Karol May - Grobowiec Rodrigandów.rtf

(442 KB) Pobierz
SCAN-dal.prv.pl

KAROL MAY

 

 

 

Grobowiec Rodrigandów


ZABAWNA PODRÓŻ

Odprowadzony przez tłum ludzi, Sępi Dziób powędrował na dworzec. Przeczytał napisy na drzwiach, kupił bilet pierwszej klasy, ale aż do odejścia pociągu siedział w poczekalni klasy trzeciej. Wyszedł na peron tuż przed odjazdem. Zauważ, że jest tylko jeden przedział pierwszej klasy. Konduktor, do którego się zwrócił, spojrzał nań ze zdziwieniem, sprawdził dokładnie bilet i rzekł:

- No, wsiadaj pan szybko! Odjeżamy.

Dziwny pasażer wraz z workiem i futerałem wgramolił się do przedziału. W tej samej chwili parowóz gwizdnął, drzwi się zatrzasnęły i pociąg ruszył.

- Do stu diabłów! - przywitało myśliwego przekleństwo. - Co mu do głowy strzeliło?!

Zawoł to jedyny pasażer w przedziale - nikt inny tylko podporucznik Ravenow.

- Nie obchodzi go - mruknąłpi Dziób. Odł bagaż i rozsiadł się wygodnie. Ale były oficer pytał dalej:

- Czy ma aby bilet pierwszej klasy?

- Też go nie obchodzi.

- Owszem, obchodzi. Muszę się przekonać, czy miał prawo tu wsiąść.

- Niech będzie zadowolony, że ja go o nic nie pytam. To zaszczyt dla niego, że zgadzam się na jazdę w jego towarzystwie.

- Drabie, nie mów do mnie „on”! Jeśli chce jechać pierwszą klasą, to powinien przyswoić sobie przyjęte formy, inaczej każę go usunąć.

- A więc wziąłby raczej bilet czwartej klasy, niż jechał ze mną w pierwszej? Tak wysoko ceni formy? Kto zacząłwić przez „on” - ja czy on? Jeśli mnie sprowokuje, nie mnie, ale jego wysadzą!

- Do stu piorunów! Czy mam cię spoliczkować, gałganie?

- Mogę tym samym. Oto próbka!

yskawicznie zamierzył się i tak potężnie zdzielił podporucznika, że ten uderzyłową o ścianę.

- To za gałgana - roześmiał się traper. - Jeśli ma na zbyciu podobne słówko, gotów jestem do ponownej odpowiedzi.

Von Ravenow rzucił się na trapera. Sępi Dziób chwycił go lewą za pierś, wcisnął w kąt i wypoliczkowawszy prawą, rzucił na siedzenie.

- W Niemczech - zauważ zgryźliwie - w przedziałach pierwszej klasy przyjemnie się rozmawia. Chętnie bę kontynuował rozmowę.

Spokojnie wrócił na miejsce. Podporucznik pienił się z wściekłci. Oddychał z trudem, policzki mu płonęły, a z nosa płynęła krew. Nie móowa powiedzieć ani się poruszyć, tylko dł ścisnął w kułak. Dopiero po pewnym czasie, kiedy pociąg zaczął zwalniać, podszedł do okna i otworzywszy je, wrzasnął:

- Konduktorze! Tutaj, tutaj! - Turkot kół zagłuszył te słowa.

- Konduktorze, tutaj! - ryknął ponownie, gdy pociąg stanął. Konduktor przybiegł natychmiast.

- Czego pan sobie życzy? - spytał zdyszany.

- Sprowadź pan kierownika pociągu i naczelnika stacji! - Wszyscy trzej niebawem weszli do przedziału.

- Panowie - zwrócił się do nich von Ravenow - muszę prosić o pomoc. Oto moja wizytówka. Jestem hrabia von Ravenow, podporucznik. Napadnięto mnie w tym przedziale.

- Tu? Kto sięmielił? - zawiadowca był oburzony.

- Ten człowiek! - wskazał na Sępiego Dzioba, który siedział wygodnie i ze spokojem przypatrywał się scenie.

- Ten człowiek? Skąd się wziął w przedziale pierwszej klasy?! Obaj urzędnicy uważnie przyjrzeli się dziwacznemu pasażerowi.

- Jak się pan tu dostał? - zapytał surowym tonem zawiadowca.

- Hm! Wsiadłem - roześmiał się traper.

- Czy ma pan bilet pierwszej klasy?

- Ma - potwierdził konduktor.

- No, no - pokręciłową zawiadowca. - Tacy ludzie w pierwszej klasie! Panie hrabio von Ravenow! Chciałbym pana spytać, co pan rozumie przez słowo napaść?

- Po prostu mnie pobił.

- Czy to prawda? - zawiadowca zwrócił się do Amerykanina.

- Tak. Nazwał mnie gałganem. Za to spoliczkowałem go. Czy ma pan coś przeciwko temu?

- Czy to prawda, hrabio, że uż pan tego wyrażenia?

- Ani myś przeczyć! Widzi pan przecież tego jegomościa! Czy mam być narażony na przebywanie z takimi kreaturami, jeśli płacę za pierwszą klasę?

- Hm. Rozumiem pana, gdyż...

- Oho - przerwał traper. - Czy nie zapłaciłem, ile trzeba?

- Być może - zawiadowca wzruszył ramionami.

- Czy noszę porwane łachmany?

- No nie, ale mniemam...

W tej chwili maszynista dał znak, że zamierza ruszać.

- Moi panowie - von Ravenow podnióos. - Proszę kończyć sprawę. Żądam ukarania tego bezczelnego człowieka.

- Bezczelny?! - zawołpi Dziób. - Czy chcesz znowu oberwać?!

- Spokój! - krzyknął zawiadowca. - Skoro pan żąda ukarania tego człowieka, muszę prosić, aby przerwał podróż, bo zeznania trzeba zaprotokołować.

- Nie mogę sobie na to pozwolić. Muszę być w stolicy o oznaczonej godzinie.

- Przykro mi, ale obecność pana jest niezbędna.

- Czyż mam przez tego draba tracić czas?! Nie uważam zresztą za konieczne sporządzanie protokołu tu na miejscu. Po prostu wsadźcie tego typa do aresztu i przesłuchajcie, a akta prześlijcie do Berlina, aby uzupełnić moimi zeznaniami. Adres mój znajdzie pan na wizytówce.

- Do usług, wielmożny panie. Urzędnik podszedł do drzwi przedziału.

- Wysiadaj pan! - rozkazał traperowi. Jest pan aresztowany.

- Do licha, muszę jechać do Berlina podobnie jak ten hrabia!

- To mnie nie obchodzi.

- On ponosi winę za zajście.

- Wkrótce się przekonamy. Proszę wysiadać!

- Ani mi się śni!

- Więc zmuszę pana.

- Nie rób pan z nim ceregieli - wtrącił się von Ravenow. - Byłem obecny przy aresztowaniu go w Moguncji. To włóczęga, który z nadmiernej bezczelności jeździ pierwszą klasą.

- A więc już raz go aresztowano? Wysiadaj pan!

- Żądam, aby i hrabia wysiadł!

- Milcz pan! Napadł pan na hrabiego.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin