Erikson Steven ŁOWCY KOCI Powrót Dramatis Personae Malazańczycy: Cesarzowa Laseen: władczyni Imperium Malazańskiego Przyboczna Tavore: dowodzšca jednš z malazańskich armii Pięć Keneb: dowódca dywizji Pieć Blistig: dowódca dywizji Pieć Tene Baralta: dowódca dywizji Pięć Temul: dowódca dywizji Nul: wickański czarnoksiężnik Nadir: wickańska czarownica Tjantar: adiutantka Tavore Lostara Yil: towarzyszka Perły Perła: szpon Nok: admirał Floty Imperialnej Banaschar: były kapłan Drek Hellian: sierżant straży miejskiej w Kartoolu Urb: strażnik miejski w Kartoolu Bezdech: strażnik miejski w Kartoolu Obrażalski: strażnik miejski w Kartoolu Szybki Ben: wielki mag Kalam Mekhar: skrytobójca Pędrak: znajda Wybrani żołnierze z Czternastej Armii Kapitan Milutek: Pułk Ashocki Porucznik Pryszcz: Pułk Ashocki Kapitan Faradan Sort Sierżant Skrzypek/Struna Kapral Tarcz Mštwa Flaszka Koryk mieszka Sierżant Gesler Kapral Chmura Starszy sierżant Wyłam Zšb Możliwe Lutnia Ebron Sinn Okruch Sierżant Balsam Kapral Trupismród Rzezigardzioł Masan Gilani Inni Barathol Mekhar: kowal Kulat: wieniak Nulliss: wieniaczka Hayrith: wieniaczka Chaur: wieniak Noto Czyrak: cyrulik (uzdrowiciel) kompanii w Zastępie Jednorękiego Hurlochel: zwiadowca w Zastępie Jednorękiego Kapitan Słodkastruga: oficer w Zastępie Jednorękiego Kapral Futhgar: podoficer w Zastępie Jednorękiego Pięć Rythe Bude: oficer w Zastępie Jednorękiego Ormulogun: artysta Gumble: jego krytyk Apsalar: skrytobójczym Telorast: duch Serwatka: duch Samar Dev: czarownica z Ugaratu Karsa Orlong: teblorski wojownik Ganath: Jaghutka Złoliwoć: jednopochwycona, siostra Pani Zawici Corabb Bhilan Thenualas Leoman od Cepów: ostatni dowódca buntowników Kapitan Wróblik: strażniczka miejska z YGhatanu Karpolan Demesand: z Gildii Kupieckiej Trygalle Torahaval Delat: kapłanka Poliel Nożownik: dawniej Crokus z Darudżystanu Heboric Widmoworęki: Boży Jedziec Treacha Scillara: uciekinierka z Raraku Felisin Młodsza: uciekinierka z Raraku Szara Żaba: demon Mappo Konus: Trell Icarium: Jhag Iskaral Krost: kapłan Cienia Mogora: divers Taralack Veed: Gral, agent Bezimiennych Dejim Nebrahl: divers z czasów Pierwszego Imperium, trolbarahl Trull Sengar: Tiste Edur Onrack Strzaskany: niezwišzany Tlan Imass Ibra Gholan: Tlan Imass Monok Ochem: rzucajšcy koci Tlan Imassów Minala: głównodowodzšca Kompanii Cienia Tomad Sengar: Tiste Edur Piórkowa Wiedma: letheryjska niewolnica Atri-preda Yan Tovis (Pomroka): oficer w letheryjskiej armii Kapitan Varat Taun: oficer służšcy pod rozkazami Pomroki Taxilanin: tłumacz Ahlrada Ahn: szpieg Tiste Andii między Tiste Edur Sathbaro Rangar: arapayski czarnoksiężnik Któż może powiedzieć, gdzie leży granica między prawdš a armiš pragnień, które wspólnie nadajš kształt wspomnieniom? We wszystkich legendach kryjš się głębokie fałdy, a ich widoczna postać prezentuje fałszywš jednoć formy i zamiaru. Celowo zniekształcamy prawdę, przypisujemy głębokie sensy wymogom wyimaginowanej koniecznoci. Jest to zarówno skaza, jak i dar, ponieważ wyrzekajšc się prawdy, tworzymy, słusznie bšd nie, uniwersalne znaczenie. Szczegółowe ustępuje miejsca ogólnemu, detale przesłania górnolotna forma i w ten sposób opowieć czyni nas wspanialszymi niż w prozaicznej rzeczywistoci. To włanie ów motek słów łšczy nas z ludzkim rodzajem... Wstęp do Wród skazanych Heboric Rozdział dwunasty Mówił o tych, którzy padnš, a w jego zimnych oczach widniała naga prawda: miał na myli nas. Słowa o złamanych trzcinach, zrodzonych z rozpaczy przymierzach i rzezi prowadzonej w imię zbawienia. Mówił, że wojna się szerzy, i kazał nam umknšć do nieznanych krain, gdzie unikniemy zepsucia trawišcego życie... Słowa Żelaznego Proroka Sui Etkara Anibarowie (Wyplatacze Koszyków) W jednej chwili w cieniach między drzewami nie było nic, a w następnej Samar Dev uniosła wzrok i gwałtownie wstrzymała oddech, widzšc stojšce tam postacie. Ze wszystkich stron, w miejscach gdzie słoneczna polana przechodziła w gęstwę czarnych wierków, paproci i bluszczu, otaczały ich dzikusy. - Karso Orlong - wyszeptała kobieta. - Mamy goci... Teblor ucišł kolejny płat mięsa zabitego bhederin, a potem uniósł wzrok. Ręce miał czerwone od krwi. Po chwili chrzšknšł i wrócił do pracy. Zbliżali się ostrożnie, wychodzšc z mroku. Byli mali, żylaci, odziani w garbowane skóry, a ramiona mieli ozdobione nasadzonymi na nie paskami futra. Ich skóra miała kolor bagiennej wody, nagie piersi i barki pokrywała siatka rytualnych blizn. Twarze na podbródku i nad ustami pomalowali sobie szarš farbš bšd drzewnym popiołem, imitujšc brody, a ich ciemne oczy otaczały wydłużone kręgi jasnoniebieskiej i szarej barwy. Mieli włócznie, toporki wiszšce u pasów z niewyprawionej skóry i mnóstwo noży. Nosili też ozdoby z kutej na zimno miedzi, które wyranie zostały ukształtowane na podobieństwo faz księżyca. Jeden z mężczyzn miał również naszyjnik zrobiony z oci jakiej wielkiej ryby. Zwisał z niego dysk z czarnej miedzi i o złotych brzegach. Samar Dev doszła do wniosku, że zapewne ma on wyobrażać całkowite zaćmienie słońca. Ten mężczyzna, najwyraniej wódz grupy, wystšpił naprzód. Postawił trzy kroki, spoglšdajšc na ignorujšcego go Karsę Orlonga, wyszedł w wiatło słońca i uklškł. Samar zauważyła, że dzikus trzyma co w rękach. - Karsa, lepiej uważaj. To, co teraz zrobisz, rozstrzygnie, czy przejdziemy przez tę okolicę spokojnie, czy będziemy się musieli uchylać przed rzucanymi z ukrycia włóczniami. Karsa przełożył dłonie na rękojeci wielkiego myliwskiego noża i wbił go głęboko w ciało zabitego zwierzęcia. Potem wstał i spojrzał na klęczšcego dzikusa. - Wstawaj - zażšdał. Mężczyzna wzdrygnšł się i pochylił głowę. - Karsa, on chce ci wręczyć dar. - To niech to zrobi na stojšco. Jego lud musi się ukrywać w głuszy, bo za dużo klękał. Powiedz mu, że musi wstać. Używali języka handlowego i co w twarzy klęczšcego wojownika mówiło Samar, że dzikus zrozumiał ich rozmowę... a także żšdanie, bo wstał powoli. - Mężczyzno z Wielkich Drzew - zaczšł. Jego głos brzmiał dla Samar ochryple i gardłowo. - Sprawco Zniszczenia, Anibarowie ofiarujš ci ten dar i proszš, by ty również dał nam co w zamian. - W takim razie to nie jest dar - przerwał mu Karsa. - Chodzi wam o handel wymienny. W oczach wojownika pojawił się błysk strachu. Inni członkowie jego plemienia - Anibarowie - nadal czekali wród drzew, milczšcy i nieruchomi, Samar czuła jednak, że ogarnia ich trwoga. Wódz spróbował po raz drugi - Tak, to język handlu, Sprawco. Trucizna, którš musimy przełknšć. On nie spełnia naszych pragnień. Karsa skrzywił się, spoglšdajšc na Samar Dev. - Za dużo słów, które prowadzš donikšd, czarownico. Wytłumacz mi to. - To plemię przestrzega starożytnej tradycji, która zaginęła wród mieszkańców Siedmiu Miast - wyjaniła. - Tradycji wręczania darów. Taki dar stanowi miarę wielu rzeczy, a sposoby okrelania jego wartoci sš subtelne i często trudne do zdefiniowania. Ci Anibarowie z koniecznoci poznali naturę handlu, ale nie definiujš wartoci w taki sam sposób jak my i dlatego z reguły tracš na wszelkich transakcjach. Podejrzewam, że nie wychodzš zbyt dobrze na kontaktach ze sprytnymi, pozbawionymi skrupułów kupcami z cywilizowanych krain. Jest w tym... - Wystarczy tego - przerwał jej Karsa. - Pokaż mi ten dar - zażšdał, wskazujšc na wodza, który kulił się, coraz bardziej przerażony. - Ale najpierw powiedz mi, jak się nazywasz. - W trujšcym języku zwę się Wyszukiwacz Łodzi. - Obiema dłońmi uniósł wyżej przedmiot. - To znak odwagi wielkiego ojca bhederin. Samar Dev uniosła brwi, spoglšdajšc na Karsę. - To będzie koć pršciowa byka, Teblorze. - Wiem o tym - warknšł Karsa. - Czego pragniesz w zamian, Wyszukiwaczu Łodzi? - Do naszego lasu przybywajš ożywieńcy, którzy napadajš na klany Anibarów mieszkajšce na północ stšd. Zabijajš każdego, kto stanie im na drodze, bez żadnego powodu. Ich za nie można zabić, ponieważ władajš powietrzem i w ten sposób odchylajš lot wymierzonych w nich włóczni. Tak słyszelimy. Stracilimy wiele imion. - Imion? - powtórzyła Samar. Przeniósł spojrzenie na niš i skinšł głowš. - Krewnych. Osiemset czterdzieci siedem imion z północnych klanów, połšczonych więziš z moim. - Wskazał na stojšcych za nim milczšcych wojowników. - Wród tych, którzy tu czekajš, jest tyle samo imion do stracenia. Znamy żałobę po naszych zmarłych, ale bardziej żal nam dzieci. Imion nie możemy już odzyskać. Odchodzš i nigdy nie wracajš. Dlatego się umniejszamy. - Chcecie, żebym zabił ożywieńców w zamian za ten dar? - zapytał Karsa, wskazujšc na koć. - Tak. - A ilu ich jest? - Przypływajš wielkimi statkami o szarych skrzydłach i ruszajš do lasu na łowy. Każda grupa składa się z dwunastu myliwych. Kieruje nimi gniew, ale nic, co robimy, nie łagodzi tego gniewu. Nie wiemy, czym ich tak obrazilimy. Pewnie dalicie im cholernš koć pršciowš byka. Samar Dev zachowała jednak tę myl dla siebie. - Ile już było tych polowań? - Do tej pory dwadziecia, ale ich łodzie nie odpływajš. Cała twarz Karsy pociemniała. Samar Dev nigdy jeszcze nie widziała u niego podobnego gniewu. Przestraszyła się, że Teblor rozerwie tego małego, przerażonego człowieczka na strzępy. - Zapomnijcie wszyscy o wstydzie! - powiedział jednak. - Zapomnijcie! Zabójcy nie potrzebujš powodu, żeby zabijać. Dlatego sš zabójcami. Sam fakt waszego istnienia jest dla nich wystarczajšcš obrazš. - Podszedł do Wyszukiwacza Łodzi i wyrwał koć z jego ršk. - Odbiorę życie im wszystkim, zatopię ich przeklęte statki. Przy... - Karsa! - przerwała mu Samar. Odwrócił się do niej z błyskiem w oczach. - Zanim przysięgniesz zrobić co tak... ekstremalnego, mógłby rozważyć bardziej osišgalne rozwišzanie...
kbwp