobie
wyobra
Ŝ
a
ć
, jak dostaj
ę
gor
ą
czki reumatycznej albo zapalenia płuc i umieram. Zrozumiałam,
Ŝ
e
musz
ę
zagra
ć
swoj
ą
najmocniejsz
ą
kart
ą
, bo inaczej wyjad
ę
do Londynu jeszcze przed lunchem.
– Daj spokój, mamo! – zawołałam. – Dziadek nie jest twoim ojcem, tylko taty. Je
ś
li tak
koniecznie chcesz mnie przenie
ść
na łono rodziny, czemu nie wy
ś
lesz mnie do swojego ojca?
Plik z chomika:
Euwc
Inne pliki z tego folderu:
Paul Johnson - Historia Żydów.pdf
(2961 KB)
Krystyna Janda - Różowe tabletki na uspokojenie.pdf
(708 KB)
Jackson Lisa - New Orleans 05 - Strach absolutny.pdf
(1152 KB)
Brenda Joyce - Rodzina Warenne 05 - Maskarada.pdf
(1466 KB)
Lisa Jackson - New Orleans 01 - W afekcie.pdf
(1347 KB)
Inne foldery tego chomika:
! BITWA WARSZAWSKA 1920 - film 2011r
!NAGRANIA-WIDEO KONCERTÓW
(1977) Psalmy I Requiem
(1992) Wojna Postu Z Karnawalem
(1992) Wojna Postu Z Karnawałem (Koncert)
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin