Twardowski Jan ks _ Jakby Go nie było(1).pdf

(476 KB) Pobierz
Ks. Jan Twardowski - Jakby Go n
Jan Twardowski
Jakby Go nie było
2001
 
28 VII 1955 W drodze powrotnej zaszedłem na Żoliborz do znakomitego poety, ks.
Twardowskiego. Czytał mi swoje wiersze, jeden z nich jest mnie dedykowany. Wiersze
są zadziwiające prostotą i pięknością. Jest w nich ogromny urok. Są autentyczną
poezją, bardzo dojrzałą, swoistą. Odkrywczość treści, wszystko jest nasycone realiami
życia kapłańskiego. To właśnie jest nowe i odkrywcze. Twardowski mówi
najzwyklejszym słowem o Bogu, mówi tak, jak się modli. Dlatego jego poezja jest
czymś, jak religia. […] Zetknięcie z nim jest wielkim przeżyciem. Zawsze zachodzę do
niego z poczuciem grzechów i win, lecz równocześnie z czymś radosnym, z ufnością
wobec Boga. I myślę też zawsze, że pięknie jest być księdzem.
Jerzy Zawieyski
Fragmenty dziennika
„Kierunki”. 1983, nr 46
 
Litania do uśmiechu
Uśmiechu w bólu głowy
uśmiechu w cierpieniu
uśmiechu gdy pieniędzy do jutra nie starczy
uśmiechu gdy dudek rozkłada swój czubek
bliźni przyszedł do kościoła i na bliźnich warczy
uśmiechu kiedy koza stanęła z zachwytu
ksiądz duszpasterz nie straszy bo wyciągnął nogi
kiedy niewierzący modli się po cichu
prezesowi rosną za uszami rogi
kiedy Ewa Adama wyprowadza z raju
ciemno coraz drożej niebo z komarami
uśmiechu Baranku Boży zmiłuj się nad nami
 
Wiersz do Najświętszej Panny
Słów nie lubisz; bo cóż znaczą słowa —
więc poświęcam Twojej świętej pieczy —
celę, książki, notatki z wykładów,
inferiorów, w klęczniku rzeczy —
I jeszcze mszał w szufladzie —
mój Boże — mój Boże —
tę stronę znam na pamięć,
a tutaj się mylę —
tu wstążeczkę odgarnę,
a tu grudkę włożę —
tej ziemi co i w mojej zadźwięczy mogile.
I jeszcze moje serce —
(o nim nic nie powiem
bo nie pękło mi z bólu w płonącej Warszawie —
więc jak dawną manierkę porzucę je w rowie —
krzyżem tylko opatrzę i tak je zostawię)
A to jest moja śmieszność
jak mi służy wiernie
we wszystkich moich wierszach, których nikt nie zliczy —
więc po mszale i sercu poświęcam Ci ciernie —
ogród pełen silentium i ziarnko goryczy.
Przebacz mi wiersze wszystkie łaskawie
zagaś we mnie sny czarnoleskie
i bez wierszy cichutko daj popatrzeć
w Twoje święte oczy niebieskie.
 
* * *
Czyś stukał kiedy we wrota drżące
w wieczór lipcowy
bo cię straszyły na wznak leżące
głowy umarłych —
Czyś szukał kiedy wody święconej
w klasztornej wnęce —
której nie znajdą na krzyż złożone
umarłych ręce.
A to mógł ślad być,
ścieżka niewielka, cichutka droga —
by świat odrzucić i spojrzeć w oczy
swojego Boga.
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin