Leszek Kolakowski - Debata Tischnerowska.pdf

(39 KB) Pobierz
251401360 UNPDF
DEBATA TISCHNEROWSKA
Pytania, które nie dają się uśmiercić
Jak odpowiedzieć na pytanie Piłata? Ja na nie, oczywiście, nie odpowiem. Na to pytanie nie odpowiedział,
jak wiemy, również Jezus.
Piłat zadał swoje pytanie w 33 roku naszej ery, czyli prawie 2 tys. lat temu. Ale już przedtem przez kilkaset
lat ta sprawa: czym jest prawda?, zaprzątała umysły wielu wybitnych ludzi. A i po nim, przez 2 tysiące lat,
następne dziesiątki, setki czy tysiące ludzi, w tym najwybitniejsze umysły Europy, zastanawiały się nad tą
sprawą, chociaż mogłoby się wydawać, że to jest rzecz prosta, o której nie ma co tak długo debatować.
Jeżeli powiadamy, zgodnie z tradycją arystotelesowską, że prawda to jest zgodność umysłu z
rzeczywistością czy zgodność naszych zdań z rzeczywistością, to wydaje się, że to jest prosta rzecz. Deszcz
pada. Kiedy mówię: deszcz pada, mówię prawdę. 2 i 2 jest cztery. Kiedy ja mówię: 2 i 2 jest siedem, to
mówię nieprawdę. O czym tu debatować? A jednak od Platona do Tarskiego i Quine'a rozmyślały o tym
niezliczone ilości ludzi.
Gdy byłem studentem, to uczono mnie, że definicje prawdy dzielą się na dwie kategorie. Prawda jest
zdefiniowana jako zgodność z rzeczywistością albo jako zgodność z kryteriami. To są zupełnie inne
pojęcia. Nie można ich w jednej definicji pomieścić. Albo, albo. Definicja prawdy jako zgodności z
rzeczywistością była wielokrotnie kwestionowana albo uważana za mało zrozumiałą, m.in. przez
Heideggera, który twierdził, że nie wiadomo, co to jest właściwie: zgodność. Jeżeli bierzemy pod uwagę
jakiekolwiek zdanie, które ma być prawdziwe i które jest, wedle tej definicji, zgodne z rzeczywistością, to
właściwie nie bardzo wiemy, co to znaczy. Gdzie jest ta zgodność? Gdzie jest ta odpowiedniość? Czy tylko
zdania są miejscem prawdy, jak pytał Heidegger. A może sensy są miejscem prawdy, jak inni powiadali. I
jaka byłaby to różnica?
Możemy też sięgnąć do innej tradycji tzw. ontologicznego pojęcia prawdy, które występuje u św. Tomasza
z Akwinu, a które możemy także przypisywać temuż Heideggerowi. A to wszystko w ramach tego jednego
pojęcia zgodności z rzeczywistością czy zgodności z rzeczami. Arystoteles mówił: rzeczy są przyczynami
prawdziwości. Oczywiście, jeżeli mamy taką definicję prawdy, to musimy mieć kryteria, za pomocą
których dochodzimy do prawdy. Ale nie definiujmy prawdy przez te kryteria. Musimy je jednak mieć. To
są narzędzia, które, jak mniemamy, pozwalają nam ustalić, co jest albo nie jest prawdą. Jednakże sceptycy
starożytni uważali, że ten sposób myślenia jest niemożliwy. Jeżeli mamy kryterium, które, jak sądzimy,
prowadzi nas do prawdy, to po to, aby wierzyć w skuteczność, w wiarygodność takiego kryterium,
musimy mieć inne kryterium, które nas o tym upewni. A to inne kryterium także podlega tej samej
obiekcji i mamy regres do nieskończoności.
A więc nie ma kryterium prawdy. A więc nie ma prawdy w tym znaczeniu, w jakim chcielibyśmy, żeby
była. I to sceptycy starożytni niejednokrotnie podkreślali. To nie jest obiekcja błaha. W każdym razie nie
można jej obalić żadnym żartem ani prostym rozumowaniem. Słowem, również w przypadku tej definicji
prawdy jako zgodności z rzeczywistością liczne nasuwają się obiekcje czy trudności.
Często powołujemy się na inne definicje czy też inne rodzaje dochodzenia do prawdy. Najczęściej
stosowane pojęcie prawdy nazywa się korespondencyjnym. Chodzi o zgodność z rzeczywistością. Jednak
często różni myśliciele odwołują się do koherencyjnej definicji czy koherencyjnego sposobu ujmowania
prawdy. Wedle tej koherencyjnej interpretacji wiedza nasza tworzy system spójny, wewnętrznie
powiązany. Zdania czy treści są do przyjęcia, kiedy pasują do tej całości. Nie ma percepcji
nieupośrednionej, nie ma języka absolutnego. Wszystkie nasze słowa są fragmentami całości, którą
możemy nazwać prawdziwą jako całość. Ale nie dlatego, że poszczególne jej fragmenty są prawdziwe.
Przeciwnie, te fragmenty są prawdziwe, bo pasują do całości. Teoretycznie mogą istnieć różne takie
systemy, w których pewne zdania są równie dobre, równie do przyjęcia, np. że deszcz pada - albo nie pada.
Ale są i takie zdania, które w jednym systemie będą do przyjęcia, a w innym nie będą. Np. jakieś zdania
metafizyczne czy religijnebędą tu do przyjęcia, a w innej całości nie będą. Np. że serafiny stoją wyżej od
cherubinów w hierarchii aniołów. To może być do przyjęcia w pewnej całości, a nie do przyjęcia w innej.
W tej innej nie będzie to fałszywe, ale bezsensowne. To pojęcie odnosi się do powiedzenia Hegla, że
prawda jest całością. Ale nikt nie zna przecież całości - tylko umysł boski mógłby ją znać. Wobec tego
poszczególne fragmenty naszej wiedzy nie są prawdziwe w sensie dosłownym, ponieważ odnoszą się do
tej całości niepoznawalnej jako całość. To jest kolejna trudność.
Wreszcie są sposoby definiowania prawdy przez odniesienie do kryteriów, którymi się posługujemy.
Kryteria nie są tylko narzędziami, za pomocą których dochodzimy do czegoś jako zgodnego lub
niezgodnego z rzeczywistością, ale same definiują prawdę. I to sprawia dodatkowe kłopoty. My wtedy nie
potrzebujemy w ogóle odniesienia do rzeczywistości i samego pojęcia rzeczywistości. Mamy np. kryteria
wypracowane przez filozofię pragmatyczną. W radykalnym rozumieniu prawdziwe jest to, co do czego
możemy pokazać, opisać praktyczne operacje, dzięki którym dane zdanie jest albo nie jest do przyjęcia,
operacje takie jak np. w naukach fizycznych czy chemicznych. Możemy ustalić, jakie są praktyczne
operacje, za pomocą których mówimy, jaka jest prędkość światła. Ale nie ma praktycznych operacji, za
pomocą których moglibyśmy ustalić, że serafiny stoją wyżej od cherubinów w hierarchii aniołów. To nie
jest zdanie fałszywe, tylko bezsensowne, nieakceptowalne. Nie możemy tu odwoływać się do pojęcia
rzeczywistości.
Umiarkowany pragmatyzm definiuje prawdę nie przez skuteczność operacji praktycznych, ale przez
użyteczność. I nie waha się przed powiedzeniem, że coś może być użyteczne dla mnie, a nie być użyteczne
dla kogoś innego, że może być użyteczne dla mnie dzisiaj, ale nie jest użyteczne jutro. Użyteczność mówi
nam, co jest akceptowalne, a więc - co jest prawdziwe. W tym rozumieniu również pewne twierdzenia
metafizyczne albo religijne dają się charakteryzować jako akceptowalne, a więc prawdziwe: rozmaite
wierzenia religijne są użyteczne, są życiowo dobre dla ludzi. Nawet można spotkać się z tym, że nie tylko o
użyteczność chodzi, ale także o szczęście; to jest postmodernistyczny sposób myślenia, jeśli tak wolno
powiedzieć.
Jednakże pytanie o prawdziwość w sensie tradycyjnym, w sensie takim, w jakim normalnie się tym
słowem posługujemy, nie jest błahe ani nie daje się łatwo usunąć. Wyobraźmy sobie człowieka, któremu
tłumaczymy, że prawdziwość zdania określa się albo przez odniesienie do jakiegoś systemu, do całości,
albo przez jakieś kryteria pragmatyczne. Przypuśćmy, że to jest człowiek rozumny, który jednakże nie
zarabia na życie wykładaniem filozofii. On powie, jak należy się spodziewać: może tak jest, może tak nie
jest. Ale właściwie, skoro czy takiej definicji użyjemy czy innej, wszystko zostaje po staremu, nie muszę się
tą sprawą przejmować. To jest rzecz obojętna. W bardzo wielu przypadkach może on powiedzieć, że to
jest rzecz obojętna. Ale są takie dziedziny wiedzy, albo takie dziedziny myślenia, w których ta różnica nie
jest obojętna. W których ludzie chcą wiedzieć, jak to jest naprawdę, jak to jest w świecie. Jaka jest
rzeczywistość. W szczególności chodzi tu o rozmaite wierzenia religijne.
Jak to jest? Skąd się wziąłem na świecie? Czy po prostu z czynności rozrodczych rodziców, czy też jestem
fragmentem jakiejś rzeczywistości przez Opatrzność zaplanowanej i przyrządzonej, której oczywiście nie
mogę w całości znać, ale tylko mgliście się domyślać. Czy świat, w którym żyjemy, jest celowo sterowany,
czy też jest bezsensownym ruchem niezliczonych atomów, w którym to ruchu o nic nie chodzi, nic się nie
dzieje, co by miało cel jakiś? Czy coś zostaje z naszych wysiłków i cierpień, czy też nic nie zostaje? Czy zło i
dobro to są po prostu konwencje nasze, czy też to są realne jakości rzeczy? Otóż to są pytania, które nie
dają się zlikwidować, usunąć z ludzkich umysłów. To są pytania tego rodzaju, na które ludzie chcieliby
mieć odpowiedź autentyczną, to znaczy wiedzieć, jak jest naprawdę, jak jest rzeczywiście. Nie jest to rzecz
błaha. Bardzo wielu ludzi chciałoby mieć odpowiedź na te pytania. Możemy więc przypuszczać, że te
pytania nie zginą z naszej kultury. Gdyby miały zginąć, zapaść się pod ziemię, nikogo więcej nie
interesować, to byłaby to jakaś dziwna mutacja kulturalna, której opisać jednak nie możemy naprawdę.
LESZEK KOŁAKOWSKI
Leszek Kołakowski - najwybitniejszy żyjący polski filozof, od 1968 r., po pozbawieniu go katedry na
Uniwersytecie Warszawskim, mieszkający na emigracji, obecnie w Oksfordzie, gdzie jest członkiem All
Souls College.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin