Gerald Messadie Diabe� - historia powszechna Historie generale du diable Rozdzia� I Kilka uwag wst�pnych Rozdzia� II Dziwne demony Oceanii Rozdzia� III Indie ocalone przed z�em Rozdzia� IV Chiny i Japonia - pismo, kt�re odprawia egzorcyzmy Rozdzia� V Zaratustra, pierwsi ajatollahowie i rzeczywiste narodziny diabla Rozdzia� VI Mezopotamia albo narodziny grzechu Rozdzia� VII Celtowie albo trzydzie�ci pi�� wiek�w bez diab�a Rozdzia� VIII Grecja albo diabe� pokonany przez demokracj� Rozdzia� IX Rzym - ziemia, na kt�r� diabe� nie mia� wst�pu Rozdzia� X Egipt - ojczyzna religii, kt�rej obce jest pot�pienie Rozdzia� XI Afryka, kolebka ekologii religijnej Rozdzia� XII Indianie Ameryki P�nocnej lub Ziemia - Ojczyzna Rozdzia� XIII Zagadka Quetzalcoatla - Pierzasty W�� i b�g, kt�ry p�acze Rozdzia� XIV Izrael albo demony w s�u�bie nowoczesnego diab�a Rozdzia� XV Diabe� w Ko�ciele pierwszych chrze�cijan albo pomieszanie przyczyny i skutk�w Rozdzia� XVI Europa w mrokach nocy - od �redniowiecza do rewolucji francuskiej Rozdzia� XVII Islam i diabe� jako urz�dnik pa�stwowy Rozdzia� XVIII Czasy wsp�czesne - B�g nienawi�ci i nihilizmu Kilka uwag wst�pnych Jak narodzi�a si� ta "historia"? W po�owie lat osiemdziesi�tych XX stulecia stali�my si� �wiadkami osobliwego zdarzenia. Prezydent Stan�w Zjednoczonych, Ronald Reagan (nawiasem m�wi�c, wykazuj�cy du�e zainteresowanie astrologi�), okre�lit ZSRR mianem "imperium zta", podczas gdy przy- w�dca Iranu, ajatollah Chomeini, uzna� Stany Zjednoczone za "wielkiego szatana". To zami�owanie do nadu�ywania piekielnej retoryki pokazuje, �e nie ma zgody co do lokalizacji kr�lestwa diab�a. Po namy�le mo�emy tak�e stwierdzi�, �e diabe� jest postaci� znacz�c� w �wiecie polityki, a przecie� powszechnie wiadomo, �e polityka jest domen� k�am- stwa. I oto w roku 1992 Ali Benhad�i, bliski wsp�pracownik Abbassiego Madani, przyw�dcy Muzu�ma�skiego Frontu Ocalenia Algierii, raz jeszcze przypomnia� o politycznej roli diab�a, o�wiadczaj�c, �e "ka�da partia, kt�ra odchodzi od nakaz�w Boga, od Koranu i sunny, staje po stronie diab�a..." W ten spos�b odda� w jego w�adanie niemal wszystkie istniej�ce na �wiecie partie polityczne. Ten sam ideolog okre- �li� nast�pnie po�redni� rol� diab�a nast�puj�co: "Skoro mowa o demokracji, pragn� podkre�li�, �e kraje muzu�ma�skie najwy�sz� w�a- dz� mog� powierzy� tylko Bogu. Nie wierzymy we w�adz� narodu nad narodem, lecz w zwierzchno�� Boga nad jego ludem". * Innymi s�owy, diabe�, boski przeciwnik, nie mo�e istnie� w demokracji, tam bowiem nie ma antagonisty. Natomiast spo�ecze�stwo la- ickie pozostaje we w�adaniu diab�a. Ale pow�ci�gnijmy oburzenie. Przecie� chrze�cija�stwo, kt�re od zarania swych dziej�w sprawowa�o rz�dy za po�rednictwem w�adz �wieckich, powo�ywa�o si� na istnienie diab�a zawsze wtedy, gdy poddani dzia�ali wbrew woli kr�la lub papie�a. Dla obrony teokratycz- nej koncepcji pa�stwa po�wi�cono dziesi�tki tysi�cy istnie� ludzkich i dopiero rewolucja francuska po�o�y�a temu kres. Czy jednak diabe� istnieje? Ka�demu, kto odwa�y si� zada� to zuchwa�e pytanie, skromno�� nakazuje przedstawi� w�asne stanowisko w tej sprawie. Jako katolika, w dzieci�stwie pr�bowano przekona� mnie o jego istnieniu. Takie pr�by podejmowa�a najpierw rodzina, a potem nauczyciele i wiele innych os�b. Straszono mnie na przyk�ad, cho� nie pami�tam ju�, za jakie przewinienia, �e noc� diabe� mo�e wyci�gn�� mnie za nogi z ��ka. By� to powa�ny b��d wychowawczy, poniewa� szybko uzna�em, �e istota z pozoru tak pot�na nie za- s�uguje na respekt, skoro pr�buje p�ata� g�upie figle ma�emu ch�opcu. Co gorsza, wskazano mi nawet kryj�wk� diab�a. Odwiedza� po- dobno cz�sto domow� ubikacj�, co wprawi�o mnie w nie lada zak�opotanie - a mo�e diabe� cierpi na dolegliwo�ci �o��dkowe? Dowie- dzia�em si� r�wnie�, �e ch�tnie przebywa w piwnicy, i zn�w straci�em szacunek dla niego, bo przecie� kto�, kto ma zaszczyt by� prze- ciwnikiem Boga, powinien mieszka� w zupe�nie innym miejscu! W ten spos�b doszed�em do wniosku, �e nic si� nie zyskuje, opowiada- j�c dzieciom g�upstwa. Ja w�a�nie pod wp�ywem tych bezsensownych k�amstw zacz��em w�tpi� w istnienie diab�a. Jednak moi wycho- wawcy nie dawali za wygran�. Tym razem diabe� kusi� Jezusa na pustyni, lecz jego s�owa wyda�y mi si� podejrzane. Musia� by� g�up- cem (dlaczego wi�c nazywano go przebieg�ym?), skoro proponowa� Synowi Bo�emu w�adz� nad ziemiami, kt�re i tak przecie� do niego nale��. A zatem albo Jezus nie by� synem Boga, albo diabe�, kt�ry podobno mo�e przenikn�� my�li ludzkie i zaw�adn�� nimi, nie wie- dzia� o czym� tak oczywistym. Musz� przyzna�, �e moi wychowawcy niezbyt zr�cznie zabrali si� do rzeczy... Ojcowie jezuici, kt�rym powierzono moj� dalsz� edukacj� religijn�, nazywali go - o czym wspomina�em w innym miejscu - szatanem, ale ta nazwa niczego nie wyja�nia, pochodzi bowiem od arabskiego s�owa chiton, czyli po prostu diabe�. Moi nauczyciele utrzymywali kategorycznie, �e by� on anio�em i zasiada� po prawicy Boga a� do chwili, gdy ulegaj�c podszeptom pychy, zbuntowa� si� przeciwko swojemu Panu. W�wczas zosta� str�cony z nieba i poci�gn�� za sob� inne z�e duchy. Podszepty, pokusa? Ale� to by znaczy�o, �e pokusy istnia�y, nim pojawi� si� On - sprzeciwia�em si� - �e z�o jest starsze od Niego. Jak�e to mo�liwe, skoro On jest uwa�any za stw�rc� z�a? Moja argumentacja wypro- wadzi�a z r�wnowagi ojca de Vregille, kt�ry oceniaj�c uczni�w po pierwszym trymestrze, zarzuci� mi, �e jestem krn�brny. Lecz chocia� od tego czasu up�yn�o p� wieku, pytanie niesfornego ucznia pozostaje wci�� bez odpowiedzi, a �aden traktat teologiczny nie podejmu- je pr�by wyja�nienia tej kwestii. Jedni nazywaj� go z �aci�ska Lucyferem, drudzy Belzebubem. Nosi ponad dwadzie�cia imion i niemal wsz�dzie mo�na trafi� na jego �lady. Podobno Marcin Luter zobaczy� go i rzuci� w niego ka�amarzem. Powo�ywano si� te�, z korzy�ci� dla mnie i wielu innych bada- czy, na liczne "stwierdzone" i "bezsporne" przypadki op�tania, kt�re s� dobrym �r�d�em informacji na temat tej nieuchwytnej postaci. Kiedy� siedzia�em na tarasie z widokiem na Nil z Aldousem Huxleyem, autorem Diab��w z Loudun, kt�ry t�umaczy� mi, �e w przypad- ku Urbana Grandiera i op�tanych zakonnic czynnikiem halucynogennym mog�o by� zbo�e zanieczyszczone sporyszem, poniewa� do- strze�one u nich objawy �udz�co przypomina�y skutki zatrucia tym paso�ytem. Rzeczywi�cie sporysz mo�e wywo�a� zaburzenia umy- s�owe i wizje. Wkr�tce zreszt� mia�o miejsce inne s�ynne wydarzenie. W Pont-Saint--Esprit w Gard wiele os�b pad�o ofiar� piekielnych wizji w nast�pstwie spo�ycia ska�onej sporyszem m�ki. Niestety, nigdy nie dowiemy si�, czy tak�e Luter jad� chleb z domieszk� spory- szu. Znacznie p�niej sceptycyzm, z jakim odnosi�em si� do opowie�ci o diabelskich sztuczkach, sk�oni� mnie do przyjrzenia si� "op�tanej". O dziwo, m�czy�ni znacznie rzadziej ni� kobiety ulegaj� op�taniu. Najwyra�niej dzieje si� tak dlatego, �e kobieta w istocie jest dzie�em szatana. Ta, kt�r� obserwowa�em, wyrzuca�a z siebie pozbawione zwi�zku, cz�sto nieprzyzwoite s�owa. Na jakiej podstawie uznano j� za op�tan�? Ot� zosta�o to dowiedzione w oczywisty spos�b, uzdrowi�y j� bowiem egzorcyzmy, kt�re odprawi� proboszcz miejscowej parafii. Wkr�tce jednak diabe� powr�ci�... Musi on by� najzwyklejszym pr�niakiem, skoro w�lizguje si� w cia�o jakiej� biedaczki! Kto�, kto ma do wype�nienia naprawd� wa�n� misj�, nie dokona�by takiego wyboru. Dzi� nie spos�b stwierdzi�, czy nieszcz�sna istota by�a historyczk�, czy oszala�a, nadu�yta alkoholu lub �rodk�w psychotropowych, czy te� cierpia�a na zaburzenia naczyniowe. W paryskim metrze cz�sto mo�na zobaczy� podchmielonych kloszard�w, kt�rzy g�o�no kln� i z�orzecz�. Dawniej uchodziliby najpewniej za "op�ta- nych". Przypomnijmy tak�e o znanym psychiatrom zespole Gilles'a de La Tourette. Ot� z ust dotkni�tej t� chorob� osoby, zazwyczaj bardzo uprzejmej, nagle wylewa si� potok wulgarnych s��w, tak jak to by�o w przypadku Mozarta. Z czasem ogarnia�y mnie coraz to nowe w�tpliwo�ci. Zacznijmy od wizerunku diab�a. Dlaczego w�a�nie w kulturze europejskiej przed- stawiano go najcz�ciej jako karykatur� antycznego bo�ka Pana, obdarzonego ludzkim cia�em oraz rogami i kopytami koz�a? I dlaczego w�a�nie w tej kulturze symbolem z�a tak cz�sto jest w��, skoro na przyk�ad Egipcjanie i Aztekowie oddawali mu bosk� cze��? Przede wszystkim jednak, w jaki spos�b Grecy i Rzymianie (i nie tylko oni) mogli obej�� si� bez diab�a? Przecie� �adna z ich mitologii nie wspomina o takiej istocie. Przez ca�y czas w odpowiedzi na m�j sceptycyzm wobec diab�a pr�bowano wci�gn�� mnie w rozwa�ania teologiczne. M�wiono, �e B�g potrzebowa� antagonisty, gdy� w przeciwnym razie to jego nale�a�oby obarczy� win� za ludzkie cierpienie. Oto wspania�y przyk�ad zastosowania metody indukcji! A zatem B�g nie by�by na tej ziemi wszechmog�cy? Owszem, lecz pozostawi� ludziom woln� wol�, dla- tego sami musieli opiera� si� pokusom. Zgoda, ale co z dzie�mi zabijanymi przez choroby, pyta�em? Nieprzeniknione s� wyroki Stw�r- cy - odpowiadali moi adwersarze. Skoro jednak wyroki boskie, kiedy wkraczaj� w domen� z�a, staj� si� nieprzeniknione, to mo�e w�a- �nie On jest �r�d�em wszelkich nieszcz��, kt�re spotykaj� ludzi? Blu�nierstwo! - ganili ksi�a. - Zaakceptuj prawdy wiary! Chcia�bym, ale przecie� Stw�rca obdarzy� mnie rozumem. Czy� nie da� mi go po to, abym samodzielnie my�la�? Najsilniej wzburzy� mnie Papini: poniewa� B�g jest niesko�czenie dobry, gdy nadejdzie koniec �wiata, b�dzie musia� wybaczy� swemu odwiecznemu wrogowi! Wydaje mi si� oczywiste, �e u kresu czasu Stw�rca oka�e szlachetno�� i wielkoduszno��, jednak takie rozumowanie prowadzi do bulwersuj�- cych wniosk�w: nie warto przecie� walczy� z oskar�onym, kt�ry i tak ostatecznie ma zosta� uniewinniony. Trzeba wr...
amicusveritas