1.doc

(1325 KB) Pobierz
Rozdział I

 

 

Rozdział I

Ucieczka czy porwanie?

 

 

 

Yoh spojrzał błagalnie na Annę, ale ona nie wyglądała zbyt zachęcająco. Na pewno nie miała też zamiaru zrezygnować z rozkazu.

- Anna…

- Nie.

- Ale Len…

Dziewczyna zerknęła na przybysza o złotych oczach, który kłócił się z Mortym. Potrząsnęła stanowczo głową.

- Masz jutro walkę Yoh, a ja oczekują, że ją wygrasz.

- Oczywiście, że ja i Yoh…- pojawił się Amidamaru.

- Ciebie nie pytałam- powiedziała surowo siadając przy stole.

- Nawet Trey wie, że Yoh nie ma ze mną najmniejszych szans!- krzyknął Len wstając.

- To nie…- zaczął Morty, ale Anna mu przerwała.

- Ktoś nadchodzi.

Wszyscy spojrzeli na Annę. Yoh przestało chcieć się spać, a Lenny stojący na jednej nodze upadł.

- Kto? Czy jest niebezpieczny?- spytał Morty.

- Nie wiem. Yoh 800 obiegów miasta- powiedziała normalnym tonem.

- Anno!- krzyknął Morty z wyrzutem.

- Czy ktokolwiek mnie słuchał?- jęknął Len podnosząc się z ziemi.

- Nie. Morty pozmywaj. Len ten dom ma błyszczeć- rozkazała.

Chłopcy jęcząc odeszli. Wiedzieli, ze opór nie zda się na wiele i z pewnością zaprocentuje jedynie ilość pracy jeśli zechcą go stawiać.

Poszła do swojego pokoju  usiadła na środku. Zamknęła oczy i zaczęła powoli oczyszczać umysł. Po kolei stanowczo wyrzucała z niego wszelkie myśli. Zaczynała właśnie medytować gdy…

- Na pewno nic jej nie jest?- szepnęła lękliwie Tamara stojąca w drzwiach z Yoh.

- Hej, Anna. Mamy gości!- powiedział wesoło uśmiechając się.

- Przebiegłeś się?

- Jasne. Przecież już wie…

- Wieczór- zdziwiła się Anna patrząc na zegarek.

Czyżby aż tyle czasu zajęło jej oczyszczanie umysłu? I na dodatek była zlana potem. Potrząsnęła głową. Nie mogła uwierzyć. To dlatego, że od miesiąca się nie oczyściła? A może po prostu jest słaba? Czy też może się zmienia?

- Anna, dobrze się czujesz?- spytała lękliwie Tamara.

- Tyaaa… Chodźmy- powiedziała wstając.

Wszyscy byli na podwórzu i z ożywieniem rozmawiali. Anna usiadła z dziewczynami i oddała się rozmyślaniom. Jednak jak o w tak dużej grupie zazwyczaj bywa przeszkodzono jej.

- Wspaniale, że wznowiono turniej!- głos Pilici przerwał przepływ jej myśli.

- Tak, nie będzie nudno- potwierdziła.

- A ja tam twierdzę, że spokój też  był miły.- uśmiechnęła się Jun.

- Jak dla kogo- mruknęła Anna patrząc na Lyserga śmiejącego się z kawału Yoko(w końcu ktoś go rozumie!),- Odkochałaś się już Tamara? Przyszłaś razem z Yoh.

- Ja…? No, tak- powiedziała dziewczyna i zarumieniła się.

Zerknęła w stronę chłopaków i szybko spuściła głowę bo on akurat na nią spojrzał.

- Kto teraz?- spytała ciekawa Pilica.

- Aż tak widać?0 jęknęła różowo-włosa i położyła się na trawie.

Znała odpowiedź aż za dobrze. Nawet ślepy by coś wyczuł. Przecież była tak nieśmiała, że gdy tylko o nim myślała to się rumieniła. Co dopiero powiedzieć coś bez zająknięcia!

Wciąż o nim myślała… o jego włosach, oszałamiających oczach i tym cuuudnym wyrazie twarzy. Był taki śmiały i dzielny. Zupełnie inny od niej. Z pewnością miał już dziewczynę. A nawet jeśli nie to nie zwróci na nią najmniejszej uwagi!

Nagle Annę tknęło złe przeczucie. Zerwała się na równe nogi. Ktoś strasznie silny nadchodził. Najgorsze było to, że nie miała pojęcia z kąd ta moc. Czy to ktoś niebezpieczny dla Yoh? Bo Anna wiedziała już co od ponad miesiąca do niego czuje. Ukrywała to nawet przed sobą. Świadomie okłamywała cały świat.

A mimo… mimo wszystko czuła, że ktoś wie. I ten ktoś był przy niej ciągle od śmierci Zeeka.

- Coś się stało?- usłyszała znajomy głos. Pełen uczuć, których ona-Wszechwiedząca Anna nie mogła rozpoznać i odszyfrować.

- Nie, nic- powiedziała usiłując powstrzymać drżenie głosu. Nie udało jej się.

Spojrzała w senne czarne oczy. Te które śniły ej się co noc. Widziała je wtedy umierające i puste. Budziła się zawsze na korytarzu- lunatykowała.

- Anna, mi możesz powiedzieć.

Yoh położył rękę na jej ramieniu. Gdyby nie to, ze czuła się słaba i zagubiona pewnie by ją odtrąciła. Teraz nie zrobiła tego. Choć rozsądek zabraniał jej okazywania uczuć oczy przestały być studnią zapomnienia.

Yoh zobaczył w nich coś co go przeraziło i zaskoczyło zarazem. Lęk i smutek i… bezgraniczną nienawiść do Czegoś.

- Wiem Yoh, wiem- powiedziała i spuściła wzrok.

- Anna, odnoszę wrażenie, że od miesiąca unikasz mnie i nie mówisz o czymś.- powiedział podnosząc jej brodę.- Chodźmy na spacer to pogadamy na osobności.

Pociągnął ja za rękę i wyszli na ulicę.

Pośród świateł wielkiego miasta dotarli na Cmentarne Wzgórze. Kiedy Anna usiadla pod drzewem Yoh nadal stał.

Jego oczy się ożywiły, wyrażały ogromną troskę i chęć pomocy.

- Co się z tobą dzieje? Od śmierci Zeeka nie rozmawialiśmy. Wciąż milczysz! Patrzysz pod stopy Anno! Nie poznaję cię! Stałaś się… stałaś… inna. Nawet Len zauważył to i wszyscy się o ciebie martwimy.

Anna uniosła głowę, a jej oczy spojrzały na niego z ironią i kpiną. Były zimniejsze od lodu.

- To znaczy kto? Wy niczego nie rozumiecie. Nie wiecie jak wyglądają moje noce i dnie. Myśli i… i medytacja.

- Ukrywasz coś przede mną- powiedział z surowością. Jeszcze nigdy nie mówił takim tonem do Anny.

- Yoh, a czy ty mówisz mi o wszystkim?- spytała oschle.

- Anna. Co się dzieje? Powiedz nam, pomożemy ci!- potrząsnął nią.

Wyrwała się mu i wstała.

- I o to chodzi! Jesteście tylko „wy”, przyjaciele. A ja?! Ja jestem sama! Nie przydzielona do żadnej z grup, inna, trędowata… normalnie jestem kosmitką! Nie mogę lubić lodów, nie mogę. Wiesz dlaczego? Bo bym was zawiodła! Co wy myślicie?! Że jestem INNA! Że nie jestem CZŁOWIEKIEM! Chociaż… czasami bierzecie mnie pod ogół. Tylko… nie w tej dziedzinie co trzeba! Bo wiesz… ja chcę być wyjątkowa… ale w inny sposób. Mam nadzieję, że zrozumiesz!

Patrzyła na niego z furią i… w jednej chwili… zniknęła.

Yoh rozejrzał się zaskoczony. Gdzie ona jest? Co się z nią stało?

- Anna! Anna?! Gdzie jesteś?- zaczął ja nawoływać i szukać.

Do północy miotał się po mieście. Kiedy wrócił do domu i powiedział, że Anna zniknęła nikt się zbytnio nie przejął.

Dzwonek wyroczni Yoko dał znak. Murzyn spojrzał na niego zaskoczony. Uderzył w urządzenie pięścią. Nic. Rzucił w ścianę.

- Z kim masz walkę?

 

 

 

Rozdział II

Przyjaciółki

 

 

 

- Z kim masz walkę?- powtórzył Faust.

- Z… ale to przecież niemożliwe… z Anną!

Wszyscy spojrzeli na niego.

- Jak to? Coś się popsuło?- spytała Tamara.

Koło przyjaciół skupionych wokół Yoko pojawił się Silwa.

- Co się dzieje z Anną?- spytał natychmiast Yoh.

- Nie martw się o nią. Król Duchów przeniósł ją do siebie, rozmawiali. Stwierdził, ze utraciła dar medium i teraz jest szamanką.

Wszyscy odetchnęli z ulgą. Czyli nic się nie popsuło?

- Kiedy wróci?- spytała Pilica.

- Nie wiem.

- Słucham?! Chcę z nią porozmawiać!- zdenerwował się Yoh.

- Oczywiście, będzie na polu swojej pierwszej walki- odparł Silwa.

- Czyli… czyli… ma ducha stróża?- wyjąkał Trey.

- Tak ty debilu!- Len uderzył go mocno w głowę.

- Tylko bez epitetów!- zagroziła mu Pilica.

- Tak, ma ducha stróża i myślę, że go znacie. Dobranoc.

Mężczyzna odszedł, a przyjaciele zaczęli z ożywieniem dyskutować o tym co właśnie usłyszeli.

- Ciekawe kim jest jej duch stróż…- odezwał się Lyserg.

- Właśnie, to pewnie jakieś medium!- powiedział Len.

- Niee… to pewnie lew!- zaprzeczył Yoko.

- A może piękna modelka? Taka, że wzroku nie można oderwać?- rozmarzył się Trey.

Takie lub inne propozycje padały w przeciągu najbliższych godzin. Jedynie Yoh milczał myśląc uparcie i nie pozwalając sobie spać.

Rano zrobił wszystkim śniadanie, posprzątał i nim ktokolwiek zdołał się obudzić poszedł na poranne przebiegi. Miał nadzieję spotkać przyjaciółkę, która logicznie rzecz biorąc powinna właśnie to robić. Po za tym był drugi powód. Wolał przygotować się na walkę.

Nie spotkał jej,  sprzedawcy, których pytał twierdzili, że widzieli jedynie czarnowłosą dziewczynę. Po 3 godzinach poddał się i wrócił do domu. Wszyscy jeszcze spali.

„No tak. Anny nie ma, chata wolna”- pomyślał i zaczął robić brzuszki.

- Po co tak się meczysz?- spytał Amidamaru.- Anny przecież nie ma.

- Wiem, ale coś mi się zdaje, ze obejrzy tę walkę. Wolałbym się nie zbłaźnić.

- Ktoś się zakochał?- spytał uszczypliwie duch.

- Może… 1011… 1012…

- Hey Yoh!- przywitał się Morty siadając na schodach.

- Cześć… 1014… śniadanie… 1016… w kuchni… 1019…

- Nic ci nie jest?

- Dlaczego?- zdziwił się Yoh przystając na chwilę by odetchnąć.

- Ćwiczysz.

- To nic wielkiego Morty- powiedział wstając.- Lepiej obudź resztę bo nie chcę by śniadanie się zmarnowało.

Morty zrobił zdziwioną minę, ale posłusznie poszedł. W tym samym czasie Yoh za pomocą kontroli ducha porąbał suche drzewo na równe kostki(50cmx50cmx50cm). Kiedy skończył poszedł zobaczyć co z resztą ludzi.

- Cześć!- przywitał się i usiadł naprzeciwko Lena.

- Nie ma Anny?- spytał złotooki.

- A co? Kochaś się znalazł?- warknął Asakura.

- Coś ty powiedział?- zaczerwienił się Tao.

- Jakie to urocze! Lenny zakochał się w Annie!- powiedział słodziutko Yoh.

- Odszczekaj to! Mam serce z kamienia!- krzyknął Len wstając.

- Niby czemu skoro to prawda?- spytał stanowczo Asakura patrząc koledze w oczy.

- Uważaj Asakura bo cię skrzywdzę- zagroził krótkoportki.

Mrozili się gniewnymi spojrzeniami podczas, gdy wszyscy się na nich patrzyli. Nagle między nimi stanęła Tamara.

- Dosyć- ucięła.- Siadajcie i jedzcie. Len nie musisz odpowiadać na wszystkie zaczepki innych. Yoh, rozumiem, że jesteś zły z powodu Anny, ale wyładuj się dziś podczas walki. Len nie chce i odebrać Anny, prawda?

Len kiwnął głową, a Tamara usiadła na swoim miejscu. Było jej głupio, że się wtrąciła. Przecież nie miała pewności czy Len nie czuje czegoś do Anny. Ta myśl ją tak zabolała, ze się skrzywiła mimowolnie.

Yoh nagle wyszedł mrucząc przeprosiny. Trey chciał za nim iść, ale Rio go zatrzymał. Asakura poszedł do pokoju Anny i usiadł po środku. Westchnął smutno i pogrążył się we wspomnieniach. Kiedy doszedł do tych ostatnich dni kiedy Anna strasznie dziwnie się zachowywała ktoś mu przerwał.

W pokoju stała…

- Anna! Gdzie byłaś?

- Ja tylko po rzeczy- powiedziała cicho rumieniąc się lekko.

- Jak to?- zdziwił się.

- Wyprowadzam się- szepnęła patrząc w podłogę.

Yoh  wstał i podszedł do niej.

- Anno…

- Nie zatrzymasz mnie…

- Wiem.- to słowo sprawiło, ze dziewczyna musiała spojrzeć mu w oczy.

Zaczął ją całować. Dziewczyna oddała mu pocałunek, ale chwilę później odskoczyła przerażona.

Otworzyła pośpiesznie szafę i wyciągnęła plecak. Zaczęła do niego wkładać takie same czerwone chusty i czarne sukienki. Kiedy wkładała zapasowe drewniaki Yoh złapał ją w pasie.

Odwróciła się.

- Yoh- wypuść mnie, to właśnie chciała powiedzieć, ale on przerwał jej pocałunkiem.

W drzwiach stanęła czarnowłosa i Anna chciała odskoczyć od Sof, ale on ją przytrzymał i kontynuował czynność. Kiedy skończył wyrwała mu się.

- No, no Anno1 Nie sądziłam- uśmiechnęła się dowcipnie dziewczyna.

- Przestań- zaczerwieniła się Anna.

- Jasne- czarnowłosa spoważniała momentalnie.- Masz wszystko?

Anna wrzuciła jeszcze zdjęcie przyjaciół i zapięła plecak.

- Kim jesteś?- zwrócił się Yoh do nieznajomej.

- Karina Suryami, dla przyjaciół Gita. Mamy dziś walkę.- uśmiechnęła się jeszcze szerzej i przytrzymała Annę chcącą ją minąć.- Moim duchem stróżem jest Kirino Kuryami, więc strzeż swojego Amidamaru- dodała i razem z Anną wyszły.

Yoh zaskoczony, że ktoś w takiej chwili może myśleć o walce nie poruszył się. Dopiero, gdy zobaczył przez okno, że wychodzą na ulicę pobiegł za nimi.

- Anna!- krzyknął.

Natychmiast się skarcił. „Ona nie jest taka sama, co niby jej powiem?”- pomyślał doganiając je. Uśmiechnął się tak jak zwykle i założył ręce za głowę.

- Zobaczymy się jeszcze?

„Co za debil ze mnie…”- pomyślał w duchu.

- Oczywiście. Szczęścia w walce.

„I poszły… powinienem je jakoś zatrzymać”- myślał patrząc za koleżankami. Szły koło sibie milcząc. Kiedy skręciły Anna spytała patrząc przed siebie:

- Wrażenie?

- Jesteście w sobie zakochani, ale jak ostatnie cioty nie możecie tego wyrazić. Ty z powodu lęku, a on sądzi, że masz innego i to co ukrywasz to związek z nim- zawyrokowała dziewczyna.

Anna uśmiechnęła się lekko.

- Daje po jajach.

- Jak ty. Jest silny, ale twoja obecność na mojej walce go rozproszy.

Anna zatrzymała się. Przestraszyła się tych słów. Yoh miał zostać królem! Niemożliwe by przegrał pierwszą walkę!

- Gita… on… on… przegra?

- Zobaczymy- powiedziała dziewczyna stojąca w cieniu.

Annę i Gitę przeszły ciarki po plecach.

- Co tak długo?- spytała ruda dziewczyna wychodząc z cienia.

- Anna musiała się pomiziać z narzeczonym- zachichotała Katrina.

Chwilę później musiała uciekać przed blondynką, która nie była zadowolona z tego oświadczenia. Biegały wkoło rudej.

- One się zabiją…- jęknęła okrążana łapiąc się za głowę.

- E-Quita?- spytała Anna zatrzymując się.

Natychmiast pożałowała bo Gita na nią wpadła.

- Ta?

- A jakiego ty masz ducha?

- Silnego.

- Fajnie, idziemy poćwiczyć?- zaproponowała Anna.

Odeszły śmiejąc się i żartując. Kiedy mała osóbka siedząca na drzewie upewniła się, ze nikogo nie ma w pobliżu zeskoczyła na ziemię i poszła za nimi.

- Zapowiada się ciekawy turniej- mruknęła do siebie nim wystartowała.

 

 

 

 

 

Rozdział III

Przegrana walka

 

 

Yoh jako pierwszy zjawił się na polu walki. Powiedział przyjaciołom, że nie muszą przyjść razem z nim. Chciał pogadać z Anną. Jak na złość dziewczyna przyszła z dwoma przyjaciółkami. Wyglądały dosyć interesująco, ale Yoh nie chcący wyjść na głupka patrzył na nie w przerwach rozgrzewki.

Gita, która Yoh miał pecha poznać nabijała się z Anny i wciąż musiała przed nią uciekać. Czarna powłoka włosów falowała za nią. Ubierała się na niebiesko. Natomiast Anna była niższa od niej i jej krótko ścięte włosy z trudem wyglądały zza chusty. Ostatnia, najwyższa ruda dziewczyna stała spokojnie i kręciła tylko głową patrząc na przyjaciółki.

Zaskakujący był fakt, że każda pokazywała inny rodzaj wdzięku i urody. Już z daleka Yoh mógł wyczuć falę spokoju bijącą od rudej.

Po pewnym czasie Yoh dostrzegł nadchodzących przyjaciół, ale nadal zerkał na zadziwiające trio.

Sytuacja się zmieniła. Ruda nagle coś krzyknęła i Anna zawróciła w miejscu i podeszła do niej. Zadzierając nos powiedziała coś co spowodowało, że w trójkę się roześmiały.

Kiedy przestały ruda powiedziała coś do Anny, a ona zaczerwieniła się. Machnęła ręką na koleżanki i podeszła do niego.

Przyjaciele byli jeszcze daleko.

- Trenujesz czasami?- spytała na powitanie.

- Tak. Chyba jako jedyny.

- Nie jesteś jednak takim leniem.

Zerknęła na przyjaciółki, które dawały jej znaki niezrozumiałe dla Yoh i zarumieniła się mocniej.

- Gdzie twój chłopak?- palnął Yoh po chwili ciszy.

Anna zachwiała się niebezpiecznie.

- O czym ty mówisz? Jeszcze trochę i zacznę wierzyć w tezy Gity na temat naszej przyjaźni- powiedziała i roześmiała się.

Wiedziała, że wszystko co powiedziała jej przyjaciółka było prawdą. Już dawno, jeszcze 3 lata wcześniej odkryła, że co do uczuć ludzi Gita się nie myli. Miała do odczytywania uczuć innych dar i potencjał.

- Czyli, ze go nie masz?

Anna roześmiała się.

- Jasne.

- Skąd masz ducha stróża?- zmienił temat Yoh.

- Król Duchów mi go wybrał. Stwierdził, że tylko ten się nadaje.

- Ma szanse z Amidamaru?- zaciekawił się chłopak.

- Zobaczymy- powiedziała sceptycznie dziewczyna.- Mam tylko nadzieję, że będzie mnie słuchał. To Zeek.

- Co?- zdziwił się Yoh.

- Zeek. Chcę żebyś ostrzegł Yoko. Hao Zeek może stwierdzić, że moje metody są zbyt łagodne.

- Co wtedy?

- Witaj braciszku!- pojawił się duch, a na dźwięk jego głosu Yoh się wzdrygnął.

- Zeek! Jak tam w służbie u Anny?

- Całkiem miło nie licząc nieprzespanych nocy. Co tam u ciebie?

- Nieprzespane noce?

- Anna lunat…

- My idziemy- powiedziała Anna i nim Yoh zdążył cokolwiek powiedzieć oni byli przy dziewczynach.

Morty podbiegł do Yoh.

- Mi się zdawało? Duchem Anny jest…

- Tak Morty, to Zeek.

Chłopak zerknął na dzwone wyroczni.

- Lepiej już idź, została minuta do walki.

Shorty odszedł, a Gita wyszła naprzeciwko Yoh.

- Strasznie się cieszę, że Król w końcu pozwolił mi walczyć Yoh. Czekanie było nudne.

- Co chcesz zmienić w świecie?- spytał wyciągając miecz.

- Mało. Pragnę uszczęśliwić wielu szamanów. Jak tam sprawy z Anną?

Chłopak przyjrzał się dziewczynie zaskoczony.

- Całkiem nieźle idzie mi czytanie myśli, co nie?- spytała rozbawiona.- Zachowanie ludzi i szamanów jest dosyć łatwe do rozszyfrowania.

- Yoh, nie daj się wyprowadzić z równowagi- powiedział Amidamaru.

- Właśnie Yoh- przytaknęła skwapliwie dziewczyna kładąc na ziemi futerał.

Otworzyła go i wyjęła 2 przedmioty. Drąg i gitarę.

- Dasz mi ulgi, czy jedziemy od razu na ostro?- spytała.

- Ja NIKOMU nie daję ulg- powiedział Yoh powstrzymując się od wybuchu.- Amidamaru! Mistyczny miecz!

- Ładnie.

Dziewczyna zaczęła grać na gitarze, a przed nią stanęła Ninja.

- Twój ruch- powiedziała nie przestając grać.

Yoh zaczął atakować, ale ucieleśniony duch dzielnie bronił się przed ciosami. Gita zaczęła mocniej uderzać w struny, a jej duch- Kirino zaatakowała. Ostre i cięte dźwięki przekładały się na atak. Chłopak był zmuszony się bronić.

- Jesteś rozkojarzony, nie możesz się skupić- stwierdziła Suryami.- Atak tajfunu!

Nina złapała z ostrze miecza tak, ze się nie raniła i zaczęła obracać się wkoło własnej osi. Kiedy puściła Yoh chłopak złamał 5 drzew.

- Staraj się Yoh.

- Amidamaru! Jedność!- krzyknął wstając.

Kolejne natarcie. Kiedy kurz opadł Anna z przerażenia krzyknęła. Yoh stracił miecz, który teraz zbliżał się do jego gardła.

- Yoh!

Chciała do niego podbiec, ale E-Quita ją przytrzymała.

Nina znieruchomiała na minutę, a chłopak umknął przed śmiertelnym ciosem.

Kirino zaczęła go gonić śmiejąc się wesoło. Zatrzymała się nagle. Karina zagrała uspokajającą melodię.

- Nic ci nie jest Yoh?- spytała z troską.

- Możemy nadal walczyć- powiedział dumnie się prostując.

- Skoro mówisz- wzruszyła ramionami i uderzyła w struny.

Yoh nie miał pojęcia jakim cudem umknął przed Niną, ale się cieszył.

Chwilę później wyłamał 10 drzew. Plecy bolały go niemiłosiernie, ale wiedział, ze musi umknąć przed Kirino. Zaraz potem przyparto go do drzewa. Udało mu się cudem odeprzeć atak, ale kiedy przeszedł do ataku zdał sobie sprawę, że robi to wszystko na darmo. Tracił jedynie foryoku.

Nie był w stanie pokonać Ninji. Prawdziwym powodem tego było to, ze to tylko złudzenie. Doskonale ułożone i zaplanowane złudzenie. Jego prawdziwym wrogiem była Karina, ale on tego nie dostrzegał. Zbyt bardzo dbał o to co o nim pomyśli Anna. Powinien pozbawić szamankę gitary bo to nią kontrolowała iluzję.

- Źle walczysz- powiedziała.

Miał już miecz.

Uskoczył przed ciosem i zaczął analizować. Co robił źle?

- Mam- szepnął i zaczął biec w stronę czarnowłosej.

- Co on robi?!- krzyknął zaskoczony Morty.

- Ratuje honor. Tej walki nie wygra, ale chce pokazać, że zrozumiał taktykę Katriny i swój błąd- powiedział Ren Tao obserwując...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin