Angelsen_Trine_-_CĂłrka_morza_09_-_Niebezpieczne_uczucia.pdf

(682 KB) Pobierz
(Microsoft Word - Angelsen Trine - C\363rka morza 09 - Niebezpieczne uczucia)
TRINE ANGELSEN
NIEBEZPIECZNE UCZUCIA
SAGA CÓRKA MORZA IX
Rozdział 1
- Chcecie zobaczy ę , jak wygl Ģ da mój ukochany? – powtarzała Lina, wymachuj Ģ c
obrazkiem, który trzymała w r ħ ce.
- No pewnie – u Ļ miechn ħ ła si ħ Elizabeth. Wytarła dłonie w fartuch, by na pewno mie ę
czyste i suche palce.
Ostro Ň nie uj ħ ła czarno – biały obrazek i przygl Ģ dała si ħ m ħŇ czy Ņ nie. Stał obok jakiej Ļ
beczki i patrzył w dal, przed siebie. Fotografia była mała i niewyra Ņ na, nie dało si ħ rozró Ň ni ę
rysów, poza tym m ħŇ czyzna nosił bujn Ģ brod ħ .
- W ħ drowny fotograf je zrobił – wyja Ļ niła Lina. – I wła Ļ ciwie to si ħ nie nazywa
obrazek, tylko fotografia. On tak mi pisze w li Ļ cie. Dałaby Ļ wiar ħ , Ň e mo Ň na zrobi ę co Ļ
takiego?
Elizabeth musiała si ħ z ni Ģ zgodzi ę – rzeczywi Ļ cie trudno uwierzy ę . Spojrzała na
Kristiana, który wci ĢŇ stał w tym samym miejscu.
- A ty nie przyjedziesz zobaczy ę ? – spytała zdziwiona. – Widziałe Ļ ju Ň przedtem tak Ģ
fotografi ħ !
- E tam, nie ma za bardzo czego ogl Ģ da ę – uci Ģ ł krótko.
Elizabeth znowu spojrzała na obrazek, Helene pochylała si ħ nad ni Ģ .
- No nie, przesta ı cie si ħ ju Ň gapi ę na tego człowieka. Nie mo Ň emy tu stercze ę przez
cały dzie ı ! – krzykn Ģ ł Kristian.
- Co ci si ħ tak nagle zacz ħ ło spieszy ę ? – zdumiała si ħ Elizabeth, najwyra Ņ niej nie
maj Ģ c zamiaru wypu Ļ ci ę fotografii z r ħ ki. – Jak to mówiła Ļ , Lina, jak si ħ ten twój ukochany
nazywa?
- Andreas Sandberg.
- A, no tak – przypomniała sobie Elizabeth, oddaj Ģ c kartonik.
- No, Kristian, ty te Ň chod Ņ zobaczy ę – powtórzyła Helene. Wzi ħ ła fotografi ħ od Liny
i podsun ħ ła j Ģ Krystianowi. – Mo Ň e go znasz. Przecie Ň co roku je Ņ dzisz do Kabelvaag na
zimowe połowy.
- Nie, nigdy go nie widziałem – odparł pospiesznie.
- A mo Ň e ty, Ole, wiesz, kto to taki? – dowiadywała si ħ Elizabeth.
Parobek studiował podobizn ħ ze zmarszczonymi brwiami.
- Nie, nie wydaje mi si ħ .
- On nie pochodzi z Kabelvaag – wtr Ģ ciła Lina. – On…
W tej samej chwili Amanda wypu Ļ ciła z r Ģ k talerz, który roztrzaskał si ħ na tysi Ģ ce
drobnych kawałków.
- Przepraszam, przepraszam – powtarzała przera Ň ona. Ja nie chciałam. – Pospiesznie
przyniosła szczotk ħ i zacz ħ ła zmiata ę skorupy. – Ja oczywi Ļ cie zapłac ħ , potr Ģę cie mi z pensji.
- Głupie gadanie – zaprotestowała Elizabeth. – Nie b ħ dziemy robi ę sprawy z powodu
jakiego Ļ talerza. Poza tym był stary, z tego kompletu zostały nam tylko dwie sztuki, po prosto
sprz Ģ tnij to i ju Ň .
Lina podbiegła, Ň eby pomóc Amandzie, a kiedy sko ı czyły Kristian wyj Ģ z kuchennej
szuflady nó Ň i kamienn Ģ osełk ħ .
1
- Mam zaj ħ cia w obej Ļ ciu – oznajmił.
- Przepraszam, Ň e zapyta – zwróciła si ħ do niego Lina niepewnie. – Ale czy Andreas,
mój ukochany, mógłby przyjecha ę do mnie z wizyt Ģ , mo Ň e na pocz Ģ tku jesieni? On,
oczywi Ļ cie, nie chce by ę ci ħŇ arem, b ħ dzie pracował we dworze na swoje utrzymanie.
Elizabeth u Ļ miechn ħ ła si ħ .
- No co Ļ ty! Nie b ħ dziemy go Ļ cia zmusza ę do pracy za łó Ň ko i troch ħ jedzenia.
- Nie b ħ dzie tu odwiedzin Ň adnych ukochanych – uci Ģ ł Kristian tak gwałtownie, Ň e
Elizabeth podskoczyła.
- Co masz na my Ļ li?
- To, co powiedziałem. Słu ŇĢ ce nie b ħ d Ģ tu przyjmowa ę swoich kawalerów. A poza
tym jedna robota goni drug Ģ , to nie jest czas na wizyty.
Z tymi słowami wybiegł, zatrzaskuj Ģ c za sob Ģ drzwi. Helene i Amanda spojrzały po
sobie spłoszone. Ole chrz Ģ kn Ģ ł.
- Chyba ja te Ň wróc ħ do swoich zaj ħę – mrukn Ģ ł, po czym i on znikn Ģ ł.
- Có Ň to za dziwne zachowani, pomy Ļ lała Elizabeth.
- On nie miał nic złego na my Ļ li, Lina – powiedziała. – Jest po prostu zm ħ czonym a
zreszt Ģ rzeczywi Ļ cie, tyle tu roboty, Ň e trudno zaprasza ę go Ļ ci na dłu Ň sze pobyty. Mo Ň e
innym razem.
Lina skin ħ ła głow Ģ , wpatruj Ģ c si ħ znowu w fotografi ħ ,
- To głupie z mojej strony, Ň e spytałam o co Ļ takiego – szepn ħ ła. – Niedługo zaczn Ģ
si ħ wykopki, potem strzy Ň enie owiec i uboje, i nie wiadomo co jeszcze.
- Mo Ň e innym razem – powtórzyła Elizabeth i wi ħ cej nie poruszały ju Ň tego tematu.
Nadszedł pa Ņ dziernik. Trudna pora roku, kiedy to bóstwa pogody nie mog Ģ si ħ
zdecydowa ę , czy ma by ę Ļ nieg, czy deszcz. Tego dnia deszcz nieustannie zacinał w szyby, a
drzewa w gwałtownych podmuchach wiatru zgniły si ħ a Ň do ziemi.
Elizabeth biegła wła Ļ nie na strych, gdy na schodach zderzyła si ħ z Ane.
- B Ģ d Ņ ostro Ň niejsza – krzykn ħ ła na córk ħ , ale złapała j Ģ za r ħ k ħ , zanim mała zd ĢŇ yła
spa Ļę . – Nie widziała Ļ czasem Kristiana?
- Maria jest strasznie głupia – poskar Ň yła Ane, nie zwracaj Ģ c uwagi na pytanie matki.
– Ona mówi, Ň e ja wygl Ģ dam jak królik!
- Nie, w Ň adnym razie nie wygl Ģ dasz jak królik, i nie mów o ludziach, Ň e s Ģ głupi –
odparła Elizabeth, zagl Ģ daj Ģ c do kantoru Kristiana.
- Ona mówi, Ň e mam za du Ň e z ħ by. – Ane pokazała swoje dwa nowe siekacze.
W porównaniu z male ı kimi mlecznymi z Ģ bkami, były rzeczywi Ļ cie du Ň e. Ale nie na
to Elizabeth zwróciła uwag ħ przede wszystkim. Jeden z przednich z ħ bów zachodził na drugi,
dokładnie tak samo jak u Kristiana.
Poczuła, Ň e przenika j Ģ zimny dreszcz. Zauwa Ň yła to ju Ň wcze Ļ niej, ale ostatnio
skrzywienie stało si ħ wyra Ņ nie wi ħ ksze. Nigdy przedtem nie przemkn ħ ło jej nawet przez
my Ļ l, Ň e Ane mogłaby odziedziczy ę jakie Ļ charakterystyczne cechy swojego przyrodniego
brata. Fakt, Ň e oboje s Ģ bardzo opieku ı czy wobec zwierz Ģ t, to nic szczególnego, ale to
tutaj…!
- Nakrzyczysz na Mari ħ ? – spytała Ane.
Elizabeth nie mogła wydoby ę z siebie słowa, stała tylko i patrzyła na córk ħ . Mo Ň e to
si ħ z wiekiem zmieni, my Ļ lała z nadziej Ģ , wiedziała jednak, Ň e chyba nie powinna za bardzo
na to liczy ę . Mogła tylko oczekiwa ę , Ň e nikt nie zauwa Ň y rodzinnego podobie ı stwa.
-Mamo – denerwowała si ħ Ane, tupi Ģ c ze zło Ļ ci Ģ nog Ģ . – Tylko patrzysz, a nic nie
mówisz! Masz zamiar nakrzycze ę na Mari ħ , czy nie?
Elizabeth opanowała si ħ i skin ħ ła głow Ģ .
- Oczywi Ļ cie, Ň e z ni Ģ porozmawiam.
2
Szukała jakiej Ļ wymówki, Ň eby zako ı czy ę t ħ rozmow ħ .
- Teraz musz ħ znale Ņę Kristiana – rzekła pospiesznie. – Zanosi si ħ na wichur ħ ,
musimy sprz Ģ tn Ģę to, co jest na dworze.
Ane marudziła co Ļ za jej plecami, ale Elizabeth nie usłyszała, co dziecko mówi. W tej
samej chwili rozległo si ħ pukanie do drzwi. Kiedy otworzyła, na progu stał Sigvard, m ĢŇ
Bergette.
- Dzie ı dobry i szcz ħĻę Bo Ň e – przywitał si ħ .
- Ach, to ty? Chyba z Bergette nie dzieje si ħ nic niedobrego? – spytała Elizabeth
po Ļ piesznie, zaniepokojona o ci ħŇ arn Ģ przyjaciółk ħ . Do porodu zostały jeszcze cztery
miesi Ģ ce. Dziecko b ħ dzie chyba bardzo du Ň e, zgadywała Elizabeth, bo Bergette ju Ň teraz
zrobiła si ħ gruba.
- Nie, Bergette ma si ħ Ļ wietnie. A gdyby co Ļ szło nie tak, to przecie Ň mamy doktora.
Powiedział to z mdłym u Ļ miechem, który jednak nie obejmował oczu. W jego głosie
te Ň brzmiała nuta niech ħ ci. Elizabeth przypomniała sobie tamten dzie ı , kiedy Bergette
zwierzyła jej si ħ , Ň e jest brzemienna. Sigvard stał wtedy za firank Ģ i przysłuchiwał si ħ ich
rozmowie. Co jest w tym m ħŇ czy Ņ nie? I czego chce ode mnie?
Nagle zdała sobie spraw ħ , Ň e Sigvard o co Ļ j Ģ pyta. Opanowała si ħ wi ħ c i poprosiła, by
powtórzył.
- Pytałem o Kristiana. Potrzebuj ħ pomocy, by umie Ļ ci ę łód Ņ w szopie, zanim wichura
rozp ħ ta si ħ na dobre. Nie wiesz, gdzie go mog ħ znale Ņę ?
- Jest w szopie na łodzie – odparła Ane rezolutnie. – Maria mówi, Ň e jestem podobna
do królika – mówiła na tym samym oddechu. – Popatrz tu! – U Ļ miechn ħ ła si ħ tak, Ň eby
zobaczył jej z ħ by.
- Ja my Ļ l ħ , Ň e Maria jest zazdrosna – rzekł Sigvard spokojnie i potargał jasne włosy
dziewczynki.
- Jak kto? – spytała Ane, przechylaj Ģ c głow ħ na bok.
- Bo ty masz takie same z ħ by jak Kristian. – Wbił spojrzenie w Elizabeth.
A ona zesztywniała. Nagle zaschło jej w gardle. Wła Ļ nie o to si ħ przed chwil Ģ tak
martwiła.
- No to mamy z Kristianem ju Ň dwa podobie ı stwa – szczebiotała Ane. – Kochamy
zwierz ħ ta i mamy takie same z ħ by. Och, jak si ħ ciesz ħ , musz ħ mu o tym powiedzie ę ! Tylko ty
mu czasem nic nie mów.
Sigvard nie odpowiedział, ale u Ļ miech, który posłał Elizabeth, sprawił, Ň e dostała
g ħ siej skórki.
- To Kristian tego nie wie? – spytał zanim zamkn Ģ ł za sob Ģ drzwi.
- My Ļ lisz, Ň e on nie powie Krystianowi? – zastanawiała si ħ Ane zaniepokojona.
- Nie, oczywi Ļ cie, Ň e nie – zapewniła Elizabeth w nadziei, Ň e słowa, które wypowiada
brzmi Ģ przekonuj Ģ co. Ale głos jej lekko dr Ň ał i dłonie zrobiły si ħ lepkie. Musiała je wi ħ c
wytrze ę o spódnic ħ .
- Chyba poszukam Marii – oznajmiła Ane. – Poprosz ħ , Ň eby mi pomogła w pisaniu
Wygl Ģ dało na to, Ň e ju Ň wybaczyła ciotce tego królika, bo, podskakuj Ģ c rado Ļ nie,
pobiegła do salonu. Elizabeth wypu Ļ ciła powietrze z płuc i skuliła si ħ . Co powinna
powiedzie ę , gdy Kristian wspomniał o podobie ı stwie jego z ħ bów z z ħ bami Ane? Kurczowo
skrzy Ň owała r ħ ce na piersi, miała wra Ň enie, Ň e je Ļ li je pu Ļ ci, to straci równowag ħ . Mózg
wydawał si ħ pusty, Ň adnej odpowiedzi. Został tylko strach o to, co mogłoby si ħ sta ę , gdyby
cała sprawa wyszła na jaw. Powinna była wyzna ę mu wszystko na samym pocz Ģ tku, jeszcze
przed Ļ lubem. Fakt, Ň e tak długo skrywała przed nim t ħ tajemnice, jeszcze pogarszał sytuacj ħ .
Je Ļ li on którego Ļ dnia dowie si ħ prawdy, b ħ dzie musiała jeszcze bardziej si ħ tłumaczy ę . Przez
3
liter.
trzy lata mał Ň e ı stwa zdołała to przed nim zatai ę . Tylko Helene wie, jak było naprawd ħ , ale
ona nigdy jej nie zdradzi. Nikomu nie powie, tego Elizabeth mo Ň e by ę pewna.
W tej samej chwili z kuchni wybiegła wła Ļ nie Helene.
- Och, moja droga, jak Ň e Ļ ty mnie przeraziła! – krzykn ħ ła, przyciskaj Ģ c r ħ k ħ do serca.
– Dlaczego tu stoisz? – spytała, przygl Ģ daj Ģ c si ħ z zaciekawieniem Elizabeth,
- Dlaczego, Ň e… nie, to nic, szłam po prostu do kuchni.
Ņ niej porozmawia z Helene, kiedy nie b ħ dzie taka wzburzona. Helene tymczasem
wzruszyła ramionami.
- Musz ħ pozbiera ę pranie, które wisi na sznurze.
Pójdziesz ze mn Ģ , czy masz inne zaj ħ cia?
Elizabeth ruszyła za przyjaciółk Ģ , wdzi ħ czna, Ň e ma co Ļ do zrobienia. Szły pochylone,
pod wiatr. Krople rozbryzgiwanej przez wichur ħ morskiej wody docierały a Ň do samego
domu. Elizabeth spojrzała po Ļ piesznie w stron ħ kamienistego wybrze Ň a, ale nie zauwa Ň yła ni
Kristiana, ani Sigvarda. Mo Ň e s Ģ w szopie na łodzie, albo przesłania ich jaka Ļ skała. O czym
rozmawiaj Ģ ? Czy Sigvard powiedział Krystianowi o swoich podejrzeniach? Nie mo Ň e
przecie Ň wiedzie ę , Ň e Leonard był biologicznym ojcem Ane. Mo Ň e s Ģ dzi, Ň e Kristian i ona
sypiali ze sob Ģ przed Ļ lubem, jeszcze w czasach, kiedy ona była słu ŇĢ c Ģ w Dalsrud, ale z
jakiego Ļ powodu Elizabeth nie powiedziała o ci ĢŇ y? Sigvard pewnie wierzy, Ň e Elizabeth
przyznała si ħ Krystianowi, i Ň to Jens jej ojcem jej dziecka, a teraz on wyjawi mu prawd ħ ! Co
te Ň Kristian pomy Ļ li? Przecie Ň dobrze wie, Ň e on ojcem Ane nie jest.
Wiatr szarpał rozwieszonymi na sznurach ubraniami, spódnice pl Ģ tały nogi kobiet, ich
włosy wysuwały si ħ spod chusteczek i powiewały na wietrze.
- Wiatr porwał moje majtki! – zawołała Helene przekrzykuj Ģ c huk wiatru. – A miała
tylko dwie pary!
Elizabeth widziała, jaka zmartwiona jest przyjaciółka.
- Dostaniesz ode mnie nowe – krzykn ħ ła w odpowiedzi. – Takie z koronkami! –
Zdj ħ ła reszt ħ prania i podbiegła z powrotem do domu.
- Naprawd ħ ? – spytała Helene, kiedy znalazły si ħ na ganku.
Elizabeth przytakn ħ ła.
- Oczywi Ļ cie! Zaraz pójd ħ po nie na strych. A ty mo Ň esz zacz Ģę prasowa ę – rzekła i
podała jej nar ħ cze ubra ı .
W pokoju na strych stała długo przy oknie i wygl Ģ dała na dwór. Morze przypomniało
kocioł gotuj Ģ cej si ħ wody, skaliste wysepki i szkiery znikn ħ ły pod falami. Nagle przyszła jej
na my Ļ l Lavina z Wyspy Topielca. Jak ona sobie tam radzi? Dom musi by ę bardzo nara Ň ony
na ataki wichury. Elizabeth wspomniała kiedy Ļ o tym Krystianowi, ale on odpowiedział, Ň e
wyspa jest du Ň a, mo Ň na si ħ tam czu ę niemal jak na stałym l Ģ dzie, a mała zagroda Laviny stoi
od wielu pokole ı i przetrwała ró Ň ne pogody.
Kiedy Elizabeth była mała, ojciec opowiadał jej, Ň e je Ļ li morze jest takie wzburzone,
jak teraz, to znaczy, Ň e upiory urz Ģ dzaj Ģ sobie bal. Wszyscy ci m ħŇ czy Ņ ni, którzy zgin ħ li na
morzu i nie zostali pochowani w po Ļ wi ħ conej ziemi, zmieniaj Ģ si ħ w upiory. Czy z Jensem te Ň
si ħ tak stało? Odepchn ħ ła od siebie t ħ my Ļ l. Nie chciała znowu wywoła ę bolesnych obrazów
jego Ļ mierci w spienionej, lodowatej wodzie. Nie chciała my Ļ le ę , Ň e znalazł mokry grób.
Chciała go zapami ħ ta ę takim, jak był w czasach ich mał Ň e ı stwa. Kiedy Ļ miał si ħ do niej i
kiedy nazywał Ane swoj Ģ mał Ģ Elizabeth. Kiedy brał Ň on ħ na kolana i mówił, Ň e wygl Ģ da
niczym anioł i Ň e zawsze b ħ dzie j Ģ kochał. Ja kocham Kristiana, my Ļ lała Elizabeth, ale tego,
co było mi ħ dzy Jensem a mn Ģ , nic nie zast Ģ pi. Dzielili Ļ my wszystko. Równie Ň tajemnice.
Próbowała odsun Ģę od siebie wspomnienia. Jens jest przeszło Ļ ci Ģ – nie Ň yje. Przez
jaki Ļ czas wierzyła, Ň e nie uton Ģ ł, ale najwyra Ņ niej si ħ myliła. Teraz jest pewna, Ň e Jens
znikn Ģ ł na zawsze, a ona powinna patrze ę w przyszło Ļę .
4
Kiedy wróciła do kuchni, Kristian ju Ň tam był. Stał i rozmawiał z Olem. Opowiadał
mu, Ň e wprowadzili łód Ņ do szopy. Próbowała zorientowa ę si ħ po brzmieniu głosu m ħŇ a, w
jakim jest humorze, ale jej si ħ to nie udało. A mo Ň e Sugvard, mimo wszystko, nic nie
powiedział? Nie znalazła jeszcze odpowiedniego wytłumaczenia na wypadek, gdyby Kristian
zacz Ģ ł pyta ę . Zwil Ň yła wargi i stan ħ ła obok.
- Z łodzi Ģ wszystko poszło dobrze? – zagadn ħ ła.
On spojrzał na ni Ģ i skin Ģ ł głow Ģ . Czy pojawiło si ħ co Ļ w jego wzroku? Czy oczy s Ģ
ciemniejsze ni Ň zwykle?
- Musimy si ħ przygotowa ę na prawdziwy jesienny sztorm – rzekł, ogarniaj Ģ c
wzrokiem kuchni ħ . Lina otarła r ħ ce w fartuch. Były mokre po zmywaniu.
- Co mamy robi ę ? – spytała Amanda.
- Ja i Ole pozbieramy wszystkie najdrobniejsze przedmioty, które znajduj Ģ si ħ na
dworze. Potem pojedziemy do Sigvarda, Ň eby tam te Ň pomóc. Obiecałem mu to.
Obaj m ħŇ czy Ņ ni naci Ģ gn ħ li czapki na uszy i wyszli na dwór.
- Nagrzeje wody, a potem trzeba wygasi ę ogie ı w piecu – powiedziała Elizabeth. –
Wichura mogłaby wynie Ļę ogie ı na dach.
- Biedne zwierz ħ ta, które stoj Ģ w oborze – westchn ħ ła Ane.
- Radz Ģ tam sobie bardzo dobrze – pocieszała j Ģ Maria. – S Ģ przecie Ň pod dachem.
- Tak, ale jak one si ħ boj Ģ . Popatrz tylko na Pusi, jak on jest przera Ň ony! Cały si ħ
trz ħ sie, biedaczek.
Maria zacz ħ ła si ħ Ļ mia ę .
- Trz ħ sie si ħ , co co Ļ ty! On przecie Ň Ļ pi, a jest taki gruby, Ň e nie mo Ň e si ħ trz ĢĻę ,
cho ę by chciał.
- Ech, jeste Ļ głupia – prychn ħ ła Ane. – Nie widzisz, jak si ħ skulił ze strachu?
Elizabeth nie słuchała sprzeczki dziewczynek. Ane ma ju Ň sze Ļę lat, za rok rozpocznie
szkoł ħ , w tym wieku to chyba nic dziwnego, Ň e wci ĢŇ si ħ przekomarza z Mari Ģ .
- Musimy i Ļę do obory – zwróciła si ħ Elizabeth do Amandy, wyjmuj Ģ c robocze
ubranie.
Krowy niespokojnie przest ħ powały z nogi na nog ħ . Najwyra Ņ niej boj Ģ si ħ wichury,
pomy Ļ lała Elizabeth.
Kristian napełnił wod Ģ wiele beczek stoj Ģ cych tu Ň przy drzwiach, oszcz ħ dzaj Ģ c
kobietom najci ħŇ szej roboty. Elizabeth tymczasem wkładała siano do Ň łobów, a Amanda
czy Ļ ciła zagrody.
ĺ ciany skrzypiały i trzeszczały, zwłaszcza w tej cz ħĻ ci obory, w której stoj Ģ krowy.
Tutaj te Ň dwie Ļ ciany były najbardziej zniszczone i dziurawe tak, Ň e wiatr wył i zawodził w
szczelinach mi ħ dzy deskami.
- Mam wra Ň enie, jakby kto Ļ wołał – powiedziała Amanda ponuro, rzucaj Ģ c płochliwe
spojrzenie wokół siebie. Jakby jaki Ļ upiór wrzeszczał znad brzegu – dodała, przysuwaj Ģ c si ħ
bli Ň ej Elizabeth.
- Nie ma si ħ czego ba ę – powiedziała Elizabeth cierpko. – Ka Ň dy głupi wie, Ň e upiór
nie wyjdzie na brzeg przy takiej pogodzie. A je Ļ li kto Ļ my Ļ li inaczej, to ju Ň jego sprawa.
Amanda u Ļ miechn ħ ła si ħ niepewnie, wzi ħ ła swoje wiadro i usiadła przy pierwszej
krowie. Elizabeth zajmowała si ħ dalej swoj Ģ prac Ģ , gdy nagle usłyszała, Ň e Amanda przeklina.
- Piekielna krowa, nie kop w wiadro! – A w chwil ħ potem: - Czy ty nie wiesz, jakie
drogocenne jest mleko, ty głupie bydl ħ ?
Elizabeth wstała ze swojego stołka.
- Zamie ı my si ħ miejscami. Tamta krowa si ħ boi, moja jest spokojniejsza.
W milczeniu zrobiły, co powiedziała. Elizabeth stała, wsłuchuj Ģ c si ħ w dziki łomot
wichury. Musiała zgodzi ę si ħ z Amanda: rzeczywi Ļ cie wydawało si ħ , jakby jaki Ļ upiór
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin