11. May Karol - Traper Sepi Dziob.pdf

(420 KB) Pobierz
K.May - Traper Sepi Dziob
K AROL M AY
T RAPER S ĘPI D ZIÓB
SCAN- DAL
C UDACZNY LORD
Małe, zwinne czółno posuwało się po falach i wkrótce przybyło do lądu. Rzekomo
ranny mruknął zadowolony:
— Nareszcie! AleŜ durnie, ci Anglicy! Nawet na pustkowiu nie rozstają się z
cylindrem. Do diabła! Co to za długi nochal!?
Sępi Dziób wysiadł z czółna, pozostawiwszy w nim obu wioślarzy i zbliŜył się powoli
do leŜącego na ziemi Meksykanina. Polecił wioślarzom natychmiast uciekać, gdyby zdarzyło
się coś nieoczekiwanego.
Meksykanin usiłował podnieść się na łokciu.
— Och, senior, jak ja cierpię! — jęknął.
Sępi Dziób zsunął binokle na koniec nosa, obejrzał leŜącego spode łba, dotknął go
ostroŜnie parasolem i rzekł skrzekliwym głosem:
— Cierpi? Where? Boli?
— Jeszcze jak!
— Miserable! Bardzo miserable! Jak się master nazywa?
— Ja?
— Tak.
— Federico.
— Kim jesteś?
— Vaquero.
— Goniec od Juareza?
— Tak.
— Jakie wiadomości?
Meksykanin skrzywił się i znowu jęknął, jak gdyby przeszył go straszliwy ból.
Tymczasem Sępi Dziób rozglądał się uwaŜnie. W pobliŜu nie ujrzał Ŝadnych śladów.
TakŜe i na skraju lasu nie dostrzegł nic podejrzanego.
— Czy to pan jest lordem Drydenem?
— Tak. Co masz mi do powiedzenia?
— Juarez jest w drodze. Kazał pana prosić, aby się senior w tym miejscu zatrzymał i
oczekiwał go.
— Ach! Wonderfull! Gdzie on jest?
— Przypłynie rzeką.
— Skąd?
— Z Paso del Norte. Wyruszył stamtąd przed dwoma tygodniami. Szybciej nie moŜna
przebyć takiej odległości.
— Doskonale. Rozumiem, Ŝe wszystko w porządku. A więc pojadę dalej. Na pewno
spotkam Juareza po drodze.
Z godnością odwrócił się i udawał, Ŝe zamierza odejść. Wtedy Meksykanin zerwał się
na równe nogi i gwałtownie chwycił go w pół.
— Zostań, milordzie, jeśli panu Ŝycie miłe! — zawołał.
Choć Sępi Dziób miał dość siły, by uwolnić się od napastnika, zesztywniał, jak gdyby
go strach sparaliŜował.
— Do kata, co wyczyniasz?! — krzyknął.
— Jest pan moim jeńcem!
— Ach! Oszustwo! Nie chory?
— Nigdy nie byłem taki zdrowy — roześmiał się Meksykanin.
— Łotr! Dlaczego?
— Aby pana schwytać, milordzie!
— Dlaczego schwytać?
— Z powodu ładunku, który znajduje się na pańskich łodziach.
— Moi ludzie mnie uwolnią!
— Ci tchórze?! Czy widzi pan, jak wioślarze uciekają? A teraz niech się pan obejrzy,
milordzie!
Wioślarze istotnie odbili od brzegu w tym samym momencie, gdy Sępi Dziób
pozwolił się schwytać. Traper odwrócił się i zobaczył, jak z lasu wyjeŜdŜa oddział jeźdźców.
W kilka sekund później otoczyli go. Udając zdumienie i zakłopotanie, gwałtownie potrząsał
parasolem. Jeźdźcy zeskoczyli z koni. Kiedy Cortejo zbliŜył się do jeńca, rozczarowanie
odmalowało się na jego twarzy.
— Kim pan jest? — zapytał.
— A pan kim? — mruknął Sępi Dziób.
— Pytam, kim pan jest! — huknął Cortejo.
— To ja się pytam, kim pan jest! — odwzajemnił się traper. — Jestem Englishman,
przednie wykształcenie, przedni ród. Daję pierwszeństwo panu.
— No dobrze! Nazywam się Cortejo.
— Cortejo? MoŜe Pablo?
— W istocie tak — z dumą odpowiedział kandydat na prezydenta.
— Thunderstorm! — zaklął Sępi Dziób. — To szczególne! Okrzyk ten był szczery.
Sępi Dziób naprawdę się zdumiał, Ŝe widzi przed sobą Corteja. Nawet się ucieszył.
— Szczególne, nieprawda? — roześmiał się Cortejo. — Nie spodziewał się pan tego.
Ale teraz niech pan powie, kim jest!
— Nazywam się Dryden.
— Dryden? To kłamstwo! Dobrze znam lorda Drydena. Pan nim nie jest!
Sępi Dziób nie stracił animuszu. Swoim zwyczajem wyplunął długie, cienkie pasmo
soku tytoniowego. A kiedy przeleciało tuŜ koło nosa Corteja, odpowiedział obojętnym tonem:
— Faktycznie, nie jestem nim. Cortejo fuknął gniewnie:
— UwaŜaj, gdzie plujesz, senior!
— Tak zawsze postępuję. Trafiam tylko tego, kogo chcę trafić.
— Wypraszam sobie! No, więc nie jest pan lordem Drydenem?
— Nie.
— Ale czemu podawał się pan za Drydena?
— PoniewaŜ jestem nim.
Spokój Sępiego Dzioba wyprowadził Corteja z równowagi.
— Do licha! JakŜe to rozumieć?! Nie jest pan nim, a jednak jest?
— Czy był pan kiedyś w Old England? — zapytał Sępi Dziób.
— Nie.
— Nic więc dziwnego, Ŝe pan nie rozumie. Tytuł lorda przysługuje tylko najstarszemu
synowi.
— A więc jest pan młodszym synem Drydena?
— Yes.
— Jak panu na imię?
— Lionel.
— Ale nie jest pan wcale podobny do swego ojca!
Sępi Dziób znowu splunął tuŜ koło twarzy Meksykanina.
— Nonsens.
— Zaprzecza pan?
— Yes.
— Zaprzecza pan, Ŝe nie jest podobny do swego ojca?
— Zaprzeczam, i to bardzo. Nie ja jestem niepodobny do niego, lecz on nie jest
podobny do mnie.
Dziwaczne odpowiedzi schwytanego, jego pewność siebie i spokój zbiły Corteja z
tropu. Nie wiedział, jak się zachować. ToteŜ milczał jakiś czas.
— Ale ja oczekuję pańskiego ojca — odezwał się wreszcie.
— Lorda Henry’ego? Dlaczego?
— Dowiedziałem się, Ŝe wiezie transport.
— Nieprawda! To moje zadanie.
— Gdzie w takim razie jest lord Henry?
— U Juareza.
— Ach! Więc wyjechał naprzód! Ale dokąd?
— Juarez, jak mi wiadomo, przebywa w Paso del Norte.
— A dokąd wy dąŜycie?
— Do fortu Guadalupe.
Drwiący, zwycięski uśmiech przemknął przez twarz Corteja.
— Tak daleko nie dojedziecie. Musicie się tutaj zatrzymać i oddać mi wszystko.
Rzekomy Anglik powiódł dokoła wzrokiem, niby obojętnie, w roztargnieniu, ale w
istocie było to spojrzenie bardzo przenikliwe. Przez moment przyglądał się koniom. JuŜ
wiedział, którego wybierze.
— Oddać panu? — wycedził flegmatycznie. — Dlaczego panu?
— PoniewaŜ potrzeba mi bardzo tego wszystkiego, co pan wiezie.
— Bardzo potrzeba? Niestety, nie mogę nic sprzedać. Absolutnie nic.
— Och, senior, nie mówię o sprzedaŜy. Podaruje mi pan cały ładunek wraz z łodziami
i statkami.
— Podaruję? Niczego nie podaruję.
— A jednak zmuszę pana!
— Zmusi mnie pan? — roześmiał się traper. Wzruszył ramionami i splunął tak celnie,
Ŝe ślina trafiła w kapelusz Corteja.
— Do pioruna! — zawołał Meksykanin. — Co panu przyszło do głowy! Czy wiesz
pan, co to za obraza?
Sępi Dziób nie tracił spokoju.
— Jestem Englishman. Gentleman moŜe pluć, gdziekolwiek zechce. Komu się to nie
podoba, musi mu zejść z drogi.
— Oduczę pana tych Ŝartów! Musi pan zaraz obiecać, Ŝe odda nam cały ładunek.
— Nic z tego.
— Zmuszę pana! Jest senior moim jeńcem!
Zgłoś jeśli naruszono regulamin