Giller Agaton - Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi.rtf

(874 KB) Pobierz
Bajki i poezje nowe

Giller Anaton

OPISANIE

ZABAJKALSKIEJ KRAINY

W SYBEBYI

 

Kabańek ma postać miasteczka. Dość obszerny i ludny, a pomiędzy chatami są i porządne domki. Ulice błotne i za- gnojone; na jednej z nich jest szkółka elementarna w 1859 założona staraniem sielengińskiego kupca Frołowa, który na nią dom i fundusze ofiarował. Rynek ozdobiony jest cerkwią, a zapełniony [straganami żydowskimi, na których ci wy­gnańcy z Palestyny i z Polski sprzedają bułki, pierniki, ryby, tytun, igły, wstążki i łokciowe towary.

Żyd w Syberyi jak i w Polsce trudni się tylko handlem i kramarstwem. Żydzi tutejsi nie posiadają wielkich kapi­tałów, lecz nie są bez pieniędzy, a dobry byt jest pomiędzy nimi powszechny. Wszyscy pochodzą z Polski lub z Mało- rusi, zkąd za policyjne i kryminalne przestępstwa, głównie zaś dla tego, że ich Moskwa zawsze prześladuje, zostali wy­daleni i wygnani do Syberyi na osiedlenie. Ubiór, w jakim chodzą w Polsce, tu porzucili; ubierają się po moskiewsku, noszą brody jak i kacapi, a żony ich zawiązują chustki na głowie na sposób tutejszych mieszczek. Zmiana ubioru spra-

wiła, iż między ludnością tutejszą nie stanowią odrębnej grupy. Rysy tylko i wyraz całej fizyonomii wyróżnia ich od reszty ludności. Starsi mówią po żydowsku, po moskiewsku i po polsku; pokolenie zaś tutaj urodzone mówi już tylko po moskiewsku i po żydowsku. Rozrzuceni w małej liczbie po­między Moskalami, bardziej niż w Polsce ulegają obcym wpływom i prędzej zmieniają mowę, obyczaje, a nawet i wiarę. Młodzi Żydzi z większą już łatwością i lepiej wyra­żają się po moskiewsku, niż po żydowsku; często też można ich usłyszeć w domach własnych, z rodziną swoją używają­cych języka moskiewskiego; są nawet i tacy, którzy zupełnie zapomnieli języka żydowskiego. Liczba odstępców od wiary swoich ojców nie jest małą między nimi. Dla uwolnienia się od kary knuta, dla interesów pieniężnych, przechodzą na prawosławie, chociaż w sercu noszą lekceważenie i pogardę dla nowej wiary. Dzieci neofitów noszą żydowskie imiona, a dla świata mają imiona moskiewskie. Poznałem ich kilku. W obec Moskali udają przykładnych chrześcian, tajemnie jednak wykonują przepisy i obrządki starej wiary, a w dzie­ciach wpajają nienawiść do wiary narzuconej. Żyd ochrzczony jest wprawdzie złym chrześcianinem, dzieci jego sercem lgną do wiary ojca, lecz powoli zaniedbują wypełnienia jej obrządków; trzecie za to i czwarte pokolenie od ojca neofity pochodzące zaciera w sobie wszelkie ślady żydowszczyzny. Za Bajkałem największa liczba Żydów zgromadziła się w Oży­cie i w Kabańsku. Uchwały cara Mikołaja nie dozwalały roz­mnożyć się ludności żydowskiej w Syberyi. Wszystkie dzieci tu urodzone kazał car brać w dziecinnych jeszcze latach do wojska; ci zaś, którzy przyjechali tu z rodzicami wygnanemi z Polski, dorosłszy, wracać musieli do Polski. Tak nietole-* rancyjne postępowanie i okrutne zarazem, nie zostało bez ważnych następstw. Wielu Żydów w wojsku zmuszonych było do kawalerskiego życia; ci zaś, którzy się pożenili, dzieci swoje oddawać musieli rządowi na wychowanie, który dyscy­pliną zmuszał ich do zdeptania wiary ojców. Postępowanie cara Aleksandra II., jako dla nich łagodniejsze, może dozwoli Ży­dom zapuścić korzenie w Syberyi i pomnożyć tu swoją ludność. Nadzieje te jednak nie są ugruntowane na żadnem prawie,

owszem prawo jest dla nich ciągle okrutne i niesprawiedliwe, a w Rosyi właściwej mieszkać im nie wolno. Żydzi w tym swoim ucisku, zamiast złączyć się z również uciśniętymi Po­lakami i przez to wywołać skuteczny opór niesprawiedliwej władzy, łudzą się jakiemiś nadziejami na Rotszylda. Sądzą, że ich pieniędzmi wybawi z ciężkiej niewoli i wcześnie już głoszą go tu swoim bohaterem. Ciemni sądzą, że on jest potężnym ministrem francuzkiego państwa; inni myślą, że jest księciem, a inni jeszcze, że jest królem najbogatszym na świecie; że jako potomek króla Dawida ujmie się za nimi i wyprowadzi ich z moskiewskiej niewoli, równie ciężkiej jak egipska. Biedni — nie wiedzą, że tenże sam Rotszyld po­życza pieniędzy ich prześladowcy, który za jego pieniądze władzę swoją powiększa, ludy mu podwładne gnębi i tysiące corocznie porywa dzieci żydowskich na Litwie i Rusi, a wy­wozi je w głąb Rosyi na sołdackie wychowanie.

Prócz Żydów na rynku kabańskim kręcą się Buriaci w ma- łachajach, Buriatki z czerwonemi i świecącemi się od tłuszczu policzkami, i brodaci chłopi moskiewscy. Polaków w Ka- bańsku mieszka kilkunastu; znam tylko z nich jednego Franciszka Knolla, przysłanego za sprawę polityczną. Knoll jest rodem z Poznańskiego, za udział w kampanii 1831 roku deportowany do wojska moskiewskiego w Omsku. Tam za udział w zwiąsku ks. Sierocińskiego i doktora Szokalskiego aresztowany, otrzymał 3000 kijów i skazany do kopalń ner- czyńskich. Teraz jest na osiedleniu. Dawniej mieszkał tu jeszcze Karśnicki, przysłany do Syberyi na wygnanie za udział w czynnościach emisaryusza Sulimierskiego w 1833 r. W roku 1843 powrócony został do ojczyzny.

Za wsią położone jest więzienie etapowe, w którem nasi bracia, pędzeni ze zbrodniarzami, w dusznej atmosferze nie­raz przebywać muszą. Ztąd jest widok na blizkie góry, u stóp których nad Kabanką zbudowany jest Kabańsk. W samej wsi znajduje się dom mieszczący w sobie władze gminne; Kabańsk jest bowiem stolicą gminy.

Gmina moskiewska, o której już nieraz wspominaliśmy, ze wszech miar jest ciekawą instytucyą i zasługuje na szcze­gółowe opisanie. Zbaczam więc znowu od głównego przed­

miotu mojej podróży, pewnym będąc, że w chwili, w której gminę moskiewską przedstawiają, jako wzór dobrego społe­cznego urządzenia, a z której powodu głoszą, że Moskwa jest demokratycznym narodem i na niej budują nadzieję wol­ności: socyaliści i komuniści, jak Proudhon, że w chwili takiej opisanie gminy moskiewskiej zajmie moich czytel­ników.             

Gmina moskiewska składa się z kilku, a bywa także i z kilkunastu wsi, mieszczących w sobie ludność z kilku ty­sięcy złożoną. Podległa władzom gubernialnym i powiato­wym , w wewnętrznym zarządzie według ustawy ma być wolną. Urzędnicy gminni wybierani są przez gospodarzy. Wybierani są ci, których każe wybrać sprawnik. Jeźli przyjdzie chłopom wybrać kogo innego, a nie urzędowego kandydata, sprawnik chłoszcze ich rózgami bez ceremonii, jak o tem świadczą urzędowe opisy w urzędowej gazecie «Gubernialne Irkuckie Wiadomości». Urzędnicy gminni nie pobierają żołdu, urząd więc ich jest honorowym; dla tego tó mają tytuł «szanowny» (Pocztiennyj, Wasze pocztienie), który jest zniewagą, jeżeli się go zwróci do urzędnika koronnego, oficera lub dworanina moskiewskiego. Naczelnikiem gminy jest głowa (albo wołostny, po polsku wójt). Bywa nim zwykle gospodarz majętny, mający między chłopami poważa­nie, a dobrze widziany przez rząd. Delegowani ze wsi, do gminy należących, zbierają się *w wójtostwie (wołostne pra­wienie), gdzie w obecności koronnego z powiatu urzędnika, przysłanego jako komisarza na wybory, wybierają głowę. Komisarz carski odgrywa przy wyborach główną rolę. Jeżeli kandydat do urzędu nie posiada ufności gminy, a chce zo­stać jej naczelnikiem, daje komisarzowi łapowe, a ten po­wagą swojego urzędu, proźbą, a najczęściej groźbą zmusza wybrać poleconego przez siebie kandydata. Opór sprowadza chłostę w powiecie; nigdy więc chłopi nie opierają się i zawsze wybierają na głowę tego, którego chce mieć komi­sarz. Ponieważ wolność wyborów jest illuzyjną, więc też cała machina gminna nie ma charakteru samorządnego, i mieć go nie może, gdyż obaliłaby wszystkie carskie wła­dze nad sobą postawione, które są wyrazem woli najściślej

despotycznej, nie cierpiącej żadnej innej woli obok siebie. Na papierze wygląda gmina bardzo pięknie, ale w rzeczy «amej jest tylko najniższym szczeblem w drabinie carskich urzędów, szczeblem, z którego brzydka niewola zstępuje i rozchodzi się na najniższą warstwę ludności. Decydują przy wyborach większością głosów lub jednomyślnością. Wiece te gminne pełne są ruchu. Nie usłyszy tutaj nikt mów świetnych, nie ma nic parlamentarnego w zgromadze­niu. Głos zabierają najgadatliwsi, a czasem mówi kilku ra­zem; mówca musi pojedynczo prawie każdego gospodarza przekonywać — regulaminu obrad nie posiadają. Hałaśliwe zgromadzenie za zjawieniem się urzędnika, który może ka­żdego z obradujących ochłostać, zamienia się na zgromadze­nie milczących. Wówczas dzieje się wszystko według myśli i rozkazów urzędnika. Wiece te gminne przypominają nam obrady ludu polskiego na Podhalu tatrzańskim. Formy pod- halskich obrad są bardzo starożytne i mają więcej charakteru słowiańskiego, niż obrady gminne rosyjskie. Jakkolwięk urzędnik nagina obrady według swojej woli, przecież wpływ ich jest znaczny i wielostronny. Chłop wybierający naczel­nika gminy, a przez to wpływający na zarząd gminny, po­czuwa swoją ludzką wartość i rozwija samodzielność. Do­wiaduje się o prawach obowiązujących, o potrzebach gminy, a postanowienia zarządu chętniej wykonywa. Narady gminne ożywiają życie społeczne, wciągają najniższą ludność w koło publicznych interesów; lecz ponieważ jest to lud niewolą na­uczony posłuszeństwa i bez oświaty, więc też te obrady nie tylko, że nie są rozwijaniem wolności, ale przeciwnie utwier­dzają władzę despotyczną carów, gdyż są dla niej poparciem mającem cechy dobrowolności.

Głowa wybierany jest co trzy lata. Mandat jego potwier­dza gubernator i od tej chwili staje się on równie zależnym, jak każdy płatny czynownik. Jedna i ta sama osoba może przez kilka terminów trzyletnich być na głowę obieraną. Zwyczajnie głowa ubiera się po wiejsku, lecz w czasie obrad i wówczas, kiedy zasiada przed ziercałem, wkłada na sie­bie urzędowy kaftan. W każdej kancelaryi, a więc i gmin­nej, stoi na stole ziercało, czyli postument z orłem na

wierzchu, którego ściany oblepione są papierem zadrukowa­nym przepisami cara Piotra Wielkiego, opiewającemi, jak się ludzie prywatni i urzędnicy zachować mają w kancelaryach, jakie są obowiązki urzędnika, i t. p. Pod postumentem znaj­duje się szuflada, w której chowają pieniądze, płacone za nieprzyzwoite zachowanie się w kancelaryi. Głowa przez czas służby uwolniony jest od kary cielesnej; za popełnione występki karanym być może tylko przez sąd po złożeniu urzędu. Dzieje się jednak inaczej. Nieraz sprawnik alba oficer wykułakuje głowę, a czasami nawet i rózgi dostaje — rozumie się nieprawnie. Jeżeli głowa objeżdża gminę, w ka­żdej wsi starszyna (sołtys) raportuje mu o stanie wsi i wy­padkach w niej zdarzonych. Głowa jako naczelnik zarządu gminy jest wykonawcą rozkazów wyższej carskiej władzy; on prowadzi pobór rekrutów, zbiera podatki i odsyła je do kasy powiatu; jest sędzią w sprawach cywilnych małej wagi nie przewyższających 15 rubli sr.; jedna zwaśnionych i karze chłopów za policyjne i administracyjne wykroczenia aresztem lub chłostą. Jest to.więc urzędnik administracyjno-policyjno- sądowy w gminie. W każdem wójtostwie jest areszt i kilku dziesiętników czyli policyantów, wybieranych przez głowę pomiędzy chłopami, a którzy tak samo jak on nie pobierają żadnego wynagrodzenia. Zastępca głowy zowie się kandy­datem (kandydat goło wyj, pomocnikiem zaś jego jest starszyna gminy (sołtys gminy, wołostnyj starszyna), który wykonywa rozkazy głowy, bije za wyrokiem, chodzi po podatki, i t. p. czynności spełnia. Ma on także swojego zastępcę; pensyi nie pobiera.

Pierwszą po głowie osobą w gminie jest pisarz gminny, którego wybiera głowa, a gubernator potwierdza. Pisarz może być wybrany z liczby ludzi nie należących do gminy; najczęściej pisarzami bywają wypędzeni ze służby czynownicy, oficerowie, feldfeble dymisyonowani, różni pokątni pisarze. Urząd jego nie jest honorowym, pensyę pobiera z dochodów ziemskich. Ponieważ u Moskali formuły biurowe i pisanie urzędowe jest obszerne i częste, przeto pisarz nie może sam podołać i ma pod ręką kilku pomocników, których sam no­minuje a gmina im płaci. Pisarz jest niby sekretarzem

głowy, dyrektorem jego licznej kancelaryi, archiwistą, dzien­nikarzem ; pisze rozkazy do sołtysów, raporta i sprawozdania do czynowników, czytuje gminie rozporządzenia władzy, wy­daje paszporta; na wszystkich zaś rozkazach, odezwach i aktach gminy podpisuje się głowa, który najczęściej pod­pisać się nie umie. Pisarz właściwie jest najważniejszą, osobą pierwszego znaczenia w gminie. Do niego też wszyscy inte­resenci się udają, do niego spieszą z łapowem, z którego pisarz ma ogromne dochody. La^da jakie wykonywanie obo­wiązków urzędowych, przekupstwo, wymijanie prawa, mydle­nie oczów i oszukaństwo tak jest w Moskwie zakorzenione, że zacząwszy ęd kancelaryi cesarza i ministeryów, wszyscy biorą łapo we , gwałcą prawo, lub je przekręcają. Toż samo więc jest i w zarządzie gminnym, w którym biuromania roz­winiętą została do wysokiego stopnia. Z powodu wpływu wyższej biurokracyi ustał w gminach samorząd, a wolność ich stała się pozorną; z powodu zaś słabego moralnego wy­robienia urzędników, prawność i sprawiedliwość w gminach jest także tylko pozorną. Winy ztąd nie można przypisywać gminnej instytucyi, która jest nie złą. Że złe głębiej leży, przyzna każdy znający dobrze wewnętrzne życie Moskwy; leży ono w moralnem usposobieniu całej ludności, wyrabia- nem przez system niewoli politycznej, według którego naród moskiewski przez tysiąc lat był i jest rządzonym.

W każdej wsi, jakem to już mówił, znajduje się sołtys (sielski starszyna) i jego zastępca, których także sami wło­ścianie wybierają na trzy lata. O wyborze sołtysa nie zawia­damiają gubernatora. Sołtys pensyi nie bierze, od kary cielesnej nie jest uwolniony. Obowiązki jego są następne: naznaczać kwatery dla żołnierzy, chwytać złodziei i bez- paszportowych i odstawiać ich do gminy, jednać lub rozpę­dzać pijaków, zbierać podatek i wykonywać rozkazy głowy i pisarza.

Do najważniejszych obowiązków gminy należy pobór re­krutów, który odbywa się takim sposobem. Izba skarbowa (kazionnaja pała ta) dzieli gubernię na okręgi rekruckie (re- kruckij uczastok). Każdy okręg liczy 1000 mężczyzn zdatnych do wojska; dozoruje nad nimi starosta rekrucki, wybrany

przez swój okręg na czas jednego poboru, albo na lat kilka. Starosta obowiązany jest o każdem zmniejszeniu się lub po­większeniu męzkiej ludności w okręgu, donosić wyższej wła­dzy. Obowiązany jest także zebrać rekrutów i odwieźć ich do miasta powiatowego. Na papier i atrament do korespon* dencyi, którą prowadzić musi, bierze starosta z gminy 7 do 15 rs.; zresztą nie otrzymuje za swoje trudy żadnego wyna­grodzenia. Spis ludności zdatnej do wojska, a za zdatnego jest każdy mężczyzna od 18 do 60 lat uważany, zowie się spisem porządkowym (oczerednyj spisok). W nim najprzód umieszczone są rodziny, mające w gronie swojem największą liczbę mężczyzn, następnie rodziny mniej liczne, aż do ro­dzin, w których jest tylko jeden mężczyzna czyli jedna dusza. Gdy wyjdzie rozkaz poboru i naznaczą cyfrę 7, 10 lub 12 ludzi, mających być wziętymi z okręgu (cyfra ta zmniejsza się lub zwiększa stosownie do potrzeby państwa), zarząd gminy wybiera rekrutów z pomiędzy rodzin na początku spisu porządkowego umieszczonych. Kolej dania rekruta na rodziny złożone z dwóch lub jednej duszy, niezmiernie rzadko przychodzi.

Gdy izba skarbowa potwierdzi spis rekrutów przez gminny zarząd podany, starosta rekrucki zawiadamia mających być wziętymi do wojska, o losie, jaki ich czeka, i rozkazuje im, ażeby się z gminy nie wydalali. Poczem ’zbiera rekrutów, sprowadza ich do zarządu gminy, a ztąd do miasta, gdzie zasiada komisya poborowa, złożona z kilku czynowników, lekarza i oficerów. Dostawiają zwykle do miasta większą liczbę rekrutów nad oznaczoną przez izbę skarbową; jeżeli bowiem okaże się który niezdatnym, biorą do wojska innego, umieszczonego w dalszej kolei spisu porządkowego. Rekrut powinien mieć lat od 18 do 35. System moskiewskiego po­boru rekruta mniej jest dotkliwym dla ludności, niż system napoleońskiej konskrypcyi, która w królestwie Polskiem obo­wiązuje. U nas każdy prawie, co się wykupić nie potrafi, służyć musi; tutaj ten tylko, na którego kolej przyjdzie; z Królestwa też, z Litwy i Rusi biorą dwa razy większą liczbę rekrutów, niż z jakiejkolwiek moskiewskiej pro- wincyL

u

Gmina daje fundusze na umundurowanie, prowiant, żołd, wódkę dla swoich rekrutów i na strawne aż do chwili wej­ścia ich w czynną służbę w pułkach. Wydatki te nie należą do kategoryi podatków, obarczają jednak znaczną cyfrą skromny budżet gminy, którą zapłacić muszą gospodarze. Urzędnicy gminni i starosta rekrucki przez czas służby swo­jej są uwolnieni od poboru. Rodziny branych starają się wszelkiemi sposobami uwolnić synów swoich od wojska, gdyż i u Moskali wzięty do wojska za nieszczęśliwego jest uwa­żany — przekupują więc lekarzy, czynowników, a często udaje się takimi sposobami dzieci swoje od służby uwolnić. Majętniejsi najmują za siebie rekrutów, z liczby takich, któ­rzy nie obowiązani są pójść do wojska. Najemnik powinien być z tejże samej klasy ludności, co i rekrut, i powinien należeć do tej samej gminy i okręgu. Gmina daje świadectwo najemnikowi, że w razie, jeżeli kolej na niego przyjdzie, zastąpi go innym rekrutem. Jeżeli najemnik jest poganinem, musi ochrzcić się; sekciarze nie mogą najmować prawosła­wnych, lecz muszą starać się o najemników z sekty, do któ­rej należą. Za najemnika płacą gminie 50 rs. podatku. Za niedobór rekrutów gmina płaci do kassy państwa 450 rs. Pobór kończy się zakwit o waniem z odebranych funduszów i rekrutów, danem przez komisyę poborową gminie, i za- kwitowaniem, które odbierają rodziny za danych na­jemników.

Szlachta zagonowa i Żydzi w polskich wschodnich prowin- cyach zmuszani są nieprawnie dostarczać większą liczbę re­krutów, niż Moskale, a to dla prędszego zmoskalenia obu tych klas polskiej ludności, do czego służba wojskowa służy jako jeden ze skuteczniejszych środków. W miastach pobór rekrutów odbywa się według tychże prawideł, co i we wsiach skarbowych.

Niektórzy włościanie za różne zasługi dla carów uwolnieni są od branek, lecz płacić muszą podatek rekrucki. Rodzina Suzaninych posiada przywilej oswabadzający ją raz na zawsze od poboru rekruckiego, a otrzymała go za to, że w czasie wojny z Polakami 1612 r. jeden Suzanin, zmuszany, ażeby wydał miejsce schronienia Michała, syna Filareta, został

zabity, a nie wydał tajemnicy. Całe prowincye, jak n. p. Bessarabia, Jakucki, Ochocki i Kamczacki obwód, z powodu małej ludności uwolnione są od poborów. Koczujące ple­miona Syberyi są również wolne od branki; lecz niektóre z nich, jak n. p. część Buriatów i osiadłych Tunguzów zo­stała zapisaną w rejestra kozackie.

Szlachta, urzędnicy, popi, kupcy pierwszych gildyi, nie ulegają brance, lecz są obowiązani do dobrowolnego wstą­pienia do służby wojskowej lub cywilnej, tak dalece, że je­żeli w trzech pokoleniach nikt z rodziny nie dosłużył się czynu, cała rodzina traci dworzaństwo. Z chłopów podda­nych panom, dziedzic oddaje do wojska tego, którego chce się pozbyć, zwykle próżniaka i złodzieja, który mu żadnej korzyści nie przynosi. Gminy także ludzi najgorszego pro­wadzenia się starają się wepchnąć do wojska, a ludzi porzą­dnych i pracowitych we wsi zatrzymują. Właściciel, który ma 20 dusz poddanych, płaci podatek rekrucki, lecz nie daje rekruta; jeżeli ma więcej niż 20 dusz, przez kilka bra­nek daje jednego rekruta; jeżeli zaś ma wielu poddanych, co rok obowiązany jest dać rekrutów tylu, ile rząd na­znaczy. Teraz, kiedy poddaństwo w Moskwie znoszą, nie wiadomo jeszcze, według jakich przepisów brać będą do wojska uwolnionych z poddaństwa chłopów. Lecz to do nas * nie należy, tem więcej, że poddanych w Syberyi nigdy nie byio i dotąd nie ma.

Sądownictwo w gminie rosyjskiej należy do jednej z atrybucyi najmniej rozwiniętych i najniedołężniej wykonywanych. M. Za- goskin, autor syberyjski, którego wiele artykułów pełnych trafnych obserwacyi i gruntownych rad czytaliśmy w urzę­dowej gazecie, pisze co następuje*): «Bez pewnych a pra­wnych przepisów i wskazówek sąd w zarządach gminnych bywa zwykle stronnym i niesprawiedliwym. Ba! i dla czegóż głowa gminy ma dbać i starać się o zadosyćuczynienie spra­wiedliwości , kiedy niesprawiedliwość jest tyle zyskowną i za-

*) O sudie krestjan mieidu soboju. Irkuckie Gubernskie Wiedomosti. Nr. 46, rok 1858.

pewnia sędziemu kieliszek wódki i łapo we, a przytem kiedy wie sędzia, że wyrok niesprawiedliwy, nie wywoła apelacyi. Bo kogoż chłop ma apelować? Może do zasidatiela albo sprawnika? Lecz ci mają wspólne interesa z głową i apelo­wanie do nich na nic się nie zdało. Gdy chłop udaje się do miasta do wyższych władz, wydaje więcej pieniędzy, niż wart jest przedmiot sporny, a wydaje bez pomyślnego skutku. Trzeba jeszcze i to zauważyć, że zasidatiel, sprawnik, gu­bernator,'są to osoby bardzo dumne, a dla biednego chłopa nie dostępne; dużo mają wielkich interesów, nie mają więc czasu poświęcać się interesowi sprawiedliwości dla ma­luczkich ludzi. Jednem słowem, biedny chłop nigdzie nie znajduje sprawiedliwości i chociaż pokrzywdzony, musi mil­czeć i cierpieć. Włościanin niedoświadczony udaje się do sądów gminnych lub wiejskich i ponosi w skutek tego liczne straty, bo najmniejsza sprawa, chociażby o ukradzioną krowę lub konia, kosztuje go w sądzie 100 zł,; a zdarza się, że po­mimo takiego wypadku odchodzi bez sprawiedliwości, miano­wicie wówczas, gdy złodziej jest bogatym i nie skąpo szafuje pieniędzmi. Pewnego [razu — mówi Zagoskin — sprzedano źrebię chłopu, który go wymienił na konia. Konia chłopu tejże nocy ukradli. Po długiem szukaniu pokrzywdzony do­wiedział się, że konia skradł ten sam człowiek, od którego nabył go, i że go już dla zatarcia śladu innemu oddał. Złodziej, nie mogąc wykręcić się od poszukiwań chłopa, zde­cydował się wynagrodzić mu krzywdę, lecz ażeby nie roz­głaszać swojego występku i nie narażać się na sądy, polubo­wnie chciał sprawę zakończyć. Jakoż napisał rewers, w któ­rym powiedział, że kupił od chłopa źrebię, za które pienią­dze obiecuje oddać na nie daleki termin. Termin przeszedł, a złodziej pieniędzy nie oddawał. Oskarżył go więc chłop przed sądem i stracił na tę sprawę przeszło 120 złp. i w końcu przegrał ją, bo złodziej hojniej dawał łapo we. Sąd na zasadzie, iż rewers nie według form przepisanych i nie na stemplowym papierze był napisany, pretensye do złodzieja unieważnił. Kilka takich wypadków dostatecznie zniechęcają chłopów do szukania sprawiedliwości w sądach.

Sąd w biurze sprawnika albo zasidatiela tańszym bywa.

Lecz ci czynownicy bardzo rzadko sami rozstrzygają takio sprawy, tylko odsyłają je pospolicie do zarządów gminnych* Przed tym areopagiem biedny chłop sprawy swojej nie wy­gra; tu częściej łapowe i wódka przechyla sumienia sędziów na stronę dającego i wywołuje dla pokrzywdzonego najprzy- kszejszy, bo domowy ucisk. Wódka, która w wielu razach jest tem u nas, czem był sąd Boży w średnich wiekach, ważną gra rolę w gminnym sądzie. Sędziowie gminni wie­dząc, iż wyższa władza Bpraw przez nich prowadzonych kon­trolować nie będzie, i wiedząc jeszcze, że ich wieśniak żaden nie odważy się oskarżyć, ażeby winnego usprawiedliwić, umieszczają na szalach Temidy grube swoje pięście. Zdawa­łoby się, że'sąd gminny, jako złożony z wielu osób, powi- nienby być niestronnym dla ludzi tegoż samego zatrudnienia, co i oni — lecz tak nie bywa. Gospodarze porządni, bojąc się pokusy sumienia, na jaką wódka ich naraża, nie bywają na sądach gminnych. Zbierają się więc w nich zwykle pi­jacy, ludzie, których sumienia ulotniły się z gorzałką i we­dług których ten ma tylko słuszną sprawę, kto więcej wódki dostarczy sądowej gromadzie. Bez uczęstowania wódką po­krzywdzony nigdy swej sprawy nie wygra. Przed taki to sąd wiele spraw włościańskich, jako to: spory, kłótnie, małe oszustwa, familijne nieporozumienia, bywają wytaczane. Pijany ten sąd rozstrzygając z cynizmem i gwałtem sprawy sumienia lub tajemnic rodzinnych, sprawy niewinnych i ubo­gich ludzi, jeżeli nie narazi na straty materyalne, zawsze poniży uczucie godności ludzkiej.»

Radzi więc autor wprowadzenie do sądów gminnych ści­ślej określonych form i przepisów, któreby samowolę uskro- miły, i kolejne wybieranie na sędziów ludzi prawych; lecz radykalny środek poprawienia złego widzi tylko w oświacie, brak której jest, jak się wyraża, jedyną przyczyną grubych obyczajów i brutalskich skłonności gminu moskiewskiego.

Własności gruntowej osobistej nie ma w Syberyi. Grunta należą do skarbu albo do gmin. Starszyna wiejski wydziela cząstkę roli każdemu gospodarzowi, którą może puścić w arędę, lecz sprzedać jej jako swojej dziedzicznej własności jpde mośe. Po śmierci gospodarza dzieci jego nie dzielą się

ziemią po nim pozostałą, lecz otrzymują kawał gruntu z ogólnego przez sołtysa prowadzonego podziału, na nich przypadłą. W Syberyi każdy gospodarz otrzymuje 15 dzie­sięcin gruntu. Z czasem, gdy ludność w Syberyi powiększy się, z pewnością własność osobista ziemska zaprowadzoną zostanie. Teraz już jej idea coraz więcej jest zrozumianą, a potrzeba jej urzeczywistnienia coraz bardziej i powszechniej poczutą.

Ogromne przestrzenie wcale niezaludnione i puste, spra­wiają, iż nikt tu. nie dba o grunta; każdy gospodarz orze, gdzie się mu podoba, i ile chce i może zorać, tyle też mor­gów uprawia i zasiewa. Grunta te jednak nie do niego, lecz do gminy należą, a chociaż gospodarz sprzeda je komu innemu, gmina przecież praw własności do nich nie traci. Zwyczaj sprzedawania gruntów rozszerza się i utrwala; są już gospodarstwa, które drogą sprzedaży w trzeciem pokoleniu utrzymują się. Wielkiej, folwarcznej uprawy w Syberyi do­tąd nie ma; są wprawdzie małe folwarki (zaimki), będące własnością prywatnych ludzi, lecz one mają zupełnie odrębny charakter od folwarków europejskich. Robotnik jest najemny, uprawa ladajaka, a gdy właściciel sprzedaje folwark, sprze­daje raczej budynki, które wniósł, a nie grunta, które upra­wiał. Gmina lub skarb może je w każdym czlsie odebrać, dla małej jednak ich wartości nigdy z nich nie ruguje na­bywcy albo spadkobiercy — i tą drogą z czasem własność komunalna w Syberyi zamieni się na osobistą. Pastwiska we wsi są wspólne; w około każdej wsi znaczna przestrzeń ogrodzona (poskotina) jest miejscem, na którem bydło ze wsi się pasie. Łąki są także wspólną własnością, a sołtys co rok w bliższych miejscowościach dzieli je na tyle części, ile jest gospodarzy we wsi. W okolicach dalszych, pustych, każdy może bez pytania skosić tyle trawy, ile się mu podoba. Lasy są także własnością gmin albo skarbu. Lasów nie dzielą i właściwie do nikogo one nie należą; każdy rąbie drwa bez żadnej kontroli, gdzie mu się podoba.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin