CENZURA Ingerencja i prewencja.pdf

(3407 KB) Pobierz
cmpct>grid_5
× rp.pl
Dodatek specjalny w 20. rocznic´ likwidacji cenzury w Polsce
I NGE R E NC JA < Sekretarz gene-
ralny KC KPZR
Leonid Bre˝niew
przemawia
w Hucie Warsza-
wa, listopad
1968 roku.
Delegacja so-
wiecka bawiła
wtedy na
V Zjeêdzie PZPR.
Cenzura
zatrzymała
zdj´cie zapewne
z powodu gestu
genseka na tle
godła polskiego.
To i dalsze zdj´-
cia w dodatku
nale˝à do tzw.
zdj´ç zakaza-
nych CAF/PAP ,
których wystaw´
zorganizowała
12 lat temu
red. Dobrochna
K´dzierska
prewencja
Czwartek | 8 kwietnia 2010
Myszki
20 lat temu zlikwido-
wano w Polsce cen-
zur´. Ludzie dobie-
gajàcy obecnie eme-
rytury pracowali
w jej zasi´gu przynajmniej przez poprzed-
nie 20-lecie. Dziennikarzom, pisarzom i saty-
rykom ci´to teksty, plastykom odrzucano
projekty, re˝yserom wyrywano sceny, a milio-
ny czytelników i widzów pozbawiano wolne-
go słowa. Z kolei ludzie młodzi, a nawet
40-latki, cenzury nie doÊwiadczyli w ogóle.
Naszym dodatkiem chcemy dziÊ jednym
przypomnieç, a drugich powiadomiç, czym
przez 45 lat tak zwanej Polski Ludowej były
u nas INGERENCJA i PREWENCJA.
Ingerencja oznaczała usuni´cie przez cen-
zora całoÊci lub cz´Êci utworu. Prewencja zaÊ
to działanie wyprzedzajàce moment rozpo-
wszechnienia utworu, a wi´c uniemo˝liwia-
jàce jego społeczny odbiór. Tym właÊnie zaj-
mował si´ Główny Urzàd Kontroli Prasy, Pu-
blikacji i Widowisk. Poza tym autor i redak-
tor cz´sto otrzymywali reprymend´ od wła-
dzy politycznej, czyli Komitetu Centralnego
Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej,
za samà prób´ nieprawomyÊlnego przekazu,
a jeÊli si´ to powtarzało – byli karani zakazem
pisania i odwoływaniem ze stanowiska.
A wi´c prewencji towarzyszyła represja.
W krajach oÊciennych – ZSRR, NRD i Cze-
chosłowacji – w ciàgu wielu lat nie stosowa-
no cenzury prewencyjnej, a jednak kaganiec
zało˝ony tam twórcom zamykał im usta bez
porównania bardziej ni˝ w PRL. Ów pozorny
paradoks wynikał z niebywałej ostroÊci re-
presji. U sàsiadów po prostu ka˝dy redaktor
i – co gorsza – niemal ka˝dy autor stawał si´
ze strachu własnym cenzorem.
U nas jednak wiele rzeczy przemycano,
omijajàc sprytnie zapisy cenzorskie oraz pi-
szàc aluzyjnie. Stàd właÊnie znane powie-
dzenie o PRL jako najweselszym baraku
obozu socjalistycznego. Autorzy nauczyli si´
pisaç mi´dzy wierszami, a czytelnicy – mi´-
dzy nimi czytaç. Cała szkoła polskiego felie-
tonu opierała si´ na tej umiej´tnoÊci. Cenzo-
rzy okazywali si´ bezradni albo przymykali
oczy. Niezmiernie rzadko, ale zdarzało si´
te˝, ˝e sam cenzor radził, jak ominàç jakiÊ
głupi zapis. U schyłku PRL, jak w epoce
upadku monarchii habsburskiej, zwykli lu-
dzie, nawet niektórzy cenzorzy, nie wierzyli
ju˝ w celowoÊç utrzymywania fikcji...
Ale wczeÊniej ka˝demu w miar´ przyzwo-
itemu człowiekowi zajmujàcemu si´ pisa-
niem cenzura niejeden raz musiała dopiec.
Publikujemy dalej przykłady przypomniane
przez kilku znanych twórców. Ze swych
skromnych doÊwiadczeƒ w „Tygodniku De-
mokratycznym” najbardziej pami´tam wal-
k´ o sformułowanie „Powstanie warszawskie
– ostatnie ogniwo wielkich polskich powstaƒ
narodowych”. W 1979 roku dla cenzora takie
okreÊlenie było niedopuszczalne. Rok póê-
niej nie chciano mi puÊciç całego reporta˝u
ze Stoczni Gdaƒskiej. Widziałem pierwszy
dzieƒ wolnej Polski i takà ocenà chciałem si´
² Ingerencja cen-
zury zaznaczona
w tekÊcie Kisiela
(Stefana Kisie-
lewskiego)
zamieszczonym
w „Tygodniku Po-
wszechnym”
podzieliç z czytelnikiem. O dziewi´ç lat
za wczeÊnie... Dopiero Êp. redaktor Krzysztof
Boruƒ poradził mi, ˝ebym zamiast własnych
ocen napisał godzina po godzinie, co widzia-
łem. Same fakty. Ze smutkiem patrzyłem
na wykastrowany materiał w druku, a˝ tu
dzwoni kolega i powiada: – Dobrze napisa-
łeÊ! Ale ˝e ci puÊcili?...
W 1987 roku w relacji z papieskiej mszy
Êwi´tej na Zaspie napisałem, ˝e przyszło lu-
dzi „milion... mo˝e dwa miliony”. – Nikt tego
nie liczył; nie podajemy! – upierał si´ cenzor.
W sprawozdaniu ze spotkania z Ojcem Âwi´-
tym na placu Defilad zauwa˝yłem harcerzy
roznoszàcych wod´ wÊród pielgrzymów.
Słysz´: – Nie było tam harcerzy! – Jak to, sam
ich widziałem! – Byli to członkowie nielegal-
nego ZHR; mam kategoryczny zapis! Zdaje
si´, ˝e wywalczyłem zamiast „harcerzy”
– „chłopców w harcerskich mundurkach”.
Takie to były zabawy z myszkami, jak nazy-
wał cenzorów Stefan Kisielewski, nawiàzujàc
do adresu centrali GUKPPiW w Warszawie:
Mysia 2. Wszyscy moi koledzy rówieÊnicy
znali ten adres. Dobrze, ˝e myszki si´ stamtàd
wyprowadziły i od 20 lat nie gryzà... ·
i ludzie
MACIEJ ROSALAK
284989176.013.png
2
Czwartek | 8 kwietnia 2010
P o obj´ciu władzy w Polsce
przez komunistów wprowa-
dzono prewencyjnà i wtórnà
kontrol´ prasy. Poczàtkowo
sprawy te znajdowały si´
w kompetencjach Wydziału
Informacyjno-Prasowego
Resortu Informacji i Propagandy PKWN (po-
tem Ministerstwa Informacji i Propagandy),
kierowanego przez Jerzego Borejsz´. Napo-
tykało to niezadowolenie innych komórek
rzàdowych, które predestynowały do nad-
zoru nad prasà, szczególnie Ministerstwa
Administracji Publicznej. Wynikało to z fak-
tu, ˝e w okresie II RP aparat kontroli umiej-
scowiony był w odpowiednich wydziałach
administracji paƒstwowej. Dlatego stwarza-
ne przez PKWN, a potem Rzàd Tymczasowy
instytucje i poszczególne struktury kontroli
prasy napotykały opór tworzàcych si´ tere-
nowych urz´dów pełnomocników, gdy˝
chcàc kontynuowaç przedwojennà prakty-
k´, one tak˝e aspirowały do sprawowania
nadzoru nad prasà.
Spory kompetencyjne pomi´dzy organa-
mi administracji publicznej a aparatem pro-
pagandy nie zostały za˝egnane, kiedy Mini-
sterstwo Bezpieczeƒstwa Publicznego (MBP)
powołało kolejny organ kontroli. Było nim
Centralne Biuro Kontroli Prasy, Kin, Radia
(Centralne Biuro Kontroli Prasy, Publikacji
i Widowisk) przy MBP, od 19 stycznia 1945 r.
na mocy rozporzàdzenia ministra Stanisława
Radkiewicza zajmujàce si´ m.in. cenzurà pra-
sy. Dyrektorem został Leon Rzendowski. Za-
rzàdzenie ministra Radkiewicza było lako-
niczne. Nie okreÊlono celów, zadaƒ, kompe-
tencji i struktury tego organu. Wydaje si´, ˝e
odnoÊne wytyczne zostały udzielone pra-
cownikom w inny sposób. „Organami Cen-
tralnego Biura na obszarach województw by-
ły wojewódzkie biura kontroli prasy, publika-
cji i widowisk (WBKPPiW), bezpoÊrednio
podporzàdkowane centrali i, podobnie jak
WUIiP, przez nià finansowane i merytorycz-
nie obsługiwane. [...] Na terenach powiatów
kontrola prasy, publikacji nieperiodycznych
druków, widowisk i bazy poligraficznej nale-
˝ała z reguły do jednoosobowych powiato-
wych pełnomocników biur wojewódzkich”.
15 listopada 1945 r. Tymczasowy Rzàd
JednoÊci Narodowej podjàł decyzj´ o od-
³ Styczeƒ 1963 roku.
Podczas polowania
w Białowie˝y odbyły si´
nieoficjalne rozmowy
Władysława Gomułki
z Nikità Chruszczowem
(wszystkie zdj´cia
stamtàd trafiły
do zamkni´tego
Archiwum II znajdujàcego
si´ pod specjalnym
nadzorem)
< Marsz głodowy w Łodzi
zorganizowany 7 czerwca
1981 roku
CodziennoÊç cenzora
Radzieckim – jest trwałym czynnikiem roz-
woju naszej recesji i protekcjonizmu”. Za ten
skandal osoba nadzorujàca numer oficjalne-
go organu prasowego KC PZPR zapłaciła
dyscyplinarnym zwolnieniem z pracy.
Dla unikni´cia podobnych zdarzeƒ cenzo-
rów wyposa˝ano w bardzo szczegółowe in-
strukcje. W pierwszym rz´dzie była to podzie-
lona na działy tematyczne „Ksi´ga zapisów
i zaleceƒ”. Zawierała ona drobiazgowe przepi-
sy, jakie informacje nale˝y zatrzymywaç, a ja-
kie puszczaç w obieg. Wedle jej nakazów cen-
zor musiał zarówno likwidowaç wszelkà kry-
tyk´ władz partyjnych i paƒstwowych, ale te˝
np. kpiny i naigrywania si´ z telewizji, funkcjo-
nujàcego w niej „poziomu propagandy i j´zy-
ka”, a wszystko do „zapewnienia właÊciwego
klimatu społecznego wokół tej instytucji”. Na-
wet dowcipy z festiwalu piosenki ˝ołnierskiej
w Kołobrzegu „Ksi´ga” uznawała z niedo-
puszczalne. Bo z wojskiem nie było ˝artów.
„Cenzura wykreÊliła z noweli Bajona
– »Szedłem z Wojskiem Polskim od Lenino
do Berlina i potrafi´ odró˝niç wystrzał
od pierdni´cia«, nie dlatego, ˝e słowo pierd-
ni´cie jest nieprzyzwoite, ale dlatego, ˝e cen-
zura uznała, ˝e jest to słowo obraêliwe dla
Wojska Polskiego” – skar˝ył si´ publicznie
w 1973 r. podczas zjazdu Zwiàzku Literatów
Polskich Jarosław Iwaszkiewicz.
„Ksi´g´ zapisów i zaleceƒ” uzupełniał
przeglàd tekstów niedopuszczonych
do druku, tzw. Przeglàd Ingerencji, wydawa-
ny w formie biuletynów dziennych, dwuty-
godniowych oraz podsumowujàcych – mie-
si´cznych i kwartalnych. Na zamówienie
spoza GUKPPiW tworzono te˝ oceny i anali-
zy. Istniał równie˝ „Wykaz zb´dnych inter-
wencji”, w którym analizowano teksty, za-
trzymane przez nadgorliwych cenzorów,
SYSTEM | Dopóki działania urz´du spowijała mgła tajemniczoÊci, wzbudzało to strach
P rawie absolutna kontrola
ich czeka. Pisarz Jerzy Putrament zapami´-
tał, i˝ Berman poinstruował obecnych słowa-
mi: „Dla was jako pracowników kontroli pra-
sy wa˝nym jest mieç poczucie granic krytyki,
granic dopuszczalnej krytyki. I gdybyÊcie za-
pytali o recept´, jak wytyczyç, jak uchwyciç,
jak mieç magiczne tabelki, to odpowiem, ˝e
nie ma” – po czym dodawał: „naszym wspól-
nym wysiłkiem b´dziemy szukali rozwiàza-
nia codziennie, co godzin´”.
Faktycznie, pomimo pomocy doradców
z Moskwy i wydaniu w lipcu 1946 r. przez Kra-
jowà Rad´ Narodowà dekretu, który dawał
cenzorom niczym nieograniczonà władz´
nad wszelkimi Êrodkami przekazu (ich decy-
zje były ostateczne i nie podlegały apelacji),
budowa całego systemu kontroli trwała kilka
lat. Od połowy lat 50., choç stalinowski terror
był ju˝ wspomnieniem, działania GUKPPiW
okazywały si´ bardzo skuteczne i to pomimo
˝e zatrudniano niespełna pi´çset osób. Mogli
działaç efektywnie, poniewa˝ nastàpiło – jak
to ujàł Stefan Kisielewski w artykule dla dru-
goobiegowego pisma „Zapis” – „przyzwycza-
jenie piszàcych, aby myÊleli i formułowali swe
myÊli w pewien okreÊlony sposób, bo pisanie
w inny sposób b´dzie likwidowane lub przez
odpowiednie skreÊlenia zmieniane”.
Potem artykuły w gazetach cenzurowali
redaktorzy naczelni, wydawcy ksià˝ki, a fil-
my uczestnicy pokazów kolaudacyjnych.
W radiu i telewizji zajmowało si´ tym kierow-
nictwo przedsi´biorstw. Na własnà r´k´
kontrolà parali si´ te˝ ludzie sprawujàcy
wa˝ne funkcje partyjne.
„W ogóle istnieje du˝a rozpi´toÊç mi´dzy
naszym post´pem materialnym a brakiem
»post´pu wolnoÊci«. Np. sekretarz KW (Ko-
mitetu Warszawskiego PZPR – przyp. aut.)
czyta wszystkie teksty kabaretów i osobiÊcie
odrzuca te, które – jak twierdzi – sà skiero-
wane przeciwko władzy” – zapisał pod da-
tà 9 maja 1974 r. w swoim dzienniku minister
kultury Józef Tejchma. Jednym słowem cen-
zor znajdował si´ na samym koƒcu tego łaƒ-
cucha i otrzymywał do oceny produkt skon-
trolowany ju˝ kilkakrotnie.
nad Êrodkami masowego
przekazu pozwalała wła-
dzom PRL na kreowanie na-
miastki rzeczywistoÊci.
Do jej funkcjonowania na co
dzieƒ wystarczała praca led-
wie pół tysiàca ludzi.
„Po raz pierwszy usłyszałem wtedy nazw´
urz´du. Nie skojarzyło mi si´ zupełnie nic.
MyÊlałem, ze to b´dzie papierkowa robota
w biurze” – opowiadał były cenzor w ksià˝ce
Pawła Misiornego „Ja, Tomasz Strzy˝ewski”.
„Ujrzałem setki zapisów i przykładów inge-
rencji. Zobaczyłem, ˝e cenzura niszczy wszyst-
ko, czuwa nad najdrobniejszymi sprawami. To
mnie poraziło!” – wspominał Strzy˝ewski.
DrobiazgowoÊç systemu
Nadkontrolerzy kontroli
Pomimo i˝ kontrola była tak wielostop-
niowa wpadki wcale nie nale˝ały do rzadko-
Êci. O tym, jak ˝ycie lubi byç złoÊliwe, przeko-
nali si´ cenzorzy z urz´du przy ul. Mysiej
w Warszawie choçby pod koniec grud-
nia 1978 r., kiedy na pierwszej stronie „Try-
buny Ludu” puszczono do druku informa-
cj´, i˝: „Wymiana handlowa – a ÊciÊlej mó-
wiàc współpraca gospodarcza ze Zwiàzkiem
Kiedy w maju 1945 r. odbyła si´ w Warsza-
wie pierwsza konferencja rzàdowa poÊwi´-
cona budowie aparatu cenzury, co nadzoro-
wało Ministerstwo Informacji i Propagandy,
prowadzàcy obrady Jakub Berman nie po-
zostawiał obecnym złudzeƒ, jak ci´˝ka praca
SEBASTIAN LIGARSKI (IPN)
ANDRZEJ KRAJEWSKI (IPN)
284989176.014.png 284989176.015.png 284989176.016.png 284989176.001.png
 
Czwartek | 8 kwietnia 2010
3
Krótki kurs
Moje boje z Mysià
historii
GUKPPiW
³ Portal GUKPPiW z ul. Mysiej 2 w Warszawie (obecnie przeniesiony do siedziby PAP)
URZÑD | Był dyspozycyjny wobec dyrektyw płynàcych
z KC PPR, a potem KC PZPR, i doskonale realizował
nało˝one na siebie zadania
Trz´sienie ziemi w Pile
dzieleniu cenzury od MBP. Powołano Głów-
ny Urzàd Kontroli Prasy, Publikacji i Wido-
wisk podporzàdkowany Prezydium Rady
Ministrów. Zmiana ta i tak nie zakoƒczyła
sporów kompetencyjnych pomi´dzy po-
szczególnymi agendami rzàdowymi, a tak˝e
nie wpłyn´ła znaczàco na zmian´ wizerunku
MBP, które nadal postrzegano jako główny
organ kontroli prasy. Ostatecznie 5 lipca
1946 r. dekretem powołano GUKPPiW pod-
legły prezesowi Rady Ministrów, na mocy
którego stał si´ on naczelnym organem kon-
troli w paƒstwie.
W praktyce od 1948 r. stał si´ centralnym
oÊrodkiem nadzoru nad prasà, gdy˝ skupił
w swoich r´kach całokształt zagadnieƒ z nià
zwiàzanych. Był dyspozycyjny wobec dyrek-
tyw płynàcych z KC PPR, a potem KC PZPR
i doskonale realizował nało˝one na siebie za-
dania, a niektóre z nich sam inspirował. De-
kretem z 28 lipca 1948 r. znowelizowano usta-
w´ o tym organie de iure, nadajàc mu upraw-
nienia, które posiadał ju˝ wczeÊniej (m.in.
nadawanie koncesji, decyzje o nakładach
i obj´toÊci przej´te po likwidacji MIiP). Kolej-
na nowelizacja z 22 kwietnia 1952 r. poszerza-
ła jego kompetencje. Nowy statut z 1972 r.
wprowadził zmiany w strukturze organiza-
cyjnej cenzury. Dotychczasowe urz´dy woje-
wódzkie i miejskie przekształcono w delega-
tury, co wa˝niejsze jednak Urzàd został wyj´-
ty spod kodeksu post´powania administra-
cyjnego i nadano mu statut organu kontroli.
Kolejna zmiana dokonała si´ po wprowadze-
niu nowej reformy administracyjnej w 1975 r.
i 16 delegaturom w najwi´kszych miastach
podporzàdkowano 35 oddziałów.
Jednym z najcz´Êciej wysuwanych postu-
latów podczas karnawału „SolidarnoÊci” by-
ła likwidacja cenzury. Władze nie zgodziły
si´ na taki akt, lecz ograniczyły jego rol´
w lipcu 1981 r. na mocy ustawy konsultowa-
nej przez prawników zwiàzanych z NSZZ
„SolidarnoÊç” i przedstawicieli Komitetu
Porozumienia Stowarzyszeƒ Twórczych
i Towarzystw Naukowych. Najwa˝niejszà
zmianà była mo˝liwoÊç odwołania od decy-
zji GUKPPiW do Naczelnego Sàdu Admini-
stracyjnego. Ustaw´ znowelizowano
w 1983 r. Ostatecznie 11 kwietnia 1990 r.
Urzàd przestał istnieç na mocy nowej usta-
wy o prawie prasowym. ·
Janusz Rewiƒski
satyryk, aktor
– Scenariusze programu kabaretu Tey od-
dawaliÊmy pracownikowi, który wiózł je
do Warszawy, na Mysià. Stamtàd teksty
wracały z wykreÊlonymi pointami. Gdy po-
jawiała si´ gra słów w rodzaju „haraszo,
czyli horror show”, cenzor momentalnie
wyrzucał „horror show”.
Zdarzało si´ te˝, ˝e program kabaretu za-
twierdzano po tym, jak na przedstawieniu
pojawił si´ pracownik delegatury Urz´du
Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk w Po-
znaniu. Obserwował reakcj´ widowni
i skreÊlał nawet to, czego nie rozumiał. Pa-
mi´tam taki dialog z Zenonem
Laskowikiem. „Czy słyszałeÊ, ˝e w Pile by-
ło trz´sienie ziemi?”. „Nie w Pile, tylko
w Chile” – odpowiadał Laskowik i pokazy-
wał r´kà: „Tu le˝y Chile, a Piła le˝y
tak”. I ludzie trz´Êli si´ ze Êmiechu. Przy-
znaj´, ˝e do dziÊ nie bardzo wiem dlacze-
go. Cenzor te˝ pewnie nie wiedział, ale dla
pewnoÊci wykreÊlił.
A finał dialogu wyglàdał tak: „Nie w Chile,
w Pile. èle posiali kukurydz´ i naczelnik
gminy kazał wziàç ziemi´ w sito i trz´Êli
do ziarna”. I t´ point´ cenzor tak˝e wywalił.
Nie zrezygnowaliÊmy z tego skeczu i wtedy
wkraczał do akcji dyrektor Estrady. Co
dzieƒ pilnował, ˝ebyÊmy tego ˝artu nie po-
wtarzali. Nie zawsze mu si´ udawało
i któregoÊ dnia pojawił si´ rozeêlony apa-
ratczyk z Piły. Okazało si´, ˝e tamtejszy
pierwszy sekretarz miał nam za złe, i˝ êle
mówimy o jego mieÊcie.
Mam dokument, w którym pan dyrektor
ostrzega, ˝e jeÊli tak dalej pójdzie, zaka˝e
nam pracy. A to ju˝ Êmieszne nie było.
–notował Bartosz Marzec
Stra˝ak zamiast policjanta
(fragment opowiadania)
aby na tych przykładach uczyç wszystkich
elastycznoÊci.
Wyposa˝eni w te instrukcje pracownicy
GUKPPiW kontrolowali praktycznie wszyst-
ko, co ukazywało si´ na piÊmie, wizytowali
wystawy w muzeach, recenzowali plakaty,
zaproszenia, obserwowali próby sztuk te-
atralnych, kolaudowali filmy i programy ra-
diowe oraz telewizyjne. Podczas swej wyt´-
˝onej pracy ka˝dego miesiàca ingerowali
w sprawdzane materiały od 600 do na-
wet 1000 razy. Przy czym zawsze dbano, ˝e-
by liczba interwencji nie była ani zbyt mała,
co Êwiadczyłoby o nadmiernym liberali-
zmie, ani zbyt du˝a, co mogłoby wywoływaç
wra˝enie represyjnoÊci.
150 nazwisk. Trafili na nie m. in.: Jerzy Andrze-
jewski, Jacek Bocheƒski, Kazimierz Brandys,
Marian Brandys, Zbigniew Herbert, Stefan Ki-
sielewski, Andrzej Kijowski, Antoni Słonimski,
Wanda Wiłkomirska i wiele innych sławnych
osób. Represje wobec buntowników nie koƒ-
czyły si´ nawet po Êmierci. Gdy zmarł Melchior
Waƒkowicz, z 19 materiałów prasowych na jego
temat, cenzura zdj´ła 15 w całoÊci, a cztery po-
zostałe mocno okroiła.
Ten rodzaj kary miał t´ zalet´, ˝e władze
nie musiały nikomu wytaczaç procesów po-
litycznych, a jednoczeÊnie osiàgały zamie-
rzony efekt zastraszenia Êrodowisk twór-
czych. Dopóki cenzorzy działali zakulisowo,
a cały system spowijała mgła tajemniczoÊci,
wzbudzało to niewàtpliwie strach. Jednak
wiosnà 1977 r. cenzor Tomasz Strzy˝ewski
przemycił do Szwecji kopi´ tajnej „Ksi´gi za-
pisów i zaleceƒ”. Jej treÊç wstrzàsn´ła polski-
mi elitami intelektualnymi.
„Ci ludzie wszystko wiedzà o swoich
zbrodniach i bzdurach, to sà cynicy najwi´k-
si jacy istniejà, groza wieje z tego dokumen-
tu” – zapisał zaszokowany Stefan Kisielew-
ski. JednoczeÊnie uchylenie ràbka tajemnicy
powodowało, ˝e najwa˝niejszy element sys-
temu – strach ofiar – bardzo osłabł.
„TyÊ jest, cenzuro, wcale nie taka straszna/
Nie kazamaty ani krople słonej wody/ Co pły-
nà po ciemnych i kamiennych Êcianach, / Nie
Êwist pejcza i krwawe zakl´cia, /Wesoło gwi˝-
d˝e czajnik, kawy domowy zapach/ w kàtach
si´ rozpiera i słychaç wysoki/ Perlisty Êmiech
za˝ywnej urz´dniczki/ Która trzyma w r´kach
zwyczajne no˝yczki” – opowiadała czytelni-
kom napisana wówczas przez Adama Zaga-
jewskiego „Mała piosenka o cenzurze”. Widok
tak banalnego oblicza zła powodował, ˝e bunt
stawał si´ nieuchronny. ·
Marek Nowakowski
pisarz
MieliÊmy szkopuł. Ja i Redaktor. Jemu
opowiadanie si´ spodobało i chciał druko-
waç. Dla mnie to była nobilitacja: druk
w najpowa˝niejszym miesi´czniku literac-
kim stolicy. Szpalty korekt cieszyły moje
oko. Były w trzech egzemplarzach. Jeden
wrócił z cenzury. Redaktor osadził papiero-
sa w szklanej lufce. Długi czas nie zapalał
i dumał. Patrzyłem sm´tnie w długie paski
korektorskiego składu. Rzecz dotyczyła
ucieczki starców z domu spokojnej staro-
Êci. Nocà przywieziono tam trumny ze
spółdzielni stolarskiej specjalizujàcej si´
w wyrobie tego asortymentu. Starcy majà
płytki sen i bez trudu odkryli przyczyn´
nocnego hałasu. Popadli w panik´.
– B´dà wykaƒczaç – przekazywali sobie
złowró˝bnà wiadomoÊç.
Ju˝ to sformułowanie spowodowało wy-
krzyknik cenzora. Ale miar´ jego
cierpliwoÊci przebrała ucieczka starców
i pogoƒ za nimi. Âcigała ich milicja.
– Absolutnie nie zgadzajà si´ na milicj´
– rzekł Redaktor i dodał, i˝ wcale nie prze-
konał ich argument o humanitarnych
wzgl´dach poÊcigu. Wczesna wiosna była
wtedy i chodziło przecie˝ o zdrowie obozu-
jàcych w plenerze uciekinierów.
– Dopatruj´ si´ w tym szyderstwa w szer-
szym aspekcie. Decyzja cenzora oznaczała
dla mnie koniec nadziei na druk opowiada-
nia.
Nagle zgaszone dotàd i apatyczne oczy
Redaktora rozbłysły intensywnie. Zapalił
wreszcie papierosa.
– Eureka! – wykrzyknàł.
Pochylił si´ nad tekstem.
– A gdyby tak... dajmy na to – przeciàgał
słowa – milicj´ zamieniç na stra˝ po˝arnà.
Niech Êcigajà ich stra˝acy. Popatrzyłem
na niego zaskoczony. On ju˝ z korekty po-
czàł wyławiaç gliniarzy i zamieniaç ich
na stra˝aków.
– Popatrz! – tłumaczył. – To nabiera jesz-
cze bardziej przewrotnego znaczenia.
Wyrobiony czytelnik natychmiast skojarzy
o kogo chodzi w istocie. Kamufla˝ wzmoc-
ni wymow´ tekstu. Zresztà zostawimy tu
i tam pewne drobiazgi niepozostawiajàce
wàtpliwoÊci.
Wahałem si´, czy przystaç na takà kosme-
tyk´. Ale bardzo pragnàłem, ˝eby
opowiadanie ujrzało Êwiatło dzienne. Zgo-
dziłem si´ wi´c. Wtedy Redaktor ze
stra˝akami, którzy zluzowali ze wszystkich
posterunków milicjantów, pobiegł z powro-
tem do cenzury. Wrócił rozpromieniony.
– PrzechytrzyliÊmy ich! – obwieÊcił
w drzwiach, potrzàsajàc plikiem szpalt.
Sam uwierzyłem w mocniejszà wymow´
tekstu i czytajàc na spotkaniach z czytelni-
kami fragmenty opowiadania
akcentowałem z naciskiem słowo „stra˝ak”
w ró˝nych odmianach i sytuacjach. Słucha-
cze na ogół bezbł´dnie odczytywali
intencj´ kamufla˝u i wyra˝ali uznanie. Tylko
raz pewien młody człowiek powiedział: Ja
tego nie rozumiem. Dlaczego stra˝acy? To
zupełnie bez sensu. Nie dał si´ przekonaç.
(...)
Najwa˝niejsze: kadry
Jednym z najwa˝niejszych, a byç mo˝e na-
wet najistotniejszym elementem pracy cenzora
było orzeczenie, które jednostki sà najniebez-
pieczniejsze dla systemu oraz nast´pnie wystà-
pienie do właz o zgod´ na ich przykładowe
ukaranie. GUKPPiW tolerował zdj´cie prze-
ci´tnie około pi´ciu artykułów jednego autora
w ciàgu roku, potem zaczynał wyciàgaç wobec
niego konsekwencje. NajboleÊniejszà był zakaz
publikacji i pojawiania si´ w mediach. Taka oso-
ba po prostu znikała i nie dopuszczano, by po-
jawiała si´ choç informacja o tym, ˝e istnieje. Co
gorsza, ukarany twórca tracił mo˝liwoÊç zara-
biania na ˝ycie, co zwykle oznaczało popadni´-
cie w powa˝ne tarapaty finansowe. W drugiej
połowie lat 70. po akcjach protestacyjnych
w Êwiecie kultury, przez listy osób ukaranych
zakazem publikacji przewin´ło ponad
„Portret artysty z czasu dojrzałoÊci”
– wydawnictwo NOW-a, 1987 r.
284989176.002.png 284989176.003.png 284989176.004.png 284989176.005.png
 
4
Czwartek | 8 kwietnia 2010
Dokument haƒby
CENZOR | Owszem, „Czarna ksi´ga cenzury” stawia włosy na głowie, ale diabeł tkwił mi´dzy wierszami
N asz program b´dzie
postaç wkrótce po podj´ciu przezeƒ pracy.
Nadto losy zamordowanego w Katyniu
dziadka popchn´ły cenzora do antyre˝imo-
wego wystàpienia.
WàtpliwoÊci rozwiewa redaktor „Aneksu”
Eugeniusz Smolar, co wa˝ne: traktowany z
niech´cià we wspomnieniach bohatera.
„…Uwagi dotyczàce kwestii finansowych nie
powinny przysłaniaç istotnych motywacji
patriotycznych, którymi bez wàtpienia kie-
rował si´ T. Strzy˝ewski, miesiàcami kopiu-
jàc dokumenty cenzury, a nast´pnie prze-
mycajàc je do Szwecji”.
z cenzorskimi zaleceniami nijak si´ ma do re-
aliów, ale trafnie powiada J. Bralczyk, ˝e całkowi-
ta niezale˝noÊç propagandowego opisu od rze-
czywistoÊci jest manifestacjà siły.
Zarazem dostrzec mo˝na staranie o dys-
trybucj´ informacji. Społeczeƒstwo dzielone
jest na rozmaite grupy o ró˝nym stopniu po-
informowania. Wiedzieç gdzie, co i ile mo˝na
powiedzieç, to wa˝na kompetencja, której
si´ nabywa, obcujàc z cenzurà.
Narzuca si´ zarazem pytanie o szczegóło-
woÊç zapisów. „Czarna ksi´ga” chwyta bo-
wiem moment, gdy ich liczba i drobiazgo-
woÊç si´gn´ła zenitu. Partyjni decydenci kon-
statowali post factum nadmiar regulacji. Ten
niepohamowany (przynajmniej do momen-
tu publikacji ksi´gi) rozrost wynika z konflik-
tu urz´dniczej „logiki stosownoÊci” i partyjnej
„logiki konsekwencji”. Cenzor bowiem wikła-
ny jest przez swych mocodawców w nieroz-
wiàzywalny dylemat bycia elastycznym tam,
gdzie istniejà wyraêne zalecenia, i pryncy-
pialnym tam, gdzie brak jakichkolwiek wy-
tycznych. A skoro nie radzi sobie z tym amba-
rasem, to nale˝y przymno˝yç mu wskazó-
wek, a nadto przypominaç cenzorom, ˝e
„ka˝da wasza decyzja jest decyzjà politycznà”
(Stefan Olszowski). GUKPPiW pełnił rol´ zde-
rzaka, którego istnienie dawało patent na nie-
winnoÊç decydentom partyjnym („za du˝o
wam skreÊlili, my to zmienimy”).
od czasu do czasu mo˝na coÊ z cenzorem zała-
twiç, obgadaç. Okazało si´, ˝e od urz´dników
mało zale˝y”. Protesty wyra˝one w roku 1977
w listach episkopatu, PEN Clubu czy towa-
rzystw Socjologicznego i Filozoficznego nie
pozostawiały złudzeƒ: przekonywanie, ˝e sys-
tem jest dobry, lecz tu i ówdzie wypaczajà go
rozwielmo˝nione instytucje, skazane jest
na pora˝k´. Odło˝onym skutkiem publikacji
„Czarnej ksi´gi” była zatem ustawa o kontroli
publikacji z 1981 r., pierwsza w dziejach PRL,
która poddawała aparat kontroli myÊli jakie-
muÊ, nawet jeÊli momentami tylko iluzorycz-
nemu, społecznemu nadzorowi (formalny za-
kaz sporzàdzania zapisów na nazwiska, in-
stancyjnoÊç, kontrola sàdowa, zaznaczanie in-
gerencji w publikowanym tekÊcie).
niedługo wyłàcznie mil-
czeniem. A reszta?
Równie˝ milczeniem
przerywanym okrzyka-
mi entuzjazmu” – gorz-
ko kpił w latach gier-
kowskiej propagandy jeden z kabaretów.
˚art ów nie znalazł słuchaczy – usun´ła go
cenzura. W tej zadekretowanej ciszy grzmot-
n´ło w roku 1977. „Zapoznałem si´ z […] do-
kumentem, który podnosi włosy na głowie,
z którego tchnie czyste szaleƒstwo, i to ru-
skie, Êredniowieczne, bizantyjsko-azjatyc-
kie. JakiÊ facet z cenzury uciekł za granic´
i ogłosił tam zalecenia szczegółowe Urz´du
Kontroli z lat 1974 – 1977, te właÊnie, któ-
rych nie znamy, a którymi si´ oni kierujà. CoÊ
niesłychanego! Drobiazgowo wyliczone,
o czym nie wolno pisaç [...]. Ci ludzie wszyst-
ko wiedzà o swoich zbrodniach i bzdurach,
to sà cynicy najwi´ksi, jacy istniejà, groza
wieje z tego dokumentu. MyÊlałem, ˝e o cen-
zurze wiem wszystko, tymczasem wiedzia-
łem jeszcze mało” – Stefan Kisielewski zano-
tował pierwsze wra˝enia po eksplozji.
Czarne listy
Kajety i dokumenty, które dotarły
do Szwecji, ukazywały czytelnikom szokujà-
cà rozległoÊç i drobiazgowoÊç działaƒ podej-
mowanych przez GUKPPiW. Poczàwszy
od list nazwisk autorów skazanych na zapo-
mnienie, a skoƒczywszy na utajnionych in-
Zmieniç wydêwi´k
Ujawnienie „dokumentu haƒby” (J. Tejch-
ma) nie przeszkodziło dostrzec baczniejszym
obserwatorom, np. publikujàcemu w pod-
ziemnym „Zapisie” J. Karpiƒskiemu, ˝e „nie
jest to pełna informacja o funkcjonowaniu
cenzury. Cenzura stosuje te zapisy i zalecenia,
lecz jednoczeÊnie daleko poza nie wykracza”.
„Rutynowany cenzor nie myÊlał o tym, ˝eby
wstrzymaç cały tekst, tylko o tym, ˝eby zmie-
niç słowo, zmieniç lekko znaczenie zdania, coÊ
złagodziç, poprawiç wydêwi´k” – opowiada
w reporta˝u Pawła Misiora pracownik urz´-
du. Nic dziwnego zatem, ˝e w 1974 r. z „Tygo-
dnika Powszechnego” cenzura wyci´ła dema-
skujàcy jà rysunek L. Biernackiego, na którym
król zasiadajàcy na tronie mówi do swojego
sługi: „Niech płaczà! Trzeba im tylko delikatnie
zasugerowaç, ˝e płaczà ze szcz´Êcia”.
Owszem, „Czarna ksi´ga” stawia włosy
na głowie, ale diabeł tkwił mi´dzy wier-
szami. ·
Losy zamordowanego
w Katyniu dziadka popchn´ły cenzora
do antyre˝imowego wystàpienia
Facet z cenzury
Tomasz Strzy˝ewski, od 1975 r. pracujàcy
w krakowskiej delegaturze Głównego Urz´-
du Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk,
w lutym 1977 r. umknàł do Szwecji. Uwiózł ze
sobà 700 stron notatek i dokumentów poka-
zujàcych kuchni´ (czy lepiej kazamaty) pe-
erelowskiej policji myÊli. Na jesieni opubli-
kował je emigracyjny „Aneks”, powiadomiły
o nich Êwiatowe media, wreszcie „Czarna
ksi´ga cenzury” ukazała si´ w Polsce w impo-
nujàcym, jak na warunki podziemia, nakła-
dzie 1500 egzemplarzy. Rzecz czytano w Ra-
diu Wolna Europa.
Historia wywiezienia dokumentów i ich
publikacji obrosła polemikami pełnymi
osobistych ataków, na co wpływ miała za-
równo nieufnoÊç Êrodowisk emigracyjnych
(podejrzewano esbeckà prowokacj´), jak
i finansowe nieporozumienia, a wreszcie
i podziały polityczne. Motywy Strzy˝ew-
skiego rekonstruujemy na podstawie jego
własnych deklaracji, co wymaga wpierw
przejÊcia mimo kuriozalnej stylistyki jego
autobiografii, właÊciwej opowieÊciom „˝oł-
nierza-samochwała”. Kluczowà intencjà je-
go działaƒ była ch´ç zdemaskowania cenzu-
ry. Odsłoniła mu ona całà swà przera˝ajàcà
formacjach o zagro˝eniach dla ˝ycia obywa-
teli, potwierdzajà one bon mot Strzy˝ewskie-
go: nie dlatego sà przest´pcze, ˝e sà tajne, ale
sà tajne, poniewa˝ dowodzà przest´pstwa.
W j´zykoznawczej analizie „Czarnej ksi´gi”
D. Galasiƒski i A. Jaworski wskazujà m.in.
na specyficzny tryb formułowania zapisów (po-
leca si´…, nale˝y eliminowaç…) właÊciwy władzy
całkowicie anonimowej i zarazem wszechpo-
t´˝nej. Owszem, obraz Êwiata tworzony zgodnie
Kto decyduje?
Rewolucyjny charakter publikacji w sa-
mych latach 70. polegał m.in. na odkryciu, ˝e
to nie kierowani panicznym strachem
przed odpowiedzialnoÊcià szeregowi cenzo-
rzy sà êródłem drakoƒskich regulacji. M. Cho-
jecki wspomina: „In˝ynieria dusz działała ina-
czej, ni˝ zdawało si´ opozycji. MyÊleliÊmy, ˝e
> ZAPISY CENZORSKIE (WYBÓR)
· Nale˝y eliminowaç informacje o bezpo-
Êrednim zagro˝eniu ˝ycia i zdrowia ludzi
spowodowanym przez przemysł i Êrodki
chemiczne stosowane w rolnictwie.
· Wszelkie publikacje Stefana Kisielewskie-
go mo˝na zwalniaç do druku po uprzedniej
(ka˝dorazowej) konsultacji z GUKPPiW.
· Nie nale˝y dopuszczaç do ˝adnych pole-
mik z materiałami opublikowanymi na ła-
mach „Trybuny Ludu” i „Nowych Dróg”.
· Nie nale˝y zwalniaç ˝adnych materiałów
na temat wyburzenia we Wrocławiu zabyt-
kowych młynów Êw. Klary.
· Nie dopuszczaç do publikowania informacji
z zebraƒ i wieców młodzie˝y i studentów
arabskich i afrykaƒskich przebywajàcych
czasowo w Polsce, na których atakowane
sà re˝imy krajów arabskich i afrykaƒskich.
· Nie nale˝y stosowaç okreÊlenia Niemcy
w odniesieniu (współczeÊnie) do obszaru
lub paƒstwa NRD.
· Nie nale˝y zwalniaç ˝adnych informacji
o wypadku w Słubicach, w wyniku którego
zgin´ło dwóch ˝ołnierzy, nauczycielka
i uczeƒ, a 14 uczniów odniosło rany. Zale-
cenie nie dotyczy „Gazety Zielonogór-
skiej” (5. V. 75, anul. 13. VII. 75).
· Nie nale˝y dopuszczaç do publikacji ˝ad-
nych materiałów dotyczàcych ruchu hip-
pies w Polsce, utrzymanych w tonie apro-
bujàcym, tolerancyjnym, lekcewa˝àcym
itp. Mo˝na publikowaç jedynie materiały
jednoznacznie krytyczne.
· W dniu 27.1.1977 r. odb´dzie si´ premie-
ra filmu K. Zanussiego „Barwy ochronne”.
Nie nale˝y podawaç ˝adnych informacji
o tej imprezie, jak równie˝ wzmianek,
omówieƒ, reklamy filmu, zarówno przed,
jak i po premierze.
<<< Szef komu-
nistów NRD
Erich Ho-
necker na
polowaniu
w Polsce
<< Spychalski,
Gomułka i
Cyrankiewicz
na przyj´ciu
w URM z oka-
zji 22 lipca
w 1970 roku
< Ostrzelany
portret Bieruta
w gmachu
poznaƒskiej bez-
pieki w czerwcu
1956 roku
ALEKSANDER PAWLICKI (IPN)
284989176.006.png 284989176.007.png 284989176.008.png
 
Czwartek | 8 kwietnia 2010
5
Ucieczka ze Êwiata
orwellowskiego
Moje boje z Mysià
Cieƒ X Pawilonu
Stanisław Krupa
dziennikarz „Kuriera Polskiego”, wczeÊniej ˝ołnierz
batalionu AK „ZoÊka”, powstaniec warszawski
wi´ziony po wojnie przez komunistów
PROTEST | Z rozmowy z Tomaszem Strzy˝ewskim...
T omasz Strzy˝ewski w liÊcie
Moja ksià˝ka „X Pawilon – wspomnienia
AK-owca z wi´zienia na Mokotowie”, by-
ła drukowana w „Kurierze Polskim”
w odcinkach, jeszcze w czasach PRL, ty-
le ˝e w okresie najwi´kszego zrywu
„SolidarnoÊci”, bo w 1981 r. Narodziny
publikacji nietypowe. Prze˝ycia wi´zien-
ne z lat 1949 – 1953 tkwiły we mnie
mimo upływu czasu i cz´sto je wspomi-
nałem. Z poczàtkiem wiosny 1981 r.
przy jakiejÊ okazji zaczàłem je opowia-
daç Maçkowi Łukasiewiczowi,
ówczesnemu kierownikowi wydania nie-
dzielnego „KP”.
– Ty nie opowiadaj, tylko pisz – przerwał mi.
– Maciek, tego nie da si´ wydrukowaç,
cenzura nie puÊci – odparłem.
– Spróbujemy. Powalczymy, mo˝e si´ uda.
Z tà propozycjà poszliÊmy do naczelnego
redaktora Cezarego Le˝eƒskiego.
Miał podobne wàtpliwoÊci co ja, ale po-
mysł zaakceptował, z tym ˝e polecił mi
napisaç pierwsze dwa odcinki, które zo-
stanà przesłane do cenzury celem
wybadania ich opinii. Odparłem, ˝e oficjal-
nà drogà nic nie zdziałamy.
Ja pójd´ z tymi odcinkami osobiÊcie
do kierownika warszawskiego oddziału
cenzury Mariana A. Razem studiowaliÊmy
prawo, wprawdzie si´ nie przyjaêniliÊmy,
ale si´ znamy.
Tak zrobiłem. A. przeczytał oba odcinki
i powiedział: – Wiesz co, Krupa, ja ci ten
materiał b´d´ puszczał, ale pod warun-
kiem: odp…… si´ od Zwiàzku Radzieckiego,
ani słowa krytyki o naszym wschodnim sà-
siedzie. Dla przykładu z pierwszego
odcinka, tam gdzie piszesz o komendan-
cie X Pawilonu mjr Serkowskim, wykreÊl
słowa byłego majora NKWD, mo˝e to si´
êle kojarzyç.
Z poleceniem oczywiÊcie si´ zgodziłem,
gorzej z jego dotrzymaniem. Jak tu
na przykład pisaç o Kazimierzu Kobylaƒ-
skim, jednym z oskar˝onych
w moskiewskim procesie szesnastu, o je-
go opowieÊci o podst´pnym aresztowaniu
przywódców Polski podziemnej i nie wspo-
mnieç o NKWD. Albo jak pisaç o majorze
Łupaszce, który najci´˝sze walki toczył
właÊnie najpierw z partyzantkà, a póêniej
z regularnym wojskiem sowieckim. Wy-
brnàłem z tego w jedyny dost´pny sposób.
Pisałem po prostu dwie wersje: jednà okro-
jonà, strawnà dla cenzury, a drugà szerszà,
zgodnà z tym, co wysłuchałem od współto-
warzyszy celi. T´ drugà odkładałem
na półk´ z nadziejà, ˝e mo˝e kiedyÊ uda
si´ jà wydrukowaç.
Udało si´. W 1989 r. małe wydawnictwo
Omnipres, kierowane przez tego samego
Macieja Łukasiewicza (w stanie wojennym
został wyrzucony z „Kuriera”, a póêniej ob-
jàł redakcj´ „Rzeczpospolitej”), wydało
ksià˝k´ pt. „X Pawilon – wspomnienia AK-
-owca z wi´zienia na Mokotowie”. Nakład
w wysokoÊci 100 tys. egzemplarzy roz-
szedł si´ w par´ tygodni...
do Komitetu Samoobrony
Społecznej KOR napisał:
„UÊwiadomiwszy sobie
ogrom zdecydowałem si´
[opublikowaç] najobszer-
niejszà i dobranà w najbar-
dziej reprezentatywny sposób cz´Êç doku-
mentacji tajnej GUKPPiW”. Dokumentacja ta
spełniła podobnà rol´ co o niemal çwierç
wieku wczeÊniejsze rewelacje pułkownika
Józefa Âwiatły.
Brat Tomasza Ryszard Strzy˝ewski stracił
prac´ w Wydziale Wyznaƒ Urz´du Miasta,
szybko pozbywano si´ go tak˝e z innych
miejsc, w których si´ zatrudniał. A w koƒcu
pod byle pretekstem trafił do wi´zienia,
gdzie przesiedział pół roku, choç winy mu
nie udowodniono. Ojcu Tomasza powiedzia-
no, ˝e nigdy ju˝ nie dostanie paszportu, co
okazało si´ nieprawdà. I ojciec, i matka przy-
jechali do Szwecji, i to na stałe, ale dopiero
w 1983 r., po tym jak Tomasz urzàdził gło-
dówk´ przed Ambasadà PRL w Sztokhol-
mie. Podobnie dramatyczne były okoliczno-
Êci wypuszczenia z Polski, ju˝ wczeÊniej, ˝o-
ny ekscenzora i jego dzieci. Nie byłoby to
mo˝liwe bez interwencji w tej sprawie prof.
Zbigniewa Brzeziƒskiego, który – poinfor-
mowany przez Jana Nowaka, dyrektora Ra-
dia Wolna Europa – wykorzystał w tym celu
wizyt´ prezydenta Cartera w Polsce.
Osobiste sprawy Tomasza Strzy˝ewskie-
go, w Szwecji ze wzgl´dów j´zykowych funk-
cjonujàcego jako Starski, nie uło˝yły mu si´
jednak najlepiej. ˚ona wkrótce zło˝yła po-
zew o rozwód, boleÊnie odczuł te˝ niech´ç
ze strony wi´kszoÊci polskiej emigracji
w Szwecji. KtóregoÊ dnia w OÊrodku Pol-
skich Organizacji NiepodległoÊciowych
w Sztokholmie usłyszał: „Cała emigracja nie
lubi ludzi, którzy pracowali w kraju na par-
szywych robotach. Cenzor to cenzor”.
W 1995 r. przeprowadziłem wywiad z To-
maszem Strzy˝ewskim dla „Rzeczpospoli-
tej”. Nie krył ˝alu do Êrodowiska zwiàzanego
z „Aneksem”, a w wolnej ju˝ Polsce – z „Gaze-
tà Wyborczà”. Był oburzony, ˝e zarzucano
mu ch´ç zysku. Na pytanie, ile zarobił na wy-
wiezionych dokumentach, wyliczał:
– W sumie było to około 4 tysi´cy dolarów,
równowartoÊç dwóch miesi´cznych pensji,
na co zło˝yły si´ honoraria za audycje w Ra-
diu Wolna Europa, artykuł w „Reader’s Di-
gest” i za amerykaƒskà publikacj´ „Czarnej
ksi´gi”. Zrzekłem si´, informujàc o tym Euge-
niusza Smolara z „Aneksu”, wszelkich do-
chodów z polskiego wydania ksià˝ki. Mimo
to na publikacji „Nowej” był jeszcze wspólny
copyright: mój i „Aneksu”. Teraz nie mam i te-
go copyrightu, na czym mi zresztà nigdy spe-
cjalnie nie zale˝ało.
Do KOR zraził si´, zaczàł wi´c prowadziç
w Szwecji Biuro Informacyjne Konfederacji
Polski Niepodległej a˝ do zawieszenia jego
działalnoÊci w stanie wojennym. Do KPN
wprowadził go Władysław Gauza z Norwegii,
przedstawiciel jeszcze nie Konfederacji,
ale Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywa-
tela (ROPCziO). W połowie lat 80. zaczàł
z wolna dystansowaç si´ od polityki, zrobił
kurs komputerowy, dostał prac´. W 1989 r.,
po raz pierwszy od „ucieczki”, odwiedził Pol-
sk´. Pozostał mu ˝al o niedocenienie tego
„numeru, jaki wyciàł władzy”.
– W Krakowie cenzurował pan gazety, in-
gerujàc w treÊç artykułów. Co sprawiło, ˝e
praca ta wydała si´ panu w dalszym ciàgu
niemo˝liwa do wykonywania? – zapytałem
Strzy˝ewskiego.
– Wstrzàs nastàpił bezpoÊrednio po zapo-
znaniu si´ z „Ksi´gà zapisów i zaleceƒ”.
³ Tomasz Strzy˝ewski z „Czarnà ksi´gà
cenzury”
WÊród wielu innych był tam te˝ zapis o Katy-
niu, gdzie zginàł mój dziadek Wincenty Strzy-
˝ewski. Póêniej wziàłem do domu „List´ ka-
tyƒskà”. Trafiały do cenzury egzemplarze ta-
kich ksià˝ek, zatrzymanych przez Urzàd Cel-
ny. Pokazałem „List´...” ojcu. Póêniej zastano-
wiła mnie treÊç innych zapisów, zakaz
publicznego funkcjonowania pewnych na-
zwisk. Było w tym coÊ orwellowskiego.
Tomasz Strzy˝ewski nie demonizował, by-
najmniej, urz´du cenzorskiego.
– Nie było czego demonizowaç – przeko-
nywał. – Do cenzury trafiłem w momencie,
gdy nie miałem ˝adnego zatrudnienia. Jako
młodszy radca zarabiałem 3600 zł, a wi´c nie
˝adne kokosy, ale była to stała praca, paƒ-
stwowa. Kiedy opowiadałem znajomym,
gdzie pracuj´, mało kto si´ dziwił, nie mó-
wiàc o wzburzeniu czy pot´pieniu, z którym
nie spotkałem si´ nigdy. Raczej patrzono
na mnie jak na takiego, który wie wi´cej
od innych. ˚adnej oceny moralnej. W cenzu-
rze pracowali ró˝ni ludzie, byli wÊród nich
bezpartyjni, osoby wierzàce, chodzàce
do koÊcioła. Na pozór była to instytucja jak
ka˝da inna. Negatywny wpływ cenzury ro-
zumieli ci, którzy na własnej skórze do-
Êwiadczyli jej mocy, osobiÊcie zetkn´li si´
z jej oddziaływaniem. Co do mnie, to zawa-
˝yła na moim losie, prywatnym szcz´Êciu.
Do koƒca ˝ycia sprawy cenzury b´dà mnie
interesowały.
Przypomniałem Strzy˝ewskiemu, ˝e
przed wieloma laty, od lutego do lipca 1827 r.
w warszawskiej cenzurze pracował Maurycy
Mochnacki, co te˝ mu – przy zachowaniu
wszystkich proporcji – bezustannie zarzuca-
no. Przy pierwszej okazji Mochnacki porzu-
cił cenzur´, w liÊcie do naczelnika Józefa Ka-
lasantego Szaniawskiego piszàc: „Dà˝noÊç
Krajowej Cenzury do absolutyzmu i nietole-
rancji, b´dàcej ogólnym i naturalnym rezul-
tatem umysłowego usposobienia moich ko-
legów, nie zgadza si´ z zasadami mojej wiary
politycznej i religijnej, którà miałem honor
poddaç pod uwag´ JW. Radcy Stanu”.
– Ja te˝ mogłem to uczyniç, po prostu,
pod jakimÊ pretekstem zmieniajàc prac´
– odpowiedział Tomasz Strzy˝ewski. – Zo-
rientowałem si´ jednak, ˝e nikt do tej pory
nie wyniósł tajemnic cenzury na zewnàtrz.
Postanowiłem to zrobiç, gdy˝ widziałem
z tego wi´kszy po˝ytek, ni˝ gdybym tylko
w trosce o spokój własnego sumienia po-
szukał innego zaj´cia. I tego kroku, bez
wzgl´du na konsekwencje, jakie mnie spo-
tkały, nie ˝ałuj´. ·
Schalke 04 na goÊcinnych
wyst´pach
Andrzej Roman
dziennikarz sportowy „Kuriera Polskiego”
Do drzwi zapukali o trzeciej nad ranem.
„J´druÊ, wstawaj. Masz goÊci” – powie-
działa mama. Bała si´, bo najÊcie
˝andarmów nie wró˝yło nic dobrego. Była
zima 1943 roku. Ale tych kilku w hełmach
i z blachami zachowywało si´ przyzwoicie.
Pokr´cili si´ troch´ po domu. Dowódca
patrolu spojrzał na mnie i powiedział, ˝e
jest piłkarzem. „No i co z tego?” – spyta-
łem. „Futbol to kawał mojego ˝ycia”
– wyjaÊnił. „Teraz czekam tylko na koniec
wojny”. I wtedy si´ przedstawił: „Nazy-
wam si´ Wentien”.
RzeczywiÊcie, był taki zawodnik Schalke 04.
Znałem go z niemieckich gazet, które czyta-
łem wyłàcznie dla kolumn sportowych.
Rozmowa potoczyła si´ wartko. W pewnym
momencie mój nocny goÊç wymienił nazwi-
sko Helmuta Schöna, znakomitego
zawodnika Dresdner SC. „On ma przed sobà
przyszłoÊç” – powiedział. I nie mylił si´.
Schön prowadził potem reprezentacj´ Nie-
miec, czterokrotnie wprowadził t´ dru˝yn´
do finałów. W 1966 r. zdobyli srebrny medal,
w 1970 bràzowy, a w 1974 złoty.
W latach 60. opisałem t´ histori´ w felieto-
nie „Nocny goÊç z Schalke 04” i cenzura
ten tekst zatrzymała w całoÊci. Okazało si´,
˝e był sprzeczny z politykà Władysława
Gomułki wobec RFN. Po prostu w tym du-
chu nie mo˝na było pisaç o Niemcach.
– notował Bartosz Marzec
< Nowy Âwiat w
Warszawie ,
31 sierpnia
1982 roku
(zajÊcia
w 2. rocznic´
podpisania
porozumieƒ
w Stoczni
Gdaƒskiej)
KRZYSZTOF MASŁO¡
284989176.009.png 284989176.010.png 284989176.011.png 284989176.012.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin