00:00:40:"Co z innego wiata" 00:01:20:Reżyseria: Christian Nyby. 00:01:28:"Klub oficerski. Anchorage, Alaska" 00:01:59:- Witaj, Eddie.|- Się masz, Scotty. 00:02:01:- Wystarczajšco zimno?|- Cóż, ledwo żyję. Jest 31,6 stopni poniżej zera. 00:02:05:- Znasz wszystkich?|- Jeszcze się nie poznalimy. 00:02:08:- McPherson.|- Witam. 00:02:09:Ned Scott, kapitan Hendry.|Scotty dzisiaj się tu dostał. 00:02:11:Witaj, przyłšczysz się? 00:02:13:Poczekam, aż doliczę się swoich palców.|Mogłem odmrozić sobie jednego. 00:02:16:Scotty jest zmarzluchem. Poznalimy się w Akrze.|Niezłe miejsce. 40 stopni w cieniu, 00:02:20:...a kobiety rzadko noszš co na sobie.|Bardzo słusznie. 00:02:24:Po prostu leżysz w hamaku,|podczas gdy trzy cię zabawiajš. 00:02:27:- Pamiętasz, Scotty?|- Pamiętam. 00:02:29:- Och, chłopie. Mam nadzieję, że po mierci pójdę do Akry.|- Byłem tam. 00:02:32:Wchodzę. 00:02:34:- Co pan tu porabia, panie Scott?|- Szukam tematu. 00:02:36:Scotty jest dziennikarzem. 00:02:38:- Ile?|- Trzy. 00:02:41:- Karty?|- Zagram tymi. 00:02:43:- Dostrzegłem zasadzkę.|- Sprawdzam. 00:02:46:- Cóż, obstawiam.|- Odpuszczam. 00:02:51:Wchodzę. 00:02:52:- Para królowych.|- Tak mylałem. Para asów. 00:02:55:Powiniene mieć więcej rozumu, skoro starasz się|przechytrzyć naszego kapitana. Tylko damy to potrafiš. 00:02:58:- Poruczniku Dykes, jak zaraz pana...|- Przejęzyczyłem się. 00:03:01:- Co usłyszałe od generała, Scotty?|- Generał Fogarty nie chce uchylić ršbka jakiejkolwiek tajemnicy. 00:03:05:Mam pomysł. Pewien goć w Seattle|zna całš historię dotyczšcš osłony radarowej... 00:03:08:...i uwielbia gadać.|To generał McLaren. 00:03:10:Powiedz Fogartiemu, że chcesz jechać do Seattle,|a Pat i ja cię tam zawieziemy. 00:03:14:Generała McLarena również poznałem. 00:03:16:- W Seattle jest ciepło.|- Sš tam dziewczyny. 00:03:18:Bez podszytej futrem bielizny 00:03:19:- Co pan na to, kapitanie?|- To może być prawda. 00:03:22:Nie będziesz w stanie wypłoszyć na południe|naszego kapitana i jego serca... 00:03:25:- ...zawiniętego wokół Bieguna Północnego.|- Grajmy dalej, McPherson. 00:03:27:- A co się dzieje na Biegunie?|- Naukowcy majš tam zjazd. 00:03:30:- Szukujšc ladów niedwiedzia polarnego.|- Słyszałe kiedykolwiek o doktorze Carringtonie? 00:03:33:- O tym, który był na Bikini, na Wyspach Marshalla?|- O tym samym. 00:03:35:Stacjonuje około 3200 kilometrów stšd,|w kierunku północnym. Całš gromadš. 00:03:38:- Botanicy, fizycy, elektronicy...|- Włšczajšc w to dziewczynę jak z rozkładówki. 00:03:41:- Również bardzo interesujšcš.|- Bardzo. 00:03:43:Kapitan Hendry może cię w każdej chwili z niš umówić. 00:03:45:- Chyba nie powiniene był tego mówić.|- Cóż, po tym co czytałem... 00:03:48:Słuchajcie! 00:03:50:Mam nadzieję, że kiedy będę miał nawigatora|i drugiego pilota, którzy wreszcie będš poważni. 00:03:54:- Ach, panie kapitanie.|- Wy plotkarze... 00:03:56:"Kapitan Hendry proszony jest o zgłoszenie się|do kwatery generała Fogartiego". 00:04:00:Godzina 20:00, a generał ryczy na swoje wojsko.|Jak za dawnych czasów. 00:04:04:- Niech pan za mnie zagra, dobrze?|- Jasne. 00:04:06:Kapitanie, jeli gdzie pana wysyłajš,|proszę mnie ze sobš zabrać. Proszę, zrobi pan to? 00:04:10:Na pewno. 00:04:11:Muszę gdzie zdobyć jaki materiał. 00:04:17:Wejć. 00:04:20:- Zamknijcie drzwi.|- Tak jest, sir. 00:04:27:- Dobry wieczór, sir.|- Nie zajęło wam to dużo czasu. 00:04:30:Nie ma za bardzo gdzie się ukryć, sir. 00:04:32:Włanie dostalimy dziwnš wiadomoć|z obozu naukowców, od samego doktora Carringtona. 00:04:36:"Sšdzimy, że samolot niezwykłego typu|rozbił się w naszej okolicy. 00:04:40:Proszę o wysłanie ekspedycji do|przeprowadzenia ledztwa. Pilne." 00:04:43:Na co tam można natrafić,|poza ładnš dziewczynš? 00:04:46:- Nie wiem, sir. Zaginęły jakie nasze maszyny?|Nie. 00:04:48:- Ani kanadyjskie.|- To mogš być Rosjanie. 00:04:50:- Wcišż kršżš nad biegunem jak muchy.|- Lecicie tam. 00:04:53:Zabierzcie psie zaprzęgi i cokolwiek,|co będzie wam potrzebne do ratowania. 00:04:56:Wejć. 00:04:58:Zamknijcie drzwi! 00:05:00:Sšdzi pan, że Pentagon przyle nam|samozamykajšce się drzwi? 00:05:03:Możliwe. W zeszłym tygodniu|dostalimy tropikalne kapelusze. 00:05:05:- Meldunek pogodowy, sir.|- Dziękuję, to wszystko. 00:05:08:Jeli pojawiš się jakie wieci od doktora Carringtona,|chcę o tym wiedzieć osobicie. 00:05:12:- Bez względu na porę.|- Tak jest, sir. 00:05:14:Oto wasza pogoda.|Zbliża się front atmosferyczny... 00:05:16:...ale powinnicie mieć wystarczajšco czasu,|by dostać się tam i wrócić. 00:05:19:- Panie generale, ten dziennikarz Scott...|- Co z nim? 00:05:22:- Chciałby jechać z nami.|- W porzšdku, ale jeli już go tam zostawicie. 00:05:25:Nie zrozumcie mnie le,|to nie wy macie tam pozostać. 00:05:27:I wolałbym, żebycie tym razem|nie rozbili mi lšdowiska. 00:05:30:Tamten wypadek był nieunikniony, sir. 00:05:32:Cóż... Spodziewam się was z powrotem|jutro wieczorem. 00:05:35:- Tak jest, sir. I zamknę drzwi.|- Po prostu powiedzcie mi, na co tam natraficie. 00:05:39:Nikt mi tu o niczym nie donosi. 00:05:56:Chcecie kawy? 00:05:58:- Hej, dzięki.|- Proszę, sir. 00:06:09:Panie Scott. Kawa. 00:06:11:- Jestemy?|- Nie, sir. Goršca kawa na dziobie, sir. 00:06:17:- Panie, poruczniku? Kawa, sir.|- Dziękuje, stewardzie. 00:06:22:- Kawę?|- Jasne, dzięki. 00:06:25:Jak daleko jestemy od obozu? 00:06:27:Trzy godziny.|Zwolnilimy trochę przez mały wiatr od dziobu. 00:06:30:- Mały wiatr?|- Prawie 65 kilometrów na godzinę. 00:06:33:Nasz kapitan ma pewne mieszne teorie|na temat Bieguna Północnego. 00:06:36:Sšdzi, że to ogródek jordanowski.|Przyjd i przyprowad dzieciaki. 00:06:38:Ej, wy dwaj. Nie zaczynajcie. 00:06:40:Wiesz, Perry raz dotarł na biegun,|a przeszedł w stan spoczynku z torbš pełnš medali. 00:06:45:Hej, Pat. 00:06:46:My latamy tam co trzy tygodnie,|tak jakby to była miłosna schadzka. 00:06:49:Panie Scott, niektórym ludziom wydaje się...|Chwileczkę. 00:06:52:Halo, Siły Powietrzne 191, tu 6. Wyprawa Polarna.|Słyszycie mnie? 00:06:58:Siły Powietrzne 191. Słyszymy cię dobrze, Tex.|Mów dalej. 00:07:01:- Jaka jest wasza pozycja?|- Trzy godziny drogi od Anchorage. 00:07:04:Kapitanie, proszę zerknšć na radiokompas.|Proszę porównać go z igłš magnetycznš. 00:07:08:Co masz na myli, Tex? 00:07:10:Mamy tu pewne zakłócenia.|Wpływajš na wszystko. 00:07:13:- Jak sšdzisz, skšd pochodzš?|- Nie mam pojęcia. Stwierdzilimy to zeszłej nocy. 00:07:17:- Szeć do omiu stopni różnicy.|- Nieco zeszlimy z kursu, Tex. 00:07:20:Lepiej kierujcie się na mnie.|Zostawię włšczony kanał. 00:07:23:A może wolelibycie, żebym wam popiewał?|- Zostaw włšczony kanał. 00:07:26:Obawiałem się, że to powiecie. 00:07:46:Hej, podatnicy powinni to zobaczyć. 00:09:17:Witaj doktorze. Profesorze. 00:09:19:- Wcišż ta sama gra?|- Tak. 00:09:21:Czeć, chłopaki. 00:09:23:- Profesorze, to pańska poczta.|- Jestecie w samš porę na lunch. 00:09:27:- Ken, założę się, że zapomniałe moich spinek.|- Nie mów mi, że jestem na samym biegunie? 00:09:31:- Wyglšda raczej, jak u mnie w domu w Kentucky.|- Pan Scott, pani Chapman. 00:09:34:- Bardzo mi przyjemnie, pani Chapman.|- Witam. Miło mi pana widzieć. 00:09:36:- Doktor Chapman, pan Scott.|- Doktorze Chapman. 00:09:39:- Scotty jest dziennikarzem.|- Przybył pan we właciwym momencie, panie Scott. 00:09:42:Przypadkiem byłem w Anchorage, gdy przyszła wiadomoć.|Mam nadzieję, że macie dobry materiał na artykuł. 00:09:46:- Nie wiemy nic, czego by pan pewnie już nie wiedział.|- Zupełnie nic nowego? 00:09:48:Tylko dyskutujemy na temat: co to może być.|Każdy z nas ma inny poglšd 00:09:51:- i odpowiednie argumenty.|- Gdzie doktor Carrington? 00:09:54:- W laboratorium.|- Do zobaczenia póniej. 00:09:55:Doktorze Chapman, czy to znaczy,|że już widzielicie ten samolot? 00:09:57:- Kawy, kapitanie?|- Nie, dziękuję. 00:09:59:Nasz kapitan wydaje się pieszyć, Lee. 00:10:01:- A wy dwaj dokšd?|- Idziemy z tobš. 00:10:03:- Chcemy jej powiedzieć, że le cię potraktowała.|- Ale jeli nie chcesz, bymy z tobš szli... 00:10:07:- Kiedy się za was wezmę.|- Dotarlimy aż tutaj. 00:10:19:Proszę. 00:10:21:Czeć, Pat. Witam w naszym igloo.|Jak...? 00:10:27:Cóż... 00:10:28:- Jak podróż?|- W porzšdku. Jak zwykle. 00:10:33:To dobrze. 00:10:34:- Mylę, że doktor Carrington chce cię widzieć.|- Może poczekać. Chcę z tobš porozmawiać. 00:10:39:- O czym?|- To było nieczyste zagranie. 00:10:41:- Nie denerwuj się tak.|- Dlaczego to zrobiła? Po prostu powiedz, dlaczego. 00:10:44:Cóż, nie masz najładniejszych nóg. 00:10:46:Nie musiała pisać notatki|i zostawiać jej na mojej piersi. 00:10:50:Przykro mi, Pat. 00:10:51:Szeciu ludzi czytało jš, zanim się obudziłem.|Teraz wiedzš całe Siły Powietrzne. 00:10:54:- Nie tak głono. Jeszcze usłyszš.|- I tak już pewnie słyszeli. 00:10:57:Jedynym miejscem, w którym jeszcze nie była,|jest billboard reklamowy. 00:10:59:Nie wiedziałam,|że masz takie paskudne usposobienie. 00:11:02:Czekaj, Pat, ostrożnie.|Spokojnie. 00:11:05:Poczekaj chwilkę. 00:11:07:wietnie się bawilimy,|kiedy tu u nas byłe. 00:11:10:Ale gdy zaprosiłe mnie do Anchorage,|to już przesadziłe. 00:11:13:Powiedz mi, czy naprawdę wypiła|te wszystkie drinki? 00:11:15:- Nie wylała żadnego? Ani jednego?|- Nie. 00:11:18:Jasny gwint. Mylałem, że byłem trzewy.. 00:11:20:I kolejna rzecz - dlaczego odeszła? 00:11:23:Gdy rano się obudziłem,|już cię nie było. 00:11:25:Mówiłam ci, że muszę załapać się|na samolot transportowy z powrotem tutaj. 00:11:27:- Mówiła mi?|- Nie pamiętasz? 00:11:29:Nie. 00:11:31:Zaraz po obiedzie. Opowiadałe mi wszystko|o pewnej nocy w San Francisco... 00:11:36:- Mówiłem ci o tym?|- Hm... 00:11:39:Ach... Co jeszcze zrobiłem? 00:11:41:Cóż, w pewnych momentach|zachowywałe się jak omiornica. ...
thecthulhuftagn