Sensacyjne ustalenia.docx

(16 KB) Pobierz

Sensacyjne ustalenia "Wiadomości"?

kataryna, 6 czerwiec, 2010 - 19:17 katastrofa smoleńska Kraj

"Wiadomości" TVP: Kontrolerzy na lotnisku w
Smoleńsku chcieli zniechęcić załogę prezydenckiego Tu-154M do
lądowania. Dlatego podali jej zaniżone dane o widoczności – wynika z
zeznań pracowników lotniska, do których dotarły „Wiadomości” TVP1.
Zeznań, w których jest sporo nieścisłości. Wiele do życzenia pozostawia
również sposób ich spisania. Starszy kierownik Paweł Pliusnin zeznał
milicjantom, że podał załodze nieprawdziwe dane o widoczności na
lotnisku. Mówił o 400 m, gdy wynosiła ona jeszcze 800 m. Jak tłumaczył,
chciał zniechęcić pilotów do lądowania. Co ciekawe, ta wypowiedź
znajduje się tylko w komputerowym protokole z przesłuchania. Nie ma jej w
drugim, pisanym ręcznie. Z przesłuchań kontrolerów Rosjanie sporządzili
po dwa protokoły. (...) Drugi przesłuchiwany kontroler – Wiktor Ryżenko
– przyznał, że poza nim i Pliusninem, na wieży była jeszcze trzecia
osoba o nazwisku Krasnokutskij. Jak powiedział milicjantom Ryżenko, nie
wykonywał on jednak żadnych czynności. Do tej pory nie został
przesłuchany. Zeznania Ryżenki zaskakują jeszcze w innym fragmencie:
„Samopoczucie moje w dniu 10 kwietnia 2010 r. było dobre. Ok. godz. 7
tego dnia ja i Pliusnin odbyliśmy badanie lekarskie w punkcie zdrowia
Jednostki Wojskowej 06755, w wyniku którego stwierdzono, że jestem
zdrowy”. W tym miejscu protokołu pojawia się dziwna rzecz. Dodane jest
słowo „nie", słowa o wynikach badań zostają przekreślone, a po nich
kontroler dopowiada: „ponieważ w punkcie zdrowia nikogo nie było, ale –
jak już powiedziałem – moje samopoczucie było dobre i nic nie stało na
przeszkodzie, abym mógł wykonywać swoje obowiązki służbowe”.

Może jestem przewrażliwiona, ale podchodzę ostrożnie do takich sensacji,
zwłaszcza, że sposób ich podania wskazuje, że "Wiadomości" do niczego
nie "dotarły", i raczej nie widziały na własne oczy żadnego dokumentu,
to raczej do nich dotarł ktoś, komu zależało, żeby w tym właśnie
momencie zająć opinię publiczną taką właśnie sensacją. Jeśli po dwóch
miesiącach supertajnego rosyjskiego śledztwa wycieka taki news,
zastanawiam się czy nie jest to przeciek kontrolowany, mający sprzedać
nam narrację wygodną dla inspiratora przecieku. Ja tego na razie nie
kupuję, z trzech powodów.

Po pierwsze, kolejność protokołów.
Zakładam, że oryginalne zeznanie zostało spisane ręcznie i jest wersją
pierwotną, a to co potem zostało przepisane na komputerze jest wersją
udoskonaloną. Niekoniecznie przez samego przesłuchiwanego. Nie mam
wątpliwości, że to śledztwo od początku jest pod pełną kontrolą
najwyższych czynników, nie wierzę, że kontroler po odręcznym spisaniu
protokołu z przesłuchania po prostu przypomniał sobie, że nie powiedział
śledczym o tym, że okłamał pilotów i postanowił uzupełnić zeznania.
Bardziej prawdopodobne wydaje mi się, że ktoś wziął ręcznie spisane
zeznania kontrolera i podrasował je, aby lepiej pasowały do pozostałych
informacji i składały się w jakąś w miarę bezpieczną wersję zdarzeń.
Zwalenie na jednego kontrolera jest wersją dużo bezpieczniejszą niż
dociekanie innych przyczyn. Ostrożnie więc przyjmuję, że protokół
spisany ręcznie jest wersją kontrolera, a protokół wklepany do komputera
jest jej modyfikacją dokonaną na potrzeby opinii publicznej.

Po drugie, publiczne okłamywanie
Putina. Chętnie wierzę, że rosyjski kontroler nie miałby oporów
przed okłamaniem polskiego pilota, i być może nie bałby się nawet do
tego przyznać w śledztwie ale jakoś trudno mi uwierzyć, że rosyjscy
oficjele odważyliby się publicznie okłamywać Putina. A o widoczności 400
metrów (a nawet dużo mniej), mówili Putinowi jego najbardziej zaufani
ludzie na słynnej publicznej konferencji 10 kwietnia.

Konferencja
Putina 10 kwietnia

Po trzecie, informacje z JAK-a 40.
O 400 metrach widoczności informowała polskich pilotów także będąca już
w Smoleńsku załoga JAK-a 40, która nie miała żadnych powodów okłamywać
swoich kolegów.

Wiele wskazuje więc na to, że widzialność faktycznie wynosiła 400
metrów, a rzekome kłamstwo kontrolera na jej temat zostało wprowadzone
do "ulepszonej" wersji jego zeznań, choć jeszcze nie mam pomysłu w jakim
celu. Jeśli jednak uznać sensacje "Wiadomości" za przeciek kontrolowany
(a moje wrażenie, że tak właśnie było potęguje fakt, że dziennikarze
nie dotarli do żadnych innych informacji, a i tę dostali wyłącznie w
omówieniu, nie mają żadnych kwitów), warto się zastanowić w jakim celu.
Niewykluczone, że jest to łatwy sposób na uwiarygodnienie "śledztwa" i
jego ostatecznych "ustaleń". Rosyjski kontroler
podawał pilotom błędne dane o pogodzie, informując, że jest gorsza niż w
rzeczywistości była. Może nawet uda się przekonać opinię publiczną, że
robił to z dobrego serca, chcąc
ułatwić polskim pilotom podjęcie
jedynej właściwej decyzji i uniknięcie ryzyka związanego z lądowaniem w
skrajnie trudnych warunkach, a może po prostu miał gorszy dzień, i nie
przeszedł rutynowych badań, które by to wyłapały?

To bardzo wygodna wersja dla strony rosyjskiej, bo całą winę można
zwalić na jedną osobę, na dodatek przedstawiając to tak, jakby to mogła
być wina całkiem nieumyślna, wynikająca z rozkojarzenia, złego
samopoczucia, w ostateczności z chęci powstrzymania niewinnym w gruncie
rzeczy kłamstwem
polskich pilotów przed - jak się później okazało tragiczną w skutkach -
decyzją o lądowaniu. Taka narracja pozwoliłaby rozwiać wrażenie
pochopnego i niesprawiedliwego obciążenia wyłączną winą polskich
pilotów, uwiarygodniłaby też ostateczny efekt rosyjskiego "śledztwa"
zamykając usta niedowiarkom, bo przecież "jak możemy nie wierzyć
Rosjanom, skoro odważnie wzięli na siebie swoją część winy i nie
próbowali ukrywać błędów kontrolera". Choć więc mam wątpliwości co do
wiarygodności samej informacji podanej przez "Wiadomości", gdyby się
potwierdziła, byłaby cenną wskazówką w jakim kierunku próbują pchnąć
śledztwo Rosjanie.

Na marginesie zaś samego newsa, fakt, że pojawia się dwa miesiące po
tragedii i nie jest w żaden sposób komentowany przez stronę polską
świadczy chyba o tym jak żałośnie wygląda nasz udział w śledztwie. I
ile o nim wiemy. Gdyby - jak się nam wmawia - polscy śledczy
uczestniczyli od początku we wszystkich czynnościach i mieli wgląd we
wszystkie dokumenty, informacja o sensacyjnych zeznaniach kontrolera
wyciekłaby już dawno, a oni wiedzieliby nie tylko co zeznał, ale także
dlaczego te zeznania się między sobą różnią, bo już dawno zapytaliby o
to rosyjskich kolegów, z którymi podobno ręka w rękę, po partnersku,
prowadzą to śledztwo. Tylko dlaczego mam wrażenie, że polscy śledczy
dowiedzieli się o dziwnych zeznaniach z tego samego przecieku co opinia
publiczna lub niedługo przed nią? I dlaczego o bardzo prawdopodobnych
błędach wieży jeszcze kilka dni temu nie wspominał nikt ze strony
polskiej, z zaliczającym wszystkie media Edmundem Klichem na czele?
Możliwości są dwie - albo nic nie wiedzą o śledztwie i dopiero z
rosyjskich gazet dowiadują się o możliwych błędach wieży, albo - i to
jest wersja załamująca - choć nie mają żadnych oporów przed oskarżaniem
polskich pilotów, nie chcą lub nie mogą wspomnieć o niczym co by
wskazywało jakąkolwiek winę strony rosyjskiej. Dopóki nie przyznają tego
sami Rosjanie. Może przy najbliższej bytności Edmunda Klicha w którejś z
redakcji - a na to nie powinniśmy długo czekać - jakiś dziennikarz
zapyta:

Od kiedy strona polska wie o
zeznaniach kontrolera? Co zrobiła, żeby wyjaśnić te
sprzeczności? Dlaczego wiedząc o nawet nie błędach
a świadomym okłamywaniu polskich pilotów pozwolono całą winę zrzucać na
nich, a prym w tym wiodły osoby oddelegowane do śledztwa z zadaniem
patrzenia na ręce rosyjskich śledczym i pilnowania polskich interesów?

Do podanej przez "Wiadomości" sensacyjnej informacji nie warto się więc
przywiązywać, podobnie jak do większości tego co się przedostaje do
opinii publicznej bo na razie niewiele się potwierdziło. Dziennikarze
kupują wszystko jak leci i połowa tego co nam potem odsprzedają jest
niewiele warta, by wspomnieć choćby informacje o czterech lądowaniach,
czy wielokrotnych próbach namówienia pilotów do lotu na zapasowe
lotnisko. Nic takiego w stenogramach nie ma. Nie ma też nacisków, ani
Błasika przejmującego stery, do ostatnich minut drugi pilot zwraca się
do pilota "Arek", a przecież gdyby w międzyczasie Błasik zmienił "Arka"
pozostałby po tym jakiś ślad na stenogramie. W każdym razie nikt by nie
miał powodu udawać, że prowadzi nadal "Arek".

http://niepoprawni.pl/blog/39/sensacyjne-ustalenia-wiadomosci

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin