Szpital kosmiczny #1 Szpital kosmiczny - WHITE JAMES.txt

(422 KB) Pobierz
WHITE JAMES





Szpital kosmiczny #1 Szpitalkosmiczny





Uuk Quality Books



JAMES WHITE





Pierwszy tom cyklu o SzpitaluKosmicznym sektora Dwunastego



Przeklad: Wiktor Bukato



Data wydania: 2002



Wydanie 2, poprawione



Data wydania oryginalnego: 1962



Tytul oryginalu: Hospital Station





1. LEKARZ





I





Stworzenie zajmujace przedzial sypialny O'Mary wazylo okolo pol tony, mialo szesc krotkich, grubych wyrostkow sluzacych mu zarowno za rece, jak i za nogi, pokryte zas bylo skora tak twarda jak elastyczna pancerna plyta. Pochodzilo z planety Hudlar, ktorej ciazenie czterokrotnie, a cisnienie atmosferyczne siedmiokrotnie wyzsze od ziemskiego pozwalaly spodziewac sie tak mocnej budowy ciala. O'Mara wiedzial jednak, ze mimo swej olbrzymiej sily istota ta jest calkowicie bezradna; miala zaledwie pol roku, a juz stala sie swiadkiem tragicznej smierci rodzicow, jej mozg zas rozwiniety byl na tyle, ze ow wypadek smiertelnie ja przerazil.-P-p-przywiozlem tu tego malca - powiedzial Waring, jeden z operatorow pola przyciagajacego.

Nie cierpial O'Mary, nie bez powodu, ale usilowal to ukryc.

-C-C-Caxton mnie przyslal. Powiedzial, ze z ta noga i tak nie moze pan normalnie pracowac, wiec zajmie sie pan maluchem, dopoki ktos nie przyleci z jego planety. Zreszta ten k-k-ktos juz leci... - Odszedl na bok. Zaczal szybko sprawdzac hermetycznosc skafandra, by wyjsc, zanim O'Mara zdazy cos powiedziec o wypadku. - Przynioslem troche tego, co on je - zakonczyl szybko. - Zostawilem w sluzie.

O'Mara skinal glowa w milczeniu. Byl to mezczyzna napietnowany budowa zapewniajaca mu zwyciestwo w kazdej bojce; ostatnio czesto w nich uczestniczyl. Twarz mial gruba i kanciasta, sylwetke zas przesadnie umiesniona. Wiedzial, ze jesli pozwoli sobie na okazanie, jak bardzo wstrzasnal nim ten wypadek, Waring pomysli, ze po prostu udaje. O'Mara dawno juz odkryl, ze po ludziach o jego budowie nikt nigdy nie oczekuje zadnych cieplejszych uczuc.

Natychmiast po odejsciu Waringa poszedl do sluzy po ow slawetny rozpylacz, ktorym Hudlarianie odzywiaja sie poza macierzysta planeta. Kiedy sprawdzal urzadzenie i zapasowe pojemniki z zywnoscia, przebiegal w myslach to, co bedzie musial powiedziec kierownikowi sekcji, Caxtonowi, gdy ten sie pojawi. Spogladajac markotnie przez iluminator sluzy na elementy gigantycznej ukladanki rozrzuconej na dwustu kilometrach szesciennych przestrzeni kosmicznej, probowal sie zastanowic. Jednak mysli ciagle uciekaly od wypadku w uogolnienia i fakty dotyczace raczej dalekiej przyszlosci lub przeszlosci.

Owa potezna konstrukcja, ktora powoli przybierala ostateczny ksztalt w Dwunastym Sektorze Galaktycznym, w polowie drogi miedzy skrajem macierzystej galaktyki a gesto zamieszkanymi ukladami Wielkiego Obloku Magellana, miala sie stac szpitalem, ktory przycmi wszystkie inne. W ktorym wiernie odtworzone zostana warunki panujace na setkach planet, uwzgledniajace najrozniejsze wymagania co do temperatury, cisnienia, grawitacji, promieniowania i skladu atmosfery wedlug potrzeb pacjentow i opiekujacego sie nimi personelu. Budowa tak olbrzymiej i skomplikowanej konstrukcji przekraczala mozliwosci nawet najbogatszego swiata, totez poszczegolne sekcje Szpitala powstaly na setkach planet, ktore przetransportowaly je na miejsce montazu.

Ale ukladanie tej lamiglowki nie bylo latwym zajeciem.

Kazda z zainteresowanych planet miala kopie planow konstrukcyjnych. Mimo to jednak zdarzaly sie pomylki, prawdopodobnie dlatego, ze opisy planow nalezalo przelozyc na rozne jezyki i systemy miar. Segmenty, ktore powinny do siebie pasowac, czesto trzeba bylo przebudowywac, co powodowalo koniecznosc manewrowania nimi za pomoca skupionych pol przyciagajacych i odpychajacych. Byla to bardzo trudna praca dla operatorow, bo o ile ciezar tych segmentow w kosmosie rownal sie zeru, o tyle ich masa i bezwladnosc pozostawaly w dalszym ciagu ogromne.

A kazdy, kto byl na tyle pechowy, zeby znalezc sie miedzy dwiema plaszczyznami montowanych segmentow, stawal sie, niezaleznie od tego, z jak wytrzymalej rasy pochodzil, prawie doskonalym wyobrazeniem istoty dwuwymiarowej.





* * *





Istoty, ktore poniosly smierc w wypadku, nalezaly do rasy odpornej na czynniki zewnetrzne, a dokladniej, reprezentowaly klase FROB w fizjologicznej klasyfikacji ras zamieszkujacych kosmos. Dorosli Hudlarianie wazyli okolo dwoch ton, pokryci byli twarda, lecz elastyczna powloka, ktora poza tym, ze chronila ich przed dzialaniem cisnienia atmosferycznego na wlasnej planecie, pozwalala takze bez klopotu zyc i pracowac w kazdej atmosferze o nizszym cisnieniu, lacznie z proznia w przestrzeni kosmicznej. Ponadto istoty te odznaczaly sie najwyzszym sposrod wszystkich znanych ras stopniem tolerancji promieniowania radioaktywnego, co czynilo je szczegolnie pozytecznymi pracownikami przy montazu silowni jadrowej.Sama utrata dwojga takich pracownikow w jego sekcji doprowadzilaby Caxtona do wscieklosci, a byly jeszcze inne wzgledy. O'Mara westchnal ciezko, nastepnie uznal, ze stan jego nerwow wymaga silniejszego wyladowania, i zaklal. Potem zabral karmidlo i wrocil do sypialni.

W normalnych warunkach Hudlarianie wchlaniaja pozywienie bezposrednio przez skore z gestej jak zupa atmosfery rodzinnej planety, jednak na kazdym innym swiecie lub w otwartym kosmosie ich absorpcyjna powloke trzeba co pewien czas spryskiwac stezona substancja odzywcza. Na skorze tego malego Hudlarianina pojawily sie odkryte polacie, w innych miejscach zas odzywcza powloka byla bardzo cienka. Bez watpienia, pomyslal O'Mara, juz najwyzszy czas na nastepne karmienie malca. Zblizyl sie don na tyle, na ile, jego zdaniem, bylo to bezpieczne, i zaczal ostroznie go spryskiwac.

Wydawalo sie, ze proces pokrywania odzywczym lakierem sprawia przyjemnosc malemu FROB-owi. Przestal sie kulic w kacie ze strachu i zaczal z ozywieniem myszkowac po malenkiej sypialni. O'Mara musial teraz trafic w szybko poruszajacy sie obiekt, cwiczac jednoczesnie gwaltowne uniki, co spowodowalo, ze bol w zranionej nodze jeszcze sie nasilil. Umeblowanie sypialni rowniez ucierpialo.

Kiedy praktycznie cala powloke mlodego Hudlarianina, a takze wnetrze przedzialu sypialnego, pokryla juz lepka substancja odzywcza o ostrym zapachu, w drzwiach zjawil sie Caxton.

-Co sie tu dzieje? - zapytal kierownik sekcji.

Budowniczowie stacji kosmicznych to ludzie o osobowosci nieskomplikowanej - ich reakcje zawsze latwo przewidziec. Caxton byl typem czlowieka, ktory zawsze pyta, co sie dzieje, nawet kiedy dobrze wie, tak jak w tym wypadku, a zwlaszcza wtedy, gdy takie niepotrzebne pytania maja po prostu komus dopiec. O'Mara pomyslal, ze w innych okolicznosciach kierownik sekcji jest zapewne calkiem znosnym osobnikiem, ale jak dotychczas dla nich obu owe "inne okolicznosci" nie zaistnialy.

Odpowiedzial na pytanie, nie okazujac zlosci, ktora kipial.

-Po tym wszystkim - dodal na zakonczenie - chyba bede trzymal tego malca na zewnatrz i tam go karmil.

-Nie ma mowy! - rzucil Caxton. - On ma tu byc caly czas. Ale o tym pozniej. Teraz chcialbym dowiedziec sie czegos o wypadku, to znaczy poznac panska wersje.

Jego wzrok mowil, ze gotow jest wysluchac O'Mary, ale juz z gory watpi w kazde jego slowo.





* * *





-Zanim powie pan cos wiecej - przerwal Caxton, gdy O'Mara zdolal wypowiedziec dwa zdania - chcialbym przypomniec, ze ta budowa podlega jurysdykcji Korpusu Kontroli. Zazwyczaj Kontrolerzy pozwalaja nam samodzielnie zalatwiac wszystkie sprawy, ale tym razem wchodza w gre przedstawiciele innej rasy i Korpus musi sie wlaczyc. Bedzie sledztwo. - Postukal palcem w male plaskie pudelko, ktore mial na piersi. - Musze pana ostrzec, ze nagrywam kazde panskie slowo.O'Mara skinal glowa i monotonnym, cichym glosem zaczal opisywac przebieg wydarzen. Wiedzial, ze jego wyjasnienia oparte sa na kruchych podstawach, a przedstawienie jakiegokolwiek faktu tak, aby mogl przemawiac na jego korzysc, uczyniloby je jeszcze bardziej nienaturalnymi. Kilka razy Caxton otwieral usta, jakby chcial cos powiedziec, ale za kazdym razem rezygnowal. W koncu jednak odezwal sie.

-Ale czy ktos widzial, ze pan to zrobil? Albo chocby widzial, ze tych dwoje Hudlarian porusza sie w strefie zagrozenia, przy zapalonych swiatlach ostrzegawczych? Ulozyl pan sobie skladna historyjke, ktora wyjasnia powod ich bezsensownego zachowania, a przy okazji robi z pana niezgorszego bohatera, ale moze jednak wlaczyl pan te swiatla dopiero po wypadku i wlasnie panskie zaniedbanie go spowodowalo, natomiast cala ta gadanina o malcu, ktory zaplatal sie tam, gdzie nie powinno go byc, to stek klamstw, ktore maja pana oczyscic z bardzo powaznego zarzutu...

-Waring mnie widzial - przerwal mu O'Mara.

Caxton wbil w niego wzrok, a na jego twarzy wyraz hamowanego gniewu ustapil miejsca niesmakowi i pogardzie. O'Mara poczul, ze mimo woli sie rumieni.

-Waring, co? - powiedzial kierownik sekcji beznamietnym tonem. - Bardzo sprytnie. Pan wie i wszyscy wiedza, ze stale sie pan z niego natrzasal, kpiac i przedrzezniajac do tego stopnia, ze musi pana nienawidzic bardziej niz diabla. Nawet jesli widzial pana, sad bedzie sie spodziewal, ze i tak nic nie powie. A jesli pana nie widzial, sad pomysli, ze istotnie widzial, ale nie chce powiedziec. O'Mara, pan mnie przyprawia o mdlosci. - Obrocil sie i ruszyl w strone sluzy. Przekroczywszy prog, obrocil sie ponownie. - Potrafi pan tylko rozrabiac, O'Mara - rzekl gniewnie. - Jest pan jedynie zgryzliwa, klotliwa kupa miesni i kosci, ktora ma jednak tyle kwalifikacji, ze nie oplaci sie jej wyrzucic. Moze zdaje sie panu, ze to dzieki zdolnosciom dostal pan ten przedzial na wlasnosc. Wcale tak nie bylo; jest pan dobry, ale nie do tego stopnia. Prawda jest taka, ze nikt z mojej sekcji nie chcial z p...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin