Globalizacja jako miraż.doc

(30 KB) Pobierz
Globalizacja jako miraż

Globalizacja jako miraż

Globalizacja w naszych czasach jest trzecim stadium rozwoju kolonializmu, który zaczął się w XVI wieku podbojami kolonii w Ameryce Łacińskiej, Afryce i innych, po czym przeszedł w etap tzw. brytyjskiego imperialnego "wolnego handlu". Dzisiejszym stadium kolonializmu jest globalizacja, która opiera się w dużej mierze na "wirtualnej rzeczywistości" wynikającej z rozwoju informatyki.

 

Globalizacja nie oznacza integracji krajów biednych z bogatymi, które potrzebują rąk do pracy. Ciekawe, że obecnie emigranci stanowią 3 proc. ludności świata, podczas gdy w 1913 roku stanowili około 10 procent.

Państwa Unii Europejskiej mają 40-procentowy udział w handlu światowym, ale jednocześnie dwie trzecie ich importu i eksportu odbywa się na terenie Europy. W książce "Globalizacja i jej wrogowie" Daniel Cohen pisze, że "w krajach bogatych globalizacja polega więcej na wyobraźni niż na rzeczywistości". Teza, że finansowa globalizacja międzynarodowych korporacji przyczynia się do rozwoju gospodarczego krajów ubogich, włączając je w globalny rynek, jest fałszywą propagandą. W rzeczywistości słabo rozwinięte państwa pozostają biednymi w dużej mierze dlatego, że są pozbawione nowoczesnych technologii, którymi niechętnie dzielą się kraje bogate. Tak więc globalizacja stwarza "popyt" na wyższą stopę życiową i lepsze warunki życia, ale nie daje możności, żeby te dążenia zaspokoić.

Do lat 30. XX wieku państwa uprzemysłowione miały dosyć własnych zasobów energii. Dopiero po drugiej wojnie światowej podstawowym źródłem płynnego paliwa i gazu ziemnego stał się Bliski Wschód, co potwierdziła wojna przeciwko Irakowi w latach 1990-1991. Uprzemysławianie świata zaostrza konflikt o zasoby naturalne.

Cohen wykazuje, że świat przeżywa ewolucję gospodarki od przemysłowej do postprzemysłowej, chociaż 80 proc. wymiany handlowej stanowią produkty rolnicze i przemysłowe. Tymczasem w krajach bogatych w przemyśle i rolnictwie pracuje 20 proc. ludności, natomiast aż 80 proc. w usługach.

Trudności w realizowaniu globalizacji analizują Suzanne Beger i ośrodek badań wydajności przemysłu przy Massachussets Institute of Technology (MIT) w pracy pod tytułem "Jak przedsiębiorstwa osiągają sukces w dzisiejszej gospodarce globalnej". Jako pozytywne skutki gospodarki globalnej autorka wymienia: swobodny przepływ handlu i kapitału, deregulację, spadek kosztów transportu i komunikacji, rewolucję w informatyce, która m.in. umożliwia bogatym firmom zatrudnianie ludzi w odległych miejscach, zwłaszcza w państwach taniej siły roboczej, gdzie jest duża podaż robotników i inżynierów.

Autorka zwraca uwagę, że sukces w epoce globalizacji osiągają przedsiębiorstwa na bardzo różne sposoby. Gospodarka rynkowa w USA i Wielkiej Brytanii różni się od gospodarki rynkowej Niemiec i Japonii, gdzie różne powiązania i pozarynkowe układy stabilizują gospodarkę. W każdej sytuacji wobec globalnej konkurencji trzeba znajdować właściwe rozwiązania, ponieważ nie ma jednego najlepszego sposobu, a zawsze jest dużo niepewności i ryzyka.

"Globalne złudzenia" analizuje Barry C. Lynn w książce "Koniec drogi: rozwój i upadek globalnych korporacji". Autor krytykuje pogląd, że globalizacja przyczynia się do stabilizacji gospodarczej i politycznej świata. Uważa on, że globalizacja łatwo prowadzi do gospodarki rabunkowej, w której "nikt nie sprawdza ryzyka i nikt za ryzyko nie bierze odpowiedzialności" w ramach opinii, że "wolny rynek buduje pokój". Pogląd ten opiera się na niepewnym przekonaniu, iż wzrost współuzależnienia gospodarczego krajów sprawia, że wywoływanie wojen staje się nie tylko niezyskowne, ale też mniej prawdopodobne.

Na przykład "wojna o demokrację" w Chinach byłaby destabilizująca dla USA, gdyż załamaniu uległby eksport towarów chińskich do Stanów Zjednoczonych. W takiej sytuacji Waszyngton mógłby łatwiej zdecydować się na poparcie komunistów w Pekinie niż "obrońców demokracji" jakoby wyrażających wolę całej ludności chińskiej. Wolny rynek bardziej zależy od stabilizacji niż od demokracji, zwłaszcza kiedy produkcja jest rozproszona po całym świecie.

Lynn pisze, że "USA stworzyły gospodarkę globalną, ale nie potrafiły nią kierować w sposób zgodny z interesem ludzkości, która w dużej mierze zależy od tej gospodarki", ponieważ, jak twierdzi, nie ma naturalnego "dobrodziejstwa globalizacji", o którym się mówi w USA od końca zimnej wojny. Natomiast eksport demokracji fasadowej, która jest mniej lub bardziej zakulisowo kontrolowana, nie jest żadną gwarancją, że tak ustanowiony rząd stanie się faktycznie rządem reprezentatywnym.

Wobec stale pogarszającej się sprawy pacyfikacji i "demokratyzacji" Iraku, a także skutków eksportu produkcji i utraty wielu miejsc pracy w USA Amerykanie tracą wiarę, że globalizacja działa na ich korzyść, zwłaszcza przy zaciąganiu kolosalnych długów państwowych na operacje wojskowe na Bliskim Wschodzie, z których głównie korzysta Izrael. Kto wie, czy Amerykanie w niedługim czasie nie będą chcieli odwrotu na drodze do krzewienia globalizacji.

prof. Iwo Cyprian Pogonowski, Sarasota, USA

2

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin