Jacek Kaczmarski
„Upadek Ikara”
Pług rozgryza grudy bureKarnie dźwiga brzemię wółSzumne drzewa rosną w góręSzumne rzeki płyną w dółTłustą ziemią oracz kroczyPłytki w niej odciska śladCałym światem jego oczuOciężały wołu zad. Odurzone nieba skalą Morze marszczy się beztrosko Z migotliwą tańczy falą Białe piórko z kroplą wosku.
Wodzi kręty szlak wędrowcaWąwozami w cieniu wzgórzWodzi pasterz bierne owcePod nożyce i pod nóżW płynnym świetle oddaleniaDrży niepewny siebie celMiasto blasku, port wytchnieniaSzmaragd, błękit, róż i biel. Odurzone nieba skalą Morze marszczy się beztrosko Z migotliwą tańczy falą Białe piórko z kroplą wosku.
Mrówczy ruch na wantach statkuW słońce godzi masztu grotNie rozmyśla o upadkuKto na rychły liczy wzlotLśnienie płaszczyzn nie zna granicDla bezliku dróg i miejscNie zagląda w głąb otchłaniKogo żagiel niesie w rejs. Odurzone nieba skalą Morze marszczy się beztrosko Z migotliwą tańczy falą Białe piórko z kroplą wosku.
Śpiewa pasterz, beczy owca,Klaszczą żagle, stęka wół.Fala dźwiga tors żaglowca,Drzewa - w górę, rzeki - w dół.Nad urwiskiem gnie się gałąź,Znieruchomiał na niej ptak:Ptasim wzrokiem objął całośćLecz - nie pojął jej i tak. Porażone nieba skalą Morze cierpnie gęsią skórką... Z migotliwą znika falą Z kroplą wosku martwe piórko.
NASZczas