O medycynie, błędach zatajeniach. i inter..pdf

(121 KB) Pobierz
158108879 UNPDF
Leczenie naszych uczuć
Spójrzmy tylko na efekty uboczne leków antydepresyjnych mających pomagać ludziom, którzy
wpadli w depresje. Pacjenci oczekujący bardziej radosnego życia i szukający ulgi od obaw, stresu i
lęków stają się ofiarami reklam bezczelnie pokazywanych w telewizji i na bilboardach. W
rezultacie często padają ofiarą niezliczonych efektów ubocznych kuracji antydepresyjnych.
Głównymi użytkownikami antydepresantów są ludzie młodzi hodowani na Ritalinie (polska nazwa
handlowa Concerta). Leczenie młodzieży i modyfikowanie jej emocji ma pewien wpływ na to, jak
daje sobie ona radę ze swoimi uczuciami. Uczy się ona stawiania znaku równości między
radzeniem sobie i lekami, zamiast polegania na swoich wewnętrznych siłach. W wieku dorosłym
młodzież ta sięga po alkohol, leki, a nawet narkotyki. Jak podaje Journal of the American Medical
Association, „Ritalin działa bardzo podobnie do kokainy".
Obecna reklama modyfikujących nastroje leków, takich jak Prozac lub Zoloft, czyni je nie tylko
społecznie akceptowalnymi, ale niemal koniecznością w obecnym pełnym stresów świecie.
Telewizyjne diagnozy
Aby zdobyć możliwie najszersze audytorium, firmy farmaceutyczne już nie ukierunkowują swojej
reklamy leków antydepresyjnych wyłącznie na lekarzy. Do roku 1995 firmy farmaceutyczne
potroiły ilość pieniędzy przeznaczonych na bezpośrednie reklamowanie leków wydawanych na
receptę. Większość tych pieniędzy przeznacza się na uwodzicielskie reklamówki w telewizji. Od
roku 1996 do 2000 wydatki na ten cel wzrosły z 791 milionów dolarów do blisko 2,5 miliarda
dolarów. 44 Chociaż 2,5 miliarda może wydawać się dużą sumą pieniędzy, autorzy twierdzą, że jest
to zaledwie 15 procent ogólnego budżetu reklamowego przemysłu farmaceutycznego. Według
ekspertów medycznych „brak jest solidnych dowodów na trafność przepisywania leków - tych,
które są przepisywane na wyraźne życzenie pacjentów pragnących reklamowanego leku". Mimo
tych zastrzeżeń firmy farmaceutyczne utrzymują, że skierowana bezpośrednio do konsumenta
reklama ma charakter edukacyjny.
Dr Sidney M. Wolfe z Obywatelskiej Grupy Badań Zdrowia (Public Citizen Health Research
Group) w Waszyngtonie przekonuje, że społeczeństwo jest często dezinformowane przez te
reklamy. Ludzie chcą tego, co widzą w telewizji - mówi się im, aby poszli do swojego lekarza i
zażądali recepty. Lekarze prowadzący prywatną praktykę bez protestów podporządkowują się
życzeniom swoich pacjentów albo tracą swój cenny czas przeznaczony na badanie na odwodzenie
ich od niepotrzebnych leków. Dr Wolfe dodaje, że w ramach poważnych badań ustalono, iż ludzie
błędnie sądzą, że „FDA sprawdza wszystkie reklamy przed ich emisją i zezwala na bezpośrednie
reklamowanie tylko bezpiecznych i najefektywniejszych leków".
Skąd wiadomo, że leki są bezpieczne?
Kolejnym aspektem medycyny naukowej, który społeczeństwo przyjmuje za oczywisty, jest
testowanie nowych leków. W przeciwieństwie do przyjmujących leki chorych ludzi, leki są w
zasadzie testowane na osobnikach stosunkowo zdrowych i nie przyjmujących innych leków, które
mogłyby zniekształcić wynik testów. Kiedy leki zostaną już uznane za „bezpieczne" i trafią do
spisu leków dopuszczonych do użytku, są oczywiście używane przez ludzi przyjmujących całą
gamę innych leków i mających dodatkowo cały szereg innych schorzeń. Wtedy zaczyna się nowa
158108879.001.png
faza testowania leku zwana fazą „po zatwierdzeniu", na którą składa się dokumentowanie efektów
ubocznych ujawnionych po trafieniu leku na rynek. W pewnym wiele mówiącym raporcie US
General Accounting Office mówi się, że „ustalono, iż spośród 198 leków zaaprobowanych przez
FDA w latach 1976-1985, 102 (51,5 %) ujawniły w fazie «po zatwierdzeniu* bardzo poważne
czynniki ryzyka... te bardzo poważne czynniki ryzyka to niewydolność i zawał serca, anafilaksja,
depresja, zatrzymanie oddechu, napady padaczkowe, zapaść nerek i wątroby, ostre niedomogi krwi,
wady wrodzone oraz toksyczność płodu i ślepota".
W programie dochodzeniowym NBC zatytułowanym Da-teline zastanawiano się, czy lekarze
domowi dorabiają dodatkowo jako przedstawiciele firm farmaceutycznych. Po trwającym rok
śledztwie podano, że ponieważ lekarze mogą legalnie przepisywać dowolny lek każdemu
pacjentowi cierpiącemu na dowolne schorzenie, firmy farmaceutyczne ostro promują
„pozaetykietowe" i często niewłaściwe, nie sprawdzone, stosowanie tych leków mimo faktu, że te
leki są dopuszczone do stosowania tylko w określonych okolicznościach, w których zostały
sprawdzone.
Czołowymi sprawcami niekorzystnych reakcji ubocznych są antybiotyki (17%), leki sercowo-
naczyniowe (17%), chemioterapia (15%) i środki przeciwzapalne (15 %).
Jatrogenia spowodowana określonymi lekami - antybiotyki
W niedawnym artykule redakcyjnym dr Egger napisał, że po pięćdziesięciu latach rosnącego
stosowania antybiotyków rocznie w Stanach Zjednoczonych zużywa się 13607800 kg antybiotyków
30, z czego 11 339 800 kg zużywa się w hodowli zwierząt. Większość, 10432600 kg , jest
stosowana w celu zapobieżenia chorobom, stresowi w transporcie oraz jako promotor wzrostu.
Jedynie 907200 kg jest podawanych w przypadkach określonych infekcji zwierząt. Dr Egger
przypomina, że niskie stężenia antybiotyków można wykryć w wielu naszych posiłkach, w rzekach
i strumieniach całego świata. Większość przecieka do wód z farm zwierzęcych.
Dr Egger twierdzi, że nadużywanie antybiotyków prowadzi do infekcji pokarmowych odpornych na
antybiotyki. Salmonella jest w 20 procentach mielonego mięsa, zaś stałe wystawianie bydła na
antybiotyki spowodowało, że 84 procenty szczepów salmonelli są odporne na przynajmniej jeden z
antysalmonellowych antybiotyków. Zakażone pokarmy pochodzenia zwierzęcego są przyczyną 80
procent sal-monellozy u człowieka, czyli 1,4 miliona przypadków rocznie. Konwencjonalne
podejście do tej epidemii polega na naświetlaniu żywności w celu zabicia wszystkich organizmów,
lecz stałe stosowanie antybiotyków sprawia, że wracamy do punktu wyjścia. W przybliżeniu 20
procent kurczaków jest zakażonych bakterią Campylobacter jejuni, która jest odpowiedzialna za 2,4
miliona przypadków chorób człowieka rocznie. Pięćdziesiąt pięć procent tych organizmów jest
odpornych na przynajmniej jeden z antycampylobacteriowych środków an-tybakteryjnych.
W roku 1999 w Danii wydano zakaz stosowania w rolnictwie promujących wzrost antybiotyków,
co doprowadziło do ograniczenia ich stosowania z 205 570 kg do 88 800 kg rocznie. Kolejny raport
ze Skandynawii mówi, że wycofanie antybiotycznych promotorów wzrostu nie ma lub ma mini-
malny wpływ na koszty produkcji żywności. Dr Egger ostrzega ponadto, że panujące w Ameryce
antysanitarne metody hodowli zwierząt są przyczyną ich ciągłego stresu i infekcji, co zmusza
hodowców do ciągłego stosowania antybiotyków. Twierdzi, że te warunki muszą ulec zmianie i
jednocześnie musi nastąpić ograniczenie stosowania antybiotyków.
W Ameryce ludzie spożywają rocznie ponad l 360 800 kg antybiotyków, co przy populacji liczącej
284 miliony ludzi oznacza, że na każdego mężczyznę, kobietę i dziecko przypada rocznie 10
łyżeczek od herbaty czystych antybiotyków. Dr Egger twierdzi, że wystawienie organizmów na
działanie stałego strumienia antybiotyków zmodyfikowało między innymi takie patogeny, jak
Streptococcus pneumoniae, Stap-lococcus aureus i entercocci.
W USA prawie połowa pacjentów z infekcjami górnych dróg oddechowych wciąż otrzymuje od
lekarzy antybiotyki. 51 Według CDC (Centers for Disease Control - Ośrodki Kontroli Chorób) 90
procent infekcji górnych dróg oddechowych to infekcje wirusowe, których nie należy leczyć przy
pomocy antybiotyków. W Niemczech przewaga stosowania antybiotyków dla dzieci w wieku od O
do 6 lat wynosiła 42,9 procenta. 52 Dane pochodzące z dziewięciu planów zdrowotnego stosowania
antybiotyków w Stanach Zjednoczonych w latach 1996-2000 w grupie 25 000 dzieci dowodzą, że
współczynnik ich podawania spadł. Stosowanie antybiotyków w przypadku dzieci w wieku od 3
miesięcy do 3 lat spadło o 24 procenty z 2,46 do 1,89 recepty na antybiotyki na pacjenta rocznie. W
przypadku dzieci w wieku od 3 do 6 lat nastąpił spadek o 25 procent z 1,47 do 1,09 recepty na
antybiotyki na pacjenta rocznie, a w przypadku dzieci w wieku od 6 do 18 lat nastąpiło
zmniejszenie o 16 procent z 0,85 na 0,69 recepty na antybiotyki na pacjenta rocznie. 33 Chociaż
nastąpiło zmniejszenie stosowania antybiotyków, dane dowodzą, że każde dziecko w Stanach
Zjednoczonych otrzymuje średnio 1,22 recepty na antybiotyki rocznie.
Grupa A beta-hemolitycznych paciorkowców jest jedyną przyczyną bólu gardła, który wymaga
leczenia antybiotykami. W tym przypadku zaleca się stosowanie penicyliny lub erytromycyny, przy
czym 90 procent wszystkich bólów gardła jest pochodzenia wirusowego. Autorzy prze-
prowadzonych w tym zakresie badań szacują, że w latach 1989-1999 w USA było rocznie 6,7
miliona wizyt dorosłych pacjentów cierpiących na ból gardła i w 73 procentach tych przypadków
przepisano antybiotyki. Co więcej, pacjentom leczonym antybiotykami aplikowano w 68
procentach przypadków nie polecane antybiotyki o szerokim zakresie działania. Autorzy
odnotowali, że w okresie od 1989 do 1999 roku nastąpił znaczny wzrost stosowania nowszych i
droższych antybiotyków o szerokim zakresie działania i spadek stosowania zalecanych w takich
przypadkach penicyliny i erytromycyny. 54 Jeśli antybiotyki podano w 73 procentach wizyt, choć
powinno jedynie w 10 procentach, oznacza to, że w 63 procentach, czyli w przypadku 4,2 miliona
wizyt z powodu bólu gardła w latach 1989-1999, przepisano zupełnie niepotrzebnie antybiotyki. Dr
Besser w roku 1995 i CDC w roku 2003 podali znacznie wyższą liczbę niepotrzebnych recept na
antybiotyki przepisywanych rocznie w przypadkach infekcji wirusowych, która wynosi 20
milionów. Żadna z tych liczb nie obejmuje niepotrzebnych antybiotyków stosowanych w takich
niegroźnych stanach, jak trądzik, infekcje jelit, infekcje skóry, infekcje ucha itp..
Problem z antybiotykami - one są przeciwko życiu
17 września 2003 roku CDC wznowiły program zainicjowany w roku 1995 opatrzony hasłem
„Zmądrzej - dowiedz się, kiedy działają antybiotyki". 33 Jest to kampania kosztująca 1,6 miliona
dolarów, która ma na celu pouczenie pacjentów o nadużywaniu i niewłaściwym stosowaniu
antybiotyków. Większość ludzi związanych z medycyną alternatywną zna zagrożenia wynikające z
nadużywania antybiotyków od wielu lat. W końcu rząd zdecydował się na zajęcie się tym
problemem, tym niemniej przeznacza jedynie minimalną sumę pieniędzy na przeciwdziałanie
jatrogennej epidemii, która kosztuje miliardy dolarów i tysiące istnień ludzkich. CDC ostrzegają, że
90 procent infekcji górnych dróg oddechowych oraz infekcje uszu u dzieci są infekcjami
wirusowymi, których antybiotyki nie leczą. Ponad 40 procent z około 50 milionów recept na
antybiotyki wypisywanych rocznie w gabinetach lekarzy jest nieuzasadnionych 2, zaś stosowanie
antybiotyków, kiedy nie ma takiej potrzeby, może prowadzić do wytworzenia zabójczych szczepów
bakterii, które stają się odporne na leki i powodują ponad 88 000 zgonów w wyniku zakażeń
szpitalnych. CDC wydają się jednak winić pacjentów o błędne stosowanie antybiotyków, mimo iż
są one dostępne wyłącznie na receptę wypisywaną przez lekarza, który powinien wiedzieć, kiedy i
co należy przepisywać. Dr Richard Besser, szef programu „Zmądrzej - dowiedz się, kiedy działają
antybiotyki", powiada, że „programy, które były ukierunkowane na lekarzy nie odniosły skutku.
Winę za część przypadków ponosi reklama adresowana bezpośrednio do konsumentów leków". Dr
Besser twierdzi, że program „uczy pacjentów i społeczeństwo, że antybiotyki są cennym zasobem,
który należy wykorzystywać rozsądnie, jeśli chcemy mieć go pod ręką, kiedy będziemy go
potrzebować. Miejmy nadzieję, że w wyniku tej kampanii, pacjenci będą czuli się bardziej pewnie,
prosząc swoich lekarzy o najlepszą metodę leczenia ich choroby, a nie prosząc o antybiotyki"?
Co składa się na „najlepszą metodę leczenia"? Tego CDC nie mówią i wyraźnie unikają podawania
wyników ostatnich badań dziesiątków odżywek, które - co udowodniono naukowo - leczą wirusowe
infekcje i wzmacniają układ immunologiczny. Czy lekarze zalecają w takich przypadkach witaminę
C, jeżówkę, czarny bez, witaminę A, cynk lub homeopatyczne oscylococ-cinum? Nie, w żadnym
przypadku. Archaiczne rozwiązania proponowane przez CDC to, między innymi, reklamowane w
radiu hasło: „Powiedz, po prostu, nie, kiedy na prychanie, pociąganie nosem i kichanie zaproponują
ci antybiotyki". Ich wypływające ze zdrowego rozsądku zalecenia, które większość ludzi i tak
stosuje bez ich rad, to odpoczynek, picie dużej ilości płynów i używanie nawilżacza powietrza.
Przemysł farmaceutyczny utrzymuje, że jest za ograniczeniem stosowania antybiotyków. Aby
zapewnić warunki do realizacji tego postulatu, firma Bayer sponsoruje poprzez organizacje o
nazwie LIBRA kampanię o nazwie „Operacja Czyste Ręce". 57 CDC są również zaangażowane w
minimalizowanie odporności na antybiotyki, ale w ich publikacjach nie ma żadnych wzmianek o
roli odżywek we wspomaganiu układu immunologicznego ani o niezliczonych artykułach
zamieszczanych w różnych periodykach popierających takie podejście. Ten ograniczony sposób
patrzenia i unikanie zalecania dostępnych, nie będących lekami, środków alternatywnych jest
absolutnie niestosowny w sytuacji, gdy CDC starają się desperacko zahamować koszmar nad-
używania antybiotyków. CDC powinny podjąć to zadanie, a nie ogniskować się jedynie na
nadużywaniu antybiotyków. Podobna sytuacja panuje w przypadku każdej z klas przepisywanych
dziś leków.
Leki skażają nasze ujęcia wody pitnej
W kwestii przepisywania leków doszliśmy do stanu nasycenia. Znaleźliśmy się w sytuacji, w której
każdy badany zbiornik wody posiada mierzalne ilości resztek leków. Jesteśmy zalewani lekami.
Tony antybiotyków stosowanych na fermach hodowlanych, które przedostają się do wód
powierzchniowych i pobliskich zbiorników wodnych, nadają drobnoustrojom zawartym w ściekach
odporność na antybiotyki i takie właśnie drobnoustroje są znajdowane w naszej wodzie pitnej. Do
naszych wodociągów trafiają również spłukiwane w naszych toaletach tony leków i ich
metabolików. Nie mamy pojęcia o długoterminowych konsekwencjach dla naszego zdrowia
przyswajania mieszaniny leków i produktów rozpadu leków. To kolejny poziom jatrogennej zarazy,
którego nie jesteśmy w stanie określić i zmierzyć.
Jatrogenia spowodowana określonymi lekami - NSAlD-y
Nie tylko Amerykę nawiedziła plaga jatrogenii. Badania przeprowadzone na grupie 1072
francuskich lekarzy ogólnych miały za zadanie określenie ich podstawowej wiedzy farmaceutycznej
i praktyki w przepisywaniu NSAID-ów (Non-Steroidal Anti-Inflammatory Drugs - klasa leków
przeciwzapalnych, do której należy np. ibuprofen - przyp. tłum.), które zajmują poczesne miejsce
wśród powszechnie przepisywanych leków w przypadku poważnych reakcji ubocznych. Wyniki
badań wskazują, że lekarze ogólni nie posiadają adekwatnej wiedzy dotyczącej tych leków i nie są
w stanie we właściwy sposób radzić sobie z niekorzystnymi reakcjami ubocznymi.
Przekrojowe badania 125 pacjentów odwiedzających specjalistyczne kliniki w Południowym
Londynie zajmujące się zwalczaniem bólu wskazują na możliwość występowania pospolitych
czynników jatrogennych. takich jak „nadmiar badań, nadmiar leczenia i niewłaściwe przepisywanie
leków".
Jatrogenia spowodowana określonymi lekami - chemioterapia w przypadkach raka
W roku 1989 niemiecki biostatystyk dr Ulrich Abel napisał po opublikowaniu dziesiątków prac
dotyczących chemioterapii antyrakowej monografię zatytułowaną „Chemioterapia w
zaawansowanej formie raka nabłonka", którą opublikowano później w skróconej formie w jednym z
pism medycznych. 70 Dr Abel zaprezentował w niej wyczerpującą analizę klinicznych prób i
publikacji reprezentującą ponad 3000 artykułów sprawdzających wartość cytotoksycznej chemiote-
rapii w przypadkach zaawansowanej formy raka nabłonka, który jest najczęściej spotykanym typem
raka. Wyrasta on z nabłonka obecnego w wyściółce organów wewnętrznych takich jak piersi,
prostata, płuca, żołądek lub jelita. Rak ten przemieszcza się zazwyczaj z tych lokalizacji do
sąsiadującej tkanki i następują przerzuty do kości, wątroby, płuc lub mózgu. W następstwie tego
wyczerpującego przeglądu dr Abel wnioskuje, że nie ma bezpośrednich dowodów na to, że
chemioterapia przedłuża okres przeżycia pacjentów z zaawansowaną formą raka. Mówi wprost, że
w przypadkach małokomórkowego raka płuc i prawdopodobnie jajników terapeutyczna korzyść jest
nieznaczna, i stwierdza, że „wielu onkologów przyjmuje za oczywiste, że w reakcji na
chemioterapię następuje wydłużenie okresu przeżywalności, co jest opinią bazującą na błędnym
przekonaniu, którego wcale nie potwierdzają badania kliniczne".
Ponad dziesięć lat po tym wyczerpującym przeglądzie chemioterapii dokonanym przez drą Abla nie
wygląda na to, aby nastąpił spadek stosowania tej terapii w przypadkach zaawansowanego raka. Na
przykład w przypadkach, gdy konwencjonalna chemioterapia i naświetlania zawodzą w za-
pobieganiu przerzutom raka piersi, do wyboru pozostaje chemioterapia wysokich dawek (HDC) z
transplantacją komórek macierzystych (STC). Jednak wyniki największej wie-loośrodkowej
losowej kontrolowanej próby przeprowadzonej w marcu 2000 roku wykazały, że w porównaniu z
przedłużonym okresem miesięcznej chemioterapii o konwencjonalnej dawce HDC i STC nie dają
żadnych korzyści. 71 W grupie HDC/STC wystąpił nawet trochę niższy współczynnik
przeżywalności, zaś autorzy podają, że poważne skutki uboczne występowały częściej w grupie
HDC niż w grupie z dawką standardową. Doszło nawet do jednego zgonu pochodnego terapii (w
ciągu 100 dni od chwili rozpoczęcia terapii) w grupie HDC, natomiast w grupie konwencjonalnej
chemioterapii nie było takich przypadków. Do badań tych dobrano kobiety, które miały największe
szansę na reakcję. Jest również niepełnozakresowe kolejne badanie, podobne do przeprowadzonego
przez drą Abla, które określa, czy po roku 1989 doszło do wydłużenia okresu przeżywalności w
przypadkach raka. W rzeczywistości istnieje potrzeba zbadania, czy za wtórne postacie raka
odpowiedzialna jest chemioterapia, czy naturalny postęp choroby. Ponawiamy pytanie, dlaczego nie
stosuje się dobrze zbadanych alternatywnych metod leczenia raka.
Ukaranie firm farmaceutycznych
Od czasu do czasu firmy farmaceutyczne są karane przez FDA, gdy nadużycia są zbyt rażące i nie
ma możliwości ich ukrycia. W maju 2002 roku Washington Post doniósł, że firma Schering-Plough
Corp. produkująca Claritin miała zapłacić FDA 500 milionów dolarów kary z racji niedociągnięć w
zakresie kontroli jakości w czterech należących do niej fabrykach. 72 FDA stwierdził naruszenia
zasad kontroli jakości, które dotyczyły 90 procent spośród 125 leków, jakie wytwarzały one od
roku 1998. Oprócz kary pieniężnej firma musiała wstrzymać produkcję 73 leków lub zapłacić
kolejną karę w wysokości 175 milionów dolarów. Rzecznik firmy głosił coś zupełnie innego. Firma
zapewniała klientów, że jej produkty nadal zasługują na zaufanie.
Takie rozwiązanie służy jako ostrzeżenie dla przemysłu farmaceutycznego mające wymóc na nim
przestrzeganie ścisłego reżimu produkcyjnego i daje FDA większą siłę perswazji w jego dążeniu do
wymuszenia na firmach farmaceutycznych przestrzegania tych wymogów. Jak czytamy w artykule
Washington Postu, federalny sąd apelacyjny wydał w roku 1999 orzeczenie mówiące, że FDA ma
prawo przejąć zyski firm, które nie przestrzegają „właściwych metod produkcji". Od tego momentu
Zgłoś jeśli naruszono regulamin