Wojciech Reszczyński - Lotnisko katyńskie.pdf

(59 KB) Pobierz
Lotnisko katyńskie – Wojciech Reszczyński
Lotnisko katyńskie – Wojciech Reszczyński
Data publikacji: 01-30-2011 @ 10:57 pm
“Musieliśmy niestety oddać Katyń” – pisał w swoim dzienniku dr Joseph Goebbels.
“Bolszewicy wkrótce stwierdzą, że to my zastrzeliliśmy 12 tysięcy polskich oficerów.
Może to nam przysporzyć w przyszłości niemałych kłopotów.”
Sowiecka komisja, nim przybyła do Katynia, już oficjalnie nazywała się “Komisja specjalna do
ustalenia i zbadania okoliczności rozstrzelania przez niemieckich najeźdźców faszystowskich w lesie
katyńskim jeńców wojennych – polskich oficerów”. Tzw. komisja Burdenki (członek Akademii Nauk
SZRR, i przewodniczący komisji) sporządziła sprawozdanie piętnaście razy krótsze od niemieckiego
i 20 razy krótsze od polskiego. Nie ma w nim ani słowa o drzewach zasadzonych na grobach,
ranach zadanych ofiarom czworokątnym bagnetem oraz o pochodzeniu sznurów, którymi
krępowano ręce jeńcom. Jest zaś informacja, że 500 sowieckich jeńców, którzy na rozkaz Niemców
usuwali z polskich mundurów wszelkie dokumenty z datami po kwietniu 1940 zostało
rozstrzelanych. Nigdy nie odnaleziono ich grobów, bo nigdy fakt ten nie miał miejsca. Tylko w
jednym punkcie sowieckie sprawozdanie jest precyzyjniejsze od innych wcześniejszych, gdy
wskazuje winnych morderstwa. Wymienia nie tylko nazwę niemieckiej jednostki, ale konkretne
nazwiska jej oficerów odpowiedzialnych za wymordowanie Polaków.
Katyń sprzed lat i Katyń współczesny pod Smoleńskiem będą się już nierozerwalnie ze sobą łączyły.
Gdyby nie sowiecki mord w katyńskim lesie 70 lat temu, nie byłoby katastrofy lotniczej z
pielgrzymującą na uroczystości rocznicowe polską delegacją z Prezydentem RP na czele.
Ogłoszenie raportu MAK o przyczynach katastrofy smoleńskiej było tylko formalnością
potwierdzającą wcześniejsze polityczne ustalenia, jakie zostały podane opinii publicznej w
pierwszym dniu katastrofy. Już wtedy za pomocą sowieckiej propagandy i jej “polskiej orkiestry”
poszła w świat informacja o winie polskich pilotów lądujących we mgle wbrew wszelkich zasadom
bezpieczeństwa. Raport wzmocnił jeszcze to ustalenie informacją o polskim dowódcy sił
powietrznych, który był pod wpływem alkoholu. Podtrzymał też wersję o presji wywieranej na
pilotów przez gen. Andrzeja Błasika i szefa protokołu dyplomatycznego Mariusza Kazanę. W
raporcie nie ma nawet najmniejszej sugestii o możliwej rosyjskiej odpowiedzialności za katastrofę.
Nie ma, bo od samego początku nie miało jej być. Moskwa locuta causa finita, przemówiła Rosja
jak kiedyś Rzym.
“Rosja jest wielka, a Polska to mały kraj”. Tak gen. Tatiana Anodina, szefowa MAK miała
powiedzieć płk. Edmundowi Klichowi. Tę wielkość Rosji według Anodiny symbolizował zapewne
pokazany kilka razy przez kamery jej złoty pierścionek z wkomponowaną w niego gigantyczną perłą
oraz mieniąca się brokatami czarna sylwestrowa marynarka pani generał. Wielkość Rosji to także
wielki, wręcz paraliżujący niektórych, strach przed nią. “To, co robią Rosjanie, zasługuje na uznanie
i podziękowanie, a nie na szarpanie” – stwierdził Lech Wałęsa, polski bohater Sierpnia 1980,
pierwszy prezydent wybrany po przełomie w wyborach powszechnych. Wałęsa wydaje się jednak
nie do końca usatysfakcjonowany raportem, gdyż nie ujawnia on tak bardzo przez niego
oczekiwanej rozmowy prezydenta Lecha Kaczyńskiego z bratem Jarosławem w dniu katastrofy. Ta
rozmowa “powie wszystko, kto i jak przyczynił się do tej katastrofy, dlatego jeśli Rosjanie czy
Amerykanie pozwolą na odczytanie tego billingu, jesteśmy uratowani”. Niby przed czym mielibyśmy
być uratowani? Czy nie przed ostatecznym oddaleniem jakichkolwiek podejrzeń w stosunku do
Rosjan i zwaleniem całej winy na braci Kaczyńskich, jak chciałby Wałęsa?
Zaiste, życzeniowa logika myślenia zaślepionego nienawiścią do “Kaczorów” Wałęsy jest równa
logice całego raportu MAK generał Anodiny, raportu, który zdaniem “New York Timesa” przypomina
“psychoanalizę”. Raport, który miał z założenia odnieść się do technicznej strony lotu i
materialnych czynników decydujących o katastrofie, koncentruje się na psychologicznym portrecie
kapitana Arkadiusza Protasiuka i rozwodzi się na temat atmosfery presji wywieranej na pilotów.
Jest to o tyle zdumiewające, że nie ma na to żadnych dowodów, a więc są to czysto propagandowe
spekulacje.
Katastrofa smoleńska, podobnie jak Katyń sprzed lat 70, zaciąży na stosunkach polsko-rosyjskich
na kolejnych wiele długich lat. W warunkach współczesnej Rosji nie jest możliwe dotarcie do
prawdy, tak jak niemożliwe okazało się uczciwe i zgodne z prawdą wyjaśnienie mordu katyńskiego.
Rosja nie była i wciąż nie jest przygotowana na zmierzenie się ze swoją dawną i obecną historią,
1
którą tworzą niedemokratyczne i niepoddawane żadnej kontroli społecznej instytucje. Jedną z nich
jest MAK.
Wojciech Reszczyński
Autor jest komentatorem w programie 3 Polskiego Radia SA.
Artykuł ukazał sie w tygodniku ‘Nasza Polska’ nr 3 (794) z 18 stycznia 2011 r.
2
Zgłoś jeśli naruszono regulamin