tom_05_-_Ksiezycowa_noc.pdf

(739 KB) Pobierz
Boge Anne - Lise - Grzech pierworodny 05 - Księżycowa noc
Anne-Lise Boge
Saga
Grzech Pierworodny
część 5
KsięŜycowa noc
115252982.002.png
ROZDZIAŁ 1
Bóle porodowe uderzyły w Mali pod koniec lutego. Stała właśnie, przygotowując
południowy posiłek, gdy poczuła je niczym cios w krzyŜ. PoniewaŜ nie oczekiwała dziecka
przed końcem marca, a Ŝadne objawy nie zapowiadały, Ŝe dzieje się coś szczególnego, dopiero
po chwili zrozumiała, co to moŜe oznaczać. Po śmierci Johana, inaczej niŜ w pierwszych
miesiącach ciąŜy, nawet nie chorowała. Od czasu do czasu czuła zmęczenie i lekki ból w
krzyŜu, ale to przecieŜ nic dziwnego w tym stanie.
Oparła się o stół i próbowała oddychać normalnie. Powoli ból minął, ale ona nadal
stała pochylona, spływając potem.
- Coś się dzieje? - spytała Ane, zauwaŜając nagle jej pozycję. - Chyba nie jesteś chora?
Mali powoli wyprostowała się i spojrzała na nią.
- BoŜe drogi! - wykrzyknęła Ane. - Wyglądasz jak zjawa! Co się stało, Mali? PrzecieŜ
chyba nie dziecko...?
- Nie wiem - odparła Mali, przyjmując wyciągniętą dłoń Ane. - MoŜliwe, Ŝe tylko...
Nowy ból uderzył ją w plecy, niemal ścinając z nóg.
- PomóŜ mi, Ingeborg, zrób miejsce na kanapie! Musimy ją tam połoŜyć, przynajmniej
na razie - rzuciła zdenerwowana Ane, pomagając Mali przejść na miejsce. -Jak się czujesz?
Mali spojrzała na Ane. Jak to dobrze, Ŝe nadal słuŜy w Stornes po BoŜym Narodzeniu,
mimo Ŝe wyszła za Aslaka i przeniosła się z nim do własnej zagrody. Zawsze czuła coś innego
względem Ane niŜ Ingeborg. Nie Ŝeby miała coś do zarzucenia tej drugiej, nie. Ingeborg była
młodsza i stale rozpraszały ją róŜne sprawy, między innymi męŜczyźni. Ane interesował
tylko Aslak, poza tym była silna, lojalna i nie narzekała. Mali zdała sobie sprawę, Ŝe nie
spytała jej jeszcze, czy aby nie jest w ciąŜy. Brała pod uwagę taką moŜliwość, która nie
oznaczała przecieŜ odejścia Ane ze Stornes. Tak brzmiała umowa, którą zawarli jeszcze za
Ŝycia Johana: działka ziemi w zamian za to, Ŝe Ane pozostanie w słuŜbie.
- Gdzie jest Sivert? - spytała nerwowo Mali.
- Ubrałam go i wysłałam na dwór - odparła Ingeborg, patrząc na panią ze strachem w
oczach. - MęŜczyźni wrócili właśnie z lasu, a on chciał pomóc wyprzęgać konie.
-MoŜe powinnam przejść na strych, zanim oni tu wejdą - stwierdziła Mali, podnosząc
się z trudem. - Nie chcę przestraszyć Siverta, a i oni nie...
Urwała nagle, gdy przeszył ją nowy skurcz. Nie miała juŜ wątpliwości: to są skurcze
porodowe. Poród się zaczął, i to miesiąc wcześniej, niŜ Mali oczekiwała. Dziecku, które
niemal cudem utrzymało się w niej, mimo Ŝe chorowała i była bita przez Johana, nagle
115252982.003.png
zaczęło się spieszyć do wyjścia na świat. Więc moŜe jednak je stracę, pomyślała
oszołomiona. PrzecieŜ nie moŜe być donoszone. A przedwcześnie urodzone dziecko w środku
zimy...
Drzwi się otwarły i wszedł Havard, a tuŜ za nim Sivert.
- Co się stało? - spytał Havard, podchodząc do kanapy. - Zachorowałaś, Mali?
Ujął jej lodowatą dłoń w swoją i spojrzał zaniepokojony. Sivert przydreptał za nim i
objął ją za szyję.
- Co to, mamo? LeŜysz?
Mali zdjęła jego ramiona i odsunęła delikatnie. Musi wziąć się w garść! Uśmiechnęła
się i poklepała syna po zaczerwienionym od mrozu policzku.
- Wygląda na to, Ŝe dzidziusiowi zaczęło się spieszyć, by cię poznać - powiedziała. -
Nie zostanie w moim brzuchu na zawsze, wiesz przecieŜ.
- Ale... - Havard odwrócił się w stronę Ane. - Czy to nie za wcześnie?
Ane pokiwała głową i spojrzała znacząco w stronę Siverta.
- Nie powinniśmy go przestraszyć - powiedziała cicho do Havarda. - Ale tak, jest za
wcześnie i według mnie nie całkiem normalnie. Kiedy Sivert przychodził na świat, tak nie
było. MoŜe ja się za bardzo na tym nie znam, ale na pewno jest za wcześnie.
Mali przywarła nagle do ręki Havarda, bo nowy skurcz sprawił, Ŝe aŜ stęknęła.
Havard ukląkł przy kanapie, objął Mali. Gdy juŜ się rozluźniła, otarł dłonią jej spoconą twarz.
- Sprowadźcie akuszerkę i lekarza - polecił, nie odwracając się. - Nastaw wodę,
Ingeborg. A ty, Ane, pomóŜ przejść Mali do sypialni. Tu nie jest dobre miejsce dla kobiety,
która ma rodzić.
Sivert stał za plecami Havarda, wpatrzony w matkę przestraszonymi, wielkimi
oczami.
- Nic takiego się nie dzieje, Sivert - powiedziała Mali uspokajająco. - Właśnie w ten
sposób rodzą się dzieci. Ale to i tak potrwa jakiś czas, więc moŜe Gudmund zawiózłby cię do
Innstad, co ty na to? MoŜesz tam zostać i pobawić się z Olausem i dziewczynkami...
-Ja się nie bawię z dziewczynami - rzucił Sivert dumnie, zapominając na chwilę, Ŝe się
boi o matkę.
- No to pobawisz się z Olausem - powiedziała Mali, unosząc się na łokciu. - Ubierz
go, Ingeborg, i zadzwoń do Innstad. Jestem pewna, Ŝe Margrethe go przyjmie, ale zadzwoń.
Powiedz Gudmundowi, by w drodze powrotnej zabrał akuszerkę.
- Nie, to pochłonie zbyt duŜo czasu - sprzeciwił się Havard. - Ja po nią pojadę.
115252982.004.png
Mali chciała protestować, ale gdy napotkała jego pełne lęku spojrzenie, zmilczała.
- Wszystko pójdzie dobrze, Havard - zapewniła cicho. - Nie musisz się...
- To duŜo przed czasem, a ty... Nie chcę, Ŝeby ci stało się coś złego - wyszeptał tak
cicho, Ŝe tylko ona go słyszała. -1 dziecku teŜ nie, oczywiście. Ale ty, Mali...
Zanim zdołała mu odpowiedzieć, nowy skurcz przeszedł przez nią niczym fala
powodziowa. Mali z całej siły przywarła desperacko do Havarda.
- To naprawdę toczy się zbyt szybko – powiedziała Ane i z niepokojem patrzyła, jak
Mali z trudem łapie powietrze. - PrzecieŜ skurcze nie są takie silne od samego początku,
prawda?
Mali opadła na oparcie, blada i zlana potem.
- Jedźcie juŜ z Sivertem - rzuciła cicho do Ane. - I masz rację, to idzie zbyt szybko. To
nie jest normalne.
Ingeborg wzięła chłopca na kolana i zaczęła mu wkładać ciepłe ubranie. Przekazała
pozdrowienia z Innstad i Ŝe oczywiście mogą go tam przyjąć.
- Ale twoja siostra była zaniepokojona, gdy powiedziałam, dlaczego chcemy przysłać
do niej Siverta. Pytała, czy nie potrzebujesz pomocy i czy ma przyjechać.
Mali z trudem wstała i oparła się cięŜko o Havarda. Odruchowo spojrzała w stronę
pieca. Ane zdąŜyła juŜ postawić na ogniu duŜy kocioł z wodą.
- Masz rację, potrzebuję akuszerki bardzo szybko -zwróciła się do męŜczyzny, nie
odpowiadając na pytanie Ingeborg. - Dobrze, Ŝe po nią pojedziesz. Ale czy jest w domu? -
zaniepokoiła się nagle.
- Tak, jest - odparła Ane. - Dzwoniłam do niej, siedzi gotowa i czeka na wóz. Doktor
teŜ przyjedzie, ale nie tak zaraz.
- Nie tak zaraz - powtórzył Havard z przekąsem. -DlaczegóŜ to?
- Pewnie jest zajęty - mruknęła Mali. - To u niego normalne. NajwaŜniejsza jest
akuszerka. Niech Gudmund wstąpi po Johannę z Viken, gdy juŜ odwiezie Siverta. Będę pod
dobrą opieką, jeśli one obie przyjadą. Chodźmy na górę, Ane, zanim mnie znów złapie.
Pochyliła się nad Sivertem, pocałowała go i pogłaskała po włosach. Powiedziała, by
był grzeczny. Przez głowę przeleciała jej myśl, Ŝe moŜe go juŜ nigdy nie zobaczyć. Myśl ta
sprawiła, Ŝe nogi się pod nią ugięły i musiała złapać się oparcia krzesła, na którym siedziała
Ingeborg z malcem. PrzecieŜ aŜ tak źle nie musi pójść, pomyślała, czując jednak, jak strach
ściska ją za gardło. Bo przecieŜ nie działo się normalnie, to pewne.
Pocałowała syna jeszcze raz, przytuliła, czując łzy pod powiekami. Ujęła Ane pod
rękę i poszła w kierunku drzwi.
115252982.005.png
- Tylko nie zamęcz konia, Havard - rzuciła przez ramię. - Na pewno będzie dobrze -
dodała z przekonaniem, którego wcale nie czuła. Ane zamknęła za nimi drzwi.
Na górze nic nie było przygotowane do porodu, więc Mali usiadła na krześle, a Ane
zaczęła wyciągać z szuflad i szaf to, co potrzebne. Pod koc i prześcieradła podłoŜyła warstwę
gazet. Wreszcie Mali z trudem weszła do łóŜka. W ostatniej chwili, jak się okazało, gdyŜ po
kolejnym skurczu poczuła, Ŝe coś mokrego spływa jej po nogach.
-BoŜe jedyny, dopomóŜ - wykrztusiła, podnosząc się na łokciach, gdy skurcz zelŜał. -
Czy to krew, czy odeszły wody?
Gdy spojrzała po sobie, stwierdziła, Ŝe po prześcieradle rozlała się krew zmieszana z
wodami płodowymi. Przez chwilę panika zupełnie ją sparaliŜowała. Opadła na łóŜko, zakryła
ramieniem twarz i zaczęła płakać.
- Mali, no co ty - powiedziała bezradnie Ane i spróbowała ją objąć. - Nie płacz, bo nie
wiem, co robić. Ty zawsze byłaś taka silna. Nie płacz, słyszysz?
Słowa słuŜącej powoli docierały do otumanionej głowy Mali. Przetarła wierzchem
dłoni twarz. Wiedziała, Ŝe Ane ma rację: jeśli się podda, panika ogarnie takŜe Ane. Wszyscy
przywykli, Ŝe to Mali zachowuje spokój i rozsądek, Ŝe to ona rozwiązuje wszelkie problemy.
Wzięła z rąk Ane mokrą szmatkę i przetarła swoją gorącą, zalaną łzami twarz.
- Spokojnie, Ane - powiedziała ochrypłym szeptem, biorąc tamtą za rękę i ściskając
lekko. - Ja po prostu... Ale juŜ będzie dobrze, chociaŜ wiem, Ŝe nie wszystko jest tak, jak
powinno. Na pewno jest za wcześnie, jesteśmy w środku mroźnej zimy, no i poród idzie za
szybko. Trudno będzie utrzymać dziecko przy Ŝyciu, musimy to sobie powiedzieć. O ile
przyjdzie Ŝywe na świat - dodała powoli.
- Ale tobie nic nie grozi, Mali? - spytała Ane gorączkowo, patrząc na panią ze
strachem w oczach. - To znaczy... Nie, nie powinnam tego mówić, ale się boję - wyszeptała
przeraŜona. - Nawet jeśli dziecko umrze, to ty nie... Tobie nic nie grozi, prawda? - dodała
błagalnym tonem.
Mali zamknęła oczy. To właśnie ją gnębiło. Czuła jednak, Ŝe jest silna i ma Ŝelazną
wolę przeŜycia, choćby dla Siverta. Myśl, Ŝe mógłby zostać zupełnie sam w Stornes, była nie
do zniesienia. Więc niezaleŜnie od tego, jak trudne mogą się okazać najbliŜsze godziny, ona
musi trzymać się Ŝycia. Dla Siverta, powtarzała.
Wzdrygnęła się, gdy uświadomiła sobie, Ŝe zupełnie nie bierze pod uwagę nowego
dziecka, Ŝe nie myślała, jak to z nim będzie, gdyby ona umarła. Dobry BoŜe, oby nie
115252982.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin