Monaldi Rita - Imprimatur Secretum 02 - Secretum.pdf

(2361 KB) Pobierz
Rita Monaldi
Francesco Sorti
Secretum
966107234.002.png
A całe życie ludzkie czymże jest innym jak nie jakąś
komedią, w której każdy występuje w innej masce i każdy
gra swoją rolę, dopóki reżyser nie sprowadzi go ze sceny?
Erazm z Rotterdamu, Pochwała głupoty,
przeł. Edwin Jędrkiewicz
966107234.003.png
Konstanca, 14 lutego 2041
Jego Eminencja
Alessio Tanari
Sekretarz Kongregacji do Spraw Świętych
Watykan
Drogi Alessio!
Ostatnio pisałem do Ciebie rok temu, ale do tej pory nie odpowie-
działeś na mój list.
Kilka miesięcy temu przeniesiono mnie niespodziewanie do Rumunii
(może już o tym słyszałeś?). Jestem jednym z nielicznych kapłanów, któ-
rych gości Konstanca, niewielka miejscowość nad Morzem Czarnym.
Tutaj słowo „bieda" nabiera owego ostatecznego, nieludzkiego znacze-
nia, jakie miało niegdyś dla nas. Odrapane, rozpadające się domy, obdarte
dzieci, które bawią się na brudnych ulicach pozbawionych tabliczek z
nazwą, kobiety o zmęczonych twarzach, wyglądające podejrzliwie
przez okna ohydnych zniszczonych bloków - pozostałości socrealizmu.
Wszędzie szarość i nędza. Tak właśnie wygląda miasto i kraj, do którego
zostałem wysłany. Przybyłem tu, aby sumiennie wypełnić moją kapłań-
ską misję. Nie przeszkodzi mi w tym ani bieda tych ludzi, ani wszech-
obecny smutek.
Jak zapewne pamiętasz, tam skąd pochodzę, jest zupełnie inaczej. Jesz-
cze kilka miesięcy temu byłem biskupem Como, pogodnego miasteczka
nad jeziorem, które zainspirowało wielkiego Manzoniego do napisania
słynnej powieści. Moją rodzinną miejscowość - perłę bogatej Lombardii,
pełną historycznych zabytków - zamieszkują ludzie interesu, projektanci
mody, piłkarze, zamożni wytwórcy jedwabiu.
Jestem kapłanem i tę nagłą, nieoczekiwaną zmianę w moim życiu
6
966107234.004.png
przyjąłem z pokorą. Powiedziano mi bowiem, że tamtejsza ludność potrze-
buje mojego duchowego wsparcia, a przeniesienia do Rumunii (o czym
powiadomiono mnie zaledwie dwa tygodnie przed wyjazdem) nie powi-
nienem traktować jako deklasacji. Zaledwie przekazano mi tę nowinę,
ogarnęły mnie wątpliwości (a także, nie ukrywam, poczułem pewne za-
kłopotanie). Dotychczas nigdy nie opuszczałem granic Włoch, z wyjąt-
kiem krótkiego pobytu we Francji w latach odległej już młodości. Uwa-
żam, że stanowisko biskupa jest wspaniałym ukoronowaniem mojej
kariery, i mimo podeszłego wieku nie miałbym nic przeciwko pełnieniu
pasterskich obowiązków za granicą, na przykład we Francji albo w Hisz-
panii (choć język tych krajów jest mi, niestety, obcy), a nawet w Amery-
ce Łacińskiej. Nieczęsto się zdarza, by kapłana z moją pozycją przenosić
z dnia na dzień tak daleko, o ile nie dopuścił się on jakiegoś niegodnego
czynu. W moim przypadku, jak z pewnością wiesz, nie miało to miejsca.
Decyzję o wysłaniu mnie z misją przyjąłbym jako wolę bożą, bez za-
strzeżeń czy żalu, nawet do najdzikszego zakątka, ale nie do Rumunii -
kraju, o którym nic nie wiem, nie znam tutejszego języka, tradycji, historii
ani współczesnych problemów. Czasem w świetlicy parafialnej próbuję
grać w piłkę z miejscowymi dziećmi, daremnie starając się zrozumieć ich
mowę.
Wybacz mi to wyznanie, ale ostatnio duszę przepełnia mi bezustanny
niepokój. Jego przyczyn nie upatruję jednak w moim losie (za który wi-
nien jestem Panu głęboką wdzięczność), ale raczej w splocie tajemni-
czych wydarzeń. Bezzwłocznie Ci wszystko wyjaśnię.
W liście sprzed roku pisałem Ci o pewnej delikatnej sprawie. Jak sobie
zapewne przypominasz, trwał wówczas proces kanonizacyjny błogosła-
wionego Innocentego XI Odescalchiego, sprawującego godność papieża
w latach 1676-1689, inicjatora i zwolennika bitwy chrześcijan z Turkami
pod Wiedniem w 1683 roku, w wyniku której wyznawcy Mahometa zo-
stali na zawsze przepędzeni z Europy. Ponieważ papież ten, podobnie
jak ja, pochodził z Como, przypadł mi w udziale zaszczyt czuwania nad
procesem, szczególnie leżącym na sercu Ojcu Świętemu. Do słynnego
historycznego zwycięstwa nad islamem doszło 12 września 1683 roku o
świcie. Wziąwszy pod uwagę różnicę czasu, w Nowym Jorku był jeszcze
11 września... Dzisiaj, czterdzieści lat po tragicznym ataku na nowojorskie
Twin Towers z 11 września 2001 roku, zbieżność tych dwu dat nie uszła
uwadze naszego umiłowanego papieża, który pragnął ogłosić świętego
Innocentego XI papieżem antyislamskim, a tym samym podkreślić
7
966107234.005.png
znaczenie wartości chrześcijańskich i przepaść, jaka dzieli Europę i cały
Zachód od ideałów Koranu. Właśnie wtedy, po zakończeniu dochodze-
nia, wysłałem Ci pewien maszynopis. Pamiętasz? Jego autorami byli moi
przyjaciele, Rita i Francesco, których dawno temu straciłem z oczu. Tekst
ten zawierał wiele faktów zniesławiających błogosławionego Innocente-
go. Okazało się bowiem, że podczas pontyfikatu Odescalchim kierowały
niskie osobiste pobudki. Był boskim narzędziem w walce z Turkami, lecz
jego niezaspokojona żądza bogactwa stanowiła obrazę moralności chrze-
ścijańskiej, przynosząc niepowetowaną szkodę religii katolickiej w Euro-
pie. Poprosiłem Cię więc, drogi Alessio, abyś przedstawił sprawę Jego
Świątobliwości, który miał zadecydować, czy odesłać maszynopis do ar-
chiwum i skazać na zapomnienie, czy - czego szczerze pragnąłem - opa-
trzyć słowem imprimatur i zezwolić na jego publikację.
Przyznaję, że niecierpliwie oczekiwałem odpowiedzi na mój list. Myś-
lałem, że bez względu na poruszony w nim niezwykle istotny temat ze-
chcesz dowiedzieć się, co słychać u Twojego byłego nauczyciela z se-
minarium. Liczyłem się z tym, że zważywszy na wagę mojej prośby,
odpowiedź wymaga czasu. Sądziłem jednak, że jak każe dobry obyczaj,
przyślesz mi przynajmniej krótki bilecik. Ty jednak milczałeś. Mijały
miesiące, a ja daremnie wyglądałem jakiegoś znaku od Ciebie. Nie zate-
lefonowałeś ani nie odpowiedziałeś na mój list, mimo że od tego zależał
wynik procesu. Rozumiałem jednak, że Ojciec Święty potrzebuje czasu,
aby wszystko dokładnie przemyśleć i ocenić. Być może zwrócił się do
ekspertów o wydanie opinii na temat przesłanego przeze mnie tekstu. Po-
godziłem się więc ze zwłoką i cierpliwie czekałem. Zobowiązany do za-
chowania tajemnicy i ochrony dobrego imienia błogosławionego Inno-
centego, nikomu innemu poza Tobą i Jego Świątobliwością nie mogłem
wyjawić, co odkryłem.
Aż tu pewnego dnia w jednej z mediolańskich księgarń wśród tysiąca
publikacji dostrzegłem książkę z nazwiskiem moich przyjaciół na okład-
ce. Wziąłem ją do ręki, a kiedy otworzyłem, miałem pewność, że to
właśnie ta książka. Jak to możliwe? Kto dopuścił tekst do druku? Do-
szedłem do wniosku, że mógł to uczynić jedynie papież. W końcu opa-
trzył maszynopis Rity i Francesca klauzulą imprimatur i zezwolił na pu-
blikację. Oznaczało to, że proces kanonizacyjny Innocentego XI został
definitywnie wstrzymany. Dlaczego nikt mnie o tym nie poinformował?
Dlaczego nie otrzymałem od Ciebie, Alessio, żadnego sygnału, zwłasz-
cza po publikacji książki?
8
966107234.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin