Wyspa i imperium #1 Ukryty ogien - WYLIE JONATHAN.txt

(577 KB) Pobierz
WYLIE JONATHAN





Wyspa i imperium #1 Ukrytyogien





(Darkfire)





JONATHAN WYLIE





Wyspa i Imperium

Tom I



Przelozyla Beata Ziaja



Prolog





Kerrell Adjeman bacznie ja obserwowal, kiedy po raz pierwszy patrzyla na miasto. Sprawiala wrazenie najbardziej opanowanej kobiety, jaka kiedykolwiek spotkal, a jednak nurtowalo go pytanie, czy jej spokoj nie jest aby tylko maska... Jakie, tak naprawde, uczucia skrywaja te lagodne brazowe oczy? Na pewno serce trzepoce teraz niespokojnie w tym niewielkim, szczuplym cialku...-Xantium - wyszeptala, nieswiadoma jego badawczego spojrzenia. - Miasto, ktore nigdy nie zasypia?

-Tak je nazywaja, pani. Miedzy innymi tak.

Spieli wierzchowce na szczycie pokrytej pylem grani. Za nimi zatrzymal sie dlugi orszak koni i powozow. Ifryn sprawila tego poranka wielka przyjemnosc Kerrellowi, nalegajac na jazde wierzchem przez Martwe Ziemie. Chciala poznac lepiej otoczenie miasta. Porzucajac wzgledna wygode przejazdzki krytym powozem i towarzystwo rodzicow dowiodla, ze jest wytrawna amazonka, czym juz niemal calkowicie podbila serca eskortujacych ja ludzi.

Teraz odwrocila sie, aby popatrzec Kerrellowi w oczy. Kasztanowe wlosy pieknie obramowywaly jej czarujaca twarz.

-Mam przeciez imie, kapitanie - powiedziala, a kiedy wymawiala jego tytul, w oczach blysnelo rozbawienie. - Zycze sobie, abys go uzywal!

-Obawiam sie, ze nie byloby to stosowne, pani - odpowiedzial, zachowujac powazny wyraz twarzy. - Za kilka dni staniesz sie, pani, cesarzowa. A ja jestem tylko zwyklym zolnierzem.

-Nie jestes zwyklym zolnierzem! - przerwala mu zywo. - Zapominasz, ze wiem, z kim mowie!

"Kerrell sklonil lekko glowe w podziekowaniu.

-Moje pochodzenie gwarantuje wiernosc tobie, pani - odpowiedzial powaznie - Ale nie zdolnosci!

-I wydaje ci sie, ze nie moge tego ocenic sama? - odrzekla, podnoszac brwi. Kerrell, ostatni z linii rodu Adjeman, podobnie jak jego ojciec, dziadek i wczesniejsi przodkowie, byl zaprzysiezonym lennikiem cesarza. Ojciec Kerrella zginal tragicznie zaraz potem, gdy na tronie zasiadl Southan III. W ten sposob nagla smierc odebrala mlodemu wladcy najlepszego dowodce i najmedrszego doradce. Chociaz Kerrell liczyl sobie dopiero lat dwadziescia dwa lata, przewidywano, ze juz wkrotce zajmie miejsce ojca i obejmie stanowisko Naczelnego Wodza Armii Cesarskiej.

W ciagu tych paru dni, ktore spedzili razem, Ifryn zobaczyla wystarczajaco duzo, aby przekonac sie, ze osoba Kerrella znakomicie odpowiada przewidywanym dla niego zaszczytom. Juz sam fakt, iz zostal wybrany do prowadzenia eskorty przyszlej narzeczonej cesarza, swiadczyl o tym, ze mimo mlodego wieku cieszyl sie wielkim zaufaniem. Wielu z tych, ktorzy sluzyli pod komenda Kerrella, przewyzszalo go zolnierskim doswiadczeniem, a jednak z cala pewnoscia Adjeman budzil powszechny szacunek i jego autorytet akceptowano bez cienia urazy.

Zdobyl nawet uznanie ojca Ifryn, krola Fylesa. Pierwsze pojawienie sie Kerrella na ich skromnym dworze wywolalo konsternacje, ale swoimi manierami kapitan wkrotce udowodnil, ze nie zamierzano nikogo obrazic przez wytypowanie czlowieka tak mlodego i niskiego ranga. Wreszcie, skoro juz wszyscy dowiedzieli sie o jego uswieconej tradycjami wiezi z cesarzem, stalo sie jasne, ze inny wybor bylby po prostu niestosowny!

-Poza tym - kontynuowala Ifryn, nie dajac mu czasu na odpowiedz - nie prosze o zazylosc, tylko o przyjazn!

-W stosownych granicach, pani - stwierdzil powaznie, kladac delikatny nacisk na slowo "pani". - Na moja przyjazn mozesz liczyc zawsze. - Powiedziawszy te slowa, usmiechnal sie do Ifryn, a niespodziewane cieplo, ktore pojawilo sie w jego brazowych oczach, sprawilo, ze przyszla cesarzowa nie nalegala juz dluzej na uzywanie jej imienia.

-Trzymam cie za slowo, Kerrell - odpowiedziala, odwzajemniajac usmiech. Dobrze bedzie miec przynajmniej jednego przyjaciela na dworze - pomyslala.

Ifryn uswiadomila sobie, ze patrzenie na mlodego dowodce eskorty sprawia jej przyjemnosc. Opalona sloncem twarz i szeroko rozstawione oczy mowily o uczciwosci i rozsadku. Dlugie kasztanowe wlosy wiazal z tylu na sposob, ktory najpierw rozsmieszyl ja do lez - tak nie postepowal zaden mezczyzna w jej kraju - ale teraz musiala przyznac, ze ten rodzaj uczesania pasuje do niego. Kilku mlodszych oficerow, jak zdazyla zauwazyc, nasladowalo uczesanie kapitana. Mocno zbudowane, zwinne cialo Kerrella spoczywalo wygodnie na grzbiecie rumaka. Rece wspieral na leku siodla.

-Trzymam cie za slowo, Kerrell - wyszeptala i popatrzyla w dal. Usmiech zniknal.

Zauwazywszy zmiane jej nastroju, Adjeman odwrocil sie do swoich ludzi, udajac, ze sprawdza, czy wszystko jest w porzadku. W sklad eskorty wchodzilo wiecej niz stu jezdzcow, wybranych raczej ze wzgledu na bitewne doswiadczenie niz dla dodania orszakowi splendoru. Czasy byly niespokojne i kazda podroz, krotka czy dluga, niosla za soba rozne niebezpieczenstwa. Jezdzie konnej towarzyszylo kilkanascie karoc i ladownych wozow. One wlasnie narzucaly tempo, w jakim poruszal sie konwoj.

Kilka dni spedzonych razem na szlaku daly Kerrellowi mozliwosc dokladnego poznania dziewczyny, ktora miala zostac zona jego pana, i wyrobienia sobie wysokiego mniemania o niej. Nagla niepewnosc w glosie corki Fylesa przypomniala mu, jak to wszystko musi byc dla niej obce! Kraj ojczysty ksiezniczki byl odleglym, ale strategicznie waznym obszarem cesarstwa. Nie siegaly tam intrygi Xantium. Serce Kerrella wezbralo checia pomocy dziewczynie. Mimo wszystko miala dopiero osiemnascie lat.

Politycy stawiaja rozne zadania wobec osob znajdujacych sie u wladzy, ale od Ifryn wymagano ogromnego poswiecenia. Miala poslubic czlowieka, ktorego nigdy przedtem nie widziala, w imie umocnienia roznych przymierzy. Wiadomosc o tym wydarzeniu miala byc natychmiast przeslana calemu swiatu. Malzenstwo Ifryn to tylko czesc skomplikowanej gry, co do ktorej nawet nie mogla miec zludzen, ze ja kiedykolwiek zrozumie. Jakiekolwiek zaszczyty, bogactwa i mozliwosci oczekiwalyby ja - zycie dziewczyny juz nigdy nie bedzie nalezalo tylko do niej!

Jak mogla zareagowac, kiedy powiedziano jej o planowanym ozenku? - nie po raz pierwszy Kerrell zadawal sobie to pytanie. Patrzyl teraz, jak twarz Ifryn znowu przybrala uroczysty wyraz. Mysli ksiezniczki biegly podobnymi sciezkami. Przypominala sobie chwile, w ktorej dowiedziala sie o decyzji cesarza. Na poczatku bylo niedowierzanie - to przeciez niemozliwe! - ale potem, kiedy dotarla do niej straszliwa prawda, opuscil ja dotychczasowy spokoj.

W zaciszu swoich komnat, tylko w obecnosci sluzki Donety, Ifryn ulegla najpierw atakowi grozy, potem strachu i wreszcie gniewu. "Dlaczego ja?!" - krzyczala, a lzy, do ktorych nie nawykla, wypelnialy jej brazowe oczy.

"Jak mogli mi cos takiego uczynic?!" Dopiero pozniej zdala sobie sprawe, ze jej rodzice nie mieli wyboru! Panujac nad malym krajem znajdujacym sie na przedpolach walk cesarstwa odpierajacego narastajacy napor barbarzyncow, nie byliby w stanie odmowic imperatorowi, nawet gdyby chcieli! Takze korzysci, ktore mogli czerpac ze swego nowego statusu, byly zbyt wielkie, azeby nie wziac ich pod uwage!

Ostatecznie Ifryn, odzyskawszy rownowage duchowa, probowala nawet razem z Doneta wysmiewac niedorzecznosc cesarskiej decyzji. Ksiezniczka moze byc zawsze w swoim malym panstwie, ale cesarzowa? Toz to brzmi smiesznie!

Kerrell przybyl pare miesiecy pozniej. Do tego momentu Ifryn pogodzila sie z faktem, ze musi wypelnic swoj obowiazek i przyjela szczegolne zadania swojej nowej roli w sposob, ktory napelnil serce jej ojca duma. Starala sie dowiedziec wszystkiego o tym, z czym moze zetknac sie w przyszlosci i nawet czesciowo przekonala siebie, ze czeka na nia wielka przygoda, cos, co naprawde przerasta jej najsmielsze marzenia. Ale caly czas byla to jednak podroz w nieznane, ktoremu przyjdzie stawic czolo. Do tej walki czula sie slabo przygotowana.

Dni podrozy spedzone w towarzystwie Kerrella poprawily jej samopoczucie i przyniosly odprezenie. Jego spokoj, nienaganne maniery, okazywany przyszlej cesarzowej szacunek i pelna godnosci uprzejmosc, jak rowniez przyjemnosc znalezienia towarzysza mniej wiecej w tym samym wieku przywrocily jej troche pewnosci siebie i rozjasnily przyszlosc. Naprawde mogla czuc sie szczesliwa, majac takiego przyjaciela w Xantium!

Wzrok Ifryn skierowal sie znowu na miasto, ktore jak ogromna forteca wznosilo sie wysoko ponad jalowa rownina. Slonce zaczynalo zachodzic, odlegle obloki malowaly niebo odcieniami rozu, zlota i szarawego blekitu. Z tej odleglosci Xantium przypominalo dziwne klebowisko polyskujacych chmur, ale jego ksztalt nie ulegal zmianie. Krajobraz zyskal jeszcze na tajemniczosci, gdy poglebil sie mrok.

Widok przyszlego domu wywolal w Ifryn ciekawa mieszanine emocji. Znowu powrocila niepewnosc, lek przed tym skokiem na gleboka wode, ale dziewczyna rownoczesnie czula, ze nigdy przedtem nie widziala czegos rownie pieknego! W samym srodku ponurej pustki Martwych Ziem, Xantium zdawalo sie magicznym tworem pelnym cudownosci i czarow. Odnosila niejasne wrazenie, ze los przywiodl ja na wlasciwe miejsce!

-Czy podazymy dalej, pani? - zapytal delikatnie Kerrell, wyrywajac ksiezniczke z zadumy. - Mozemy byc przy bramach jeszcze przed zapadnieciem zmroku.

Zauwazyl, ze Ifryn dotyka palcami jednego z kolczykow - daru matki, jak gdyby byl to kamien probierczy. Ale nie przestawala patrzec na miasto i nie odzywala sie.

Cisze przerwal odlegly dzwiek dzwonow.

-Oczekuja twego przybycia, pani!

-Czy oni rzeczywiscie moga widziec nas z tak daleka?- zapytala spokojnie.

-Wiele jest ciekawych oczu w najwyzszych wiezach Xantium - odpowiedzial. Jego uwaga wyzwolila Ifryn spod hipnotycznego wplywu, jaki wywieral na nia widok miasta. Popatrzyla pytajaco, a Kerrell nie udzielil...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin