Czy Diabeł może opętać człowieka.doc

(1750 KB) Pobierz
Czy Diabeł może opętać człowieka

 

Czy Diabeł może opętać człowieka?

 

"...Zjawisko tzw. opętania diabelskiego może unaocznić działanie złych mocy względem człowieka, który będąc oślepiony różnymi racjonalistycznymi iluzjami i przez to fałszywie uspokojony, przestaje dostrzegać owo działanie zła, co deformuje jego wizję świata i naraża na różne duchowe niebezpieczeństwa. Bo choć, jak naucza Kościół, celem działalności zbawczej Jezusa oraz Jego Kościoła było i jest wyzwolenie człowieka bardziej od grzechu niż od szatana, to jednak ze względu na pewien istotny związek tych obydwu rzeczywistości, należy również mówić o wyzwoleniu czy też o wyzwalaniu od szatana, co zostało silnie zaniedbane, a co z kolei zniekształca istotnie obraz wyzwoleńczej misji Jezusa i Jego Kościoła. Chodzi tu ponadto o wierność temu, co było przedmiotem świadomości samego Jezusa, dla którego egzorcyzmowanie opętanych było istotnym elementem Jego działalności mesjańskiej. Jak zauważa bowiem kardynał Joseph Ratzinger: "Egzorcyzm nad oślepionym przez szatana światem należy nierozerwalnie do duchowej drogi Jezusa, do centrum zarówno Jego, jak i Jego uczniów posłannictwa".

 

Ponadto jednym z dowodów, jakie przedstawia Jezus dla udowodnienia swej mesjańskiej misji jest właśnie wypędzanie demonów. Jezus, mówi jasno, co przytaczają Łukasz i Mateusz: jeśli Ja palcem Bożym wyrzucam złe duchy, to istotnie przyszlo już do was królestwo Boże (Łk 11,20). Jezus, bowiem przyszedł na ten świat, aby zniszczyć dzieła diabła, jak to zauważa św. Jan Apostoł (por. l J 3,8). Stąd egzorcyzmowanie opętanych, to jest uwalnianie tych, którzy byli pod władzą diabła, a więc ratowanie ludzi niejako pokrzywdzonych przez diabła, było konsekwencją misji zbawczej Jezusa pełnego miłości do ludzi i jakby elementem konstytutywnym tej misji, elementem, który choć nie stoi na pierwszym planie to jednak należy do najistotniejszych elementów działalności Jezusa i jest doskonale a zarazem nierozerwalnie zintegrowany z całym kontekstem ewangelizacji jak też i całej misji zbawczej.

Także apostołowie posłani, by głosić Ewangelię otrzymali również specjalny dar władzy nad złymi duchami, a gdy powrócili z radością stwierdzali fakt weryfikacji tej władzy mówiąc do Jezusa: Panie, przez wzgląd na Twoje imię, nawet złe duchy nam się, poddają (Łk 10,17). W podobny sposób potwierdzają moc imienia Jezus także i ci, którzy również dziś, w obecnym czasie, realizują tą samą moc nad złymi duchami otrzymaną od Jezusa, co bardzo przeszkadza, aby powyższy tekst ewangeliczny traktować jedynie jako historyczny relikt przeszłości czy abstrakcyjny symbol pozbawiony konkretnej mocy.

 

Tak, więc uwalnianie opętanych, jak już mówiłem, to jeden z podstawowych elementów działalności Pana oraz Jego uczniów, doskonale zintegrowany z innymi elementami, jak na przykład cudotwórcza posługa uzdrawiania chorych, a zarazem odróżniony od innych elementów, w tym także od owej posługi uzdrawiania. Ewangeliści ponadto w miarę swoich możliwości próbują odróżnić choroby jako takie od ingerencji demonicznych ukazując na przykład wyraźnie, że nie wszyscy, których Jezus uwolnił od demonów cierpieli na jakąś chorobę. I odwrotnie, nie wszyscy chorzy na duszy czy ciele byli opętani (por. Mt 8,16; 10,1.8; Mk 1,34; 6,13; 16,17-18; Dz 8,7-8; 19,12).

Ingerencje demoniczne w opisach ewangelicznych nachodzą często na pewne choroby lub sprawiają ich wrażenie na przykład, gdy mówi się o duchu niemym czy głuchym. To jednak według roztropnej, a może przede wszystkim charyzmatycznej i natchnionej wizji Ewangelistów, ingerencja demoniczna nie jest tym samym, co choroba czy nawet grzech. I choć na przykład tzw. duch nieczystości występuje najczęściej w Ewangelii, to jednak żaden demon nieczystości nie został wypędzony z jawnogrzesznicy, o której wspomina św. Łukasz czy też z niewiasty cudzołożnej, o której mówi św. Jan (por. Łk 7,36-50; J 8,1-11). Ewangeliści, bowiem bardzo spokojnie i roztropnie oraz, można by rzec, z prawdziwie Bożym i z charyzmatycznym umiarem, próbują każdą rzecz nazwać właściwie po imieniu i dać jej właściwe miejsce nie próbując zaś na siłę opisywać czy wyjaśniać rzeczywistości według jakiegoś jednostronnego klucza, często w przeciwieństwie do współczesnych radykalnych sceptyków, którzy za wszelką cenę i wręcz na siłę próbują podważyć dane biblijne czy wręcz naukę Kościoła, aby tylko uzyskać efekt pasujący do ich obrazu świata, który wydaje się im jedynie słuszny i prawdziwy, a który często arbitralnie nazywają współczesnym. Albowiem określenie współczesny obraz, świata czy też współczesny człowiek, są stanowczo i bardzo nieracjonalnie, tj. niewspółcześnie nadużywane. Jest to problem czy zjawisko wymagające osobnego potraktowania. Okazuje się, bowiem, że tak zwanemu współczesnemu człowiekowi przeszkadzają nie tylko demony, ale również sam Pan Bóg zwłaszcza ten trudny i wymagający w wydaniu judeochrześcijańskim, jak też i Jego Kościół, jak to ostatnio obserwujemy także i w Polsce..."

 

Opętanie diabelskie w świetle Pisma Świętego i teologii

 

 

 

"...Opętanie diabelskie, podobnie zresztą jak egzystencja osobowych sił zła w ogóle, ma swoje podstawy w Biblii, których nie udało się podważyć w sposób przekonywujący, mimo, iż takie próby czyniono. Jak stwierdza bowiem znany monachijski teolog, Karl Kertelge, przy zaprzeczeniu istnienia osobowego demonicznych mocy zdaje się niemożliwe dokonanie całościowej interpretacji Pisma Świętego Jest to ważne stwierdzenie ponieważ zjawisko opętania diabelskiego suponuje pojęcie diabła jako osoby.

Co znaczy jednak, że diabeł jest osobą? Otóż św. Jan Apostoł w swoim Pierwszym Liście, trzecim rozdziale stwierdza, iż "diabeł grzeszy od początku". Grzeszyć zaś może jedynie ktoś obdarzony rozumem, wolą oraz elementem duchowym. To właśnie oznacza, że diabeł jest osobą. Jak stwierdza z kolei znany teolog, Karl Lehmann, mimo sprzecznych pozorów, osobowe pojmowanie diabła nie jest mitycznym przypuszczeniem, lecz najbardziej klarowną racjonalną odpowiedzią. Jednakże, jak podkreślają teologowie, osobowy byt demonów różni się istotnie nie tylko od osoby Boga, ale także od osoby człowieka.

Chociaż te dwa ostatnie pojęcia osoby mimo istotnych podobieństw różnią się także między sobą. Pojęcie osoby diabła w odróżnieniu jednak od Boga, czy też aniołów oraz człowieka, ma pewną specyfikę bytu, jakby perwersyjnie odwróconego i utrwalonego w grzechu, to jest w jakimś radykalnym zamknięciu na miłość i dobro. Zachowując, więc osobową strukturę w swoim istnieniu, jaką jest duchowość, rozumność i wole, złe duchy utraciły jednak jakby wewnętrzną treść tej osobowej struktury jaką jest ukierunkowanie ku dobru i miłości, rozmywając się w jakiejś bezpostaciowej i głęboko nieszczęśliwej anonimowości. Może właśnie z tego powodu demony poszukują jakiejś tożsamości choćby chwilowej poprzez zamieszkanie w jakichś żywych osobach, jakimi są osoby ludzkie, ale też w zwierzętach czy przedmiotach.

 

To bezskuteczne, choć gwałtownie spontaniczne poszukiwanie własnej tożsamości może być, jak zauważa filozof chrześcijański Clive Lewis, pewną namiętnością skierowaną na zdominowanie, czy niemalże na przetrawienie istoty ludzkiej, w dążeniu, aby całe istnienie człowieka uczynić jedynie pasożytniczym przedłużeniem własnego, zdeformowanego bytu po to, by uzewnętrznić własną nienawiść, żywić własne urazy, dawać upust własnemu egoizmowi poprzez tego właśnie pochwyconego człowieka tak, jak poprzez siebie. Ta dziwna satysfakcja płynąca z chwilowej choćby dominacji nad człowiekiem napędzana jest nienawiścią, czy też zawiścią wobec Boga, czy też samego człowieka, a wyrażana ustawicznie w chaotycznym odruchu niszczenia wszystkiego, co przypomina miłość, dobro czy świętość.

Ale świętość, o ile jest radykalna budzi również w szatanie lęk czy też awersję. Im większa świętość tym większy lęk i tym większa awersja. Stąd też lęk demonów przed świętością Jezusa obserwowany na kartach Ewangelii (por. "odejdź od nas..."). Stąd też awersja wobec osób, czy rzeczy świętych, czy też nawet poświęconych mocą władzy Kościoła katolickiego takich, jak woda, czy krucyfiks, awersja będąca wraz z innymi elementami istotnym kryterium diagnostycznym opętania diabelskiego, a zarazem pewnym świadectwem apologetycznym, gdy chodzi o duchową władzę Kościoła, ale o tym jeszcze powiem szerzej nieco później.

Czy jednak nawet, jeśli osobowe zło istnieje, możliwe jest z punktu widzenia teologicznego opętanie człowieka przez szatana? Otóż jak stwierdza słynny teolog Karl Rałmer, jezuita, ojciec współczesnej teologii, nauką o możliwości diabelskiego opętania należy zakwalifikować jako przynajmniej teologicznie pewną. Jednakże sprawa opętania nie jest tylko sprawą dyskusji teologicznej. Nie dotyczy tylko teologów czy biblistów. Nie jest też tylko sprawą dziedziny jeszcze bardziej teoretycznej, jaką jest filozofia, choć dotyczy również i tego wymiaru. Opętanie jest, bowiem przede wszystkim faktem empirycznym także i dziś, co nie zawsze chcą uznać teoretycy (w tym także teologowie) wykazujący niekiedy przedziwne lekceważenie dla faktów i to bardzo powszechnych. Wiedzą również o tym zjawisku parapsychologowie czy też spirytyści. Wszyscy oni rejestrują zjawisko opętania i uznają jego fakt, różniąc się jedynie w sposobach interpretacji tego zjawiska..."

 

Interpretacje zjawiska opętania diabelskiego

 

 

"...Zasadniczo interpretatorzy zjawiska opętania dzielą się na dwie grupy, a więc na tych, co uznają opętanie za autentyczny lub przynajmniej możliwy fakt w pełnym sensie tego słowa, a więc spowodowany przez jakiegoś osobowego ducha, którym może być według nich duch zmarłej osoby lub demon, który zresztą może się często podszywać pod tego pierwszego. Po drugie zaś na tych, którzy uważają, że opętanie to jest takie zachowanie człowieka, jak gdyby działał on bezpośrednio pod wpływem jakiejś innej osoby, jest jedynie pozornym opętaniem, to znaczy zjawiskiem mającym w istocie rzeczy jakieś przyczyny psychologiczne czy też parapsychologiczne, a więc w sumie naturalne. Do sprawy interpretacji zjawiska opętania wrócimy jeszcze później.

 

Natomiast w licznych krajach pozaeuropejskich, choć i w Europie także, istnieją tak zwane kulty opętania, które choć są mocno zróżnicowane, tak pod względem formy jak i treści, zachowują jednak pewne cechy wspólne. Istotnym elementem wspólnym jest tu właśnie rytuał tak zwanego transu i opętania, którego tu się poszukuje świadomie, aby wejść w pośrednictwo duchów, gdy chodzi o różne problemy życiowe. Kapłan poprzez inwokację duchów oraz wprowadzanie siebie w trans mediumicyyiy utożsamia się w tymże transie z tak zwanym duchem opętańczym, aby poznać jego sekrety, wymagania oraz jego moc i aby wejść z nim we współpracę, będącą raczej rodzajem wzajemnej wymiany interesów. Duchy bowiem wyposażone w moce nadnaturalne mają zapewnić sukces oraz powodzenie życiowe właśnie poprzez umiejętne ich przywoływanie oraz dialogowanie z nimi czy zaklinanie przy pomocy ekspertów wtajemniczonych dokładnie w sekrety rytuału.

Kulty opętańcze, przypominające zresztą bardzo seanse spirytystyczne w kulturze zachodniej, są bardzo rozpowszechnione w Azji, Afryce, czy Ameryce Południowej, skąd pewne wzorce trans- ponowane są często na kontynent północnoamerykański, a potem także do Europy. Chodzi tu szczególnie o bardzo niebezpieczne kulty haitańską - voodoo, czy afrobrazylijską - umbanda, a także liczne kulty satanistyczne o rozmaitych stopniach i formach, obecnych także i w Polsce, gdzie liczba wyznawców idzie podobno w tysiące..."

Naturalistyczne wyjaśnienia opętania

 

 

"...Zjawisko tak zwanego opętania jest rejestrowane i uznawane za fakt dosyć powszechnie. Istnieją jedynie różnice w interpretacji tegoż zjawiska, to znaczy jego przyczyn. Albowiem nawet ci, którzy dopuszczają duchowe czy spirytualne przyczyny zjawiska, to znaczy ingerencję realnych duchów, nie zawsze dopuszczają możliwość opętania diabelskiego, negując np. egzystencję diabła.

Z kolei istnieją także i ci, którzy nie chcą uznać zjawiska opętania jako faktu spowodowanego przez duchy, czy to przez rzekome duchy zmarłych czy to przez rzekome demony, ponieważ nie uznają czy raczej nie wierzą w istnienie ani jednych ani drugich. Próbują oni owo zjawisko, które według nich jest tylko pozornym opętaniem, wyjaśnić w sposób naturalistyczny, to jest poprzez różne hipotezy psychologiczne, szczególnie te odnoszące się do psychopatologii, czy też poprzez hipotezy parapsychologiczne, które odwołują się do rzekomych i utajonych możliwości człowieka, choć ciągle jeszcze nie poznanych do końca.

Według tych naturalistycznych wyjaśnień, które zwykle same domagają się wyjaśnienia, opętanie przez duchy jest tylko pozornym opętaniem, to znaczy zjawiskiem, w którym jedynie wydaje się, że jakaś nieszczęśliwa osoba działa pod wpływem obcej istoty duchowej, a w sumie przyczyny tego zjawiska są czysto naturalne, choć jak powiedziałem, nie do końca poznane. Kto ma, więc rację w tym sporze? Przyjrzyjmy się dokładnie temu problemowi, aby stwierdzić, czy można go w ogóle rozstrzygnąć.

Wspominałem wielokrotnie o tak zwanym charyzmatycznym darze rozeznawania duchów, o którym mówi ś w. Paweł, a który występuje także i dziś. Wydaje się niemalże, iż Pan Bóg ustanowił ów charyzmat jakby przewidując trudności w takim czysto obiektywnym rozstrzygnięciu wątpliwości w problematyce psychologiczno-duchowej, o którym mowa. Kryteria czysto obiektywne również istnieją, jednakże charyzmatycznego daru rozeznawania duchów, jego ważności i siły nie należy lekceważyć zwłaszcza, że weryfikował się on doskonale, a więc i obiektywnie w jakiejś mierze, na przykładzie wielu ludzi obdarzonych tym darem, który faktycznie pomogli uzdrowić, czy uwolnić wielu cierpiących, co potwierdzają świadectwa tychże. Ojciec Emilien Tardiff, którego już cytowałem, a którego słynna książka pt. Jezus żyje została przetłumaczona ostatnio także i na język polski, może być właśnie w tym względzie doskonałym przykładem. Zdarza się, bowiem, że wielu ludzi Kościoła lekceważy charyzmatyczny wymiar życia chrześcijańskiego lub zgoła nic o nim nie wie żyjąc w błędnym przekonaniu, że jedynie jakaś naukowa obiektywność ma coś do powiedzenia w życiu chrześcijańskim czy życiu Kościoła, wytyczając niejako granice doświadczeniu wiary. Postawa ta, za którą stoi często radykalny sceptycyzm, czy też zwykle brak aktywnego życia duchowego, jest niestety udziałem również tych, którzy uważają się za chrześcijan.

 

Drugą skrajnością z kolei spotykaną często w katolickich tzw. grupach charyzmatycznych, jak też u niektórych pobożnych ludzi jest lekceważenie złożoności świata natury, lekceważenie osiągnięć naukowych np. w psychologii, czy w psychiatrii, czy też pomijanie tzw. naturalnego rozumu i związanego z nim krytycyzmu oraz rozsądku. Ludzie ci często całą rzeczywistość tłumaczą jedynie ingerencjami nadprzyrodzoności, co manifestuje się także w nadużywaniu słownictwa teologicznego czy biblijnego. Tak, więc rozeznanie charyzmatyczne o akcencie subiektywnym powinno współpracować z uzupełniającym je rozeznaniem obiektywistycznym, krytycznym, czy wręcz naukowym, oczywiście na ile badany przedmiot pozwala na to. Gdy chodzi, więc o zjawisko opętania diabelskiego to istnieje tu jakby podwójny obiektywizm. Przede wszystkim obiektywizm teologiczny, czyli teoretyczny, który dopuszcza możliwość w sensie doktrynalnym tej skrajnej ingerencji demonicznej względem człowieka, jaką jest opętanie diabelskie. Przypomina o tym papież Jan Paweł II w swojej katechezie o upadku zbuntowanych aniołów z 13 września 1986 r., a więc całkiem niedawno. Cytuję: "W pewnych wypadkach działalność złego ducha może posunąć się również do owładnięcia ciałem człowieka, wtedy mówimy o opętaniu. Nie zawsze jednak łatwo jest określić to, co w tego rodzaju wypadkach jest wynikiem działania sił nadprzyrodzonych. Kościół nie popiera i nie może popierać tendencji do zbyt pochopnego przypisywania wielu faktom bezpośredniego działania demona. Zasadniczo nie można jednak zaprzeczyć temu, że szatan powodowany chęcią szkodzenia i prowadzenia do zła może posunąć się do tego krańcowego przejawu swojej wyższości." Jak widzimy, papież podał tu nie tylko ogólną definicję opętania, ale również motyw działania ze strony złego ducha. Widzimy, więc, że istnieje pewien obiektywizm teologiczny, pozwalający chrześcijaninowi zgodnie ze swoją wiarą, brać pod uwagę, choć jak było powiedziane bardzo ostrożnie, przynajmniej możliwość opętania diabelskiego.

Drugim rodzajem obiektywizmu jest obiektytizm empiryczny czyli cała symptomatyka przypadków podejrzewanych, a szczególnie tych już uznanych za opętanie diabelskie, niekiedy włącznie z rozeznaniem charyzmatycznym. Opętanie jest, bowiem faktem empirycznym, o czym powinni pamiętać także teologowie, podlega więc także kryteriom weryfikacji empirycznej czyli kryteriom uczciwej rzeczowej i obiektywnej analizy zaistniałych faktów czy symptomów w procedurze bardzo podobnej do zachowania lekarza czy psychiatry, a więc według metody naukowej.

Jednakże zjawisko opętania choć posiada w swojej symptomatyce pewne elementy patologiczne, czy psychopatologiczne, o których mówi medycyna, czy psychiatria, nie wszystko jest wyjaśnialne w kategoriach tych nauk. Albowiem opętanie mimo pewnego podobieństwa do takich chorób, jak np. epilepsja, histeria czy schizofrenia, jest czymś radykalnie różnym ponieważ zawiera także elementy paranormalne, takie jak np. znajomość ukrytych faktów, czy ponadludzka siła fizyczna, których nie przewiduje symptomatyka żadnych wymienionych zaburzeń. Z kolei wyjaśnienia parapsychologiczne mimo bogatej symptomatyki paranormalnej, która towarzyszy również zjawisku opętania, są w tym wypadku jakim jest opętanie również niewystarczające, czy to ze względu na wysoką problematyczność, czy też wręcz nienaukowość niektórych swoich wyjaśnień, albo ze względu na niewyjaśnialność w tych kategoriach symptomatyki duchowej i ściśle religijnej, która również towarzyszy opętaniu jako trzeci rodzaj symptomatyki, obok patologicznej i paranormalnejDo symptomatyki duchowej należy np. awersja wobec tzw. rzeczy świętych i to według kryteriów Kościoła katolickiego. W tym kontekście widać różnicę między opętanym a chorym na tzw. fobię religijną. Na przykład człowiek chory na fobię religijną, co zwykle jest tylko elementem jakiejś poważnej choroby psychicznej, będzie reagował na zwykłą wodę jeśli tylko zasugeruje się mu, że chodzi o wodę święconą. Z kolei człowiek opętany nigdy nie będzie reagował na zwykłą wodę, natomiast reagować będzie gwałtownie na wodę faktycznie święconą, nawet jeżeli to się przed nim ukryje sugerując na przykład, iż chodzi o zwykłą wodę. Właśnie owa awersja wobec sacrum sprzężona z poznaniem paranormalnym oraz zachowaniem patologicznym jest wyraźnym obiektywnym dowodem ingerencji demonicznej, czymś niewyjaśnialnym w sposób naturalistyczny. Istnieje również hipoteza wyjaśniająca propagowana przez spirytystów a mówiąca o obecności duchów zmarłych. Przyjęcie tej hipotezy ma jednak swoje trudności zarówno teologiczne, jak i empiryczne..."

 

Opętanie przez dusze zmarłych czy przez złe duchy?

 

Zanim jednak przejdziemy do bardziej dokładnej oceny owych hipotez, przyjrzyjmy się obiektywnym faktom, które zdarzają się szczególnie na zachodzie Europy i to wcale nie tak rzadko, jak się sądzi. Oto typowa dosyć częsta sytuacja, w której manifestuje się opętanie. Dla jasności sprawy ułożyłem pewien prosty stereotyp bazujący na wielu faktach oraz świadectwach, w taki sposób, aby dokonując pewnych redukcji i połączeń usunąć zbędne szczegóły, a odsłonić jedynie istotę zjawiska. Wyobraźmy, więc sobie młodą dziewczynę, która przychodzi na pewne spotkanie modlitewne zaproszona przez koleżankę. Przychodzi z ciekawości, podobnie zresztą jak z ciekawości uczestniczyła w kilku seansach spirytystycznych kilka tygodni wcześniej. Zaproszona dziewczyna jest zadowolona i miła uprzejmie rozmawiając i żartując z ludźmi, których dopiero, co poznała. To wszystko dzieje się tuż przed rozpoczęciem modlitw. Za chwilę zaczynają się zwykłe modlitwy i wkrótce coś zaczyna się dziać. Zaproszona młoda dziewczyna pada ciężko na ziemię wpadając w trans i zaczyna się ujawniać jakaś obca osobowa istota, która mówiąc płynnie w języku obcym, zupełnie dziewczynie nieznanym, jak to się później okazało, przedstawia się po imieniu nazywając się np. Piotrem. Ów Piotr zaczyna zebranym opowiadać historię swego życia oraz śmierci w tragicznych okolicznościach, robi to pokornie i uprzejmie. Zachęcony jednak do opuszczenia ciała dziewczyny nie zgadza się na to. Gdy rozkazuje się mu w imię Jezusa, a czyni to obecny na spotkaniu kapłan, nagle zaczyna być agresywny i wulgarny, grożąc, że zabije dziewczynę, jeśli tylko nie ustaną modlitwy uwalniające, które właśnie rozpoczęto. Już nie tylko obiektywne znaki, jak awersja wobec imienia Bożego, które wymawiano w czasie modlitwy, ale także rozeznanie charyzmatyczne ze strony niektórych osób obecnych na zebraniu potwierdza wniosek, że ów Piotr jest po prostu złym duchem, który podszył się pod duszę zmarłego. Groźby złego ducha okazują się poważne. Kapłan widząc krwotok z ust dziewczyny przerywa modlitwę. Dopiero po pewnym czasie, po konsultacji z rodzicami dziewczyny i po uzyskaniu od nich zgody na egzorcyzm publiczny oraz po uzyskaniu od swojego biskupa specjalnego pozwolenia opartego także na świadectwie lekarzy, kapłan ten z pomocą wielu ludzi modlących się w trakcie egzorcyzmu publicznego, uzyskał po długich godzinach efekt uwalniający.

Jest to dość typowa sytuacja, która może mieć wiele wariantów, np. takich, że zamiast w seansie spirytystycznym, dziewczyna mogła brać udział w tzw. czarnej mszy satanistycznej lub po prostu być po wizycie u maga, czy nawet jakiegoś uzdrowiciela, a w każdym z tych przypadków z tym samym efektem. Inna możliwość to ta, że mogła wystarczyć zwykła modlitwa uwalniająca dostępna dla wszystkich chrześcijan, którą nasz kapłan zaczął wraz z grupą na początku bez potrzeby stosowania egzorcyzmu publicznego, gdzie nawet kapłan musiał uzyskać pozwolenie swego biskupa. Jeszcze inna możliwość polegałaby na tym, że ów egzorcyzm publiczny będący modlitwą-rozkazem skierowanym do złego ducha w imię Jezusa oraz władzy Kościoła mógł trwać nie kilka godzin, ale kilka dni czy kilka tygodni, oczywiście z przerwami, ale też nie zawsze z pozytywnym skutkiem, i tak dalej.

 

Przyjrzyjmy się jednak jeszcze raz temu zjawisku. Zjawiskowo mamy tu do czynienia z jakąś obcą inteligencją czy obcą osobą, która na zasadzie nieproszonego intruza skutecznie przejęła władzę nad rzeczywistością psychofizyczną opisanej przed chwilą dziewczyny. Przy zetknięciu z takimi faktami nasuwa się często ludziom spotykane także w potocznym rozumieniu, wyjaśnienie preferowane przez spirytystów, że chodzi tu o jakąś błądzącą, czy wędrującą duszę zmarłej osoby ludzkiej. Spirytyści bardzo dobrze wiedzą o zjawisku opętania, gdyż zdarza się ono u nich dosyć często. Mają jednak na to swoją teorię, która mówi np., że duchy opętujące są to te, które są najbliżej, i że należy po prostu umiejętnie zastosować pewną procedurę w czasie seansu, aby uniknąć takiego trwałego opętania. Nie obawiają się oni natomiast owego czasowego opętania, kiedy to duch przemawia przez osobę człowieka, który właśnie zapadł w trans mediumiczny. W tym kontekście jest bardzo przedziwne, czy raczej lekkomyślne owo zaufanie, jakie spirytyści udzielają duchom, zawierzając ślepo ich autoprezentacji. Jest po prostu niepojęte, że wszystkie teorie spirytyzmu bazują głównie na orzeczeniach i świadectwach duchów, które wielokrotnie okazują się kłamliwe, o czym zresztą mówią sami spirytyści.

Obiektywizm empiryczny spirytyzmu posiada, więc bardzo kruche podstawy, bo nigdy przecież nie można przewidzieć, które duchy kłamią, a które nie, dokonując autoprezentacji. Natomiast obiektywizm empiryczny opętania diabelskiego nigdy nie opiera się na świadectwie demona, nawet, jeśli czasem mówi on prawdę - co zresztą zawsze należy zweryfikować - zmuszony do posłuszeństwa i prawdomówności w imię Jezusa oraz władzy Kościoła. Obiektywizm empiryczny opiera się tu natomiast na pewnych obiektywnych cechach natury demona, jak złość czy awersja wobec tego, co święte, co z kolei za wszelką cenę stara się on ukryć, a odsłania się niejako wbrew swej woli, często jedynie zmuszony do tego.

Także z punktu widzenia obiektywizmu teologiczno-filozoficznego spirytyzm przedstawia poważne trudności, podczas gdy hipoteza opętania diabelskiego jest nauką przynajmniej teologicznie pewną, o czym już mówiłem. Objawienie nie mówi, bowiem o wędrujących duszach czy duszach opętujących, ale bardziej o błąkających się po tak zwanych miejscach pustynnych złych duchach, które szukają na siłę zamieszkania opętując właśnie ludzi. Dobre zaś duchy, będące po Bożej stronie mają niejako status już określony idąc czy to do nieba czy to do czyśćca tuż po tzw. sądzie szczegółowym, który następuje zaraz po śmierci. I choć niebo czy czyściec nie musi oznaczać miejsca, ale np. stan duszy, to jednak dusze w tych stanach posiadają jasno określoną tożsamość oraz cel, różniąc się od błąkających się i zagubionych często duchów spirytyzmu, zagubionych w sensie celu swej egzystencji, gdyż jako takie często się manifestują.

Założenia te potwierdzają do pewnego stopnia niektóre wiarygodne doświadczenia chrześcijan z duszami czyśćcowymi, które są zasadniczo różne od doświadczeń spirytyzmu. Jednakże, jeżeli nawet założymy, co zresztą można uczynić, że z punktu widzenia teologicznego Pan Bóg pozwoli niektórym duszom czyśćcowym nawiązać kontakt z niektórymi żywymi osobami, to jednak w takiej sytuacji, jak się wydaje, muszą zaistnieć jeszcze bardziej szczegółowe teologiczne warunki i zastrzeżenia odnośnie do tego kontaktu, które będą odróżniać go od spirytyzmu oraz będą stanowić kryteria jego ewentualnej prawdziwości.

 

 

Problem dusz czyśćcowych

 

 

"...Hipoteza spirytyzmu może być niewystarczalna, jeśli chodzi o wyjaśnienie opętania diabelskiego. Z kolei paradoksalnie, jak już o tym wspominałem wielokrotnie, sam spirytyzm przynajmniej w niektórych wypadkach można wyjaśnić właśnie poprzez ingerencje demoniczne, a więc zupełnie odwrotnie niż czynią to ci, którzy próbują wyjaśnić demonizm poprzez hipotezę spirytyzmu. Przy okazji mówiąc o spirytyzmie wspomniałem o dosyć ważnym zjawisku, jakim jest kontakt z duszami czyśćcowymi, który bywa niekiedy udziałem niektórych chrześcijan. Okazuje się, bowiem, że niektóre osoby zwłaszcza pobożne, deklarują swój kontakt z duszami czyśćcowymi, który jednak, aby odróżniać się od spirytyzmu, powinien spełniać niektóre obiektywne warunki i zastrzeżenia teologiczne, które przynajmniej w zasadniczych punktach mogą i powinny stać się kryteriami dla odróżnienia owego możliwego przecież kontaktu z duszami czyśćcowymi od spirytyzmu.

Zanim jednak podam pewne kryteria odróżniające w tym względzie, chcę powiedzieć krótko o tak zwanych objawieniach prywatnych, o których się niekiedy słyszy tu i ówdzie zwłaszcza w ostatnich czasach. Otóż Kościół, jak wiemy, jest bardzo ostrożny, gdy chodzi o wszelkie objawienia prywatne, nawet, jeżeli korespondują one z publicznym i oficjalnym nauczaniem Kościoła. Chodzi, bowiem o ochronę autorytetu Kościoła, a przede wszystkim ochronę doktryny wiary i podkreślenie, iż nie musi się ona żywić żadnymi zewnętrznymi świadectwami. Stąd Kościół zasadniczo nie zatwierdza żadnych objawień prywatnych, tj. nie czyni ich przedmiotem obowiązującej wiary, ale wobec niektórych sprawdzonych wieloletnią próbą i praktyką objawień może okazywać akceptację oraz pewną przychylność.

Pierwszym, więc warunkiem i można by rzec, jakby dolną granicą tej przychylności, jest już to, że Kościół nie zakazuje czegoś, tzn. nie wykazuje jakichś zasadniczych sprzeczności z obowiązującym depozytem wiary, który musi być strzeżony i nienaruszalny dla dobra duchowego wiernych. Kościół więc nie zatwierdzając zasadniczo objawień prywatnych w sensie włączenia ich do depozytu wiary, również zbyt łatwo też ich nie zakazuje w sensie oficjalnym, wykazując tu otwartość na prawdę i nie gasząc ducha zgodnie z tradycją apostolską, ale czujnie nasłuchując, obserwując i badając jednocześnie poszczególne przypadki oddzielnie i każdy z osobna. Stąd też i wierni, tj. chrześcijanie, obserwując zachowanie i mądrość Kościoła, powinni się wystrzegać fanatyzmu i niepotrzebnej ciekawości, gdy chodzi o rozmaite objawienia prywatne. Ale też z drugiej strony nie powinni czegoś przedwcześnie potępiać, czy tym bardziej pogardzać tym, zwłaszcza, jeśli nie mają ku temu odpowiednich kompetencji, gdyż grozi to zamknięciem na Ducha, jeśli właśnie owe doświadczenia pochodzą od tegoż Ducha Świętego, czy też grozi jakimś ranieniem osób całkiem niewinnych, a niekiedy nawet świętych, których udziałem mogą być podobne doświadczenia czy zjawiska.

Historia rozmaitych objawień prywatnych, wobec których Kościół po długim czasie okazał pewną przychylność, ukazuje, bowiem wyraźnie, iż na samym początku takie objawienia, jak w Fatimie czy też doświadczenia siostry Faustyny Kowalskiej, były często w tym początkowym okresie niesprawiedliwie i przedwcześnie zwalczane czy krytykowane i to najczęściej przez osoby niekompetentne. Należy, więc zachować ostrożność tak w przyjmowaniu, jak i w nie przyjmowaniu różnych oznak nadprzyrodzoności w chrześcijańskim i katolickim Kościele. Bo dopiero taka postawa wydaje się chrześcijańską postawą otwartości na Ducha Świętego, który wieje kędy chce oraz na Jego tajemnice, a także otwartości na ludzi, którym tenże Duch Święty nierzadko owe tajemnice powierza.

 

Wydaje się ponadto, iż chrześcijanin generalnie powinien się interesować światem duchowym, a nawet dążyć do tego by w miarę możności mieć własne zdanie na ten temat. Jest to szczególnie ważne dziś, kiedy to hedonizm przybiera maskę humanizmu, a sprawy ducha są albo źle pojmowane, albo w jakimś zamęcie i powierzchowności lekceważone, do czego przyczyniają się także w Polsce rozplotkowane i poszukujące przeważnie tanich sensacji publikatory. W tym kontekście jakby na dodatek, pewna nieduchowość chrześcijan, ich powierzchowność, nieznajomość Pisma Świętego, brak zmysłu transcendencji oraz głębi życia, są pretekstem dla wszelkich nieprzyjaciół chrześcijaństwa w tym także rozmaitych sekt, którzy skrzętnie owe braki obserwują i wykorzystują. Nie ma więc nic w tym dziwnego, iż Pan Bóg widząc owo zagubienie chrześcijan wybiera pewnych ludzi, aby uchylić przez nich rąbka tajemnicy Bożej i ukazać poprzez nich jakby na nowo sprawy najwyższej wagi, które paradoksalnie u zabieganych w życiu ludzi schodzą na dalszy plan, co jest bardzo niebezpieczne.

W tym świetle chcę dziś pokrótce powiedzieć o pewnych objawieniach prywatnych szwajcarskiej katoliczki Marii Simma, która daje świadectwo o swoich kontaktach z duszami czyśćcowymi. Oczywiście sprawa prawdziwości tych objawień jest i pozostanie jeszcze długo otwarta. Istnieje jednak przychylność władz kościelnych wobec tego przypadku, czego dowodem są liczne publikacje w kilku językach, w tym także w języku polskim. Przychylność ta ma podstawy w tym, iż teologiczna treść objawień, o których mowa wydaje się zgodna, a przynajmniej niesprzeczna z nauką katolicką. Jak też w tym, że osoba samej Marii według wszelkich świadectw wydaje się wiarygodna. A więc niezależnie od tego, czy owe doświadczenia są prawdziwe czy nie, wydają się one możliwe, wykazują zresztą istotną różnicę wobec spirytyzmu, którą chciałbym właśnie podać.

Można by rzec jeszcze inaczej, jeśli w ogóle możliwe są doświadczenia z duszami czyśćcowymi, to mogłyby, czy nawet powinny by wyglądać właśnie tak, jak to jest w przypadku Marii Simma. Nie wnikając jednak w argumentację za prawdziwością tych doświadczeń, która pozostaje sprawą otwartą, chcę pokazać jednak istotną ich różnicę wobec spirytyzmu dla dobra osób, które czy to miały czy mają, czy może będą mieć podobne jak Maria Simma doświadczenia z duszami czyśćcowymi, czego teologicznie, jak się wydaje nie można wykluczyć. Istnieją tu jednak, jak już mówiłem, pewne teologiczne warunki i zastrzeżenia, które mogą się stać zarazem kryterium dla rozróżnienia tych zjawisk od podobnego do nich, w pewnej mierze, spirytyzmu. Doświadczenia Marii Simma, jak się wydaje spełniają te warunki i są ich praktyczną weryfikacją. Pierwszym warunkiem teologicznym jest motyw objawienia się ze strony dusz czyśćcowych. Powinien być proporcjonalnie wystarczający i poważny. Jak zaświadcza Maria Simma, dusze objawiają się w jakiejś powadze i skrusze, z bardzo konkretną prośbą o modlitwę czy nawet ofiarę. Wykluczona jest wszelka ciekawość, niedyskrecja i inne nie duchowe cele. Duchy spirytyzmu natomiast zachowują się często błazeńsko i obscenicznie. Są rozgadane i hojne w objawieniu rzekomych sekretów spoza zasłony śmierci. Po drugie, dusze czyśćcowe są pobożne i mają tę świadomość pozwolenia Bożego oraz władzy Kościoła, w tym na przykład wartości Mszy św. jako pomocy w ich uwolnieniu. Duchy spirytyzmu są często obojętne na te sprawy lub nawet wrogie Chrystusowi czy Kościołowi, o czym świadczy choćby gwałcenie zakazów odnośnie seansów spirytystycznych. Po trzecie, jest logiczne, że dusze czyśćcowe szukałyby raczej osób odpowiednich, to jest osób pobożnych, dyskretnych i przygotowanych duchowo do tego, by udźwignąć pewne sekrety czy nawet pewne ciężary związane z modlitwą i ofiarą za zmarłych. Wydaje się, iż Maria Simma spełnia te warunki. W spirytyzmie natomiast duchy zwracają się do obojętnie kogo, byle wciągnąć w to więcej osób, bez ograniczeń, choć niekiedy właśnie unikając osób pobożnych i modlących się.

Po czwarte, sprawa formy, czy sposobu objawiania się. Są tu dwa elementy. Po pierwsze: to nie człowiek szuka kontaktu z duszami, jak jest w spirytyzmie, ale to dusze szukają kontaktu z człowiekiem, jak to jest u Marii Simma. Po drugie, gdy chodzi o formę, sprawa transu mediumicznego, o którym już mówiłem. Typowy dla spirytyzmu trans mediumiczny, będący skutkiem tzw. czasowego opętania, kiedy to duch posługuje się człowiekiem jak przedmiotem czy rodzajem megafonu, jest w zasadniczej sprzeczności z personalną formą Bożych objawień. Bóg, bowiem nie mówi przez człowieka operując go, ale szanując jego godność i wolność mówi do człowieka niejako twarzą w twarz i to nawet w wizjach nadzwyczajnych czy ekstazach, gdzie nie ma nigdy pełnej utraty świadomości czy zapoznania tego co było, jak to się zdarza w transie mediumicznym..."

 

Opętanie diabelskie w świetle psychiatrii i parapsychologii

 

"...Chciałbym wrócić do zjawiska opętania, aby przyjrzeć się bardziej szczegółowo niektórym wyjaśnieniom naturalistycznym tego zjawiska aplikowanym przez współczesną psychiatrię, czy też tzw. parapsychologię. Zdarza się, bowiem dosyć często, że któryś z ewangelicznych opisów zjawiska opętania jest prezentowany w rozmaitych publikacjach jako przykład tzw. rozdwojenia czy rozszczepienia osobowości, które miało występować już w świecie antycznym. Taka aplikacja owej teorii do ewangelicznych przykładów wydaje się jednak grubo przedwczesna i bardzo nierzetelna metodologicznie. Literatura naukowa notuje około dwieście przypadków zjawiska rozszczepienia osobowości, które według badaczy nie jest ani schizofrenią, ani opętaniem, ale bardzo specyficznym zaburzeniem psychicznym, którego nauka jeszcze nie rozumie, choć obserwowano je na tyle często i dokładnie, że uznaje je literatura medyczna.

Zjawisko to jednak, jak powiedziałem, nie jest rozumiane do końca, tzn. nie jest do końca wyjaśnione. Nie należy, bowiem mylić najlepszego choćby opisu zjawiska z jego wyjaśnieniem, gdy chodzi o mechanizmy przyczynowe. Pozostaje, więc ono tylko pewnego rodzaju hipotezą niejako na granicy obiektywności, będąc hipotezą wyjaśniającą, która niejako sama domaga się wyjaśnienia. W tym świetle wydaje się więc, że pochopne i powierzchowne utożsamianie ewangelicznych scen opętania z owym rozszczepieniem osobowości jest postępowaniem nierzetelnym naukowo i działaniem, które apriorycznie i arbitralnie wyklucza czynniki duchowe i nadprzyrodzone z obrazu świata. Albowiem nawet, jeśli założymy, że owo rozszczepienie osobowości da się po pewnym czasie wytłumaczyć okazując się tym, czym próbuje się nazywać, wytłumaczyć np. poprzez pewne działania mechanizmów pamięci ludzkiej, nie wyklucza to jednak jednocześnie hipotezy spirytualnej, czyli wyjaśnienia poprzez ingerencję duchów.

Jak zauważa bowiem kardynał Joseph Suenens wypowiadający się dosyć często w kwestiach demonologicznych, wyjaśnienie naturalistyczne nie wyklucza jednocześnie ingerencji nadprzyrodzonej, czyli duchowej. Choć tej ostatniej ze względów metodologicznych i tylko z tego powodu nie należy przyjmować zbyt łatwo. Tym bardziej, że przytaczane przez psychiatrów opisy rozdwojenia osobowości różnią się dosyć istotnie od symptomatyki opętania szczególnie brakiem wyraźnego momentu negatywnego czy też religijnego odniesienia, które przy rzeczywistym opętaniu ujawniają się szczególnie jaskrawię. Jak stwierdzono, bowiem osoby cierpiące na rozszczepienie czy wręcz zwielokrotnienie osobowości mogą ujawnić np. dwadzieścia i więcej osobowości? Wśród tych osobowości mogą się manifestować bardzo różne, wręcz sprzeczne typy myślenia i zachowania. Żadna, z nich jednak nie musi być demoniczna ani w potocznym tego słowa znaczeniu, ani według symptomatyki opętania diabelskiego.

 

Można, więc założyć, że zarówno rozszczepienie osobowości, jak i opętanie są to dwie różne i odrębne jednostki zaburzeń zdrowia psychofizycznego człowieka, które nie muszą się wzajemnie wykluczać. Z drugiej jednak strony można zapytać, co mogłoby oznaczać owo zachowanie demoniczne lub jego brak w przypadku owego rozszczepienia osobowości? Przede wszystkim wiemy, że szatan maskuje się i jak zauważa znany demonolog włoski Corrado Balducci, nie ma on żadnego interesu, aby ujawniać się przed psychoanalitykiem, psychiatrą czy terapeutą, a zwłaszcza, że ci ostatni mogą często świadomie lub nieświadomie współpracować z siłami zła. Obserwacje te potwierdza praktyka, zwłaszcza praktyka egzorcystów, która ukazuje, że szatan ujawnia się zasadniczo wtedy, gdy jest do tego zmuszony np. wezwaniem mocy Jezusa czy mocą władzy Kościoła, a więc zawsze w kontekście religijnym. Zupełnie podobnie, jak w scenach ewangelicznych, które zbyt pochopnie zlekceważono, a gdzie z kolei szatan ujawnia się w pełni często dopiero na pytanie zadane wprost przez samego Jezusa lub przy Jego obecności.

Oprócz hipotezy rozszczepienia osobowości istnieją też hipotezy pokrewne mówiące np. o osobowościach utajonych czy ukrytych, czy też o tzw. polipsychizmie, gdzie i tu wyjaśnia się rzecz poprzez odwołanie się do nieznanego jeszcze mechanizmu działania pamięci ludzkiej, czyli do zapisu informacji w mózgu. Może to być pamięć indywidualnej jednostki, ale też pamięć tzw. zbiorowa, gatunkowa czy też nawet kosmiczna. Hipotezy te jednak mają tę słabość, gdy chodzi o wyjaśnienie zjawiska opętania, że myląc często opis z wyjaśnieniem, próbują wytłumaczyć zachowanie żywej osoby poprzez ślepy i mechaniczny zbiór jakichś informacji zakodowanych rzekomo w pamięci. Osoba opętana ujawnia, bowiem inteligencję, wolę oraz pewną celowość zachowań właściwą żywym i realnym osobom. Nowa osobowość, która się objawia w osobie opętanej nie daje się wyjaśnić mechanicznym działaniem informacji pamięciowych zwłaszcza, że objawia inteligencję nieproporcjonalną do możliwości opętanej jednostki, inteligencję sprzężoną z poznaniem paranormalnym. Dochodzi do tego niewytłumaczalny czynnik złośliwości, nienawiści, czy wulgarnej agresywności wobec rzeczy świętych i to według kryteriów Kościoła katolickiego.

W różnych opisach naturalistycznych spotykałem się wielokrotnie z eufemistycznym pojęciem tzw. naturalnej energii negatywnej, której przypisywano często cechy inteligencji, czy złośliwości nie tłumacząc do końca zaistniałych zjawisk. Stąd też należy być bardzo ostrożnym, gdy chodzi o nadużywane ostatnio pojęcie natury czy naturalności, które pozostaje do dziś pojęciem niedookreślonym, niezdefiniowanym i często tylko umownym. Brak odpowiedniej i czujnej ostrożności w imię ślepego zaufania do rzekomych nowości naukowych naraża jednostkę na możliwość zniewalających ingerencji demonicznych powodujących zaburzenia psychofizyczne, gdzie jedynym sposobem pomocy jest już tylko egzorcyzm czy też tzw. modlitwa o uwolnienie..."

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin