1 Pytanie- czy przeżyję?
Otworzyłam oczy i zobaczyłam zaniepokojoną twarz Nagini. Pokręciłam głową by się rozbudzić i usiadłam. Zaraz… ja… mam na sobie ponczo i kapelusz!
- E… co się stało?
- Myślałam, że ty mi powiesz! Nie budzisz się od 12 godzin i zaczęłam się o ciebie martwić!
Zmarszczyłam brwi.
- Słuchaj. Król Duchów…- zaczęła, ale nie dałam jej dokończyć.
- Ale on nie istnieje!- wyrwało mi się.
Spojrzała na mnie dziwnie i sprawdziła czy nie mam gorączki.
- E…- zmieszałam się mocno.- Jaki dzień dziś mamy?
- 3 lipca 1998 roku.
A więc to był sen?! To wszystko było snem? Nie ma Dragona, a Hao nie jest dobrym duchem? Ren mnie nie kocha, ani ja jego?!
- Co się dzieje z Królem?- dałam za wygraną.
- Twierdzi, że Hao ponownie się odrodził…
Wstałam.
- Idziemy.
- Co? Gdzie? Jak?!
- Muszę spotkać się z Marion.
- Ale Oko! Jeżeli Dragon jednak żyje?!
Spojrzałam jej w oczy. Naprawdę się o mnie martwi. Ja… muszę. Nawet jeżeli mnie znajdzie.
- Ona jest moją siostrą Nagini.
Spojrzałam po osmolonych ruinach. Naciągnęłam mocniej rondo i rozprostowałam palce. Przeniosłam się do obozu Hao. Siedzi przy ogniu i wpatruje się w niego. Usiadłam obok i również wbiłam wzrok w płomienie. Może się przyłączyć? Z Hao jest Marion. Gdy pozna moją moc na pewno zechce mnie i może… może nawet postawi mnie na równi ze sobą?
- Kim jesteś?
Płomyki przeskakujące z drewien na inne zdają się mówić w niezrozumiałym języku. Czy Hao je rozumie? Ich tajemnica jest taka jak moja- nie zostanie wypowiedziana. Śmieszna ta nasza zbieżność. Skoro ze mną i ogniem tak jest to czy Zeek również czegoś nie ukrywa? Mamy przecież tyle wspólnego. Ja, ogień, Hao.
- Jestem siostrą Marion.
- A więc to nie były jej wymysły?
Pewnie byłabym teraz wspólniczką Hao gdyby nie Dragon i Yoh. Znany- znienawidzony i nie poznany- a przyjaciel. Ciekawa kombinacja.
- Chciałabym z nią porozmawiać.
Jeżeli przyjrzę się ogniu zobaczę jego piękną historię i niszczycielski cel. Czy ja taka nie jestem? Nie- moja historia jest straszna. Celu nie posiadam- zawsze byłam marionetką w rękach innych. Czekałam tylko na rozkazy. Nigdy nie myślałam samodzielnie. Czy kiedykolwiek znajdę cel? W śnie miałam go. To tak jak zwierzę hodowane w klatce wypuścić na wolność. Ja jestem zwierzęciem. Pytanie- czy przeżyję?
- Bazil zawołaj Hikigami.
Poprawiłam rondo.
- Tajemnicza jesteś.
- Mam to uznać za komplement?- uśmiechnęłam się ironicznie.
- I zadziorna, lubię takie. Może się przyłączysz?
Spojrzałam na niego.
- Pozwól, że się zastanowię.
- To zapewne znaczy nie- stwierdził z właściwą jemu ironią i pewnością.
- Tego nie powiedziałam- spojrzałam na powrót w płomienie.- Prawda, że ogień jest niezwykły?
- Ciebie również fascynuje?
- Jest piękny, a zarazem straszny. Stworzony do dwóch różnych celi. Oboje jesteśmy do niego podobni.
- Jak się nazywasz?
- Nienawidzę go.
- Kogo? Jesteśmy sami- zdziwił się rozglądając w popłochu.
Uśmiechnęłam się lekko i wyciągnęłam rękę w kierunku płomieni. Pogłaskałam ogień- nie parzy mnie.
- Imienia. Dlatego nazywają mnie inaczej. Dziewczyna o 1000 twarzy, Cień, Oko, Wszechwiedząca… wiele by wymieniać. Ja lubię Oko i Wszechwiedząca, ty nazywaj mnie jak chcesz.
Nastąpiła chwila ciszy. Wcale mnie to nie krępowało.
- Płomień.
- Co?
- Tak będę cię nazywał Płomieniu.
Koło nas zmaterializowała się Nagini.
- Nie powinnyśmy tu być…- rozgląda się z niepokojem.
- E… jestem bezpieczna! To Nagini, I królowa wampirów- przedstawiłam.
Milczeliśmy. Po chwili usłyszałam zbliżające się odgłosy kroków. Zamaskowałam siebie i Nag całym Foryoku i wstałam.
- Czego sobie życzysz mistrzu?- spytała Kanna.
- Ktoś odwiedził Marion.
- Kto?- moja siostra zaczęła się rozglądać.
Opuściłam zasłonę mocy z siebie i szarpnięciem zdjęłam ponczo i kapelutek. Nagini złapała je i położyła obok. Patrzę w oczy takie jak moje. Tyle się nie widziałyśmy… tyle czasu! Wyciągnęła przed siebie Chucka.
- Chuck! Wielka Kontrola Ducha!
- Nagini! Wielka Kontrola Ducha!
Krzyczałyśmy równocześnie. Nasze głosy były jednością.
- Masakra!- duchy jednocześnie natarły na siebie.
Nastąpił spory wybuch. Nasze duchy rozerwało. Pozrywało namioty, zgasiło ogień. Fala uderzeniowa zmiotła szamanów z nóg. Jako jedyne w obozie utrzymałyśmy się na nogach. Uśmiechamy się nawet.
- Cześć Ma.
- Witaj Lo- odpowiedziała.
Jej lalka się odbudowała tak jak i Nagini. Moja duszyca podniosła moje ciuszki. Hao z trudem wstał.
- Co to było?- spytał trzymając się za głowę.
- Nasze powitanie- uśmiechnęłam się.
- Nie było cię u Draga.
- Udało mi się uciec. Jesteś pewna, że nie żyje?
- Tak. Osobiście rozerwałam jego serce na kawałki i rzuciłam do piwnicy szczurom.
Jej przyjaciółki na wspomnienie tego zaczęły rzygać. Z Asakurą było w tym momencie niewiele lepiej.
- Mamy talent do przesady- mrugnęłam do niej.
- No tak, nadal nosisz przy sobie arsenał?- spojrzała wymownie na pasek.
- Uhm- przytaknęłam.- Ostatnio doszedł AK 47.
- Ładna maszyna- zgodziła się.- Jesteś bezpieczna?
- Byłam bezpieczna do dziś. Kompletnie nie mam pojęcia po co tu przybyłam, a co u ciebie?
- Mam na koncie parę zabójstw- stwierdziła z dumą.
- Ale z Yoh przegrywałaś.
- Skąd wiesz?- po raz pierwszy zobaczyłam na jej twarzy autentyczne zdziwienie.
- Widziałam te walki. Pracuję dla Króla Duchów i kiedy Hao trawił Yoh byłam w pogotowiu. Gdyby Yoh przegrał ja miałam za zadanie wkroczyć do akcji.
Skinęła z uznaniem.
- Nie najgorszy plan.
- Nie licząc tego, że Yoh by się poświęcił- dodałam.
- A więc… skoro pracujesz dla Króla Duchów to pewnie przyszłaś tylko pogadać? A potem zabijesz Mistrza i nie przyłączysz się do nas?- posmutniała.
- Nie. Obecnie mam w planie zastanowić się czy nie dołączyć do was.
Hao rozpalił ognisko, a siostra podeszła do mnie.
- A więc do zobaczenia Lo.
Uścisnęłyśmy sobie dłonie i przeniosłam się wraz z Nagini przed Króla.
- Jakieś zadania?- spytałam patrząc mu uważnie w niebieskie oczy.
- Silva wprowadzi cię do domu Asakury.
- A… jeżeli zechciałabym to mogłabym przyłączyć się do Hao?
- Dobrze, że zaczynasz samodzielnie myślieć. Jeżeli taka twoja wola to tak.
Skinęłam i zarzuciłam ponczo na siebie, a następnie starannie wsunęłam włosy pod kapelusz. Nasunęłam rondo tak aby nikt nie miał szans zobaczyć moich oczu. Od razu skojarzyliby z Ma. Pojawili się Kalim i Silva. Uklękli przed Królem.
- Tak?
Co za sługusy! Hahaha…
- Od dziś Oko będzie sędziowała walkom pierwszo-rundowym Yoh i jego przyjaciół. Nikt nie ma prawa wiedzieć, że z nami współpracuje. Poprosicie Asakurę o nocleg dla niej.
- Tak jest- przytaknęli równo.
Przeniosłam naszą trójkę przed bramę domu Yoh. Nagini zniknęła. Silva i Kalim ruszyli przodem, a ja za nimi wspominając sen. Czy naprawdę zakochałam się w Rene? Nie, nie możliwe! Przecież ja mam serce z granitu!
2 Mówcie mi Oko, tylko Oko
- Cześć, wchodźcie!- przywitał się Morty i przepuścił nas.
Szłam ze spuszczoną głową, a on podążał koło mnie. Mocniej nasunęłam rondo- wygląda na to, że „stare” przyzwyczajenia wracają. Weszliśmy do salonu i oparłam się o ścianę z rękoma skrzyżowanymi na piersi. Wpatrzyłam się w podłogę. Mimo, że ich nie widzę to domyślam się kto gdzie siedzi. Zresztą. Ja to CZUJĘ. Tego mi brakowało w śnie. Mojej wyczulonej intuicji szamana. Anna leży przed TV, Pilica siedzi obok niej. Ren podpiera ścianę z takim zapamiętaniem jakby miała się zaraz zawalić. Zapewne patrzy przy tym ironicznie na wszystkich. Yoh, Tamao i Trey zdychają po środku podłogi. Rio gotuje obiad. Duchy gadają na dachu.
- Cześć wszystkim!- przywitał się Kalim.
Odpowiedział mu zbiorowy pomruk i wszyscy spojrzeli na nas.
- Chciałbym wam przedstawić…- zaczął Silva.
- Umiem mówić- warknęłam przerywając mu tym samym.
Poczułam na sobie palące spojrzenie wszystkich.
- Mam na imię…- zatrzymałam się na chwilę by pomyśleć jak się przedstawić. Nie, nie będę kłamała.- Nie, to właściwie nie imię- uniosłam głowę lekko tak by widzieć ich miny.- Nazywajcie mnie Oko, tylko tak.
Nie wiem skąd, ale wiem, że moje oko błysnęło krótko na zielono.
- Moglibyście się nią zająć? Nie ma gdzie spać- wytłumaczył Kalim.
Wygięłam usta w kpiącym uśmieszku mówiącym „Akurat”.
- Hej, jestem…- zaczął Yoh, ale mu przerwałam.
- Znam wszystkich. To Nagini- obok pojawił się duch.
Od pojawienia się tu używam tylko oziębłego tonu zarezerwowanego dla przyjaciół. Sama nie wiem dlaczego.
- Damy ci pokój- zgodziła się Anna.
Postanowiłam posłuchać trochę myśli Trey’a. „Co to za gbur? Kolejny? Jestem Oko- tylko Oko! Śmieszne i żałosne! Kopia Rena!”. Wyjęłam z paska zabawkowe Guan Dao i Nag do niego weszła. Skokiem znalazłam się przy nim i przyłożyłam ostrze do jego szyi.
- Odradzam lekceważenia mnie.
Horo patrzy zaskoczony.
- Nie chciałbyś skończyć jak moje ofiary- syknęłam jadowicie i schowałam broń. Silva patrzy niepewnie.
- Nie pozabijasz ich?- spytał.
Razem z Nagini zaczęłyśmy się śmiać. Spoważniałam po chwili i naciągnęłam kapelusz na oczy.
- Nie zabijam od jakiś dwóch lat Silva.
Wszystkim opadły szczęki. Choć nie… Ren i Anna trzymają fason i przyglądają mi się uważnie.
- Jasne, że Wszechwiedząca ich nie zabije, przecież będę jej pilnowała!- stwierdziła z przekonaniem Nagini.
Zachichotałam.
- Zapominasz, że jesteś wampirkiem? Nikt ci nie wierzy Nagini.
- Zapominasz, że jesteś idiotką? Nikt nie uwierzy, że myślisz- przedrzeźniała mnie.
Rzuciłyśmy się i zaczęłyśmy bić(tak jak Ren i Trey XD).
- Prędzej siebie zabiją- stwierdził Kalim.
Nag zerwała mi kapelusz. Zamaskowałam się natychmiast i dopadłam go. Wepchnęłam pod niego dwie blond kity i poprawiłam. Zdjęłam ochronkę.
- Uważaj co robisz stara- warknęłam.
- Tylko nie stara!- pisnęła Nagini.
- To kto ma ponad 5000 lat?
- E…- zaczęła szukać odpowiedzi.- Król Duchów!
Westchnęłam patrząc na nią bezradnie.
- Bo to prawda!- wystawiła mi język.
- Starucha! Starucha!- podśpiewywałam.
Nagle w jej ręce pojawił się masywny miecz. Wyciągnęłam 2 sztylety spod poncza.
- Kal, Sil nie zabiję ich- uspokoiłam członków Rady i odesłałam ich do Goldvy.
Nie zdążyłam niestety uskoczyć, ani sparować ciosu Nag. Na szczęście ostrze przeszyło jedynie materiał.
- Hahaha! Fujara!- zaczęłam się śmiać i zwiałam na podwórze. Tam odwróciłam się i całkiem swobodnie walczyłam z moim duchem, który teraz był pod postacią cielesną(jakby się ktoś nie zorientował). Wwierciłam sztylety w jej brzuch.
- No dobra- westchnęła.- Wygrałaś.
Wystawiłam jej język i nagle pojawił się Hao na swoim duchu. Spojrzałam w górę.
- Hej! Zejdź na dół bo nie cierpię, gdy patrzy się na mnie z góry- zażartowałam z powagą.
Zszedł do nas(z domu wszyscy wybyli) uśmiechając się z ironią.
- Zdecydowałaś się Płomieniu?
Spojrzałam na Nagini. Ta kiwnęła głową.
- Tak i nie- stwierdziłam.
Biedak- zgłupiał.
- Że… co?
Nag zwijała się już ze śmiechu, a ja starałam się mówić z pełną powagą.
- Tak, że się zdecydowałam, a nie, że nie.
Przeszywa mnie spojrzeniem z takim głupim wyrazem twarzy.
- E… czyli?
- Tak, że nie lub może.
Teraz to już wszyscy brechczą z jego miny. Udałam załamanie i westchnęłam.
- Zdecydowałam się, że nie, ale może kiedyś.
Zrozumiał.
- Brawa dla tego pana! Wygrał pan figę z makiem, jak się pan czuje?- udałam faceta z mojego i Anny ulubionego teleturnieju(jedyne co zniosę w TV).
Hao zrobił się czerwony ze złości.
- OK., sorry Hao. Ale siostrę mogę odwiedzać?- upewniłam się.
- Niby czemu?- wyszczerzył się złośliwie.
- Bo wygram z tobą z zamkniętymi oczyma.
- Jasne- prychnął.
- Wiem, że mi wierzysz- wyszczerzyłam się.
- Zaczynasz mi działać na nerwy- ostrzegł.
- Tylko nieliczni ze mną wytrzymują.
- Podaj przykład to pogratuluję- poprosił.
- Nagini znasz kogoś takiego?- spytałam „poważnie”.
- No… jasne, że… nie!!
- Wr… Duchu ognia! Złap ją!
Nawet nie zwiewałam.
- Ściśnij ją!
Miłe Ciepełko ścisnęło mnie mocno. Zabrakło mi oddechu.
- I co powiesz?
Przeniosłam się przed niego.
- Że nie bez powodu jestem nazywana siostrą mojej siostry.
- Gr…
Zniknął.
- Biedaczysko…- westchnęła Nagini.
- KOCHANIE!!!!
Co to za wariat… Zaraz. Czy to nie jest Bason lecący na zbity pysk w stronę Nag?
- Naguś…- zaczęłam.- Uświadom mnie kto był twoim chłopakiem za życia?- nawet nie musiała mówić.
To, że ona i Bason padli sobie w ramiona było najlepszą odpowiedzią.
- Już nic nie mów- powiedziałam.
Nag i jej chłopak zniknęli. Patrzyłam w miejsce, w którym dopiero co byli.
- Jestem kompletną idiotką.
- Serio?- ucieszył się Horokeu.
- Zabić, czy nie zabić?? Oto jest pytanie- powiedziałam, a on spojrzał na mnie niepewnie.
- Dzięki- spojrzał w niebo wymownie.
Ty! Ja się właśnie skapnęłam, że on ma ładne oczka!
- Wiecie co? Ja się wam chyba pokażę.
- Cóż za zaszczyt szlachetna białogłowo!- ukłonił się teatralnie.
- A żebyś wiedział. Zazwyczaj jak ktoś zobaczy moją twarzyczkę to po minucie ginie.
Hm… lubię go. Da się pożartować- choćby i masakrycznie.
Zaglądnęłam mu do głowy. „Spoko babka z niej”.
- Dzięki za komplement szlachetny rycerzu- zdjęłam kapelusz kłaniając się. Wszystkich wmurowało.
- O. Siostra Marion?- ale fajna reakcja.
- Yhm- przytaknęłam.- I dzięki, że nie wiejesz.
- Zawsze do usług.
Uśmiechnęłam się.
- Nie jesteś taki głupi jak myślałam.
- Dzięki za komplement.
Reszta nadal stoi wryta moim pochodzeniem i zachowaniem.
- Skąd mamy mieć pewność, że nie jesteś Marion? Że nie przybyłaś tu by nas zniszczyć?- spytała groźnie Anna.
Włożyłam z powrotem kapelusz.
- To proste. Nie macie jej i nikt nie ma zamiaru wam jej dać. A zatrzymać w domu mnie musicie bo to rozkaz Króla Duchów.
- Wr…
- I nie myśl o odbieraniu mi broni lub Nagini.
- Niby czemu?- prychnęła.
- Bo nie tylko Marion w mojej rodzinie mordowała.
- Och tak?
Mierzy mnie pełnym nienawiści spojrzeniem.
- Anno… ja nie chcę mieć z nią pokoju- stwierdził Ren.
- Mogę równie dobrze spać na dachu- warknęłam.- To nie ja zażyczyłam sobie przydział do was.
3. Rodzina?
Ren mnie zranił. Jak mógł powiedzieć coś takiego? Boi się i nienawidzi mnie. Ja to wiem. Nagle wyczułam niebezpieczeństwo zdążające ku Horo Horo. Odepchnęłam go i wyjęłam miecz.
- Ognista zasłona!!
Kula armatnia, która na mnie natarła odepchnęła mnie mocno.
- Co ty wyrabiasz?- Z cienia wyszła Marion.- Odsuń się!
- Jasne siostra. NAGINI!!
Koło mnie pokazała się wampirzyca.
- O! Marion nas odwiedza?
- Ta… i przy okazji chce trochę nabroić.
- A już myślałam, że kiedy w końcu się znalazłaś będzie jak dawniej. Dlaczego nie przyłączysz się do nas?
- Sama nie wiem siostrzyczko… może dlatego, że szukam samej siebie?
- Trudno. Mam wykonać rozkaz i jeżeli będziesz próbowała mnie powstrzymać to będę zmuszona cię zabić.
- Nie tego uczył cię ojciec. Tego mnie uczono.
- Masakra!!
- Sejsmiczny wybuch!
- Pomogę ci!- przyskoczył do mnie Trey z kontrolą ducha.
- Nie!
W jego plecy leciał atak. Zagryzłam wargę i stanęłam na jego torze. Czułam jak na moim ciele rysuje się tysiące ran.
- Jesteś słaba jak nasi rodzice!- usłyszałam krzyk Marii.
- Nagini atakuj ją- nakazałam.
- Jasne.
Stworzyłam tarczę przed sobą. Ściana ognia, którą stworzył Hao oddziela mnie, Horo i Marri od reszty. Tylko Nag nas broni.
- Dlaczego to zrobiłaś?- spytał Trey.
- Bo… jesteś moim przyjacielem- wstałam.- Nagini! Jedność!
- Ale jesteś poraniona…
Marion ją oszołomiła.
- Ostatnia szansa siostro. Przyłącz się, lub giń.
- Żadno z tych.
Wyjęłam 1080 korali i uniosłam je.
- Korale! Stwórzcie z cząstki mocy Ducha Ognia, którą wchłonęłam Nowego Ducha Ognia!!
Ziemia zadrżała. Wyłonił się Duch Ognia. Inny. To był lew z 3 ogonami. Zaryczał przeraźliwie.
- Ratuj nas- szepnęłam.
...
tadziu.p